Broń biednych. Jak wyglądają walki dronowe w 2025 roku? [korespondencja z obwodu sumskiego]

W odpowiedzi na duże zapotrzebowanie na drony i ich pilotów, obie strony konfliktu rosyjsko-ukraińskiego wdrożyły innowacyjne (i kontrowersyjne) rozwiązania.
Paweł Jędral
Ukraiński operator drona na froncie. Fot. facebook.com/zelenskyy.official

W rosyjskich szkołach obsługi dronów uczy się już 10-letnie dzieci. W czasie działań wojennych operatorzy są nienawidzeni przez przeciwników, przez co stają się ofiarami zbrodniczych egzekucji przeprowadzonych na jeńcach. Co sprawia, że drony zrewolucjonizowały współczesną wojnę?

„Tam nie jeździjcie” – wskazuje nam obszar na mapie koordynator – „tam często walą FPV, nie macie REBa. Zresztą te na kablu też tam dolatują”. Jego wskazówki mają zapewnić bezpieczeństwo podczas przewozu rannych do szpitali mi i grupie wolontariuszy, z którą asystujemy przy transportach medycznych.

Drony odpowiadają za jakieś 80 proc. naszych pacjentów, kolejne 15 to artyleria, pozostałe 5 proc. to wszystkie inne przyczyny” – rzuca jeden z ukraińskich medyków wojskowych, z którymi pracujemy. Ma rację – przytłaczająca większość pacjentów, których moja grupa wolontariuszy ogląda w ostatnim tygodniu, to ofiary wybuchów tanich dronów FPV.

Estymacja strat ukraińskich dokonana przez lekarza pokrywa się oceną strat Rosjan podaną za jednym z ukraińskich dowódców przez „New York Timesa” w 2024 r. Wtedy ukraińskie jednostki dronowe miały odpowiadać za ponad 80 proc. rosyjskich strat.

Odłamki i – nawet jeśli ktoś uniknął bezpośredniej detonacji – urazy ciśnieniowe są najczęstszymi dolegliwościami towarzyszącymi tym, którzy przeżyli wybuch. Rozerwane błony bębenkowe, krwawienie, uszkodzenie tkanek miękkich czy problemy z równowagą towarzyszą tym, którym udało się przeżyć, bez otrzymania bezpośrednich obrażeń poza falą uderzeniową. To wystarczy, aby wyłączyć żołnierza z walki na dni, nawet jeśli schronił się przed wybuchem.

– Dziesięć dni to minimum, jeśli mówimy tylko o szoku, krwawieniu czy obrzęku mózgu – mówi jeden z lekarzy specjalistów – jeśli doszło do rozerwania bębenków usznych, rekonwalescencja będzie znacznie dłuższa.

Tania broń, kosztowna śmierć

Powodem, dla którego drony zrewolucjonizowały obecną wojnę, jest fakt, że są bardzo tanie i bardzo zabójcze. W trwających walkach możemy zaobserować drony zwiadowcze, ciężkie drony służące do bombardowań i wielokrotnego użytku oraz drony kamikaze, nazywane potocznie FPV (First Person View).

Ciągle powstają też ich nowe warianty, jak między innymi opracowane przez Rosjan na przełomie 2024 i 2025 drony-fotopułapki (które Ukraińcy zaczęli znajdować zawieszone na drzewach i dachach kluczowych budynków) czy ukraińskie drony rakietowe dalekiego zasięgu. W ostatnich miesiącach pojawiły się też min duże rosyjskie drony z przekaźnikami zasięgu, pod które podczepione jest 4-8 mniejszych dronów FPV – które odłączają się od drona-matki i efektywnie rażą cele na ukraińskim zapleczu.

Słuchaj podcastu „Blok Wschodni”:

Spreaker
Apple Podcasts

Naprostsze bojowe drony FPV, złożone z granatu lub prostego ładunku wybuchowego, taniego czterowirnikowca i elementów drukowanych na drukarce 3D, mogą kosztować już kilkaset dolarów. Trochę droższe, sięgające niskich kilku tysięcy, mogą już być wyposażone w kilkukilogramowy ładunek wybuchowy i są zdolne zniszczyć pojazdy o wartości setek tysięcy czy milionów dolarów. Ciężkie drony kamikaze, takie jak popularne irańskie Szachedy, których koszt produkcji zależnie od źródła i modelu waha się od 20 do 80 tysięcy dolarów, są zdolne niszczyć całe budynki i ciężką infrastrukturę.

Przemysł zbrojeniowy i powiązane z nim media obwołały drony bronią biednych albo „tanią bronią”, w kontraście do kosztownych inteligentnych rakiet czy amunicji do wyrzutni ręcznych typu Javelin, której koszt przekracza 200 tysięcy dolarów. Wykorzystanie Javelina czy NLAWa wymaga od żołnierza kosztownego przeszkolenia, wystawienia się na bezpośrednie ryzyko, w którym strzelec i cel widzą się nawzajem, oraz niesie ze sobą duże ryzyko pudła. Szkolenia dronowe są tanie i łatwo dostępne, operatorzy mogą atakować z pozycji oddalonych wiele kilometrów od celu a koszt drona powoduje, że nieudaną próbę można łatwo powtórzyć.

Trump z Putinem na nowo zjednoczyli Ukraińców

Biorąc pod uwagę fakt, że jeden dron może spowodować śmierć lub zranienie wielu żołnierzy lub uszkodzić kilka pojazdów lub elementów infrastruktury, każde udane uderzenie dronem kosztuje obrońcę o wiele więcej niż atakującego. Nawet przy około 20-40 proc. skuteczności trafień niski koszt drona ciągle pozwala na wielokrotne ponawianie prób. Istnieje wiele relacji i materiałów potwierdzających np. zniszczenie wartego około 3 milionów dolarów czołgu T-80 przy użyciu drona o wartości kilkuset dolarów.

Masowa produkcja w szkołach

W odpowiedzi na duże zapotrzebowanie na drony i ich pilotów, obie strony konfliktu wdrożyły innowacyjne (i kontrowersyjne) rozwiązania.

Rosja w roku szkolnym 2024/25 roku rozpoczęła program budowy i pilotowania dronów przez uczniów. Przeznaczono na to 82 mln dolarów, a zajęcia są prowadzone zarówno w samej Rosji, jak i na ukraińskich terenach okupowanych. W 2024 r. kursy z zakresu budowy i operowania dronami ukończyło ponad tysiąc rosyjskich nauczycieli uczących innych zagadnień,

W wielu szkołach powstają kluby droniarskie dla dzieci od 10 roku życia. O ile edukacja najmłodszych ma charakter cywilny (mimo potencjalnego podwójnego zastosowania produkowanych dronów), o tyle na starszą młodzież czekają zaawansowane lekcje z użycia bojowego dronów (także w ramach obligatoryjnych zajęć szkolnych „Podstawy bezpieczeństwa i obrony ojczyzny) oraz centra szkoleniowe wyposażone w bojowe symulatory.

Trump pogrąża ukraińską ochronę zdrowia. Ludzie po amputacjach zostali bez pomocy [rozmowa]

Takie praktyki są niepokojące z szeregu przyczyn – najbardziej groźną jest zacieranie granic między światem cywilnym a wojskowym. Czy jeśli drony opracowywane w rosyjskich szkołach średnich będą wykorzystywane przez wojsko, to czy sama szkoła jest nadal celem cywilnym? W jakim stopniu uczenie młodzieży zasad działania wojskowych dronów narusza międzynarodowe regulacje zakazujące szkolenia i wykorzystywania dzieci-żołnierzy?

Strona ukraińska podeszła do zagadnienia w bezpieczniejszy sposób, inwestując po prostu masowo w szkoły dronów, wydzielone od państwowego systemu edukacji, dostępne dla chętnych nastolatków i dorosłych. Akademia Dronarium i UA Drone School to tylko najbardziej popularne.  W samym 2024 ukraińskie ministerstwo obrony certyfikowało 33 placówki szkolące operatorów dronów o przeznaczeniu bojowym.

Wojna na zagłuszarki 

W niektórych obszarach Ukrainy nie ma sensu używać Google Maps ani podobnych systemów nawigacji, bazujących na GPS. Może się nagle okazać, że nawigacja nie odnotowuje ruchu przez długie minuty albo wręcz przeciwnie – co kilka sekund zmienia położenie korzystającej z niej osoby o kilometry. Powodem są wykorzystywane przez obie strony, wszechobecne zagłuszarki dronów, potocznie nazywane REB-ami.

Działają one na kilka sposobów. Zakłócanie GPS polega na emisji sygnałów na tej samej częstotliwości co satelity GPS – zazwyczaj 1,575 GHz i 1,227 GHz. Zakłócacz skutecznie przerywa odbiór sygnału GPS, powodując, że dron traci informacje o swojej lokalizacji. Inną metodą jest zagłuszanie komunikacji radiowej między dronem a operatorem lub zakłócanie transmisji video widoku z drona do operatora, co efektywnie go oślepia.

Sierakowski: Euforia Amerykanów przytłacza, ale nie ma uzasadnienia [rozmowa]

Najpopularniejszym obecnie sposobem na obejście zagłuszarek jest stosowanie dronów działających na światłowodach. Przynajmniej od marca 2024 część rosyjskich dronów korzysta z łączących drona z operatorem kabli o długości nawet do 10 km. Choć rozwiązanie w istotny sposób ogranicza manewrowość drona i zwiększa jego koszt, to sprawia, że jest on zupełnie odporny na działanie zagłuszarek. Drony operujące na światłowodzie oferują też lepszy obraz oraz utrudniają wykrycie operatora.

Drony na światłowodzie, mimo początkowych zastrzeżeń ekspertów, stały się popularną bronią w wojnie rosyjsko-ukraińskiej. Nadal są często konstruowane od zera przez operatorów, jednak niedawno ich produkcja przybrała bardziej uregulowaną formę. Obie stron posiadają już produkowane masowo modele używające kabla. Latem ukraińskie ministerstwo obrony ogłosiło pierwsze prace nad swoim dronem operującym na światłowodzie, a w styczniu przedstawiono i wprowadzono pierwsze wyniki tego projektu.

Innym rozwiązaniem jest zastosowanie AI, które miałoby pilotować drona przynajmniej w końcowym etapie lotu, kiedy jest najbardziej narażony na zagłuszanie. Dzięki AI dron po podprowadzeniu na miejsce przez pilota miałby rozpoznawać cele znajdujące się w zasięgu wzroku i samodzielnie, bez kontroli operatora, kierować się na rozpoznane obiekty. Rozpoznanie kształtu pojazdu opancerzonego, czołgu, budynku czy szczeliny fortyfikacji przez system AI powoduje, że dron samodzielnie trafi w cel, nawet jeśli połączenie z operatorem czy geolokalizacja zostanie zagłuszone.

Zwalnia, pozbawia mieszkań, szpieguje pracowników. AI to nie „problem przyszłości”

Pierwsze, wprowadzone w 2024 r. modele wykorzystujące AI wykazały skuteczność sięgająca nawet 80 proc. trafionych celów, przekraczając znacznie wyniki ludzkich pilotów. Obecnie obie strony prowadzą pracę nad ich wielkoskalowym wykorzystaniem. Ukraińskie media deklarują prace nad ponad tuzinem niezależnych projektów wsparcia AI dla dronów. Brak konieczności jego kierowania na końcowym etapie sprawia, że zagłuszarki, rewolucja w walce dronowej w 2022 i 2023 roku, stają się bezużyteczne.

Perspektywa żołnierzy

Własne drony są uwielbiane przez żołnierzy jako źródło rozpoznania czy sposób rażenia wroga, drony przeciwników są powszechnie otoczone nienawiścią i lękiem. Jeden z ukraińskich żołnierzy powiązanych z organizacją Ekoplatforma, zrzeszającą żołnierzy określających się jako ekoanarchiści, przekazał mi następującą historię:

– Wycofaliśmy się do ostatniego domu w wiosce. Rano spodziewaliśmy się nowego szturmu, więc postanowiliśmy zaminować drogę. Rozejrzeliśmy się dookoła przy pomocy drona Mavic 3T i położyliśmy miny. Zostały dosłownie dwie, więc we dwójkę zdecydowaliśmy się wrzucić je po drodze do domu. Nad nami zawisł jakiś duży dron, dobrze widoczny w noktowizji. Nie zaatakował i po prostu czekał. „Pewnie nasz” – uspokoiliśmy się i ruszyliśmy dalej. Dron poleciał za nami. Trzask. Piekący ból z tyłu, nogi zranione – wygląda na to, że obaj zostaliśmy „trzysta” [ranni]. Rzuciłem się naprzód, żeby zwiększyć dystans. Trzask. Piekło wszędzie, nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Odsunęliśmy się od siebie, ja przebiegłem przez drogę i upadłem, założyłem sobie stazę i patrzyłem na piękne gwiaździste niebo. Dron znowu podleciał, bardzo nisko. Zakładając drugą stazę, czekałem na trzeci rzut, ale odleciał bez zrzutu.

Zasoby naturalne w zamian za prawo do życia? To neokolonialna propozycja

Dalej była pierwsza pomoc, dwie godziny ze stazami, ewakuacja, dawka ketaminy, punkt stabilizacyjny, szpital, dom. Kolana i stopy są poranione i wciąż trudno chodzić, ale jak bardzo, cholera, chciałbym wrócić na wojnę, do chłopaków.

Znienawidzona formacja

Operatorzy dronów odpowiadają za tysiące ofiar, strat i okaleczeń, a jednocześnie ich trening jest dużo krótszy niż żołnierzy innych formacji. Sama metoda walki jest odbierana przez część żołnierzy jako „niemęska”, tchórzliwa czy nieszlachetna. Nie wymaga dobrej kondycji czy samodzielnego wystawienia się na zagrożenie. Operatorem może być teoretycznie drobny nastolatek, osoba ze skrajną otyłością czy dowolna inna osoba, nie pasująca do stereotypowego obrazu żołnierza.

Operatorzy dronów często ponawiają swoje ataki na te same cele – koszt straty drona jest niewielki, w wypadku nieudanej operacji atak można powtórzyć kilka lub nawet kilkanaście razy dziennie. Ich przeciwnicy ryzykują swoje życie i zdrowie, drogo płacąc za każdy błąd. Wbrew intuicji wielu żołnierzy piechoty podczas swojej służby nie zabiło ani jednego przeciwnika, tymczasem operatorzy dronów często mają jednak na swoim koncie dziesiątki ofiar w krótkim czasie. W styczniu 2025 „New York Times” opisał w swoim artykule Proroka, ukraińskiego operatora dronów, który w ciągu 90-dniowej pracy jako pilot dronów FPV miał odpowiadać za śmierć ponad 50 rosyjskich żołnierzy.

Littell: Płynna pamięć [rozmowa]

Drony są często wykorzystywane do działań, które w świetle prawa międzynarodowego są zbrodniami wojennymi. Instagram, Telegram i inne komunikatory pełne są nagrań z ukraińskich i rosyjskich dronów atakujących rannych, poddających się lub w inny sposób wyłączonych z walki przeciwników.

Rosyjską praktyką jest też wykorzystywanie dronów przeciwko celom cywilnym. Raport Humans Rights Watch wskazuje, że atakowani są mieszkańcy obszarów miejskich w strefie przyfrontowej, często podczas codziennych czynności – jazdy na rowerze, zakupów, etc. Celami ataków są też wozy straży pożarnej czy karetki – uszkodzenie tej infrastuktury krytycznej ma na celu zwiększenie strat zadawanych przez inne ataki.

W 2022 opisałem dla OKO.press praktykę ataków na medyków podczas tej wojny, w 2025 mogę na podstawie własnego doświadczenia i kontaktów medykami wojskowymi zapewnić, że praktyka ta jest kontyuuowana, głównie przy użyciu dronów. Żołnierze jednej z kompani medycznych relacjonowali naszej grupie wolontariuszy stratę dwóch karetek (jedną z nich pomogliśmy doposażyć) tylko w styczniu.

Droniarze są więc często znienawidzeni przez swoich przeciwników i podzielają los snajperów, artylerzystów czy użytkowników ząbkowanych noży okopowych podczas pierwszej wojny światowej. Często odmawia się wzięcia ich do niewoli lub torturuje, gnębi czy nawet poddaje egzekucji. Przykładem może być mord na 9 wziętych do niewoli operatorach, dokonany przez rosyjskie wojska w październiku 2024 w obwodzie kurskim oraz zbrodnicza fala egzekucji jeńców wojennych, która przebiegła przez front na przełomie 2024 i 2025

Wójcik: Dlaczego Europa się wstydzi?

Ukraińskie podejście do jeńców reprezentuje inicjatywa Kchochu zhyty, czyli Chcę żyć, wspierająca poddawanie się wrogich żołnierzy do niewoli i tworząca do tego dedykowaną infrastrukturę, między innymi infolinię. Z tej szansy skorzystały już tysiące Rosjan. Oficjalnie nie wydaje się już rozkazów typu „no quarter”, czyli „nie brać jeńców”. Jednak relacje na ukraińskich kanałach telegramowych, jak i informacje przekazywane przez samych żołnierzy wskazują, że nadal zdarzają się samowolne odmowy brania jeńców konkretnych formacji lub pochodzenia etnicznego. W relacjach tych celem takich praktyk często byli właśnie operatorzy dronów.

Wojna na Ukrainie pokazuje, że wojska dronowe stały się nowym rodzjaem wojsk, obok marynarki, lotnictwa czy wojsk lądowych, które wymagają osobnych struktur, inwestycji i zaangażowania. Tak potraktowałą je już Ukraina i Rosja, wydzielajac je jako osobne struktury. W lutym 2025 polski MON zapowiedział w przyszłości utworzenie podobnych struktur w Polsce. Traktowanie dronów jako dodatku do wojsk lądowych czy powietrznych, albo żarty o “”dronach z wesel czy komunii” – które często lubią opowiadać polscy wojskowi – są niebezpiecznym archaizmem, którego powinniśmy się pozbyć i zamiast tego zacząć rozmawiać o tym, jak chcemy widzieć przyszłość wykorzystania dronów w obronności w Polsce.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij