Jan Tomaszewski znowu strzelił gola, a może puścił szmatę. Pochwalił rosyjskie prawo antygejowskie i oznajmił, że geje nie są pełnoprawnymi członkami społeczeństwa.
Jan Tomaszewski znowu strzelił gola, a może puścił szmatę. Pochwalił rosyjskie prawo antygejowskie i oznajmił, że geje nie są pełnoprawnymi członkami społeczeństwa. Niespecjalnie się tym zmartwiłem, ponieważ Tomaszewski jest człowiekiem, który rozprawia o zdolnościach manualnych nogi. Dlatego jego wypowiedź właściwie ma charakter budujący. Wiadomo, że ktoś, kto je nogami i chodzi na rękach, widzi świat odwrotnie. Teoretycznie Tomaszewski powinien odpowiedzieć za swoje słowa przed sądem. Najlepiej przed Anną Marią Wesołowską, bo na inny sąd nie zasługuje. Ale byłaby oglądalność. Cały naród siadałby przed telewizorem podziwiać coraz to nowe dziwolągi słowne i logiczne produkowane przez naszego dzielnego bramkarza. „To jest moje zeznanie i dlatego się z nim zgadzam” – zaświadczałby Jan o Tomaszewskim, a Tomaszewski o Janie.
Ale są na tym świecie ludzie mądrzejsi od Tomaszewskiego (jakieś siedem miliardów) i budzi moje zdumienie, że niektórzy z nich zachwycają się rosyjską władzą, szczególnie gdy ich poglądy sugerowałyby coś odwrotnego. Jakiś czas temu rozmawiałem z Krzysztofem Zanussim o Pussy Riot – najpierw w studiu telewizyjnym, publicznie, a potem prywatnie. Subtelny, uduchowiony i wytrawnie europejski reżyser przez cały czas wyśmiewał dziewczyny – a właściwie próbował wyśmiewać, bo humor nie jest jego najmocniejszą stroną – okazując w ich sprawie pełne poparcie dla Putina i Cerkwi rosyjskiej. Do tego jeszcze ciągle się mylił i zamiast Pussy Riot mówił Pussycat Dolls. Człowieku, jakiej ty muzyki słuchasz?! – myślałem przez całą tę rozmowę. Po wyjściu ze studia zaczął mi opowiadać o swoich sukcesach teatralnych w różnych miastach Rosji. Aha, powiedziałem sobie.
No dobrze, Tomaszewski to Tomaszewski, Zanussi ma swoje interesy w Rosji, ale Lisicki? Ten Paweł Lisicki, redaktor naczelny „Uważam Rze Rzepa W Sieci Jest Do Rzeczy”, czy jak się tam w końcu nazywa ten magazyn fantasy. Wiem, wiem, nie można wiele się spodziewać po szefie pisma, które publikuje baśnie ku pokrzepieniu serc o dzielnych rycerzach, wyklętych żołnierzach, podstępnych gejach i fruwających Maryjach, a przede wszystkim chłoszcze ustrój, co zdechł ćwierć wieku temu (nekrofilna odmiana sado-maso). Ale ja ciągle – idiota – gdzieś tam wierzę, że ludzie dobrej woli, niezależnie od swoich poglądów i obłędów, mogą zachowywać na dnie serca odrobinę przyzwoitości. Nie wyleczył mnie nawet przykład byłego satyryka Mazurka, który ogłosił, że jest faszystą. Dlatego wstępniak-tępniak Lisickiego w ostatnim numerze „Do Rzeczy Są Rzeczy, Które Uważam” tąpnął mnie jak tępym narzędziem w łeb.
W tym osobliwym tekściku Lisicki oburza się, jak to można krytykować Putina za prawo zabraniające okazywania odmiennej orientacji seksualnej w przestrzeni publicznej. Przecież to jest akurat najlepsze, co Putin zrobił. Gdy milicjoniery zawijają na dołek dziewczyny trzymające się za ręce, gdy kierowca dostaje pięć i pół roku ciężkiego łagru za wysikanie się przy drodze (akurat szły tam jakieś dzieci, więc uznano to za promocję pedofilnego penisa) – wtedy raduje się pobożna dusza redaktora Lisickiego. Godne to i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne.
No to ja mam dla Lisickiego jeszcze lepszy obiekt czci niż Putin i jego prawo. Rycerze Prawdy. Brzmi pięknie: jak żołnierze wyklęci, kibole święci świeżo poczęci, skinheadzi lekko spięci z papieru wycięci, Maryja co na niebie jak UFO się kręci i inne niesamowite postaci czczone w magazynie fantasy „Do Rzeczy Są Śmieci w Sieci”. Rycerze Prawdy działają w Iraku. Jak złapią geja, to zaklejają mu odbyt tak zwaną gumą perską, która jest mocniejsza niż Kropelka. Co ta guma sklei sklei, żadna siła nie rozklei. Kiedy odbyt jest już sklejony, Rycerze Prawdy przemocą zmuszają geja do połknięcia środków na przeczyszczenie i cieszą się, gdy ofiara umiera w męczarniach. To nie jest produkt chorej fantazji Tomasza Piątka, to, w przeciwieństwie do objawień maryjnych, dzieje się naprawdę i to od paru lat.
Ajajajaj, gejowi odbyt sklejają i potem na siłę podają pigułę, człowieka przeczyszczają. Ajajajaj, w ten sposób go zabijają i chwalą Allaha i śmieją się haha, komórką też nagrywają.
Może dla redaktora Lisickiego powinienem zaśpiewać o tym na inną, bardziej maryjną nutę, ale jego wrażliwa dusza – która spokojnie akceptuje posyłanie ludzi do łagru za coming out – mogłaby tego nie znieść i byłaby obraza uczuć religijnych (panie prokuratorze, sacrum mnie boli). Zamiast tego więc wyciągnę z całej tej sytuacji kilka logicznych wniosków w formie praktycznych rad dla czytelników magazynu fantasy „Uważam Rze Sieci w Rzeczy Samej Są Do Rzeczy”:
Strzeżcie się Gegebege, Demona Leśnego.
Pamiętajcie, jako Wujek przez Pępek porodził Legwana.
Pan Lepkich Świateł może przyjść do was w postaci niewinnie wyglądającej gumowej kuleczki.
Polscy naukowcy odkryli Glistę Miłości, pozornego pasożyta, który w rzeczywistości znakomicie zastępuje nieetyczne in vitro.
Kiedy zmierzcha i gdy dnieje, znak to jest, że idą geje. Gdy ich potop nas zaleje, wtedy Putin cię przytuli, ukołysze luli luli.
Czy na Kremlu czy w Iraku, w odbyt gumę lej, Polaku.
Robot gwałci damę. Łasiczka ucieka. Uciekaj, łasiczko!