Nie zgadzam się z ABR, że lewica oddała ideały Oświecenia neokonserwatystom.
Najpierw cytat z ostatniego felietonu Agaty Bielik-Robson:
„Można by bez końca mnożyć przykłady takiego etycznego zadryblowania, które czyni współczesną lewicę bezradną i bezczynną, całą polityczną praktykę oddając znienawidzonym przez siebie neokonom. Palma tego niechlubnego pierwszeństwa należy się tu chyba Judith Butler, która odmówiła przyjęcia nagrody z rąk berlińskiego stowarzyszenia aktywistów LGTB, uzasadniając tę odmowę stwierdzeniem, że w ich poczynaniach wykryła ona wielce niepoprawne elementy islamofobii. Udzielanie aktywnej pomocy muzułmańskim gejom i lesbijkom, realnie zagrożonym przez ich religijne wspólnoty, wydało się filozofce eleganckiego queeru praktyką zbyt niedelikatną i pozbawioną respektu należnego obcym kulturom. Pomijam już nieznośnie orientalistyczny i protekcjonalny ton, z jakim Butler i jej podobni traktują muzułmańskich mieszkańców Zachodu, w końcu zakorzenionych w nim od wielu już pokoleń, jako uparcie kulturę obcą”.
A tu przemówienie Butler:
„Zastanawiając się nad tym, co oznacza dziś przyjęcie takiej nagrody, dochodzę do wniosku, że okazałabym się tchórzem, gdybym tak po prostu przyjęła ją w obecnych warunkach politycznych… Na przykład – niektórzy organizatorzy [w ramach Christopher Street Day] formułują wyraźnie rasistowskie twierdzenia i nie odcinają się od nich. Organizacje gospodarzy odmawiają przyjęcia polityki antyrasistowskiej za podstawę swojej pracy. Świadoma tego muszę odciąć się od współudziału w rasizmie, w tym w rasizmie antymuzułmańskim. Wszyscy zdążyliśmy już zauważyć, że geje, osoby biseksualne, lesbijki, osoby transpłciowe i osoby queer mogą być traktowane instrumentalnie przez tych, którzy wywołują wojny – na przykład wojny kulturowe przeciwko imigrantom, w których wykorzystuje się islamofobię, a także realne wojny przeciwko Irakowi i Afganistanowi. W takich momentach i w taki sposób wciąga się nas w nacjonalizm i militaryzm.
Wiele rządów europejskich twierdzi obecnie, że należy chronić nasze prawa – prawa gejów, lesbijek i osób queer – i chce, byśmy wierzyli, że do tego celu konieczna jest ta nowa nienawiść wobec imigrantów. Musimy sprzeciwić się takiemu układowi. To właśnie umiejętność powiedzenia „nie” w tych okolicznościach nazywam odwagą. Ale kto powie „nie”? I kto doświadcza tego rasizmu? Kim są osoby queer, które rzeczywiście walczą przeciwko takiej polityce? Gdybym miała przyjąć nagrodę za odwagę, musiałabym przekazać ją tym, którzy rzeczywiście działają odważnie. Gdybym mogła, przekazałabym ją następującym grupom, które wykazują się odwagą tu i teraz:
– GLADT (Gays and Lesbians from Turkey). Jest to organizacja queer złożona z migrantów. Odnosi liczne sukcesy na polu walki ze zwielokrotnioną dyskryminacją, homofobią, transfobią, seksizmem – i rasizmem.
– LesMigraS: Lesbian Migrants and Black Lesbians. To oddział Lesbenberatung Berlin do spraw przeciwdziałania przemocy i zwalczania dyskryminacji. Działa od dziesięciu lat, odnosząc sukcesy w swojej pracy. Zajmuje się zwielokrotnioną dyskryminacją, self-empowerment [w wolnym tłumaczeniu – budową poczucia własnej wartości] i walką z rasizmem w pracy.
– SUSPECT: Mała grupa osób queer, które stworzyły ruch antyprzemocowy. Twierdzą, że nie da się walczyć z homofobią, nie walcząc jednocześnie z rasizmem.
– ReachOut: Berlińskie centrum pomocy dla ofiar przemocy o charakterze skrajnie prawicowym, rasistowskim, antysemickim, homofobicznym i transfobicznym. Wypowiada się krytycznie na temat przemocy strukturalnej i dokonywanej przez państwo.
Te wszystkie grupy współtworzą Transgenialer CSD, walczą przeciwko homofobii, tramsfobii, seksizmowi, rasizmowi i militaryzmowi. I – w przeciwieństwie do komercyjnej CSD – nie zmieniły daty organizowanego przez siebie wydarzenia ze względu na mistrzostwa swiata w piłce nożnej.
Pragnę pogratulować tym grupom odwagi i z przykrością muszę w tych okolicznościach odmówić przyjęcia tej nagrody”.
Ocenie czytelników pozostawiam, czy mamy tu do czynienia ze „skrótem myślowym”, czy jednak z poważnym przeinaczeniem intencji Butler. Moim zdaniem właśnie w taki sposób odbywa się postulowane przez ABR oczyszczanie tradycji oświeceniowej. Proces, „jaki musi przejść zachodni rozum oświeceniowy, by przezwyciężyć swoje najgorsze aspekty – w tym instrumentalizm, kolonializm, imperializm etc. – a jednocześnie pozostać wiernym najwyższemu ideałowi emancypacji”.
Przypomnijmy, że w Brukseli, stolicy Unii Europejskiej, wciąż stoi pomnik Leopolda II, właściciela prywatnej kolonii, Konga. Stworzył on w niej system eksploatacji i ludobójstwa, w wyniku którego zginęło ok. 10 mln ludzi. Właściwie można by obok postawić pomnik Hitlera. Jest więc co oczyszczać.
Nie zmienia to faktu, że ABR odnosi się do realnego problemu: lewica ma kłopot z połączeniem oświeceniowych postulatów emancypacyjnych z szacunkiem dla różnorodności i wielokulturowości. I to są codzienne, konkretne dylematy, które wymagają odpowiedzi. Stajemy przed nimi również w Polsce. Czy ze względu na żydów i muzułmanów zgodzić się na ubój rytualny? Tu lewica przeważnie była przeciwna. A co z romskimi małżeństwami nieletnich dziewczynek? Wsadzić do więzienia męża, a dziewczynkę oddać do domu dziecka? Uszanować ten obcy zwyczaj? Nie jestem pewna, czy odpowiedź na te pytania znajdziemy w Dialektyce oświecenia.
Nie zgadzam się z ABR, że lewica oddała ideały Oświecenia neokonserwatystom, sama zaś zajęła się bezrozumnym zwalczaniem islamofobii. A to, że liberalno-lewicowy światopogląd prowadzi do pewnych antynomii, wydaje mi się nie tylko nieuniknione, ale też godne akceptacji. Przeciwieństwem tego jest bowiem dogmatyzm i fundamentalizm. W praktyce oznacza to, że w różnych sprawach będziemy mieli różne, może prowadzące do niekonsekwencji zdania. Będziemy chcieli zjeść ciastko praw człowieka i mieć ciastko otwartości i tolerancji. I może jedynym wyjściem jest zgoda na tkwienie w tej aporii. Wiara, że możliwe jest całkowite jej zneutralizowanie, wydaje się naiwna i utopijna, bo świat zawsze jest w ruchu. Podobnie nigdy nie uda się do końca znieść opozycji między prawami jednostki i prawami wspólnoty.
Nie sądzę też, aby to właśnie było przyczyną problemów lewicy, choć mówienie o jej „bezradności i bezczynności” uważam za przesadzone, krzywdzące i niesprawiedliwe.
Rzecz w tym, że lewica jest systemową opozycją antysystemową w ramach kapitalizmu. Ta antynomia, moim zdaniem, jest dużo poważniejsza i niesie dużo poważniejsze konsekwencje.