Konserwatywni apologeci papieża często piszą z żalem, że przysłowiowe wadowickie kremówki przesłoniły Polakom nauczanie wielkiego rodaka. Co jednak, jeśli działał tu zupełnie inny mechanizm?

Konserwatywni apologeci papieża często piszą z żalem, że przysłowiowe wadowickie kremówki przesłoniły Polakom nauczanie wielkiego rodaka. Co jednak, jeśli działał tu zupełnie inny mechanizm?
Kiedy kraj jest tak podzielony politycznie jak obecne Stany Zjednoczone, to nawet katastrofa kolejowa staje się okazją do nawalanki.
W ostatnich latach wielokrotnie obserwowaliśmy zorganizowane, rozpisane na wiele instrumentów kampanie hejtu wymierzone w przeciwników rządu – zarówno zawodowych polityków, jak i aktywistów takich jak Bart Staszewski czy Elżbieta Podleśna. Scenariusz był zawsze podobny.
Wyborcy wciąż wierzą, że partyjne znaczy złe, a obywatelskie i ponadpartyjne znaczy dobre. Lewica też stara się do tego myślenia dostosować.
Słuchanie tego, co na temat wojny i naszego regionu mówią takie osoby jak Chomsky, Corbyn, Habermas czy działacze Podemos, powinno stać się dla lewicy z naszego regionu impulsem do intelektualnej i politycznej emancypacji.
Niektóre państwa są zbyt duże, by upaść, nie pociągając za swoim upadkiem katastrofy. Nigeria jest jednym z nich.
Niezależnie, czy wygra opozycja, czy PiS, przyszły parlament ciągle będzie zdominowany przez siły bardziej konserwatywne niż zmieniające się społeczeństwo.
Nawet jeśli wszystko odbyło się zgodnie z prawem, intuicyjnie czujemy, że coś jest nie tak. Warto zaufać tej intuicji.
Im szybciej wszyscy na opozycji powiedzą sobie: podjęliśmy decyzję w sprawie list, to już zamknięty rozdział, zostawmy to za sobą, porozmawiajmy o tym, co po wyborach, tym lepiej dla opozycyjnej kampanii.
Willa Plus wypływa z samej najgłębszej istoty przekonań obozu władzy na temat tego, jak wygląda robienie polityki, a także z fundamentalnego dla skupiających się wokół niego środowisk resentymentu.
Scena polityczna w Czechach dzieli się dziś na trzy części, na trzy dominujące na niej tendencje polityczne.
„Kamerdyner świata” Olivera Bullougha pokazuje, dlaczego to właśnie Londyn i Wielka Brytania stały się ulubionym miejscem światowej oligarchii.