Kaczyński zawsze miał skłonność do autodestrukcji, a dziś w końcu PiS strzelił sobie w stopę. I skończy się to całe wstawanie z kolan, bo z przestrzeloną stopą PiS-owcy będą mogli się co najwyżej czołgać w homofobicznym szambie, które sami sobie wylali na głowę.
A heterykom po co śluby i małżeństwa? Czy na pewno powinni mieć prawo do adoptowania i wychowywania dzieci? Czy muszą tak się obnosić ze swoją orientacją seksualną, partnerami i partnerkami? Czy naprawdę musimy wiedzieć, kiedy zaczęli uprawiać seks i z kim? Serio, panie pośle Żalek?
Chyba każda w miarę normalna osoba musiała sobie zadać któreś z tych pytań, słuchając homofobicznego szczucia, na którym kampanię postanowił zbudować sobie kandydat na prezydenta Andrzej Duda. Trudno zrozumieć tę decyzję. Nawet odkładając na bok prawa człowieka czy zwykłą moralność, nie sposób nie zauważyć, że hejterska nagonka, którą zorganizował sztab Dudy oraz PiS, jest nie tylko podła, ale również przeciwskuteczna.
Większość za legalizacją związków homoseksualnych
O ile dehumanizowanie ludzi i straszenie seksualizacją dzieci z pewnością trafią do twardego PiS-owskiego elektoratu − o tyle ta metoda nie da Dudzie reelekcji. Rzeczywiście ponad połowa wyborców „dobrej zmiany” boi się genderu i LGBT, a dzięki homofobicznej kampanii ta liczba mogła jeszcze wzrosnąć.
czytaj także
Nie sposób jednak nie zauważyć, że połowa PiS-owskiego elektoratu to wciąż za mało, żeby wygrać wybory. Osób LGBT bronią już nawet powstańcy warszawscy. Są też naciski ze strony Białego Domu. Ambasadorka USA w Polsce miała powiedzieć: „Niemożliwe jest utrzymywanie przyjaznych stosunków z Waszyngtonem i jednocześnie stosowanie dyskryminacyjnej retoryki”. Nawet w twardym elektoracie PiS niektórzy mogą zacząć się zastanawiać, czy rzeczywiście chcemy wchodzić w konflikt z prawie całym cywilizowanym światem, tylko po to, żeby móc dalej obrażać „pedałów”.
Polacy nie są aż takimi homofobami, jak by tego chciała rządząca partia. I nie pomoże straszenie „tęczową zarazą”, gorszą od bolszewizmu. Choć mam wiele zastrzeżeń co do polskiego systemu edukacji, to raczej nie da się wyjść z polskiej szkoły, nie wiedząc, jakich zbrodni dopuściła się sowiecka Rosja. Czy naprawdę mamy teraz uwierzyć, że geje zrobią nam tutaj drugi Katyń, a heteryków wysyłać będą na przymusową seksualizację w syberyjskich łagrach?
czytaj także
Pomimo żenującej i obrzydliwej propagandy, jaką serwuje nam TVP i prawica, legalizacji homoseksualnych związków partnerskich chce 57 procent ankietowanych Polek i Polaków, przeciwnego zdania jest tylko 39 procent. Oczywiście PiS-owska nagonka zrobiła wiele, żeby pogromowa atmosfera trafiła pod strzechy, ale i tak według najnowszego sondażu IPSOS na homofobicznej kampanii prezydent Andrzej Duda stracił. Większość Polek i Polaków nie popiera takiej retoryki. Jestem pewien, że w drugiej turze wygra kandydat, który opowie się przeciwko nienawiści, szczuciu i odzieraniu ludzi z godności.
„Naszego geja” nie damy skrzywdzić
Kaczyński zawsze miał skłonność do autodestrukcji, a dziś w końcu PiS strzelił sobie w stopę. I skończy się to całe wstawanie z kolan, bo z przestrzeloną stopą PiS-owcy będą mogli się co najwyżej czołgać w homofobicznym szambie, które sami sobie wylali na głowę. Właściwie wypadałoby im podziękować. W obliczu zbliżających się wyborów po raz kolejny pokazali prawdziwe, nienawistne oblicze swojej polityki. Podziękowałbym, gdyby nie to, że jej ofiarami są realne osoby, nasze rodziny, przyjaciele, znajomi.
Kolorem w nienawiść. Studencka akcja kredowa w obronie różnorodności
czytaj także
W Polsce żyje około dwóch milionów osób LGBT. Prawie każdy i każda z nas zna jakiegoś geja, lesbijkę, osobę biseksualną czy transpłciową. Czy naprawdę Polacy i Polki będą chcieli zagłosować na osobę, która twierdzi, że to nie są ludzie? Wyoutowani są już nie tylko celebryci, aktorzy, reżyserki, politycy, dziennikarki czy trenerzy fitnessu, ale także często nasi sąsiedzi i sąsiadki.
Zresztą nawet tym, którzy żyją w cieniu, nie życzymy źle. Nawet jeśli trochę obawiamy się „homoseksualnego lobby”, to „naszego geja” nie damy skrzywdzić. I dzieje się tak nawet w samym PiS-ie.
Oczywiście istnieje rzesza wyborców, których można przestraszyć zagraniczną ideologią zagrażającą naszym dzieciom. Istnieją też całkiem liberalne osoby, które czytając wytyczne WHO na temat dziecięcej masturbacji, mają wątpliwości, czy powinno się o tym uczyć w szkołach. Jednocześnie wszyscy z nas byli dziećmi i pamiętają, że zdarzało nam się dotykać narządów płciowych, a nawet pokazywać je innym. Rodzice nie zawsze mają czas, wiedzę i ochotę na uczciwe rozmowy o seksie, a dziecięca masturbacja może świadczyć o problemach rozwojowych, więc może fajnie, gdyby w takiej edukacji uczestniczyła szkoła.
Szkoła to heteroseksualny market. Wybierasz coś z półki albo znikasz
czytaj także
Podobnie każdy, kto miał do czynienia z domem dziecka, musi sobie zdawać sprawę, że już lepiej, gdyby dzieciaki były pod opieką pary gejów, niż gdyby miały dorastać w placówkach opiekuńczych, które opiekę mają tylko w nazwie.
To nie LGBT nam grozi
Zresztą nie dajmy się wpędzić w PiS-owską narrację. To nie homoseksualne narkotyczne orgie stanowią zagrożenie dla polskich czy jakichkolwiek dzieci. Prawdziwym zagrożeniem jest brak sensownej polityki społecznej. Żyjemy w kraju, w którym 333 tysięcy ludzi ma emeryturę niższą niż tysiąc złotych, a jeśli nic się nie zmieni, to do 2030 ta liczba się podwoi.
Jakby tego było mało, coraz dotkliwiej odczuwamy zmiany klimatu. W tym roku do tragicznych susz doszły powodzie. Klimat nam szaleje i zamiast czterech pór roku zaczynamy mieć porę suchą i deszczową. Polacy i Polki boją się kryzysu klimatycznego znacznie bardziej niż LGBT. Deklarują wręcz, że są gotowi poświęcić wzrost gospodarczy dla ochrony planety. 83 procent ankietowanych z Polski dostrzega wpływ zmian klimatu na występowanie ekstremalnych zjawisk pogodowych w swoim otoczeniu. Fakt, że to „ideologia LGBT”, a nie katastrofa klimatyczna, stała się głównym tematem kampanii, świadczy dobrze o braku kompetencji i oderwaniu od życia polskiej klasy politycznej.
LGBT to ludzie. To nasi przyjaciele, współpracowniczki, sąsiedzi, współobywatelki
czytaj także
Oczywiście problem jest szerszy, a uzależnienie polityków od ciepłych posadek w kopalniach i energetycznych spółkach Skarbu Państwa też robi swoje. Trudno walczyć o zmianę miksu energetycznego, gdy możemy swoich przyjaciół i asystentów posadzić na stanowiskach, z których ciągną dziesiątki tysięcy złotych miesięcznie.
Kandydaci i nagonka
Polki i Polacy na szczęście nie są tacy głupi, jak chce nam wmówić PiS i prezydent Duda. Trudno było oglądać debatę prezydencką w TVP bez zażenowania. TVPiS mistrzowsko pokazała, gdzie ma realne problemy obywateli i że zrobi wszystko, żeby pomóc utrzymać władzę urzędującego prezydenta. To znowu może okazać się przeciwskuteczne. Bo Duda nie potrafił wygrać debaty przygotowanej specjalnie pod niego. To mnie akurat nie dziwi, bo jest on nie tylko najgorszym prezydentem w historii RP, ale również zwyczajnie niezbyt samodzielną i mało błyskotliwą osobą. Bardziej mnie dziwi, że obecnej sytuacji nie potrafią wykorzystać liberałowie i lewica.
czytaj także
Trzaskowski zachowuje się, jakby żadnej homofobicznej nagonki nie było. „Tęczowy radykał”, zamiast stanąć w obronie praw człowieka, woli wrzucać na Twittera fotki z rodziną, której prawa posiadania odbiera się milionom Polek i Polaków. Osobiście uważam to za żenujące, ale moi współobywatele są najwyraźniej bardziej wyrozumiali, bo Trzaskowskiemu w sondażach rośnie.
Najbardziej jednak dziwi mnie postawa Roberta Biedronia, który mógłby świetnie wykorzystać nagonkę na LGBT. W końcu to jemu i jego rodzinie odbiera się prawo do istnienia. Wiemy, że rodzina to dla Polek i Polaków najważniejsza wartość. Dlaczego nie powie twardo i wprost, że to, co robi PiS, to jest atak na jego rodzinę? Tych wyborów i tak nie ma szans wygrać, ale za to miałby szansę na wynik wyższy niż dwa procent, gdyby odważnie stanął w obronie wartości, które przecież i tak sobą reprezentuje. Jestem pewien, że wyborcy doceniliby kandydata, który potrafi dzielnie bronić swojej tęczowej rodziny.
czytaj także
Cóż, może jeszcze będą wybory, w których głosowanie nie będzie wyborem mniejszego zła. Póki co, jeśli wybory 28 czerwca w ogóle się odbędą, co wcale nie jest takie oczywiste, zważywszy na słabe wyniki sondażowe Dudy, pozostaje nam zagłosować na osoby, co do których możemy mieć przekonanie, że nawet jeśli nie są bez skazy, to przynajmniej nie będą prowadzić kampanii nienawiści wymierzonej we własnych obywateli. Nie dajmy się zastraszyć. Polska zasługuje na polityków i polityczki, którzy nie korzystają z wolności słowa, żeby być zwyczajnie podli.