Jaś Kapela

10 powodów, dla których będę przykuwał się do koparek

Fot. Jakub Szafrański

Rozumiem, że nie wszyscy i nie wszystkie czują się na siłach blokować kopalnie i przykuwać się do koparek. Mimo to zapraszam na Weekend akcyjny Obozu dla Klimatu. Najwyższy czas opuścić swoje strefy komfortu i zamknąć wszystkie kopalnie, nawet jeśli trochę się przy tym ubrudzimy, a policja będzie niemiła.

Republikański gubernator Florydy, Rick Scott, zabronił swoim pracownikom używania w jakichkolwiek oficjalnych dokumentach wyrażenia „zmiana klimatu”. Tymczasem Miami już dziś mierzy się z falami podtopień, ale żeby nie urazić gubernatora, nazywa się je „zalaniami w słoneczny dzień”. Jest tylko kwestią czasu, gdy Floryda zniknie pod wodą.

Anegdotę tę przeczytałem w gorzkiej książce Dahra Jamaila Koniec lodu. Jak odnaleźć sens w byciu świadkiem katastrofy klimatycznej. Jest w niej więcej anegdot, ale i tak podczas lektury nie było mi za bardzo do śmiechu. Jeśli Jamail ma rację, mamy przesrane. Już dziś zaburzyliśmy klimat tak bardzo, że nie ma odwrotu i będziemy mieli tylko bardziej przerąbane. Niestety nie mam powodów uważać, że nie ma racji, choć trochę szukałem sensownej krytyki, bo chciałem poprawić sobie humor. Niestety, najwyraźniej jest właśnie tak źle, bo książka została nawet finalistką literackiej Nagrody PEN im. E.O. Wilsona dla najlepszej książki naukowej.

Jednak czy fakt, że prawdopodobnie tak bardzo zniszczyliśmy klimat na Ziemi, że doprowadzi to do zagłady ludzkiej cywilizacji, jest powodem, żeby siedzieć z założonymi rękami i patrzeć, jak świat płonie? Nie sądzę. Nie zamierzam dokładać do tego pieca bardziej, niż to jest konieczne. Nie żebym był jakimś wielkim fanem obecnego kształtu ludzkiej cywilizacji, ale jednak żyje w niej sporo osób, które lubię i nie chciałbym patrzeć, jak umierają tragicznie. Wolałbym móc powiedzieć jak Jamail w swojej książce, którą dedykuje „przyszłym pokoleniom wszystkich gatunków”: „wiedzcie, że wśród nas było wielu takich, którzy zrobili wszystko, co mogli”. Dlatego będę robił, co mogę, dopóki tylko będę mógł.

Niestety, nie mam lepszego pomysłu niż samemu zamykać kopalnie, skoro miłościwie nam panującym brakuje dość mądrości i odwagi, żeby to zrobić i spróbować ocalić naszą przyszłość. Mam ku temu oczywiście znacznie więcej bardziej konkretnych powodów. Oto one:

1. Bo mamy przesrane

Zakwaszenie oceanów jest tak duże, że 90 proc. raf koralowych umrze do 2050. Gwałtownie topniejąca wieczna zmarzlina może w każdej chwili uwolnić takie ilości metanu do atmosfery, że ocieplanie się klimatu dramatycznie przyspieszy. Nawet bez tego podtapiane są przybrzeżne miasta, a kolejne wyspy będą znikać. Eksperci radzą, żeby krytyczną infrastrukturę budować na wysokości 50 metrów nad obecnym poziomem morza. Zespół Jamesa Hansena, byłego dyrektora NASA, opublikował badanie udowadniające, że nawet jeśli utrzymamy ocieplenie w granicach dwóch stopni Celsjusza, to topnienie Antarktydy i Grenlandii spowoduje podniesienie poziomu morza nawet o trzy metry do 2050. Tymczasem globalne emisje gazów cieplarnianych rosną.

Mógłbym tak dalej, ale odsyłam do wspomnianej książki Jamaila, która bardzo przystępnie to wszystko wykłada.

2. Bo nie jestem prawnikiem

Może gdybym był, to wystarczyłyby mi procesy z firmami, które odpowiadają za obecny stan rzeczy. Czasem nawet udaje się je wygrać. Dzięki działalności Client Earth sąd unieważnił uchwałę pozwalającą na budowę Ostrołęki C. Dowiedzieliśmy się przy okazji, że na bezprawnie realizowaną inwestycję, która nigdy nie powstanie, zmarnowaliśmy miliard złotych. Tyle aktywów straciły zaangażowane w budowę państwowe spółki Energa i Enea. Czy ktoś za to zapłaci? Pan płaci, pani płaci i ja płacę w rosnących cenach energii. Już dziś mamy najwyższe ceny prądu w Europie.

3. Bo jak długo można palić hajsem

Najwyraźniej długo. Miliard to za mało, miliard to za mało, jeszcze więcej by się chciało. Dlatego rząd zamierza wydać 15 miliardów na odkrywkę w Złoczewie. Już samo pozwolenie na nową kopalnię pozbawi państwową spółkę PGE szansy na 2 miliardy euro z unijnego Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Pieniądze te przeznaczone są bowiem dla regionów uzależnionych od węgla, które próbują od niego odejść. Ale co to dla rządu? Rokrocznie wydajemy podobne sumy na opłaty za prawo do emitowania gazów cieplarnianych. Czy tylko dlatego, że nasi odważni politycy nie mają odwagi powiedzieć górnikom, że będą musieli zmienić pracę? Ani tym bardziej stworzyć nowych miejsc pracy dla górników. A może dlatego, że w spółkach skarbu państwa jest masa posad dla krewnych i znajomych Kaczora? Niech na całym świecie wojna, byle pensja i posada ziomków była wygodna.

Fundamentalizm węglowy, czyli „fajne życie” na przegrzewającej się planecie

4. Bo rządzą nami cyniczni ignoranci

Jak długo będziemy jeszcze słuchać bzdur, że mamy węgla na dwieście lat, dwutlenek węgla jest życiodajnym gazem, a w ogóle to nie wiemy, jaki jest wpływ człowieka na klimat? Naprawdę, jeśli ktoś tego nie wie w 2020 roku, to łatwo się dokształcić, bo ogólnie ludność ma tę kluczową wiedzę już od lat 70. Niestety żadne fakty i dane nie przekonają ignorantów, których wiara jest silniejsza niż rozum. Trochę nie wiem, czy śmiać się, czy płakać, gdy minister klimatu (lol) Michał Kurtyka pisze, że Polska została zwolniona z celu osiągnięcia neutralności klimatycznej w 2050 roku ze względu na „specyficzną sytuację naszego kraju”. Rozumiem, że specyficzna sytuacja naszego kraju polega na tym, że rządzą nami klimatyczni ignoranci, ale to nie zwalnia ich z myślenia o postępujących zmianach klimatu, które przyspieszają, nawet jeśli minister klimatu nie czuje potrzeby dbania o ich spowolnienie. Co gorsza, brak deklaracji o osiągnięciu neutralności klimatycznej w 2050 pozbawi nas miliardów z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Ale przecież lubimy palić hajsem, a nie go dostawać.

5. Bo mamy ostatnie dziesięć lat

Tak przynajmniej twierdzą optymiści, którzy ciągle wierzą, że globalne ocieplenie da się powstrzymać na „bezpiecznym poziomie” 1,5°C. Optymistą jestem umiarkowanym, ale tak się dziwnie składa, że polityki i postawy, które należy wdrażać, żeby powstrzymać katastrofę, są mądre i słuszne, nawet w przypadku, gdy spełnią się bardziej czarne scenariusze. Pięknie piszą o tym Christiana Figueres i Tom Rivett-Carnac w książce The future we choose (książka ukaże się po polsku nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej). Przejście na energię odnawialną, zmniejszenie konsumpcji, zwiększenie zaangażowania obywatelskiego, stanięcie po stronie prawdy, zaprzestanie wycinek i zalesianie, bardziej równościowa polityka, krótszy czas pracy i życie bliżej natury to cele, które warto realizować, nie tylko pod presją czekającej nas katastrofy. Ostatecznie, nawet jeśli większość z nas zginie, to jest szansa, że jakaś część ludzi przetrwa, i mam nadzieję, że nową cywilizację będzie budować na trochę innym i mniej niszczącym systemie wartości, które już dziś warto pielęgnować.

Nie lękajcie się kochać i walczyć o to, co kochacie

6. Bo robienie tylko tego, co się umie robić, to za mało

Oczywiście wolałbym, żeby idiotyczne decyzje i galopującą katastrofę klimatyczną można było powstrzymać pisaniem felietonów, ale wciąż raczej rzadko mi się to udaje. Może za kiepsko piszę, może w ogóle nie umiem, ale może po prostu samo pisanie nie wystarczy. Co prawda nie mam pojęcia, czy blokowanie kopalń odniesie lepszy skutek niż pisanie reportaży, jak niszczą środowisko, ale nie zaszkodzi sprawdzić. Najwyraźniej nasza prokopalniana władza boi się tego bardziej niż tekstów, bo za teksty nie dostałem jeszcze gazem od policji, a za próbę wejścia na teren kopalni już tak.

7. Bo nie mam nadziei, ale i tak trzeba działać

Tutaj znowu chciałbym zacytować Jamaila: „Kryzys, który sobie stworzyliśmy, dalej się ujawnia, a do zrobienia jest coraz więcej. Gdzieś po drodze porzuciłem przywiązanie do jakichkolwiek efektów mojej pracy. Jestem wolny od nadziei. Gotowość na życie bez nadziei pozwala mi pogodzić się z bolesną prawdą naszej sytuacji, jakkolwiek fatalna by była. (…) Chcę sam zadośćuczynić planecie w tym cennym czasie, który nam pozostał, niezależnie od tego, ile by go było. Angażuję się w pracę całym sercem, wiedząc, że najprawdopodobniej niczego to nie zmieni”.

8. Bo koparki są nawet większe niż harvestery

A harwestery już nam udało nam się zatrzymać, dzięki aktywistom i aktywistkom z Obozu dla Puszczy. Teraz czas na kopalnie i koparki. Obiecuję zrobić sobie ładne selfie, a może nawet live stream, jak tylko dobiegnę i nie zatrzyma mnie żaden Rambo.

9. Bo lubię obozy i podchody

Niestety dawno już nie miałem okazji. Odkąd porzuciłem harcerstwo, zdarza mi się to rzadko. Niestety w tym roku Obóz dla Klimatu będzie bez obozu, ale będą podchody, więc też zabawa, w której kiedyś byłem dobry. Niestety policja ma na co dzień więcej czasu na tego rodzaju ćwiczenia niż ja, ale na szczęście jej praca operacyjna pozostawia wiele do życzenia, więc jestem dobrej myśli. Pewnie nawet nie przeczytają tego felietonu XD.

10. Bo to tanie i daje satysfakcję

Mandat za poruszanie się niezgodnie z przepisami ruchu drogowego na szosie przy odkrywce Tomisławice wyniósł mnie tylko 50 złotych. Znacznie taniej niż karnet na większość letnich festiwali, z których i tak prawie żaden się w tym roku nie odbędzie. Co prawda nie wiem, dlaczego dostaliśmy mandaty za niewłaściwe poruszanie się, skoro policja potraktowała nas gazem za wejście na teren prywatny kopalni, ale może dlatego, że kopalnia jest własnością Solorza-Żaka i trochę głupio by wyglądało, że setka uzbrojonych po zęby policjantów, a nawet helikopter zostały zatrudnione, żeby chronić zyski jednego z najbogatszych ludzi w Polsce i zablokować protest aktywistów walczących o ochronę środowiska. Niezależnie od tego satysfakcja gwarantowana. Nie pamiętam wielu innych letnich atrakcji, które zapewniłyby mi tyle wrażeń.

Jak celebryci sprzątają kopalnie Solorza-Żaka

Jakkolwiek rozumiem, że nie wszyscy i nie wszystkie czują się na siłach blokować kopalnie i przykuwać się do koparek, to i tak zapraszam na Weekend akcyjny Obozu dla Klimatu. Najwyższy czas opuścić swoje strefy komfortu i zamknąć wszystkie kopalnie, nawet jeśli trochę się przy tym ubrudzimy, a policja będzie niemiła.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jaś Kapela
Jaś Kapela
Pisarz, poeta, felietonista
Pisarz, poeta, felietonista, aktywista. Autor tomików z wierszami („Reklama”, „Życie na gorąco”, „Modlitwy dla opornych”), powieści („Stosunek seksualny nie istnieje”, „Janusz Hrystus”, „Dobry troll”) i książek non-fiction („Jak odebrałem dzieci Terlikowskiemu”, „Polskie mięso”, „Warszawa wciąga”) oraz współautor, razem z Hanną Marią Zagulską, książki dla młodzieży „Odwaga”. Należy do zespołu redakcji Wydawnictwa Krytyki Politycznej. Opiekun serii z morświnem. Zwyciężył pierwszą polską edycję slamu i kilka kolejnych. W 2015 brał udział w międzynarodowym projekcie Weather Stations, który stawiał literaturę i narrację w centrum dyskusji o zmianach klimatycznych. W 2020 roku w trakcie Obozu dla klimatu uczestniczył w zatrzymaniu działania kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Drzewce.
Zamknij