Pod względem nierówności Polska zbliża się do krajów globalnego Południa. Czyżbyśmy woleli o tym nie wiedzieć?

Pod względem nierówności Polska zbliża się do krajów globalnego Południa. Czyżbyśmy woleli o tym nie wiedzieć?
17 milionów pracowników w pocie czoła wytwarzających PKB to raczej coś w rodzaju mrówek niż ludzi. Przedmioty biznesu, a nie podmioty pracy.
Największe szkody wyrządza naturze nie przemysł i nie rozwój miast, ale dziedzina niemal święta, jak święty jest chleb: rolnictwo. Tylko czy damy radę je zmienić?
Jeszcze dogasa radość z odwołania PiS. Ale już słychać, że w budżecie dziura i pieniędzy nie będzie. Co dalej?
Piętnowanie biedy jako efektu rzekomego lenistwa jest jeszcze skuteczniejsze od bata ekonoma pędzącego chłopów do odrabiania pańszczyzny.
Nikt nie ma tak bujnej wyobraźni jak bogaty człowiek, który szuka usprawiedliwienia biedy i skrajnych nierówności.
Ludzie teraz już wiedzą, że PiS może przegrać, i mają pięć miesięcy na zastanowienie się, co to dla nich będzie oznaczać.
Wiemy, w jakich rezydencjach mieszkają najbogatsi i gdzie udają się na wakacje, ale czy wiemy, jak dorobili się swoich majątków?
Kwestia mieszkaniowa jak mało która ukazuje negatywne zmiany w mentalności polskiego społeczeństwa.
Zapytałem kiedyś w Sejmie: dlaczego nie zajmujemy się biednymi? Odpowiedziano mi: bo oni nie głosują.
Jest w Polsce bardzo wiele powodów do demonstracji, do protestu, do gniewu. Dlatego 1 Maja wciąż wychodzimy na ulice.
Każdy, kto uważa, że wobec dłużników można stosować przemoc, jest barbarzyńcą.