Twój koszyk jest obecnie pusty!
Łączenie kropek: obciążenie psychiczne, wypalenie a ideał kobiety
Poczucie, że ludzie mogą „wyleczyć się” z wypalenia i od razu wskoczyć ponownie w wir pracy, mija się ze zrozumieniem przyczyny problemu.
„Dzisiejsze zakłady pracy funkcjonują w podobny sposób jak w latach pięćdziesiątych XX wieku, kiedy ludzie oczekiwali, że świat będzie podzielony na dwie odrębne i nierówne części: mężczyznę w szarym garniturze, który może całkowicie poświęcić się pracy, oraz jego żonę, gospodynię domową, zajmującą się wszystkim i wszystkimi” – pisze Brigid Schulte, autorka książki Overwhelmed: Work, Love, and Play When No One Has the Time. Jednak ten idylliczny obraz życia zawodowego i prywatnego zawsze był mitem, zarezerwowanym głównie dla białych rodzin z wyższej klasy średniej, nigdy jednak nie sprawdzał się dla rodzin z niższej klasy średniej i klasy robotniczej ani kobiet z mniejszości etnicznych.
„Dla większości kobiet luksus bycia gospodynią domową, zajmującą się wyłącznie dziećmi, gotowaniem i sprzątaniem oraz tworzeniem spokojnej przystani dla ciężko pracującego męża, który przynosił do domu wypłatę, był jedynie iluzją stworzoną przez klasę średnią” – pisze badaczka Amanda Wilkinson w dzienniku „The Guardian”.
Badania Wilkinson pokazały, że większość kobiet w XIX i na początku XX wieku wykonywała nietradycyjne dla nich zawody w rolnictwie, magazynach i produkcji. Szampańskie lata pięćdziesiąte XX wieku na przedmieściach Ameryki Północnej wydają się jedynie chwilowym odstępstwem od naszego historycznego postrzegania kobiet i pracy. Lata te i późniejsza rewolucja feministyczna wytworzyły również obraz wyboru, który w XXI wieku przeniknął do dyskusji na temat „pracujących mam” kontra „mam domowych”, tak jakby każda z nas mogła swobodnie wybrać, do której grupy chce dołączyć, zakładając rodzinę.
Przyglądając się temu bliżej, zauważymy, że niektóre „wybory” dotyczące pracy są wynikiem presji społecznej wywieranej na kobiety oraz surowości i nieelastyczności panujących we współczesnych zakładach pracy. Często nie mamy do czynienia z wyborem, lecz raczej z wypychaniem. W okresie przejściowym, jaki nastąpił po wojnie, wytworzył się również popularny wizerunek profesjonalisty, który Schulte nazywa „ideałem pracownika” – to osoba, która pracuje osiemdziesiąt godzin tygodniowo, je, śpi i oddycha pracą (prawdopodobnie nie poświęcając zbyt wiele czasu na sen i jedzenie).
Zachodnia kultura kapitalistyczna nadal idealizuje tego rodzaju poświęcenie i promuje je jako model sukcesu, zwłaszcza dla mężczyzn i ojców. W nowoczesnej gospodarce „ideał pracownika” i „ideał kobiety” połączyły się, tworząc konkretne oczekiwania wobec pracy i życia rodzinnego. „Kiedy wyobrażamy sobie «ideał kobiety», widzimy opiekunkę; silną, asertywną, ale także kochającą i ciepłą osobę, do której można się zwrócić o pomoc. Zawsze dostępna emocjonalnie, potrafi wszystko pogodzić, czego nigdy nie oczekuje się od mężczyzn” – mówi Alani-Verjee. „Nawet jeśli zdajemy sobie sprawę, że nie da się być taką kobietą, nadal jest to wersja sukcesu, którą mamy w głowie […], nadal tak bardzo staramy się być jej wersją, dopasować do niej nasze wartości, przekonania i tożsamość”.
Idealna kobieta, intensywna matka
Ponieważ idealna kobieta jest punktem odniesienia, zawsze wydaje się, że ponosimy porażkę, mówi Alani-Verjee. „Pielęgniarka, nauczycielka lub matka – takie osoby uwielbiamy chwalić, ale godziwie im płacić już nie” – mówi Bethany Johnson, współautorka książki You’re Doing It Wrong! Mothering, Media, and Medical Expertise. „Powinnaś być zadowolona ze swojej pracy, ponieważ to, co robisz, jest miłe”. Johnson zwraca uwagę, że kiedy kobiety z klasy średniej zachęcano do podjęcia pracy w pełnym wymiarze godzin po drugiej fali feminizmu, nie zaoferowano im żadnych środków ani pomocy w radzeniu sobie z obciążeniem psychicznym. „Wiele osób boryka się również z trudnościami, ponieważ wzrosły nasze oczekiwania dotyczące tego, jak powinno wyglądać macierzyństwo, jak powinna wyglądać rodzina i za co rodzina jako komórka odpowiada” – mówi.
Dlatego zamożniejsze rodziny inwestują w prywatnych korepetytorów, zapisują dzieci na lekcje pływania i muzyki, kupują ekologiczne produkty i żywność oraz pilnują, aby dzieci uczyły się dwóch języków, a wszystko to w imię zapewnienia im wspaniałego dzieciństwa, za którego organizację i zarządzanie zazwyczaj odpowiedzialne są matki.
Zjawisko to nazwano „intensywnym macierzyństwem”, które według niektórych badaczek może utrwalać tradycyjne role płciowe. I chociaż żadna z tych czynności nie jest z natury „nie w porządku”, intensywne macierzyństwo jako całość przynosi korzyści mężczyznom, zwalniając ich z wielu nieodpłatnych zadań emocjonalnych. Ma również skutki społeczno-ekonomiczne, ponieważ większość intensywnego macierzyństwa jest realizowana przez zamożniejsze kobiety pozostające w związkach heteroseksualnych, podczas gdy kobiety o mniejszej sile nabywczej mogą odczuwać podobną presję, jednak napotykają większe przeszkody w osiągnięciu idyllicznego życia rodzinnego, które zamożniejsze kobiety prezentują w mediach społecznościowych i na blogach.
Co więcej, rosnąca presja, aby podtrzymywać intensywne macierzyństwo, doprowadza kobiety do wyczerpania i na skraj załamania. To forma wypalenia, która może pojawić się zarówno w domu, jak i w pracy.
Tammy B. jest nauczycielką nauczania początkowego w Wielkiej Brytanii. Przed pandemią pracowała w szkole, do której uczęszczali głównie uczniowie z mniej zamożnych społeczności. „Ogólnie panowała tam kultura pracy wieczorami i w weekendy, co jest bardzo typowe dla większości nauczycieli na całym świecie” – mówi Tammy. „Myślę, że to w porządku, gdy jesteś singielką lub masz tylko partnera, ale potem mojej żonie i mnie urodziły się bliźniaczki i w tym momencie życie stało się naprawdę bardzo intensywne”.
Gdy u jednej z bliźniaczek zdiagnozowano problemy ze słuchem i konieczne było przeprowadzenie kilku operacji, Tammy poczuła, że jej wydajność w pracy spada. Opuszczała spotkania, nie odpowiadała na e-maile i miała trudności z utrzymaniem wszystkiego w ryzach. „Zaczęłam tracić wiarę w to, że potrafię dobrze wykonywać swoją pracę” – mówi. Wkrótce potem zachorowała jej matka i przed jej śmiercią Tammy często pokonywała pięciogodzinną trasę na północ, aby się nią opiekować. „Rozmawiałam z kilkoma wspierającymi mnie koleżankami i pamiętam, jak mówiły, że jest tak, jakby w pracy nie można było być mamą, a w domu nauczycielką. W końcu nie jest się ani jednym, ani drugim. Tyle że w rzeczywistości jest się wszystkim naraz”.
Kiedy Tammy opłakiwała śmierć matki, pracodawca dał jej miesiąc płatnego urlopu, a po jej powrocie do pracy dostosował zakres obowiązków, zmniejszając liczbę zadań, aby mogła spędzać więcej czasu z rodziną. Jednak nawet pomimo tych zmian Tammy czuła, że straciła pasję do pracy. „Z dziećmi nie da się udawać, po prostu czułam, że coś jest nie tak” – mówi. „Nie wiedziałam jednak, że mam problem – prawdopodobnie byłam ostatnią osobą, która to dostrzegła”. To dyrektor szkoły zasugerował, aby wzięła dłuższy urlop i poszła na terapię. Tego wieczora, gdy Tammy wróciła do domu i obwieściła, że odchodzi z pracy, jej żona nie była zaskoczona. Była świadkinią pogłębiającego się wyczerpania emocjonalnego Tammy i zauważyła niezwykłe zachowanie. Tammy, która zazwyczaj była osobą dość cierpliwą, zaczęła tracić panowanie nad sobą w relacjach z dziećmi, choć często chodziło o drobiazgi. „Nie chciałam być taką matką” – mówi.
Na wskroś kapitalistyczne wypalenie
W literaturze medycznej wypalenie zawodowe zazwyczaj bada się w kontekście naszej pracy zarobkowej. Rysuje się wyraźną granicę między tym, kim jesteśmy jako pracownicy, menedżerowie lub przedsiębiorcy, a tym, kim jesteśmy w domu. Według najnowszej wersji Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób (International Classification of Diseases, ICD-11) wypalenie zawodowe ma trzy cechy: wyczerpanie emocjonalne, poczucie odłączenia od wykonywanych obowiązków (zwane depersonalizacją) oraz obniżoną wydajność w miejscu pracy. Oznacza to, że zgodnie z medycznym rozumieniem wypalenia nie powinniśmy stosować tego pojęcia do naszego życia poza kontekstem zawodowym.
Według mnie oznacza to, że pojęcie wypalenia – to, jak je rozumiemy w naszej kulturze i jak sobie z nim radzimy – jest w gruncie rzeczy kapitalistyczne. Poczucie, że ludzie mogą „wyleczyć się” z wypalenia i od razu wskoczyć ponownie w wir pracy, mija się ze zrozumieniem przyczyny problemu. Prawda jest taka, że wypalenie w przypadku kobiet oznacza coś więcej niż „niezrównoważenie spraw zawodowych i domowych” czy nierówności w zakładach pracy – dotyczy także obciążenia psychicznego (zarówno w kwestiach poznawczych, jak i emocjonalnych) i tego, jak owo obciążenie zaczyna się przekładać na naszą pracę zawodową.
W dużym badaniu przekrojowym, obejmującym 2026 osób pracujących w Kanadzie, pogłębiona analiza ścieżek prowadzących do wypalenia zawodowego w zależności od płci wykazała, że kobiety miały mniejszy zakres swobody decyzyjnej – co oznacza ograniczony dostęp do kontroli i władzy w pracy. Kobiety doświadczały również większych konfliktów między pracą a życiem rodzinnym, co może oznaczać, że powrót do zdrowia w przypadku wypalenia zawodowego był dla nich trudniejszy. Strategie dla kobiet mające na celu zmniejszenie wypalenia obejmowały spędzanie więcej czasu poza pracą (poprzez zatrudnienie w niepełnym wymiarze godzin), pracę w domu oraz zajęcia niezwiązane z pracą, takie jak opieka nad dziećmi i obowiązki domowe.
Autorzy zastrzegali, że chociaż strategie te mogą pomóc kobietom poczuć się lepiej, ograniczenie czasu poświęcanego na pracę może prowadzić do zmniejszenia możliwości rozwoju kariery i pogłębić nierówności między płciami w zakładzie pracy. Uwaga ta nie ma na celu wywarcia większej presji na kobiety, aby te wyznaczały sobie jeszcze bardziej ambitne cele lub pracowały ciężej. Chodzi raczej o podkreślenie, jak wygląda rzeczywistość we współczesnych zakładach pracy: mniej czasu spędzanego w biurze często oznacza mniej okazji, aby przełożeni nas zauważyli, mniej możliwości awansu i osłabienie relacji z przełożonymi i współpracownikami.
Tammy twierdzi, iż terapia pomogła jej uświadomić sobie, że praca, którą wykonuje, w długoterminowej perspektywie jej nie służy. Nie wiedziała, czy chce zmienić zawód, musiała jednak zmierzyć się z faktem, że całkowite poświęcenie się pracy przyczyniło się do wypalenia zawodowego. „Mój terapeuta nazwał mnie zadowalaczką” – mówi Tammy. „Być może w pracy nauczycielskiej pomaga mi to, że zawsze chcę uczniom pomóc, że cały czas coś naprawiam. A dla pracodawcy to, że pracownik nie umie odmawiać, jest tak naprawdę darem, bo przez to bierze na siebie więcej zadań”.
Radość powiedzenia „nie”
To, co Tammy powiedziała o byciu „zadowalaczką”, dało mi do myślenia. To coś, co rozpoznaję u siebie i o czym wielokrotnie słyszałam od wielu kobiet w moim otoczeniu. Wracając do koncepcji bezpieczeństwa społecznego podejrzewam, że wiele dorastających dziewcząt zachęca się, by reagowały na zagrożenia bezpieczeństwa społecznego byciem „dobrą” – jeśli jesteśmy dobre, istnieje mniejsze prawdopodobieństwo, że zostaniemy odrzucone lub w jakiś sposób skrzywdzone. A bycie „dobrą” oznacza zadowalanie innych poprzez ciągłe mówienie „tak”.
W artykule na temat zadowalania innych, opublikowanym w „Washington Post” Allyson Chiu podsumowuje myśli Natalie Lue, autorki książki The Joy of Saying No: „Zwłaszcza od kobiet dawna oczekuje się, że będą tłumić własne potrzeby i dostosowywać się do innych […], natomiast osoby należące do mniejszości mogą znajdować się pod presją, aby ciężko pracować, osiągać wyniki i być «wzorową mniejszością»”.
Wiele eksperymentów przeprowadzonych wśród studentek i studentów University of Pittsburgh pokazało, jak od kobiet oczekuje się, że będą troszczyć się o innych. Komputer losowo utworzył trzyosobowe, mieszane pod względem płci grupy, których zadaniem było wskazanie, bez użycia jakiejkolwiek formy komunikacji, jednej osoby z grupy, aby na ochotnika kliknęła przycisk. (Każda osoba siedziała przy swoim komputerze, a ich decyzje były anonimowe). Jeśli nikt nie zgłosił się na ochotnika, wszystkie osoby w grupie otrzymywały dolara. Jeśli ktoś zgłosił się na ochotnika, otrzymywał 1,25 dolara, a pozostałe dwie osoby po 2 dolary.
Eksperyment obejmował dziesięć rund. Okazało się, że kobiety były o 48 procent bardziej skłonne do zgłoszenia się na ochotnika niż mężczyźni. Naukowcy postawili hipotezę, że kobiety zgłaszały się częściej, ponieważ oczekiwali tego od nich inni. Aby to sprawdzić, zespół powtórzył eksperyment z udziałem grup składających się wyłącznie z mężczyzn lub wyłącznie z kobiet. Grupy składające się wyłącznie z mężczyzn i wyłącznie z kobiet osiągnęły taki sam wskaźnik sukcesu w znalezieniu ochotnika, który kliknął przycisk i zgodził się na obniżkę wynagrodzenia. Naukowcy doszli do wniosku, że nie chodzi o to, iż kobiety lubią podejmować dodatkowe zadania (często są to prace, których nikt inny nie chce wykonywać!), ale o to, że społeczeństwo oczekuje, iż to kobiety zawsze będą się angażować.
Doświadczenie Tammy ilustruje splot wypalenia i choroby psychicznej – związek, który naukowcy wciąż próbują zgłębić. Wydaje się, że istnieje silne powiązanie między wypaleniem, depresją i stanami lękowymi, choć nie ma jednoznacznych dowodów na to, że rzeczywiście wzajemnie się wywołują. Badanie przeprowadzone wśród pielęgniarek wykazało, że uczestniczki doświadczające znacznego wypalenia częściej otrzymywały dodatni wynik badań przesiewowych w kierunku zaburzeń psychicznych, zwłaszcza poważnej depresji.
Prawdziwy obraz choroby psychicznej
W badaniu fińskich pracowników, w którym zmierzono biomarkery stresu fizjologicznego (zwanego „obciążeniem allostatycznym”) i depresji, ustalono, że wypalenie zawodowe rzeczywiście wywiera negatywny wpływ na organizm, ale że 60 procent tych objawów można było wyjaśnić depresją – co oznacza, że istniało wiele podobieństw. Badanie sugeruje, że związek między wypaleniem a depresją jest prawdopodobnie dwukierunkowy: osoby doświadczające wypalenia mogą być bardziej narażone na depresję, a osoby z depresją są bardziej podatne na wypalenie. Jednak droga od wypalenia do depresji wydaje się częstsza.
Gdy kobiety doświadczają wypalenia zawodowego przejawiającego się bardziej ogólnym poczuciem „wyczerpania wszystkim”, czasami diagnozuje się u nich stany lękowe lub depresję. Autorzy przeglądu badań dokonanego w 2019 roku ostrzegają, że podobieństwa między wypaleniem a depresją lub stanami lękowymi mogą prowadzić do błędnej diagnozy, zaś samo wypalenie można łatwo przeoczyć. W takim przypadku rozwiązania terapeutyczne mogą okazać się nieskuteczne, co prowadzi do nasilenia objawów lub też całkowitej rezygnacji z leczenia.
Leczenie chorób psychicznych zazwyczaj koncentruje się na terapii i lekach, podczas gdy leczenie wypalenia prawdopodobnie obejmowałoby bardziej holistyczne rozwiązania, takie jak urlop w pracy, wynegocjowanie z pracodawcą innego wymiaru zatrudnienia oraz strategie dbania o siebie, w tym higienę snu i ćwiczenia fizyczne. Oczywiście pod wieloma względami te sposoby leczenia stosują się do obu przypadków, ale traktowanie wypalenia jako choroby psychicznej może oznaczać, że w przypadku kobiet podstawowe problemy ekonomiczne i społeczne pozostaną nierozwiązane.
Choć to tylko spekulacje, chciałabym, aby czytelniczki zastanowiły się nad pewną rzeczą: a co, jeśli wysoki wskaźnik stanów lękowych i depresji wśród kobiet jest w dużej mierze spowodowany wypaleniem? Co, jeśli powodami, dla których nie możesz wstać z łóżka, są raczej świat, w którym żyjesz, praca, którą wykonujesz (lub już nie wykonujesz) i to, że nic nie możesz z tym zrobić, a nie ty jako osoba?
Dla mnie uświadomienie sobie tego całkowicie zmieniło sposób, w jaki postrzegam siebie i moją chorobę psychiczną. Uważam, że błędna diagnoza wypalenia podsyca iluzję, że choroba psychiczna wynika z wad osobowości, negatywnego nastawienia, genów mojej rodziny lub braku równowagi chemicznej w mózgu, nie zaś z czegoś, co jest bliższe prawdy: że stoję w obliczu problemu społecznego, który ma realne, odczuwalne konsekwencje emocjonalne.
Dla niektórych ta świadomość może być przygnębiająca. Oznacza bowiem przyznanie, że nie mamy tak wielkiej kontroli nad naszym samopoczuciem, jak mogłoby nam się wydawać. Mam jednak nadzieję, że dla niektórych z was będzie to wyzwalające, jak odsłonięcie zasłony, która zaciemnia obraz choroby psychicznej, jak drogowskaz do ponownego odkrycia naszych własnych możliwości, ograniczeń i dostępnych dla nas drobnych aktów oporu.
**
Fragment pochodzi z książki Misty Pratt To tylko w jej głowie. Jak uprzedzenia płciowe szkodzą zdrowiu psychicznemu kobiet?, która ukazala się w Wydawnictwie Krytyki Politycznej.
Za dofinansowanie wydania książki dziękujemy Canada Council for the Arts. canadacouncil.ca
We acknowledge the support of the Canada Council for the Arts. canadacouncil.ca #BringingTheArtsToLife @canada.council.





























Komentarze
Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.