Czym powinniśmy zająć się najpierw – zmianą klimatyczną czy nierównościami ekonomicznymi? Świeżo upieczeni amerykańscy kongresmeni mają pomysł, jak upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Chcą wielkiego programu inwestycji, który stworzy miejsca pracy w sektorze czystej energii i w infrastrukturze. Oraz pełnej dekarbonizacji gospodarki.
Green New Deal (GND) to termin, którym Waszyngton zachłysnął się tak naprawdę dopiero parę tygodni temu, mimo że korzenie idei sięgają 2007 roku, kiedy po raz pierwszy użył go felietonista „New York Times’a” Thomas L. Friedman. Samo pojęcie nawiązuje do Nowego Ładu z lat 30. XX wieku, kiedy to prezydent Franklin Delano Roosevelt rozpoczął wielki program reform ekonomiczno-społecznych. Ich podstawą było tworzenie miejsc pracy przy robotach publicznych oraz lepsze warunki dla zwykłych pracowników, włącznie ze wzmocnieniem związków zawodowych. Friedman twierdzi, że pakiet stymulacyjny Obamy z 2009 był do pewnego stopnia próbą wcielenia tej idei.
Potem pomysł przewijał się w kampanii prezydenckiej Zielonych (Jill Stein 2016) oraz wśród ludzi, którzy w 2016 roku zorganizowali się na rzecz kandydatury Bernie’go Sandersa. To właśnie wtedy stało się jasne, jak duży jest w Stanach Zjednoczonych apetyt na progresywną lewicę. Część tych ludzi weszła na jesieni do Kongresu – ich symbolem jest Alexandria Ocasio-Cortez, 28-letnia członkini Izby Reprezentantów z Nowego Jorku i ikona tego młodego, etnicznie zróżnicowanego ruchu. Inni pracują nad programami progresywnych kampanii prezydenckich 2020 – na przykład w nieogłoszonej jeszcze kampanii Beto O’Rourke – progresywnego polityka z Teksasu, który parę miesięcy temu starł się z republikaninem Tedem Cruzem w walce o senatorski fotel. Nie dostał go, w końcu to Teksas, ale po drodze zachwycił Amerykę. Dla niektórych „socjalistycznych demokratów”, to właśnie on jest naturalnym następcą Berniego Sandersa.
czytaj także
Po klęsce Sandersa i wygranej Trumpa progresywni Demokraci zjednoczyli się pod szyldem Zupełnie Nowy Kongres (Brand New Congress) z zamiarem, by w 2018 roku wystawić do Kongresu aż 400 nowych Demokratów. Częścią inicjatywy są tzw. Justice Democrats (Sprawiedliwi Demokraci), którzy pomogli zorganizować kampanie Rashidy Tlaib (pierwsza muzułmanka z Michigan), Ilhan Omar (urodzona w Somalii i nosząca chustę reprezentantka z Minnesoty) i Ayany Pressley (Afroamerykanka z Massachusetts). To one, razem z młodymi aktywistami z Sunrise Movement (Ruch Wschodzącego Słońca) urządziły dwa okupacyjne posiedzenia – dosłownie – w biurze spikerki Izby Reprezentantów, Nancy Pelosi. Ich postulatem jest powołanie nowego komitetu Izby, którego wyłącznym zadaniem będzie stworzenie planu dekarbonizacji i przebudowy gospodarki. Saikat Chakrabarti, szef sztabu Ocasio-Cortez był przekonany, że pomysł potrzebuje roku, żeby się przebić w Kongresie. Wystarczyło jednak kilka tygodni, jak powiedział w wywiadzie dla magazynu „Vox”.
Tak oto nadszedł koniec stycznia 2019 roku i okazuje się, że Zielony Nowy Ład ma za sobą polityczny mainstream. Mówi o nim prekursor amerykańskiej polityki klimatycznej i były kandydat na prezydenta Al Gore, mówi też szykujący się do prezydenckiego wyścigu charyzmatyczny senator z New Jersey, Cory Booker. Oczywiście, Pelosi nie zgodziła się na nowy komitet; zamiast tego zamierza przywrócić klimatyczny komitet z czasów Obamy. Poszło głównie o to, że młodzi domagali się, by do komitetu nie mógł wejść żaden członek Kongresu, który bierze pieniądze od przedstawicieli branży paliw kopalnych. Dyskwalifikuje to większość starych wyjadaczy, także po stronie Demokratów. Po za tym Pelosi, patrząc z perspektywy partii, nie może dać takiej władzy młodym – nie po to walczyła o to, żeby zostać spikerką. Nie zmienia to jednak faktu, że mamy dziś 40 zdecydowanych popleczników Zielonego Nowego Ładu w Kongresie, którzy z pewnością stanowią frakcję samą w sobie. Niedawno dołączyła do nich kolejna demokratyczna kandydatka na prezydenturę 2020 – prokuratorka z Kalifornii Kamala Harris.
czytaj także
Ale co konkretnie kryje się pod nazwą Zielony Nowy Ład? Ocasio-Cortez twierdzi, że pracuje nad szczegółami programu. Na razie najbardziej sprecyzowany plan pochodzi od grupy Data for Progress.
Mowa w nim o miliardowych inwestycjach i gwarantowanej pracy dla wszystkich, a także bezwarunkowym dochodzie podstawowym i gwarantowanej służbie zdrowia przy płacy minimalnej 15 dolarów na godzinę. „Nowy Zielony Ład daje możliwość renegocjacji relacji władzy między sektorem publicznym, prywatnym, a ludźmi,” twierdzi Rhiana Gunn-Wright, dyrektorka kampanii Abdula El-Sayeda w Michigan, a obecnie przedstawicielka think tanku New Consensus, założonego przez Justice Democrats.
Mówimy o planie, którzy faktycznie bierze pod uwagę ostatni raport IPCC i proponuje rozwiązania, które odpowiadają skali problemu: dekarbonizację energetyki i transportu, koniec z produkcją pojazdów na benzynę i ropę do 2030 roku, nowe standardy budownictwa, modernizację starszych budynków.
A skąd wziąć na to wszystko pieniądze? Ocasio-Cortez proponuje powrót do opodatkowania bogaczy (10 milionów dolarów w górę) na poziomie 70 procent – Republikanie chętnie bowiem zapominają, że ultrawysoki podatek dochodowy dla najbogatszych był normą przez większość XX wieku. A tych, którzy jeszcze nie chwycili się za głowy i wciąż czytają ten populistyczny socjaldemokratyczny manifest, odsyłam do jeszcze bardziej kontrowersyjnej progresywnej „recepty na kapitalizm”. Jej autorką jest była doradczyni Sandersa, Stephanie Kelton. Formułowana przez nią nowoczesna teoria pieniądza (Modern Monetary Theory, MMT) głosi, że nie taki dług publiczny straszny, jak go malują. Rząd może drukować tyle hajsu, ile mu potrzeba w imię wielkich inwestycji publicznych – przynajmniej do uzyskania poziomu pełnego zatrudnienia. Bogacze mogą zatem chrapać spokojnie. Na razie.
czytaj także
Wiadomo, plan jest bardzo ambitny i zarazem niedopracowany w szczegółach. Ale istnieje i w następnych latach może zacząć się przekształcać w polityczną rzeczywistość. Pytanie brzmi następująco – czy Trump wystarczająco osłabił Partię Republikańską, by Demokraci będą mogli przejść z wieloletniej, uosabianej przez Clinton i Pelosi ostrożnej defensywy na agresywne pozycje ofensywne?