Trauma, ataki paniki, zaburzenia odżywiania, lęki… Tak wygląda życie po gwałcie. Tymczasem ludzie współczują gwałcicielowi, że wywalili go z programu telewizyjnego – ocalałe mówią, jak działają na nie komentarze o przemocy. Pisze Maja Staśko.
Kilka dni temu wyciekła informacja o tym, że jeden z finalistów Top Model, Dominic, został skazany za przestępstwo seksualne. TVN przeprosił i usunął go z finału. Michał Piróg napisał, że jest mu przykro, że „nadal tak łatwo nam przychodzi wydawanie wyroku i strącanie ludzi w przepaść. Bez mrugnięcia okiem, bez zastanowienia, bez wysłuchania drugiej osoby”. Dawid Woliński z kolei ubolewał: „Zniszczyć człowieka, jakie to proste!”. Gdy Dominic zamieścił post, w którym wytłumaczył swoją sytuację prawną – nie odnosząc się ani słowem do czynu, ani do ofiary – wsparcia udzieliły mu kolejne celebrytki, takie jak Joanna Jędrzejczyk czy Osi Ugonoh, a także mnóstwo byłych uczestników Top Model. W sieci pojawiły się tysiące komentarzy wybielających sprawców przemocy i przenoszących winę na ofiarę. Dominic zyskał ponad 40 tysięcy nowych obserwujących.
I w jego oświadczeniu, i w komentarzach na ten temat zupełnie zniknęła perspektywa osób, które doświadczyły przemocy. Znów zostały uciszone – miały cierpieć w milczeniu, w ukryciu. Dlatego oddałam im głos. Podzieliły się tym, co czują, gdy widzą kolejne doniesienia o przemocy i reakcje komentujących oraz osób publicznych. Jak działają na nie reakcje najbliższych i zupełnie obcych ludzi.
„Leaving Neverland” oczami osoby, która doświadczyła przemocy seksualnej w dzieciństwie
czytaj także
Imię Dominic można tu zmienić na jakiekolwiek inne imię lub nazwisko sprawcy przemocy: Polański, Weinstein, McCarrick – i każde kolejne nazwisko, które będzie się pojawiać w medialnych sprawach dotyczących przemocy. Za każdym razem fala komentarzy ma realny wpływ na stan zdrowia osób po przemocy – może je dobijać lub wzmacniać. I w każdej takiej sytuacji to ich głos jest najważniejszy – osób, które przetrwały przemoc.
Wysłuchajcie ich, dajcie im przestrzeń.
***
Od paru dni tylko siedzę i płaczę, leżę i płaczę albo stoję i płaczę. Pięć lat temu, jako 15-latka, byłam ofiarą przemocy seksualnej. Dwóch chłopców starszych ode mnie zniszczyło mi psychikę na resztę życia. Odkąd wyszła sprawa z tym modelem, od pojawienia się pierwszych komentarzy broniących go, moja psychika po prostu runęła na nowo.
Byłam taka dumna z Polski, w której kobiety i mężczyźni stają za sobą murem i bronią swoich praw. A tu nagle zniknęło…
Bardzo utożsamiam się z ofiarą Dominica. Mimo że ani jej nie znam, ani nie byłam świadkiem tej sytuacji, to doskonale wiem, co musi czuć, widząc, że on jest szczęśliwy, spokojny, wolny od wszelkich trosk. Nikt nigdy nie pyta o ofiarę, o ludzi, którzy ofiarę wspierają. Minęło pięć lat od tego strasznego wydarzenia z mojego życia, cztery od wyroku sądu (śmiesznego, swoją drogą), a mój partner i tak prawie co noc budzi mnie całą zapłakaną, tuli i obiecuje, że nikt nigdy więcej nie dotknie mnie wbrew mojej woli, nie skrzywdzi. Wszyscy mówią tylko o sprawcy, debatują, czy był winny, czy nie. A to jest sprawa sądu. On orzeka winę, a społeczeństwo powinno wspierać ofiarę. Nikt nigdy nie zwróci mi tych nieprzespanych nocy, nikt nie sprawi, że przestanę bać się dotyku, nikt nie odda mi godzin spędzonych na terapiach, nikt nie odda mi zdrowia fizycznego, które upadło razem z psychicznym. Wstyd mi za tych ludzi. A pięć lat temu myślałam, że tylko w mojej miejscowości ludzie są tak ograniczeni, żeby za moimi plecami mówić: „Słyszałam, że miała obcisłe spodnie”.
Mnie też ktoś zgwałcił, gdy miałam zaledwie 15 lat. Do dziś nie potrafię spojrzeć w lustro i przyznać sama przed sobą, że wszystko jest w porządku.
Tak strasznie krzywdzą mnie reakcje ludzi na przewinienia Dominica. Zupełnie jakbym słyszała dobrych siedem lat temu osoby z mojego otoczenia: „Nie zgwałcił cię, po prostu wyolbrzymiasz” lub „Skoro byłaś w nim zakochana, na pewno musiałaś sama się mu oddać, a teraz wymyślasz”. Gówno prawda, sam wziął, czego chciał. Przemocą, siłą, łamiąc przy tym moje serce oraz poczucie własnej wartości. Do dziś jestem zniszczona psychicznie. Upływ czasu nie przynosi ulgi. To nie mija. Dlaczego tacy ludzie nie zdają sobie sprawy, że to często nie mija? To parszywe poczucie niechcianego dotyku, wbijanych z impetem dłoni. Myśli o tym odbierają mi zdolność logicznego myślenia. Przepraszam, ale trzęsą mi się ręce.
Jestem ofiarą gwałtu. Jako 12-latka również byłam oskarżana o to, że kusiłam starego chłopa. Gdy na portalach informacyjnych oraz na grupach na Facebooku zobaczyłam informację o Dominicu oraz komentarze, byłam zdruzgotana.
Ludzie, którzy mają na profilowych pioruny i walczą o prawa kobiet, stanęli po stronie mężczyzny, który zniszczył życie młodej, niewinnej dziewczynie. Osoby, które kreują się na gwiazdy, pisały, że sama się pewnie pchała i ma za swoje. Każdy komentarz był dla mnie jak kop w brzuch i nóż w plecy. Jakim prawem taki zwyrodnialec ma więcej wsparcia niż ja, osoba zbrukana, brudna i wykorzystana?! Ale największy cios odczułam, gdy zobaczyłam post z jednej grupy: „Sorry, ale jeśli on jest gwałcicielem, to ja chcę być jego ofiarą”. Wiecie, że gwałt to nie jest przyjemna rzecz, że czujesz się, jakby twoje ciało leżało na pobitym szkle, a brud po tym zostaje na całe życie, psychika jest tak rozwalona, że zwykły dotyk może wywołać atak paniki?!
czytaj także
W wieku 5–6 lat padłam ofiarą molestowania. Chociaż moja sytuacja nie jest ani trochę podobna do tego, co przeżyła ta dziewczyna. To był mój pradziadek, który czasem ze mną zostawał. Teraz nie żyje, jednak moja rodzina nie ma o tym w większości pojęcia i niesamowicie dziwnie się czuję, kiedy moja babcia go wspomina, wychwala i mówi do mnie: „Pamiętasz, jak się z tobą bawił?”. Oprawca może być miły, fajny i nawet często był właśnie taki dla mnie – dlatego z nim zostawałam. Czasem też denerwuje mnie, jak mój ojciec go wspomina w samych pozytywach i jako autorytet przy mnie – bo on akurat wie, przez co przeszłam. Bardzo żałuję, że powiedziałam akurat ojcu, bo zaczął mnie oskarżać. Myślę, że radzę sobie z tą sytuacją, ale wszystko wraca w sytuacjach jak ta teraz lub kiedy sama czytam inne wstrząsające historie. Więc nie wyobrażam sobie, co czuje tamta dziewczyna, widząc na bilbordzie swojego oprawcę.
Wiele lat zajęło mi poukładanie sobie w głowie, że to, że ktoś skrzywdził mnie, gdy byłam mocno pijana, to nie moja wina. Gdy dziś czytam, jakie społeczeństwo ma zdanie o ofiarach, które były pijane, wracają moje traumy. Znów czuję się nieporadna, winna, głupia. I to pierdolenie, że oral to nie seks, nie gwałt. Mnie wykorzystano seksualnie nie poprzez stosunek, nie poprzez anal czy oral. Byłam molestowana, rozebrana, dotykana. To też jest gwałt, to też kurewsko boli, to też niszczy życie na wiele lat.
Rok w zawiasach za gwałt na 14-latce, bo „nie krzyczała”. My nie przestaniemy o tym krzyczeć
czytaj także
Wspierające go komentarze odbieram bardzo osobiście. Są bardzo krzywdzące. Czytając wypowiedzi typu „jak łatwo zniszczyć człowieka, to było dawno”, widzę, jakie to jest przewrotne. Mało kto myśli o dziewczynie, którą skrzywdził, mało kto myśli o ludziach w podobnych sytuacjach i o ich reakcjach na takie wypowiedzi. A z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że czytając coś takiego, czuję się po prostu jak rzecz. Jak szmata, do której ludzie porównują gwałcone młode dziewczyny (bo pewnie same dały, a potem kłamały). Jak ktoś nieistotny i niewygodny. Próbuję z tym walczyć, nie wstydzić się tego, co się stało, ale to nie jest proste. Zwłaszcza jeśli widzi się, że tak wielu ludzi stoi po stronie oprawcy. A potem się mówi, że młodzi popełniają samobójstwa, bo sobie nie radzą i chcą zwrócić na siebie uwagę. Tak! Chcą zwrócić uwagę na to, że to człowiek skrzywdzony jest zniszczony, a nie gwałciciel! Zrozumcie wreszcie, że społeczeństwo też jest winne temu, jak bardzo źle dzieje się w głowach ofiar.
Wczoraj miałam olbrzymi atak paniki po godzinie spędzonej na czytaniu o tej sprawie. Sama byłam zmuszana do seksu oralnego, partner stosował na mnie przemoc, mówiąc, że wszystkie dziewczyny to robią i że nie jestem normalna, jeśli nie chcę tego robić. Gdy próbowałam rozmawiać z koleżankami, mówiły: „Przecież to taki super chłopak i przystojny, ja na twoim miejscu bym się cieszyła, że mam kogokolwiek, w tych czasach ciężko jest kogoś poznać”. Rok się męczyłam. W nocy po wszystkim siadałam w łazience i wylewałam łzy, a on w tym czasie siedział w telefonie i śmiał się z memów. Nigdy nie zapytał, czemu przez pół godziny po stosunku siedzę w łazience.
Gdy miałam 13–15 lat, kilka razy doszło do kontaktów z facetami ok. 25–30 lat, które nie powinny mieć miejsca. Jednego faceta poznałam na wakacjach z rodzicami, ja 14, on 27 lat, z Warszawy. Po tygodniu przyjechał do mnie do Gdańska. Nie zapraszałam go, zrobił mi niespodziankę. Piłam z jego znajomymi, którzy patrzyli na niego dziwnie. Swój wzwód przy całowaniu tłumaczył mi naciśnięciem przeze mnie magicznego „guzika”, a pierwszego pornosa zobaczyłam, gdy posadził mnie na kolanach przed komputerem brata. Do domu zaprosiłam go, bo nie mogliśmy wypić piwa publicznie – w końcu miałam 14 lat… Później mojego oprawcę spotkałam w galerii, pracował na stoisku. Gdy zapytał, w czym może pomóc, momentalnie uciekłam, gdzie pieprz rośnie, po drodze tylko łapiąc i ciągnąc za sobą mojego chłopaka. To mnie zszokowało, wszystko mi się przypomniało. A co, jakby występował w programie telewizyjnym i inne laski by go uwielbiały, a celebryci bronili? Nie mam pojęcia, co bym czuła, ale na samą myśl o tym robi mi się niedobrze.
Mój oprawca, tak jak Dominic, był przystojny. Kiedy zaczęliśmy się spotykać, moje koleżanki żartowały, że jest z „innej ligi”. Ja też byłam ubrana „wyzywająco” (crop top i mini spódniczka), ja też upiłam się do nieprzytomności. Przez lata wmawiałam sobie, że to moja wina, usprawiedliwiałam go, że może dałam mu jakieś sygnały. Nigdy nie powiedziałam o tym rodzicom i znajomym. Patrząc na obecne reakcje na zachowanie Dominica, cieszę się, że nie powiedziałam.
czytaj także
To dla mnie szok. Top Model to jedyny program, który oglądałam w TV – i od początku Dominic był moim faworytem. Miałam 16 lat, gdy weszłam w swój pierwszy poważny związek. Nie trwał długo, ledwie kilka miesięcy, ale jako głupia, naiwna i zakochana dziewczyna chciałam być jak najlepsza dla swojego chłopaka. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, co się dzieje. Byłam gwałcona oralnie. Wtedy myślałam, że tak musi być, bo jesteśmy parą, on mnie kocha, ja go też. Wiele razy podczas tego, co robił, płakałam lub modliłam się, żeby to jak najszybciej się skończyło. Nikomu o tym nie powiedziałam, nie miałam komu. Rodzice? Wyrzuciliby mnie z domu. Znajomi? Powiedzieliby, że to normalne. Na policję bałam się iść, nawet do głowy mi to nie przyszło. Najgorsze jest to, że ten człowiek nigdy nie zda sobie sprawy, jak wielką krzywdę mi zrobił. Po zerwaniu popadałam w nerwicę, depresję i zaburzenia odżywiania, gdy on opowiadał całej mojej szkole, że jestem dziwką i daję dupy na lewo i prawo. Dzięki mojemu obecnemu chłopakowi wspomnienia znikły. Niestety, po komentarzach, które czytałam, wszystko wróciło z podwójną siłą. Ciężko mi jest normalnie funkcjonować. Najchętniej siedziałabym pod kocem i płakała cały dzień. Jestem na tabletkach uspokajających i coś czuję, że niedługo będę musiała wybrać się do psychologa. Czuję się po prostu jak naiwna wykorzystana szmata. Inaczej nie umiem tego ująć.
Od wczoraj męczą mnie flashbacki, jestem zestresowana, niedobrze mi. Nie umiem się ogarnąć, ale też nie umiem przestać czytać o tej sprawie. Gdy miałam 14 lat, byłam wykorzystywana. Najpierw przez typa, który miał wtedy bodajże 23? 25 lat? Coś koło tego. Dopiero w tym roku na terapii uświadomiono mi, że byłam ofiarą aktów pedofilii. A to, że gość był znajomym rodziców, którego poznałam na wspólnocie, nic nie zmienia. A na pewno nie na lepsze. Rok później zostałam zmuszona siłą do seksu oralnego przez mojego ówczesnego chłopaka. Miałam 15 lat. Byłam dzieciakiem. Przed terapią nie mogłam przyjąć do siebie tego, że mogę czuć się ofiarą, że może być mi z tym źle, że to był gwałt! Przecież się wyrywałam, odpychałam go, a on robił, co chciał, bo był starszy, silniejszy. A teraz czytam, że gówniary same się pchają do łóżek, że nie da się zgwałcić oralnie. I czuję, jak znowu chowam się w sobie. Czytając komentarze wszystkich osób, które tak zażarcie go bronią, robi mi się niedobrze i jestem po raz kolejny w punkcie wyjścia, mimo że za dwa dni kończę terapię. Trafiłam na terapię przez to, że w tamtym roku zostałam zgwałcona. Czytanie tych wszystkich komentarzy sprawia, że jestem coraz słabsza. Znów czuję wstyd i poczucie winy za to, co się stało. Walczę z kulturą gwałtu w naszym kraju, jak tylko się da, ale jestem już zmęczona…
Kłopotliwe nawyki Harveya Weinsteina i sieć wsparcia gwałcicieli
czytaj także
Od momentu wyjścia na jaw tej sprawy nabrałam lęku, by zaglądać do internetu. Byłam w jej wieku, gdy zostałam zgwałcona przez ojczyma. Nikt mi nie wierzył, nikt nadal mi nie wierzy. Długo to wypierałam, a teraz wszystko wraca. I nie za bardzo wiem, jak sobie z tym poradzić. Chodzę do psychiatry, biorę leki, zmieniłam nawet dane osobowe, by nikt nie wiązał mnie z tym człowiekiem, wyprowadziłam się na drugi koniec miasta i utrzymuję sporadyczne kontakty z rodziną, bo według nich to ja byłam winna. Bo moje ciało doszło, bo się nie wyrywałam i nie miałam żadnych siniaków, bo się wyłączyłam.
Przez śledzenie całej tej sytuacji i po tym, jak zobaczyłam, ilu moich znajomych pozytywnie zareagowało na jego obronny post, poczułam, że jedyne, czego chcę, to zapchać się jedzeniem. Wielu z tych znajomych lajkowało mój post, w którym pisałam o gwałcie. Spotykaliśmy się na protestach. Czuję się, jakbym dostała od każdego z nich w twarz. Poszłam do sklepu, żeby kupić ogromną ilość rzeczy, które mogłabym zjeść. Zaburzenia odżywiania to coś, co pomagało mi uwierzyć, że mam nad sobą kontrolę po gwałcie. Na przemian obżerałam się i głodziłam. Robiłam to podświadomie, dzięki temu czułam, że to ja decyduję o moim ciele. Dzisiaj poczułam to samo, ale nie udało mi się zrobić zakupów, bo dostałam ataku paniki i wybiegłam ze sklepu. Tak wygląda moje życie po gwałcie. Tymczasem ludzie współczują gwałcicielowi, że wywalili go z programu w telewizji.
Ja po wykorzystaniu seksualnym usłyszałam, że to ja jestem kurwą i szmatą. Usłyszałam, że chłopak dobrze zrobił, traktując mnie tak, jak należy traktować „takie jak ja”. Po wszystkim dostawałam groźby o posiadaniu jakichś moich kompromitujących zdjęć z tej sytuacji. Do dziś się boję, nigdy tego nie zgłosiłam. Dlaczego? Bo bałam się, że wszyscy staną po jego stronie, tak jak dziś Polska staje po stronie Dominica.
Jestem mężczyzną i też miałem przypadek przemocy seksualnej. Ze dwa lata temu przesadziłem z alkoholem, a inny mężczyzna bez mojej zgody wykorzystał mnie seksualnie, gdy spałem. To doświadczenie jest najobrzydliwszą rzeczą, jaka mnie spotkała. Długo dochodziłem po tym do siebie. Od tego człowieka usłyszałem słowo „przepraszam” po latach. Ale najgorsze jest to, że połowa reakcji od osób, którym o tym opowiedziałem (nie było ich wiele), to było coś w stylu: „To czemu tyle wypiłeś?”, „Czemu poszedłeś spać u kogoś, kogo dobrze nie znasz?”, a nawet pytanie: „Czemu tak cię to boli?”. O argumentach, że sprawca również był pijany, nie będę wspominał. Reakcje o dziwo u kobiet były gorsze niż u mężczyzn, którzy wykazywali minimum empatii. Wątpię, czy jakakolwiek terapia zregenerowałaby moją psychikę do stanu, zanim padłem jego ofiarą. Ale nieźle sobie radzę, dopóki nie czytam, że gwałciciel ma prawo startować w Top Model, że na pewno się zmienił, że swoje odsiedział, że jest niewinny. Trzy dni dyskusji w mediach społecznościowych, a końca nie widać…
czytaj także
Od wyroku Trybunału Konstytucyjnego byłam wkurwiona. Przeglądanie Instagrama stało się wieczorną mantrą. Pozornie od niechcenia klikałam dalej, czasem nie mając siły patrzeć. Gdy pojawiła się sprawa Dominica, nagle zrozumiałam, że to, przez co przechodzę, to pokłosie tego, co stało się parę lat temu. Miałam wtedy chłopaka, trochę ponad pół roku. Zaczynałam brać tabletki, ale jeszcze musiałam używać dodatkowego zabezpieczenia. Byliśmy na urodzinach u kolegi, poszliśmy w plener. On chciał, ja też. W pewnym momencie (może niezbyt dobitnie?) wycofałam zgodę. Jemu w niczym to nie przeszkodziło. Popchnął mnie i próbował (?) zgwałcić. Czy to, że nie był w stanie, sprawia, że nie byłam zgwałcona? Po całej sytuacji to ja go pocieszałam. Nie rozstałam się z nim jeszcze ponad rok. Miałam wsparcie, ale nie miałam siły.
Nie mogę patrzeć na sceny jakiejkolwiek przemocy w serialach, a gdy oglądam z kimś film, to przy scenach gwałtu muszę wyjść z pokoju, bo ogarnia mnie panika. Takie sprawy powinno się nagłaśniać. Nie bronić go, bo sama chciała, małolata, nie wyrywała się. Osoby broniące takich ludzi najwyraźniej nie rozumieją, jakie to uczucie, gdy widzi się swojego oprawcę… Łzy cisną się do oczu, brakuje oddechu, ucisk w klatce piersiowej jest nie do zniesienia, nie wiadomo, co ze sobą zrobić. Nieważne, czy minęło 10 lat, czy 2 lata – często uczucie jest to samo. Paraliż totalny…
Wszyscy się tylko skupiają na tym, że przecież jest taki miły, więc nie mógłby czegoś takiego zrobić… Nikt nie myśli o uczuciach osób pokrzywdzonych, zgwałconych, bitych, zastraszanych, poniżanych. To powoduje wstyd i strach przed powiedzeniem o swojej krzywdzie. Poczucie, że nikt mi nie pomoże, nie zrozumie, nie wesprze, gdy tak bardzo tego potrzebuję. A najgorsze jest to, że przez komentarz typu „sama sobie winna” naprawdę zaczynasz myśleć, że coś jest z tobą nie tak, że sama sobie jesteś winna, jesteś jakaś pojebana, uszkodzona, zepsuta i przez to tak się stało. Jest mi przykro, że nikt tego nie rozumie. Zamiast tego celebryci trzymają stronę swojego ulubieńca. A co z nami, ofiarami?
Mój były chłopak mnie gwałcił, oralnie i palcami, stosował też przemoc psychiczną. Byliśmy razem półtora roku. Niedobrze mi, kiedy ktoś mówi, że to „tylko lodzik” albo że „oralnie to nie gwałt”. Traumę mam nadal, mam też stany depresyjne. Boję się każdego i każdej. Przez ten strach jakiekolwiek stałe kontakty ze mną są trudne. Ja sama często nie jestem w stanie komunikować się dobrze. Ostatnie kilka dni to ciągłe powstrzymywanie płaczu i ataków paniki przez całą tę sprawę. To drugi raz w moim życiu, kiedy mówię wprost, że jestem ofiarą gwałtu i przemocy psychicznej. Podziwiam tę dziewczynę, że poszła na policję od razu po zdarzeniu, i jestem z niej niesamowicie dumna. Nie wyobrażam sobie widzieć oprawcy na billboardach, w sklepach, w reklamach. Dla mnie każde spotkanie z nim czy jego wizerunkiem to konieczność przepracowywania wszystkiego od nowa.
Jak w 365 dni spieprzyć całą pracę na rzecz ofiar gwałtu? Poradnik Blanki Lipińskiej
czytaj także
Wydarzenia, jakie obecnie dochodzą z każdej strony, przeszywają mnie tak bardzo, że nie mogę dusić w sobie tych emocji. To, co się dzieje, wprawia mnie w kompletną bezsilność i frustrację. Będąc 12-letnią dziewczynką, zostałam zgwałcona oralnie przez dwóch mężczyzn. Skrajne emocje, szok i załamana psychika w kilku sekundach… Nie powiedziałam o tym nikomu, nawet rodzicom. Coś mnie zablokowało, coś nakazało mi myśleć, że jest to rzecz wstydliwa i nie powinien o tym wiedzieć nikt. Dusiłam to w sobie przez kolejne cztery lata. Bałam się, że nikt mnie nie zrozumie, że ludzie stwierdzą, że coś sobie uroiłam, że policja nie pomoże, a sami sprawcy będą się na mnie mścić.
Starałam się udawać, że wszystko jest w porządku, lecz nawarstwianie się złych wspomnień i emocji psuło mi psychikę, aż w końcu zaczęło się ze mnie wylewać. Rodzice w końcu dowiedzieli się o gwałcie. Nie był to łatwy dla nas okres. Teraz, po 11 latach, żyję z tym jak ze złym wspomnieniem, które mimo że jest głęboko zakorzenione we mnie, to nie wywołuje już takich samych emocji jak kiedyś. Widząc jednak, co się dzieje i jak ludzie reagują na przemoc seksualną, czuję się, jakby we mnie coś pękło. Płaczę co chwilę, patrząc na niektóre komentarze, przeżywam je, czuję się, jakbym dostała w twarz. Czytając to wszystko, przypominam sobie, że dlatego właśnie wtedy nie powiedziałam nikomu o gwałcie. Bałam się, że oprawca będzie ofiarą, a ja – oszustem, który chce zniszczyć człowiekowi życie.