Polacy w większości entuzjastycznie odpowiedzieli na zorganizowany bojkot firm wciąż działających na rosyjskim rynku. Jednak biorący udział w protestach Polacy i Ukraińcy nie zawsze mogą liczyć na ciepłe reakcje, a stacje telewizyjne nie zamierzają rezygnować z reklamowych wpływów od bojkotowanych marek.
− Zaczęliśmy protestować w marcu, kiedy pojawiły się informacje, że Leroy Merlin nie wycofuje się z rynku rosyjskiego − opowiada nam aktywista Ogólnopolskiego Bojkotu Leroy Merlin Dominik Gąsiorowski. − Zadzwoniłem do kolegów, wydrukowałem jakieś proste ulotki i poszliśmy we czterech, w tym mój syn, do Arkadii. Przed kolejną sobotą zacząłem szukać w sieci innych ludzi, którzy chcieli protestować.
Dlaczego Rosja jeszcze nie zbankrutowała (i jak się przed tym broni)
czytaj także
Okazało się, że w całym kraju jest wielu chętnych do protestów przeciwko dalszej działalności marek w Rosji po inwazji na Ukrainę. W ten sposób do przedsięwzięcia dołączył artysta Bartek Kiełbowicz, który zaczął swój protest jeszcze wcześniej, drukował i podmieniał etykiety na produktach Leroy Merlin: np. „pojemnik na zwłoki”, „Leroy Merlin wspiera rosyjską inwazję”, „zestaw do zamiatania poczucia winy”, „trup nadziewany kulą”, „ubranka we krwi”.
− Potem odezwał się do mnie Ludwik Trammer, który profesjonalnie, choć wolontariacko, zajął się administrowaniem mediów społecznościowych i stworzył fanpage Ogólnopolski Bojkot Leroy Merlin − mówi dalej Dominik Gąsiorowski. − Dołączyli też do nas Ukraińcy z Euromajdanu Warszawa. Zadzwoniłem do nich i byli zaskoczeni, że Polak dzwoni. Wszyscy mamy wrażenie, że Polacy bardzo działają, ale nie zdajemy sobie sprawy, że Ukraińcy czasem czują się osamotnieni, bo działamy równolegle. A tu dogadaliśmy się i jesteśmy razem. Euromajdan Warszawa organizuje wiece w całej Polsce, a na warszawskich manifestacjach odpowiada najczęściej za część artystyczną.
Protesty nie zawsze spotykają się ze zrozumieniem. − Dla Ukraińców było to wyjątkowo trudne, bo muszą się narażać na ksenofobiczne ataki. Polacy musieli z kolei słuchać, że działają na szkodę Polski i Polaków, którzy przecież pracują w tych sklepach − podkreśla Gąsiorowski.
czytaj także
Bojkot, który działa
Mimo to, jak wynika z kwietniowych badań agencji Inquiry, Polacy w większości entuzjastycznie odpowiedzieli na zorganizowany bojkot firm, które wciąż działają na rosyjskim rynku. Ponad 60 proc. ankietowanych popiera wycofywanie ze sklepów produktów takich marek, podobna liczba popiera aktywny bojkot i akcje informacyjne, zachęcające do świadomego wyboru i rezygnacji z ich produktów. 53 proc. podobają się akcje sabotażowe, takie jak podmienianie logotypów czy etykiet. Nowością jest to, że tym razem bojkot ma nie tylko wymiar internetowy, ale i całkowicie fizyczny.
− Skala bojkotu na pewno jest inna niż dotychczas − mówi dr Adam Borodo z Wydziału Ekonomicznego Uniwersytetu Gdańskiego. − Jest XXI wiek, przy takim postępie technologicznym wojna wydawała się czymś niewyobrażalnym, a patrzymy na tragedię, która dzieje się bardzo blisko nas, na śmierć ludzi i myślę, że nie tylko dla polskiego społeczeństwa, ale i dla innych na świecie ten bojkot konsumencki jest jakimś realnym działaniem. Zajeżdżamy do Decathlonu całymi rodzinami, kupujemy sprzęt biwakowy, rowery, wydajemy pieniądze, a potem widzimy obrazy wojny i myślimy: coś jest nie tak, nie chcę do tego przykładać ręki, dokładać pieniędzy − tłumaczy ekspert.
Sieci wciąż działające w Rosji, w tym Leroy Merlin, nazywany też czasem Leroy Kremlin, mierzą się z falą negatywnych komentarzy w sieci w skali dotąd nienotowanej. Spada też liczba osób, które w ogóle rozważają zakupy w sklepie. W przypadku Leroy Merlin to spadek z 33 do 15 proc. Agnieszka Górnica w Wirtualnych Mediach nazywa ten kryzys „bezprecedensowym”. Coraz więcej jest też osób, które uważają, że w Leroy Merlin, Auchan czy Decathlonie po prostu wstyd pracować.
Bojkot działa. − Raport banku PKO BP pokazał realny spadek liczby transakcji bezgotówkowych porównanych rok do roku w Decathlonie − mówi nam dr Borodo.
Czy Leroy Kremlin obroni się w mediach?
Jak na bojkot zareagował Leroy Merlin? Firma nie tylko nie zamierza wycofywać swoich 112 sklepów z Rosji, ale wykorzystując wycofanie się Obi, planuje ekspansję na tamtejszym rynku. Protestujących pracowników ukraińskich marketów odciął od korporacyjnej komunikacji. Sieć przestraszyła się też polskich aktywistów i z obawy przed ich nieprzychylnymi komentarzami nie aktualizuje profili na Instagramie i Facebooku, blokowała też francuskie strony.
W mediach społecznościowych Leroy Merlin wyraźnie przegrywa. Stara się za to odegrać w telewizji.
− Te bardziej rozsądne korporacje, dbające o swój wizerunek, zaprzestały działalności w Rosji. W tym tygodniu McDonalds zamknął działalność na terenie Federacji Rosyjskiej, prawie 65 tysięcy osób traci w związku z tym pracę. Coca Cola zaprzestała produkcji i sprzedaży swoich produktów, pojawiły się produkty substytucyjne − opowiada Adam Borodo. − Dla świata, w którym żyjemy, najważniejsza jest wiedza, informacja, dlatego dbanie o swój wizerunek jest tak ważne − podkreśla.
Dlatego ekspert nie jest pewien, czy reakcja francuskiej firmy na dłuższą metę się opłaci. − Poza aglomeracjami wielkomiejskimi telewizja jest jedynym medium, z którego ludzie czerpią informacje. Ale w większych miastach, zwłaszcza w przypadku młodszych ludzi, którzy wchodzą lub będą wchodzić na rynek pracy, telewizja nie odgrywa już takiej roli. Wydawanie pieniędzy na reklamę przez koncerny to teraz wyłącznie kampania wizerunkowa, w której chcą pokazać, że są na tym rynku. Pytanie, czy robią to dobrze, bo internet i konsumenci bardzo szybko zweryfikowali ich działania. Drukowali etykiety dostępne na stronie jednego z artystów i szli do sklepu nie, żeby kupować, tylko by podmieniać etykiety − mówi Borodo.
− Tak, skala bojkotu jest imponująca, ale to nic, w porównaniu do tego, co by było, gdyby informację o bojkocie podały telewizje! Czekamy na to − mówi Dominik Gąsiorowski z Ogólnopolskiego Bojkotu Leroy Merlin. − Mamy nastoletnią dziewczynę, która miała zdrowy odruch i zaczęła protestować przeciw tym sklepom, i sama w Bydgoszczy tydzień po tygodniu protestuje. W Gorzowie jest gość, weteran wojny w Donbasie, inwalida wojenny − on też uczestniczy w naszych protestach. O każdej z tych historii telewizja mogłaby ładnie opowiedzieć. Nie robi tego, choć gdyby to pokazywała, to Leroy Merlin zastanawiałby się teraz, czy przetrwa w Polsce − opowiada aktywista.
Reklamy tak, bojkot nie?
− Przykro mi to mówić, ale nie znajduję dla tego usprawiedliwienia. Gdyby chociaż telewizje oprócz reklam pokazały także bojkot. Ale nie robią tego, choć to już osiem tygodni protestów i pisało o nas 300 tytułów z całego świata − mówi nam Dominik Gąsiorowski. − Za to reklamują Leroy Merlin po kilkanaście razy dziennie.
Gąsiorowski przedstawia dane, pokazane przez firmę Esp Data Solutions Polska, z których wynika, że Polsat zanotował 30-proc. wzrost liczby reklam francuskiej firmy w czasie po 11 marca 2022, w przypadku TVN jest to aż 96 proc. Wyraźny wzrost widać też, gdy porówna się dane rok do roku. W 2021 roku od 1.01 do 30.04 Polsat nadał 508 spotów telewizyjnych Leroy Merlin, TVN − 307. W analogicznym okresie tego roku Polsat nadał 514, a TVN 614 spotów telewizyjnych sieci specjalizującej się w sprzedaży materiałów budowlanych.
Jak tłumaczy Gąsiorowski, większość aktywistów to ludzie o poglądach zbliżających ich do opozycji, którzy uważają TVN za swoją telewizję i nie tak dawno wychodzili na ulice w jej obronie. Teraz czują się oszukani. Jednocześnie nie chcą urządzać demonstracji pod TVN-em, bo obawiają się, że TVP wykorzysta to do swojej propagandy.
czytaj także
− Ale i TVP oszukuje swój elektorat, bo premier Morawiecki wsparł otwarcie bojkot, a tymczasem telewizja bojkotu nie pokazuje, w dodatku również zwiększyła liczbę reklam Leroy Merlin − mówi Gąsiorowski. − W naszym ruchu są też osoby popierające PiS, bo i dla nich bojkot jest odruchem sprzeciwu wobec wojny − dodaje.
W przypadku TVP dane dotyczące reklam pozostającej w Rosji firmy pochodzą z firmy Sar.
− Wzrosty w publicznej telewizji są proporcjonalnie największe, ale nadal nadaje ona mniej więcej o połowę mniej spotów reklamowych od TVN i Polsatu − mówi Dominik Gąsiorowski.
W komentarzu do publikowanych danych aktywiści piszą: „Ostatnio odbyła się konferencja prasowa prezydenta Ukrainy dla polskich mediów. Zaraz po jego przemówieniu TVN24 nadało reklamę Leroy Merlin. Prezydent Zełenski prawdopodobnie nie chciałby występować w takim kontekście, biorąc pod uwagę fakt, że z nazwy piętnował francuskie firmy, które współpracują z Rosją. […] Poświęciliśmy swój czas i energię na protest, którego jedynym celem było wyrażenie solidarności z bratnim narodem w chwili, kiedy toczy się ludobójcza wojna. Nie spodziewaliśmy się, że polskie telewizje będą ten ogromny ludzki wysiłek torpedować. […] Wolne media wzmacniają silne demokratyczne społeczeństwa. Media zaplątane w sieć korporacyjnych interesów nie mogą wypełniać tej misji”.
Koniec niewinności
Kapitalizm uczył nas, że robienie interesów jest moralnie obojętne, a to, co dobre dla rynku, jest dobre dla ludzi, bo właśnie rynek rozwiąże wszystkie ludzkie problemy. Z obywateli staliśmy się konsumentami. Może dlatego bojkoty konsumenckie dotychczas nie były ani liczne, ani specjalnie skuteczne. Trochę głośniejszy był może bojkot sieciówek tekstylnych, których klienci chcieli wymusić lepsze warunki pracy robotnic z przemysłowych szwalni w krajach azjatyckich. Powszechne było jednak przekonanie pacyfikujące odruch sprzeciwu, przeświadczenie, że bojkot nic nie da, a pracowniczkom w jego wyniku może być jeszcze gorzej, bo stracą pracę i nie będą miały nic.
czytaj także
− Jak to będzie wyglądało w dłuższej perspektywie? Mamy przyzwyczajenia, cenimy wygodę, bliskość sklepu. Ten konflikt trwa już trzy miesiące, możemy wrócić do punktu business as usual − mówi nam Adam Borodo. Ważne jednak, że w obecnej sytuacji działania aktywistów nie muszą być skazane na niepowodzenie, co zdaniem naszego rozmówcy pokazuje utrzymujący się trend dbania o naszą planetę, etycznych wyborów przy półkach i bycia zdrowym. Wojna i tragedia milionów ludzi, którą widzimy z bliska, a także zbrodnie, których dopuszczają się Rosjanie, sprawiają, że związki biznesu z przemocą stają się oczywiste, a portfel to często najlepsze narzędzie, którym dysponuje obywatel konsument.