Zgadzali się zaskakująco często, prezentując przy tym skrajnie różne pomysły na poprawę życia w Ameryce. Kandydat demokratów musiał przyznać, że trochę nazmyślał w swoim życiorysie, a wybraniec Trumpa nie potrafił podać nazwiska choćby jednego ekonomisty, który twierdzi, że za kryzys mieszkaniowy w USA odpowiadają migranci.
Żyłoby się nam wszystkim znacznie przyjemniej, gdyby to gubernator Tim Walz i senator J.D. Vance ubiegali się o urząd prezydencki. Niestety, to była debata kandydatów na wiceprezydentów – Walz reprezentował demokratkę Kamalę Harris, a Vance Donalda Trumpa. Mimo to od dawna nie widzieliśmy w USA tak ucywilizowanej i sensownej debaty.
Równie dobrze mogłaby to być rozmowa między różniącymi się poglądami kandydatami na teścia i zięcia, ale taka, która bynajmniej nie przekreśla nadchodzącego wesela. Różnica pokoleniowa między rozmówcami była uderzająca, ale obaj z szacunkiem zaakceptowali swoje role – Walz praktycznego i doświadczonego trenera futbolu (sól ziemi), Vance – grzecznego utalentowanego młodego polityka z wielkimi aspiracjami.
czytaj także
W wielu kwestiach obaj przyznali, że się w sumie zgadzają. Połączyła ich również była służba wojskowa, a także fakt, że obaj wywodzą się z niezamożnych środowisk – elementy ważne dla obu biografii. Przyjrzyjmy się jednak różnicom.
Dyskusję rozpoczęto od sytuacji na Bliskim Wschodzie, choćby dlatego, że dosłownie kilka godzin wcześniej Iran wysłał prawie dwieście pocisków balistycznych w stronę Izraela (niemal wszystkie zostały przechwycone przez izraelski system obrony). Jesteśmy więc potencjalnie na progu kolejnej dużej wojny na Bliskim Wschodzie, która zdecydowanie wpłynie na atmosferę polityczną w USA.
Tu bardziej zapalczywy i konkretny okazał się J.D. Vance, który powiedział, że Trump daje Izraelowi wolną rękę. Walz był ostrożniejszy, ale zasadniczo poparł kontynuację polityki Bidena i Harris, czyli sprzyjanie Izraelowi, ale bez wielkiego rozgłosu, żeby nie drażnić lewicy. Pojawił się też spór w sprawie samego Iranu, który niby już za kilka tygodni może mieć broń nuklearną. Czy rząd Bidena przyczynił się do lepszej finansowej pozycji Iranu? Republikanie twierdzą, że tak.
Następnym tematem, być może dominującym w dyskusji, była kwestia energetyki i zmiany klimatu, choć ta ostatnia nie została nazwana po imieniu.
„Jesteśmy najczystszą gospodarką świata” – dowodził Vance i dodał, że zawsze na pierwszym miejscu będzie pomagał Amerykanom. „Kamala Harris wysyła miejsca pracy w nowych energiach za granicę, a amerykańscy pracownicy zostają bezrobotni”.
„Właśnie że inwestujemy w odnawialne energie w USA – odpierał Walz – i zamierzamy inwestować więcej”.
Inną ważną kwestią, która raz po raz wracała w debacie, jest najważniejsza dla Trumpa imigracja. Tu Vance bronił pozycji Trumpa jak wilk, oskarżając Harris o złą politykę na południowej granicy: „Nasza granica krwawi. Przenoszony przez migrantów, również przez dzieci, fentanyl i dekryminalizacja nielegalnych imigrantów rujnuję Amerykę”.
czytaj także
To oni, zdaniem Vance’a, zajmują miejsca pracy i to oni są odpowiedzialni za deficyt domów i ich wyśrubowane ceny. Vance wzywał do masowej deportacji, o której mówił już Trump, proponując zacząć od osób oskarżonych o przestępstwa. Nadal nie dowiedzieliśmy się jednak, jaki ta akcja ma mieć przebieg w praktyce. Czy Trump zamierza użyć do tej operacji wojska?
„Fentanyl to istotnie problem – przyznał Walz – i my też chcemy umocnić granicę. Stąd nasza niedawna ustawa o wzmocnieniu straży granicznej, którą Trump zablokował w Kongresie”.
„Lepiej zbudować mur” – odparł Vance, przywołując inny urojony projekt z czasów pierwszej kampanii prezydenckiej Trumpa. Tu prowadzący debatę dziennikarze telewizji CNBC wspomnieli, że w sondażach jakieś 60 proc. Amerykanów popiera masową deportację.
Walz oświadczył, że wierzy w dobre intencje J.D., ale że nie można obwiniać imigrantów za wszystko. Żeby zamknąć usta oponentowi, powołał się na św. Mateusza, który cytował Jezusa: „Co byście chcieli, aby ludzie wam czynili, i wy im czyńcie”. Vance nie miał innego wyboru niż przytaknąć.
Oczywiście, najważniejszym zagadnieniem dla wyborców jest gospodarka. Tu każda z partii ma swój, niezbyt jasno nakreślony plan. Dziennikarze poprosili o szczegóły, pytając jednocześnie o rosnący deficyt.
„Wybudujemy nowe domy – mówił Walz – już budujemy”.
„Oni tylko o tym gadają i gadają. Nic na razie nie widać, a Harris już od czterech lat jest wiceprezydentką” – odpierał Vance. „W tym czasie koszt żywności zrujnował klasę średnią. Tak właśnie jest, gdy słuchamy ekspertów z doktoratem, którzy nie mają pojęcia o zdrowym rozsądku”.
Walz zabrał się więc do bronienia ekspertów: „Problemy z mieszkalnictwem są spowodowane tym, że ludzie traktują domy jako towar i kupują więcej niż jeden. Poza tym, powiedz mi, który konkretnie ekonomista uważa, że imigranci zabierają nam mieszkania i domy?”
„Wybudujemy nowe domy na ziemi federalnej” – obiecał Vance, bo najwyraźniej nie przychodziło mu do głowy żadne nazwisko takowego ekonomisty. Stany Zjednoczone mają ogromne połacie federalnej i stanowej ziemi, które obecnie służą za wspaniałe parki i pomniki narodowe.
„Znowu traktujesz nasze parki jak towar” – oponował Vance. „Nie, będziemy pomagać kupującym domy po raz pierwszy ulgami podatkowymi”.
Pojawił się również temat ochrony zdrowia, Vance mówił, że konieczne jest zachowanie możliwości prywatnego ubezpieczenia, bo czasem ratuje to ludziom życie. Walz odpierał, że nikt nie zamierza likwidować prywatnych ubezpieczeń, ale że system wprowadzony przez Obamę był ogromnym osiągnięciem, na którym trzeba budować.
czytaj także
Zdrowie jako takie powróciło zaskakująco w kontekście politycznym.
„Dzisiaj nasze leki są produkowane za granicą” – narzekał Vance, sugerując, że to narusza bezpieczeństwo narodowe, wyrażając troskę o „nasze dzieci” oraz nadzieję, że jego trójka już śpi. „Po prostu, za Trumpa ludzie przynosili do domu więcej pieniędzy”.
Obaj dyskutanci musieli się skonfrontować ze swoją podfarbowaną biografią, co uczynili z nieco większą gracją niż kandydaci na prezydenta podczas prezydenckiej debaty. Walz potwierdził, że kiedyś go poniosło w wywiadzie, gdzie opowiadał, że był na placu Tiananmen w Chinach w 1989 roku. „Nie jestem idealny” – przyznał.
Z kolei Vance musiał się zmierzyć z faktem, że w początkach swojej kariery politycznej zawzięcie krytykował Trumpa. Jeszcze w 2020 roku mówił, że Trump nie nadaje się na prezydenta. Był też kiedyś bardzo krytyczny wobec rządów Trumpa.
„Otwarcie mówię o tym, że byłem w błędzie” – przyznał Vance. „Byłem przede wszystkim rozczarowany Kongresem za Trumpa. Ale zmieniłem zdanie i stanowczo popieram jego politykę nakładania taryf na przykład na Chiny. To akurat jedyne, co mi się podoba w polityce Bidena, że kontynuuje dzieło Trumpa”.
Kandydat Trumpa na wiceprezydenta jest lewicowy jak Konfederacja [polemika z Wosiem]
czytaj także
W temacie aborcji, chyba tym razem najważniejszym dla demokratów, Walz wypadł bardzo dobrze i po ludzku, na co Vance nie mógł odpowiedzieć zbyt negatywnie. Obaj kandydaci twierdzili, że chcą pomóc kobietom. Walz przekonywał, że nie może być tak, że jedna Amerykanka ma dostęp do aborcji na miejscu, a druga musi podróżować do innego stanu, i że jest to loteria geografii.
„To kobiety powinny w pełni decydować, razem ze swoimi lekarzami” – powiedział Walz, dodając, że trzeba przywrócić stan sprzed obalenia przez Sąd Najwyższy wyroku w sprawie Roe vs. Wade oraz że prawicowy projekt 2025 (Trump udaje, że nie ma z nim nic wspólnego) proponuje krajowy rejestr ciąż.
„Zostawmy kwestię aborcji poszczególnym stanom” – nalegał Vance. „Nie może być tak, że organizacje prowadzone przez zakonnice są zmuszane do wykonywania aborcji”.
Tu Walz wspomniał konieczność wprowadzenia urlopu macierzyńskiego na poziomie federalnym i dodał, że w Minnesocie, której jest gubernatorem, taki urlop już istnieje i ma się znakomicie.
„Też chcemy pomóc młodym kobietom mieć dzieci” – bystro podchwycił Vance.
czytaj także
Dalej – prawo do posiadania broni. Obaj panowie są posiadaczami takowej, Walz jest także myśliwym, jednak obaj mają inne przemyślenia.
„Musimy lepiej zabezpieczyć szkoły” – mówił Vance, mając na myśli zarówno specjalny personel, jak i na przykład wzmocnienie zamków i okien. „Znaczna część tej broni to broń nielegalna, którą imigranci przywożą z zagranicy”.
„Mój 17-letni syn był świadkiem strzelaniny w lokalnym domu kultury” – odparł Walz. „Ta trauma z nim zostanie. Prawda jest taka, że nie możemy zmieniać szkół w fortece. W Finlandii nikt tego nie robi, po prostu obywatele nie mają łatwego dostępu do broni. Część broni, którą sprzedajemy ludziom w USA, to broń wojskowa wycofana z użycia. Nie możemy bronić drugiej poprawki do konstytucji kosztem naszych dzieci”.
„W Finlandii nie mają takiego kryzysu zdrowia psychicznego” – odpierał Vance, najpierw wyraziwszy współczucie dla rodziny Walza.
„Czasy się zmieniają – dodał Walz, mówiąc o amerykańskiej przeszłości Dzikiego Zachodu – a posiadanie broni prowadzi też do dużej liczby samobójstw na amerykańskiej wsi”.
Jeśli zaś chodzi o same wybory i ich bezpieczeństwo, też obyło się bez większych burz, choć nie bez wpadek J.D., zapytanego o to, czy wybory w 2020 roku zostały „skradzione” przed demokratów:
„Skoncentrujmy się na przyszłości”.
„Ale proszę odpowiedzieć na pytanie”.
„Przecież Trump oddał pokojowo władzę. I nie jest też tak, że demokraci nie mają na sumieniu podważania wyników wyborów. A Kamala Harris walczy z pierwszą poprawką i wprowadza cenzurę w Ameryce. Zgadzają się ze mną tacy politycy jak Tulsi Gabbard czy RFK Jr [kontrowersyjni politycy mieszający myśl prawicową i lewicową, stojący poza mainstreamem – A.P.]”.
Biały, siwy, progresywny. Czy Tim Walz zostanie wiceprezydentem USA?
czytaj także
W końcowej części kandydaci uścisnęli sobie dłonie i zadeklarowali chęć wzajemnej pomocy.
„Jesteśmy wielką, optymistyczną koalicją, która obejmuje wszystkich, od Berniego Sandersa, przez Taylor Swift do Dicka Cheneya” [niesławnego wiceprezydenta w administracji Georga W. Busha – A.P.] – powiedział na koniec Walz. „Czy jesteś biedny, czy bogaty, musisz być w stanie znaleźć w Ameryce godne miejsce do mieszkania”.
„Nasz kraj jest najpiękniejszy” – podsumował J.D., wprowadzając nutkę nostalgii rodem z Elegii dla bidoków, której jest autorem. „Ale ludzie nie mają co jeść. Musimy coś zmienić. Musimy pójść w innym kierunku”.