Zachodnia demokracja, bez narzucenia na nią jakichś ograniczeń, okazuje się coraz mniej przydatna – nawet na samym Zachodzie.

Zachodnia demokracja, bez narzucenia na nią jakichś ograniczeń, okazuje się coraz mniej przydatna – nawet na samym Zachodzie.
Dziś na własne oczy oglądamy, jak podłączone do kroplówek dzieci płoną żywcem od izraelskich bomb, ale to oczywiście nadal tylko „samoobrona” Izraela.
Standardowa interpretacja sztuczek magicznych wskazuje, że co do zasady opierają się one na przynajmniej dwóch różnych strategiach i łączą je tak, by uzyskać pożądany efekt – Rosja postępuje tak samo.
W Gazie i w Libanie Izrael działa „w obronie własnej”. Wiele zależy jednak od tego, jak definiuje się „własność”.
Fredric Jameson przez całe swoje długie życie zmagał się z niemożnością umiejscowienia naszego doświadczenia w spójnej, sensownej całości.
Za fasadą namiętności etnicznych wybuchających raz po raz w afrykańskim „jądrze ciemności” da się rozpoznać niepodrabialne kontury globalnego kapitalizmu.
Mówi się, że prawicową falę zatrzymają partie, które „zajmą się problemami zwykłych ludzi”. Przyjrzyjmy się temu twierdzeniu.
Izrael oraz Hamas z Iranem, a także brytyjscy, antyimigranccy rasiści i fanatycy muzułmańscy, grają w tę samą grę: grę w wojnę totalną.
Film „Deadpool & Wolverine” jest „byle jak sklecony, pełen powtórzeń i do tego za mocno oparty na ściągniętych z memów gagach i do bólu insajderskich żartach komiksiarzy”? To najlepszy opis tego, jak dziś funkcjonuje ideologia.
Zamiast współczucia potrzebna jest nam solidarność wyrzuconych na śmietnik. Tych, którzy mają odwagę powiedzieć: jesteśmy biomasą.
Assange zrobił to, co należało, i zapłacił za to wysoką cenę. Zapoczątkowane przez niego dzieło muszą teraz podjąć inni.
Gdy demokratyczna polityka zmienia się w cyrk, przestrzeń dla neofaszyzmu ulega poszerzeniu.