Twój koszyk jest obecnie pusty!
W Polsce związki zawodowe są niszczone w białych rękawiczkach
Część pracodawców wpadła na sposób pacyfikacji związków zawodowych. Chodzi o zakwestionowanie pierwszego punktu porozumień sierpniowych – zanegowanie konstytucyjnego prawa do działalności związkowej. Jak to możliwe?
Ponad 45 lat temu zostały podpisane porozumienia sierpniowe między ówczesną, autorytarną władzą i przedstawicielami Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Solidarność. Pierwszy, przełomowy punkt historycznego porozumienia mówił o „akceptacji niezależnych od partii i pracodawców wolnych związków zawodowych”. Wkrótce potem Solidarność została zarejestrowana. Co ciekawe, sąd dodał w swoim orzeczeniu wymóg, że związek „uznaje kierowniczą rolę PZPR”. Solidarność nie zaakceptowała tej ingerencji i sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, który przychylił się do stanowiska związkowców i orzekł, że „nie można w drodze orzeczenia sądu wprowadzać do statutu postanowień, których związek zawodowy nie przewiduje, a które ograniczałyby jego samorządność lub niezależność”.
Niezależność związków zawodowych od władzy politycznej i pracodawców stała się jednym z filarów późniejszej ustawy o związkach zawodowych, która obowiązuje od 1991 r. aż do dziś. Chodzi o art. 1 (2), zgodnie z którym „związek zawodowy jest niezależny w swojej działalności statutowej od pracodawców, organów administracji rządowej i samorządu terytorialnego oraz od innych organizacji”. Związki są też chronione konstytucyjnie. Zgodnie z art. 12 Konstytucji RP „Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność tworzenia i działania związków zawodowych”, a art. 59 Ustawy Zasadniczej wskazuje, że „zapewnia się wolność zrzeszania się w związkach zawodowych”.
Niestety, w ostatnich latach znów podstawowe prawa związkowe są kwestionowane. Przy czym dziś działalność związkowa jest utrudniana nie przez policję czy wojsko, ale poprzez lekceważenie przepisów i wnioski wyspecjalizowanych kancelarii prawnych. Związki zawodowe są niszczone w białych rękawiczkach – bez otwartych represji, zamykania do więzień czy stosowania przemocy. Mimo to efekt jest ten sam – pracodawcy paraliżują i zastraszają niezależne związki zawodowe.
Jak pracodawcy niszczą związki zawodowe
Od wielu lat różne organizacje związkowe wskazują, że pracodawcy niszczą związki zawodowe, zwalniając ich liderów. Dotyczy to również Związkowej Alternatywy – nasi liderzy dostali dyscyplinarki między innymi w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych, Sii Polska, Komunikacji Miejskiej w Kołobrzegu czy w Miejskim Zakładzie Energetyki Cieplnej w Kędzierzynie-Koźlu. Ale okazało się, że sądy coraz częściej i szybciej przywracają związkowców do pracy, a związki nadal funkcjonują po zwolnieniu lidera. Dlatego część pracodawców, również sektora publicznego, wpadło na znacznie dalej idący sposób pacyfikacji związków zawodowych. Chodzi mianowicie o zakwestionowanie pierwszego punktu porozumień sierpniowych, zanegowanie konstytucyjnego prawa do działalności związkowej. To już nawet nie represjonowanie związków zawodowych, tylko odebranie im prawa do istnienia.
Na czym ta metoda polega? Chodzi o zasypywanie związkowców różnymi, dowolnie absurdalnymi wnioskami formalnymi. Może to być piętrzenie wniosków dotyczących papierów założycielskich związku, składanie zastrzeżeń odnośnie do sposobu poinformowania pracodawcy o założeniu związku, kwestionowanie reprezentacji związku, wmawianie związkowi, że wybrał swoje władze nieprawidłowo czy zgłaszanie wątpliwości co do centrali, w której dany związek się zarejestrował.
Każda z tych strategii została przetestowana na wiele sposobów. W Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych pracodawca odmówił rozmów z naszym związkiem, bo uznał, że papiery założycielskie były… niewyraźne, w Kędzierzynie-Koźlu pracodawca samowolnie zadekretował, że wie lepiej od związku, jaki są w nim kryteria nabywania i utraty członkostwa, w Sii Polska prezes od razu wyrzucił związkowego lidera i na tej podstawie kwestionował potem reprezentację związku, w Okręgowych Komisjach Egzaminacyjnych pracodawca neguje istnienie związku, bo jego lider zatrudnił się w innym zakładzie pracy.
Najdalej poszedł polski oddział Nokii. Otóż pracodawca od wielu miesięcy po prostu nie uznaje związku, a w oficjalnych pismach bez żadnego uzasadnienia pisze, że nasza „Organizacja nie posiada statusu i uprawnień zakładowej organizacji związkowej w rozumieniu przepisów u.z.z. i w związku z tym Spółka nie ma podstawy prawnej do współdziałania z Organizacją w zakresie, w jakim przepisy, również u.z.z., przewidują obowiązek współpracy pracodawców z uprawnionymi organizacjami związkowymi”. Dzieje się tak, choć nasz związek w Nokii ma blisko 100 osób i od prawie dwóch lat istnieje w firmie.
Bezradność państwa
Ktoś mógłby spytać: jak to możliwe? Przecież obowiązuje prawo, które jasno mówi, że pracodawca nie może ingerować w funkcjonowanie związków zawodowych, a utrudnianie działalności związkowej jest wręcz karalne. Zgodnie z artykułem 35 ustawy o związkach zawodowych „Kto w związku z zajmowanym stanowiskiem lub pełnioną funkcją: 1) przeszkadza w utworzeniu zgodnie z prawem organizacji związkowej, 2) utrudnia wykonywanie działalności związkowej prowadzonej zgodnie z przepisami ustawy, – podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności”.
Niestety w praktyce powyższy przepis jest fikcją. Prokuratura w zdecydowanej większości przypadków umarza postępowania, a wyroki w sprawie utrudniania działalności związkowej są rzadkością. Organy ścigania z nieznanych przyczyn uważają, że szkodliwość czynu jest niska i wymiar sprawiedliwości nie powinien zajmować się tego typu kwestiami. Jednak nawet jeśli sprawa trafia do sądu, to postępowanie trwa 1,5-2 lata, a w dużych miastach nawet dłużej. W tym czasie często związek przestaje istnieć, bo ludzie są zniechęceni i zastraszeni brakiem sprawczości i elementarnego dialogu z pracodawcą.
Również Państwowa Inspekcja Pracy rozkłada ręce, gdy jest informowana o utrudnianiu działalności związkowej, bo inspektorzy nie mają uprawnień, by podejmować interwencję w tego typu sytuacjach. W praktyce oznacza to, że utrudnianie działalności związkowej jest całkowicie bezkarne, a państwo nie robi nic, aby mu zapobiec.
Dzieje się tak, choć działalność związkowa jest chroniona konstytucyjnie, a związki zawodowe to oddolne organizacje pozarządowe tak samo ważne w demokracji jak kościoły, fundacje czy stowarzyszenia. Mimo to coraz częściej pracodawcy odmawiają związkom prawa do funkcjonowania, a przecież nikt nie kwestionuje istnienia Kościoła katolickiego, Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy czy Caritasu. Gdyby jakikolwiek urzędnik zadekretował, że Kościół katolicki nie istnieje, powołując się na rzekome uchybienia formalne, prawdopodobnie wybuchłaby wielka afera i problemy miałby urzędnik, a nie episkopat.
W przypadku organizacji związkowych coraz więcej pracodawców bezczelnie łamie prawo, a mimo to nie ma reakcji organów ścigania ani czołowych polityków. Trudno zrozumieć tę obojętność w kraju, w którym jednym z głównych haseł demokratycznej transformacji było uznanie niezależnych od władzy i pracodawców związków zawodowych. Najwyższy czas zacząć traktować prawo poważnie i surowo karać pracodawców, którzy łamią przepisy, a zarazem niszczą fundamenty społeczeństwa obywatelskiego.






























Komentarze
Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.