Co się mówi, jak żart obraca się w rzeczywistość? Koszmar?
Prezes Kaczyński zabrał głos w sprawie aborcji. Zapowiedział, że pozostający lojalnie na jego usługach posłowie i posłanki PiS-u będą teraz dążyli do tego, żeby „nawet przypadki ciąż bardzo trudnych, kiedy dziecko jest skazane na śmierć, mocno zdeformowane, kończyły się jednak porodem, by to dziecko mogło być ochrzczone, pochowane, miało imię”.
W sumie nie wiem, czy była to deklaracja dotycząca aborcji, czy może podniesienia wskaźników dzietności. Niech PiS będzie konsekwentny i jeśli jego posłowie i posłanki uważają, że zygota jest dzieckiem poczętym, to powinno się ją odnotowywać w jakiś zestawieniach demograficznych. Są obawy, że 500+ nie wystarczy, żeby zachęcić Polaków do rodzenia/robienia dzieci, to jakoś te statystyki podbić trzeba. Statystyki – rzecz święta. Wie to każdy policjant ścigający palacza trawy pod klubem nocnym. A skoro może policjant, to może i rząd. Kto mu zabroni?
Chrzczenie z automatu wszystkich powinno konsekwentnie objąć też zygoty, przepraszam, dzieci poczęte. To też wspaniały pomysł na zwiększenie wiernych Kościoła katolickiego. Bo rozumiem, że wszystkie zygoty z automatu będą chrzczone przez księży Kościoła katolickiego. Sekularyzacja postępuje, trzeba jakoś temu problemowi zaradzić. I znów: statystyki – rzecz święta. W tym przypadku słowo „święta” ma tym większe znaczenie.
W sumie chrzczone powinny być nie tylko zygoty. Proponuję prezesowi, żeby do swojej krótkiej listy dopisał obowiązkowe, celebrujące rozrodczość święcenie dziewczynek po pierwszej miesiączce. Święci się budynki, to czemu nie święcić inkubatorów, skoro do takiej roli sprowadzają kobiety szatańskie pomysły prezesa.
Na jednej z pierwszych manifestacji przeciwko planom zaostrzenia ustawy aborcyjnej pod Sejmem pojawił się ktoś z transparentem: „Jarek, władca szparek”. To nie ja wymyśliłam to hasło. Sfotografowałam je, bo wydało mi się zabawne.
Mówi się, że można coś obrócić w żart. A co się mówi, jak żart obraca się w rzeczywistość? Koszmar?
Sejm odrzucił projekt Stop aborcji. Niby uczestniczki i uczestnicy czarnego protestu powinni się cieszyć, ale natychmiast zareagowali hasłem „Nie składamy parasolek”. No i wystarczyło zaledwie kilka dni, żeby okazało się, że parasolki przydadzą się szybciej, niż się spodziewaliśmy. PiS nie powiedział ostatniego słowa w sprawie aborcji. Powiedział za to, ustami swojego prezesa, parę słów, które znów zmroziły krew w żyłach (nie tylko) kobietom w Polsce.
Czy na kolejnych demo będziemy skandować: „Jarek, odpieprz się od naszych szparek”?