Coraz trudniej utrzymać niezależne media działające w interesie publicznym, coraz szersze kręgi zatacza dezinformacja. Więc właśnie teraz rządy wpływowych państw Unii nalegają, by w Europie można było legalnie inwigilować dziennikarzy.
W wielu krajach Unii Europejskiej dalsze istnienie wolnych mediów jest zagrożone. Nie ma pluralizmu, a platformy informacyjne rozrastają się w monopole, przez co kurczy się coraz szybciej przestrzeń dostępna dla niezależnego dziennikarstwa publicznego. Media coraz częściej trafiają w ręce i pod kontrolę polityków albo uginają się pod zalewem fałszywych newsów i oszczerstw w stylu byłego amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa. Z drugiej strony, wzmożony nadzór ze strony państwa coraz bardziej utrudnia dziennikarzom ochronę źródeł informacji.
Te niepokojące trendy udokumentowano w przygotowanych przez Komisję Europejską dorocznych raportach o praworządności, a dokładniej, w publikowanym od roku 2013–2014 monitorze pluralizmu mediów, przedstawiającym doskonałą analizę zagrożeń dla fundamentalnych wartości prasy i mediów. Odpowiedzialny za monitor ośrodek Florence Centre for Media Pluralism and Media Freedom słusznie zauważa, że „nadeszła pora, by dać Unii Europejskiej nowe narzędzia do ochrony i wspierania dziennikarstwa jako dobra publicznego w środowisku internetowym”.
czytaj także
Dezinformacja pręży muskuły
Europejski Akt o Wolności Mediów (EMFA), zgłoszony przez Komisję Europejską we wrześniu ubiegłego roku, stanowi próbę uregulowania ekosystemu informacyjnego, zdominowanego dzisiaj przez gigantyczne, głównie amerykańskie platformy internetowe, zatruwanego przez nasilającą się dezinformację i kampanie szerzące teorie spiskowe. Wszystkie te zjawiska zagrażają europejskim demokracjom, a patrząc szerzej – samej europejskiej integracji.
Przyjęte niedawno Kodeks usług cyfrowych i Kodeks rynków cyfrowych (DSA/DMA) mają przyczynić się do stworzenia bezpieczniejszej przestrzeni cyfrowej, w której będą chronione podstawowe prawa użytkowników, oraz do wyrównania szans dla wszystkich graczy w branży. W EMFA zaproponowano nowy pakiet zasad, które będą wspierać pluralizm, transparentność i niezależność prasy w całej UE. Dokument został przygotowany na podstawie dyrektywy o audiowizualnych usługach medialnych, jednak do jego zakresu włączono również wydawców i media internetowe.
czytaj także
W projekcie nowych przepisów jest mowa m.in. o środkach mających chronić redakcje przed naciskami politycznymi, a dziennikarzy – przed inwigilacją. Za kwestie najwyższej wagi uznano przy tym niezależność i stabilne finansowanie mediów działających w interesie publicznym, przejrzystość struktur właścicielskich oraz alokację treści reklamowych pochodzących od państwa.
Opisano również środki mające chronić dziennikarską niezależność i ujawniać konflikty interesów. Na podstawie nowych przepisów ma zostać powołany nowy niezależny organ, European Board for Media Services, złożony z organów odpowiedzialnych za media w poszczególnych krajach, działający w oparciu o dokonania Europejskiej Grupy Regulatorów Audiowizualnych Usług Medialnych (ERGA).
Tymczasem wiele grup wydawniczych, zwłaszcza z Niemiec i Francji, zaangażowało się w agresywne kampanie lobbystyczne przeciwko EMFA. Nowe przepisy okrzyknięto „aktem o zniewoleniu mediów”, twierdząc, że zagrażają one tradycji samoregulacji oraz że Komisja nie ma mandatu do ingerowania w sprawy związane z treściami publikowanymi w mediach.
Jak dotąd próby podejmowane przez niemieckich europarlamentarzystów, wiodącą prace nad dokumentem Komisji Kultury i Edukacji sprawozdawczynię Sabine Verheyen, i jej niemiecką kontrsprawozdawczynię, Petrę Kammerevert, mające osłabić znaczenie przepisów przez obniżenie rangi kodeksu z rozporządzenia na dyrektywę, spełzły na niczym.
Wścibski nadzór
W pierwszej połowie bieżącego roku na Radę UE pod szwedzką prezydencją spadł deszcz krytyki w związku z wolnością mediów i ochroną dziennikarskich źródeł informacji po dopuszczeniu przez nią możliwości stosowania „inwazyjnego oprogramowania inwigilacyjnego” wobec dostawców usług medialnych z szeroko pojętych powodów związanych z bezpieczeństwem narodowym.
80 organizacji działających na rzecz wolności mediów i praw człowieka, w tym domy wydawnicze, nadawcy i związki zawodowe, przesłało list otwarty do członków Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych Parlamentu Europejskiego, prowadzącej prace nad zapisami właśnie tego artykułu w EMFA, by opracowano bardziej stanowcze stanowisko. Dziennikarze z europejskich stolic szybko uświadomili sobie (i napisali o tym), jak wielkie ryzyko wiąże się z dopuszczeniem możliwości szpiegowania dziennikarzy przez państwo w imię „bezpieczeństwa narodowego”.
Bo zastanówmy się: rządy europejskich państw nalegają, by szpiegowanie dziennikarzy stało się w Europie legalne – dokładnie w momencie, kiedy monitor pluralizmu mediów ujawnia ich ogromną podatność na ryzyka związane z bezpieczeństwem cyfrowym. Naciski ze strony licznych organizacji pozarządowych, w tym Europejskiej Federacji Dziennikarzy, zaowocowały zaostrzeniem stanowiska Europarlamentu i odstąpieniem od jakichkolwiek wyjątków uzasadnianych bezpieczeństwem narodowym. Wśród poprawek przyjętych przez Komisję Wolności Obywatelskich próżno jednak szukać bezwzględnego zakazu stosowania wobec dziennikarzy oprogramowania szpiegowskiego i podobnych technologii naruszających prywatność.
EFJ i szersza „Koalicja EMFA” planuje nasilić swoje działania przed ostatecznym głosowaniem plenarnym, domagając się pełnego zakazu stosowania oprogramowania szpiegowskiego wobec dziennikarzy. Tego typu technologie pozwalają uzyskać niekontrolowany i nieograniczony dostęp do korespondencji, zdjęć, kontaktów i danych na temat zachowania w sieci danej osoby, co w oczywisty sposób zagraża poufności kontaktów dziennikarzy ze źródłami, a także prawu obywateli do rzetelnego dziennikarstwa.
Negocjacje trójstronne
Komisja Kultury Parlamentu Europejskiego poprawiła brzmienie projektu przygotowanego przez Komisję Europejską, wprowadzając dodatkowe, wiążące przepisy odnoszące się do przejrzystości struktury właścicielskiej w mediach, niezależności mediów publicznych i ich stabilności finansowej. Powierzyła również dodatkowe zadania Europejskiej Radzie Mediów.
W kolejnym kroku, 7 września, Komisja Kultury ma przyjąć kompromisowe brzmienie zapisów, a następnie na początku października całość kodeksu zostanie poddana pod głosowanie na posiedzeniu plenarnym europarlamentu. Dzięki temu w trakcie hiszpańskiej prezydencji mogłyby odbyć się trójstronne negocjacje między Komisją, Parlamentem i Radą, zakończone pod prezydencją belgijską jeszcze przed przyszłorocznymi wyborami do Parlamentu Europejskiego.
czytaj także
EFJ i jej partnerzy będą kontynuować swoją walkę o bardziej ambitne przepisy, godne nadanego im tytułu. Jednak będzie to ciężka przeprawa: zbyt wiele podmiotów jest niezainteresowanych wprowadzeniem wiążących przepisów w tak delikatnych kwestiach jak niezależność redakcji, przejrzystość i ochrona dziennikarzy.
Potentaci medialni
Zerknijmy na szerszy kontekst. Rozporządzenie na rzecz wolności i pluralizmu mediów to projekt, który rozwija się w UE systematycznie, choć niespiesznie. Zaczęło się od przyjętej w 1989 roku dyrektywy „Telewizja bez granic” i zielonej księgi poświęconej koncentracji mediów, przyjętej trzy lata później.
Choć już wtedy dostrzegano ogromne ryzyko związane z koncentracją mediów, nie wprowadzono żadnych rozwiązań legislacyjnych. Prowadzącym w tamtym okresie agresywny lobbing potentatom medialnym Rupertowi Murdochowi, Leo Kirchowi i Silvio Berlusconiemu, udało się przekonać Wielką Brytanię, Niemcy i Włochy, by zagłosowały przeciwko regulującym ten obszar przepisom.
Francuski miliarder buduje radykalnie prawicowe imperium medialne
czytaj także
Obecnie żyjemy w czasach bezprecedensowych nacisków wywieranych na dziennikarzy i media działające w interesie publicznym. Nowe prawo nie rozwiąże wszystkich licznych problemów, jakie czyhają na tym polu, jednak wraz z innymi unijnymi inicjatywami może stać się niewielkim, acz istotnym krokiem we właściwym kierunku.
**
Renate Schroeder – dyrektorka Europejskiej Federacji Dziennikarzy, reprezentującej około 300 tys. dziennikarzy zrzeszonych w 73 organizacjach w 45 krajach. Przez 30 lat pracowała w Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy i (od 2003 roku wyłącznie) w EFJ.
***
Artykuł opublikowany w magazynie Social Europe. Z angielskiego przełożyła Dorota Blabolil-Obrębska.