Rewolucja seksualna lat 60. i 70. ubiegłego wieku dokonała się przede wszystkim na Zachodzie; Polskę skutecznie oddzieliła od niej wówczas żelazna kurtyna. Konsekwencje tego faktu – przekonuje Ewa Wanat – odczuwamy do dziś.
„Nie jestem obiektywna. Jednak z szacunkiem dla faktów opisuję prawdziwe wydarzenia, przytaczam autentyczne rozmowy”, deklaruje Ewa Wanat, autorka książki Pieprzyć wstyd. Historia rewolucji seksualnej. I rzeczywiście, światopogląd dziennikarki, publicystki, wieloletniej współprowadzącej audycje radiowe dotyczące seksualności oraz osoby, która jako dziecko była molestowana seksualnie, a o swoich traumach z dzieciństwa zdecydowała się opowiedzieć publicznie – zostaje zdefiniowany na samym początku i podczas lektury regularnie daje o sobie znać. Dość powiedzieć, że gdyby spełniły się życzenia niektórych osób i jej książka rzeczywiście „zastąpiłaby podręcznik do HiT-u”, w konserwatywnym gronie z pewnością wywołałaby lawinę protestów i kontrowersji. Już w przeszłości prawicowe media bulwersowały się stwierdzeniem Wanat, że „prostytucja to praca jaka każda inna”, a nagłówki „Super Expressu” nazywały ją „skandalistką”, która „popiera kazirodztwo, lubi pornografię”.
Szczerze przyznaję: na tym, by autorka zrealizowała złożoną we wstępie obietnicę („będzie pieprznie i sexy”), niespecjalnie mi zależało. Jeśli nawet „historia rewolucji seksualnej potrafi doprowadzić do obrzmienia i zwilgotnienia narządów płciowych”, o wiele bardziej interesowały mnie walory informacyjne Pieprzyć wstyd niż zdolność książki do wywołania czytelniczego podniecenia. Głównie dlatego, że rewolucja seksualna lat 60. i 70. ubiegłego wieku dokonała się przede wszystkim na Zachodzie; Polskę skutecznie oddzieliła od niej wówczas żelazna kurtyna. Konsekwencje tego faktu – przekonuje Wanat – odczuwamy do dziś.
Stwierdzenie, że „wielu Polkom i Polakom brakuje dystansu do własnego i cudzego ciała, do własnych i cudzych wyborów, a jednocześnie czułości i wielkoduszności dla siebie i innych”, brzmi jak wyświechtany banał, nietrudno jednak o przykłady dowodzące jego słuszności. Równie uzasadniona jest, niestety, teza o trwającej w naszym kraju „wojnie kulturowej, której głównym celem jest nie dopuścić do tego, aby polski seks oddzielił się od prokreacji”.
Dowody? Bilans ostatnich kilku lat: zaostrzanie prawa aborcyjnego, przodowanie w europejskich rankingach krajów homofobicznych (trzy razy z rzędu!) albo tych z najbardziej utrudnionym dostępem do antykoncepcji, wprowadzanie rejestru ciąż, plany ograniczenia liczby cesarskich cięć, ciągłe funkcjonowanie klauzuli sumienia, brak legalizacji związków partnerskich i jednopłciowych, zmiany w oświacie (blokowanie działań organizacji i stowarzyszeń pozarządowych, pompowanie pieniędzy w placówki katolickie, centralizacja szkół, betonowanie programu nauczania czy otwierająca drogę do nadużyć „klauzula bezpieczeństwa uczniów”), natchnione perory polityków na temat tego, w jakim wieku kobieta powinna przestać „dawać w szyję” i zacząć się rozmnażać, żeby możliwie najlepiej wypełnić swoje – w domyśle: jedyne i niepodważalne – życiowe powołanie.
Dzieciaki nie mają podstawowej wiedzy. Ich zdrowie jest rozgrywane politycznie [rozmowa]
czytaj także
Być może gdyby rewolucyjna fala w porę dotarła nad Wisłę, dostęp do usług ginekologicznych, antykoncepcji i aborcji byłby dziś o wiele prostszy i powszechniejszy; być może osoby transpłciowe nie musiałyby stawiać czoła instytucjonalno-proceduralnym utrudnieniom i upokorzeniom; być może lekcje religii (znów: jedynej słusznej, tj. katolickiej) zastąpiłaby w szkołach rzetelna edukacja seksualna, a równouprawnienie stałoby się powszechnie przyjętą normą zamiast egzorcyzmowanym z ambon i mównic demonem; być może po erze żartów o rzekomej niemożliwości zgwałcenia prostytutek nadszedłby czas przyznania pracownicom seksualnym praw pracowniczych. Może zdjęcia Anny Grodzkiej reklamującej rajstopy, homoseksualnych par w kampanii „Niech nas zobaczą” i na okładkach „Wysokich Obcasów” lub „Vogue’a” aż tak by nie szokowały. Może hasło „Aborcja jest OK!” na okładce „Wysokich Obcasów” czy głośny wywiad z Natalią Przybysz, w którym opowiadała o swojej aborcji, nie wywołałyby fali oburzenia i hejtu (warto zaznaczyć, że ukazały się pół wieku po słynnym numerze „Le Nouvel Observateur”, w którym 343 kobiety ogłaszały: „Miałyśmy aborcję”) I tak dalej, i tak dalej.
Wszystko, co chciałaś wiedzieć o aborcji, ale dziadersi woleli, żebyś nie pytała
czytaj także
Nie ma co gdybać, trzeba stawić czoła rzeczywistości. A ta pozostaje niewesoła, bo – jak słusznie zauważa Wanat – „najbardziej widocznym i najsmutniejszym efektem braku rewolucji seksualnej w Polsce jest hipokryzja”. Chyba wystarczy, jeśli – zamiast znów mnożyć przykłady – zacytuję klasyka: „Nie wiem, nie pamiętam”.
Wanat również sporo cytuje – badania i publikacje o charakterze naukowym, religijnym i publicystycznym, wypowiedzi swoich licznych rozmówców_zyń. Przywołuje skrajnie mizoginiczne wypowiedzi postaci takich jak Stanisław Michalkiewicz, Rafał Ziemkiewicz czy Janusz Korwin-Mikke; rekonstruuje wizje „tradycyjnych” wspólnot narodowych snute przez Jarosława Kaczyńskiego i Viktora Orbána; wskazuje „zasługi” kościelnych hierarchów – od świętego Augustyna po Jana Pawła II – w zakresie ograniczania swobód seksualnych. Omawia najbardziej wpływowe teorie – m.in. Zygmunta Freuda czy jego niepokornego ucznia, Wilhelma Reicha – dotyczące seksualności, udowadnia ich długofalowy wpływ na postrzeganie tej dziedziny życia.
W kontekście prześladowań osób nieheteronormatywnych wspomina o Magnusie Hirschfeldzie, nazistowskim paragrafie 175 (obowiązującym do lat 90. XX wieku!) i peerelowskiej akcji „Hiacynt”. Pisze o raportach Kinseya, fenomenie „Playboya” i pornografii; o hippisach, komunach i Lecie Miłości w San Francisco.
Nie zapomina przy tym o „ślepych zaułkach” seksualnej rewolty: na przykład o tym, że z kontrowersyjnymi i zarazem kultowymi filmami – Głębokie gardło, Ostatnie tango w Paryżu – wiążą się historie fizycznej, psychicznej i seksualnej przemocy. Sporo uwagi poświęca także przypadkom Otto Muehla, akcjonisty i założyciela komuny Friedrichshof, po latach oskarżonego o seksualne wykorzystywanie nieletnich i skazanego na kilka lat więzienia, oraz Helmuta Kentlera, cenionego psychologa i seksuologa, propagatora programu umieszczania bezdomnych dzieci pod opieką zadeklarowanych pedofilów (programu dopiero niedawno rzetelnie przeanalizowanego i oficjalnie potępionego). Zmiany w postrzeganiu ludzkiej seksualności i cielesności, możliwość zrewidowania poglądów na temat niektórych kwestii i krytycznego dystansu względem nich – to także zdobycze rewolucji.
czytaj także
Pieprzyć wstyd nie jest wyłącznie opowieścią o – bliższej lub dalszej – przeszłości, o najistotniejszych zdaniem autorki etapach zmian obyczajowych, społecznych, legislacyjnych. To także opowieść o tym, co dzieje się na naszych oczach w Polsce i na świecie. Chociażby o wyroku amerykańskiego Sądu Najwyższego w słynnej sprawie Roe vs. Wade i roli, jaką w załagodzeniu wywołanego orzeczeniem kryzysu mogłyby odegrać jesienne wybory do Kongresu. Do wzięcia w nich udziału namawiał m.in. Bradley Whitford, ekranowy Komendant Lawrence z serialu Opowieść podręcznej. Jak stwierdził w jednym z instagramowych postów: wolałby, żeby wszyscy trzymali się z daleka od Gileadu.
czytaj także
Popularyzatorski charakter książki, jej inkluzywny, prosty, momentami dosadny i uszczypliwy język, dobór przykładów oraz sposób ich opracowania – wszystko to czyni lekturę zarazem przystępną i frapującą. Widać wyraźnie, że tematy związane z ludzką seksualnością, otaczające ją tabu i mity nie są dla Wanat pierwszyzną; wie, co domaga się szczegółowego wyjaśnienia i przepracowania; nie ma oporów, by poruszać kwestie z różnych względów trudne lub krępujące. Raz za razem podważa sztuczne podziały na prywatne i polityczne, wskazuje długofalowe skutki ograniczania swobód Polek i Polaków przez nauczanie Kościoła katolickiego i kolejne decyzje rządzących, obojętne, z PiS-u czy z PO – lub ich, niekiedy równie znaczący, brak.
Pieprzyć wstyd nie jest podręcznikiem i nigdy nie miał ambicji, by nim zostać; publikacja ta ma nie tyle naukowy, co edukacyjny – edukujący – charakter. To sex story, które warto przeczytać, żeby wiedzieć, co nas ominęło, ale też żeby nie stracić czujności. I wykorzystać wszelkie nadarzające się okazje do zmiany stanu rzeczy.
Historia seksualności może nam wiele powiedzieć o społeczeństwie
czytaj także
*
Ewa Wanat, Pieprzyć wstyd. Historia rewolucji seksualnej, Wydawnictwo Filtry 2022
**
Aleksandra Kumala – kulturoznawczyni, doktorantka UJ. Naukowo zajmuje się (nie)pamięcią wojny i Zagłady, a zwłaszcza reprezentacjami nieheteronormatywności w obozach koncentracyjnych. Teksty poświęcone literaturze, filmom i serialom publikuje m.in. na łamach „Czasu Kultury”, Popmoderny i Dwutygodnika.