Świat

Czy Ameryka jest gotowa na drugą falę COVID-19?

Fot. Charles Deluvio/Unsplash

Przewidywany nawrót COVID-19 pod koniec roku zbiegnie się z sezonem zachorowań na grypę. Jeśli do tego czasu nie wynajdziemy szczepionki na koronawirusa, będziemy się musieli przygotować na najgorsze.

Jak surferzy rozglądający się za następną wielką falą, zanim jeszcze przeszła poprzednia, tak epidemiolodzy i urzędnicy służby zdrowia w Stanach Zjednoczonych przygotowują się na drugi rzut infekcji COVID-19 pod koniec roku. Obawiają się, że druga fala pandemii zbiegnie się w Stanach Zjednoczonych ze szczytem sezonu grypy 2020/2021, a szpitale znów zapełnią się pacjentami pilnie potrzebującymi wspomagania oddechu.

Ze względu na to, co wiemy na temat koronawirusów i grypy, obawy są uzasadnione. Liczba zakażeń tymi drobnoustrojami zaczyna rosnąć w listopadzie i osiąga szczyt w grudniu, styczniu lub lutym, by spaść przed końcem kwietnia.

Mniejszą pewność epidemiolodzy mają co do tego, jak wysokie będą fale każdej infekcji. Chociaż wzorce rozwoju zachorowań na grupę rozumiemy znacznie lepiej niż wirusa SARS-CoV-2, powodującego COVID-19, grypa wciąż kryje wiele tajemnic. Jej odmiany różnią się z roku na rok zarówno pod względem zaraźliwości, jak i przebiegu choroby. W niektórych latach liczba zgonów z powodu grypy w Stanach Zjednoczonych może nie przekraczać 12 tysięcy. Jednak zimą roku 2017/2018 szczególnie groźna jej odmiana pozbawiła życia około 80 tysięcy Amerykanów – najwięcej od przynajmniej 40 lat.

Prawica wyzwala Amerykę

Ta zmienność odmian grypy oznacza, że co roku musimy przygotowywać nową szczepionkę. Jest pewien haczyk: szczepionka musi być gotowa ze znacznym wyprzedzeniem przed szczytem sezonu grypowego – często jeszcze zanim pojawi się nowa odmiana wirusa. Jeśli okaże się, że odpowiada mu dość dobrze, ogranicza ona zarówno ostrość przebiegu choroby, jak i liczbę zgonów spowodowanych powikłaniami.

Szczepionka na sezon 2017/2018 okazała się źle dopasowana do wirusa. Do stycznia 2018 roku szpitale były przeciążone, oddziały ratunkowe odsyłały karetki do innych szpitali, a ośrodki zdrowia podejmowały znajome dziś środki prewencyjne, takie jak ustawianie na parkingach namiotów do oceny stanu zdrowia pacjentów, ograniczanie wizyt rodziny i znajomych oraz odwoływanie planowych zabiegów chirurgicznych.

To, jak poważny okaże się sezon grypowy 2020/2021, będzie zależało od charakterystyki aktualnej odmiany wirusa oraz od tego, jak dobrze będzie dopasowana do niego szczepionka. Nie bez znaczenia będzie też nasze zachowanie: to, jak dynamicznie będziemy się zakażać.

Kim są „superroznosiciele”?

czytaj także

W porównaniu z wirusami grypy zachowanie SARS-CoV-2 jest jeszcze większą niewiadomą. Wnioski wyciągamy głównie na podstawie działania czterech powodujących przeziębienia koronawirusów, będących w amerykańskim obiegu przynajmniej od lat 60. XX wieku, kiedy je odkryto.

Sezonowe występowanie tych wirusów jest podobne jak przy grypie, ale infekcje nie znikają zupełnie w miesiącach letnich. Dochodzi do nich bez przerwy, tylko że ze zmniejszoną częstotliwością. Tezie, że ciepło i wyższa wilgotność wyeliminują SARS-CoV-2, zaprzecza ciągłość zakażeń w Singapurze i na zachodnim wybrzeżu Afryki.

Tak naprawdę sezonowość infekcji wirusowych w ogóle pozostaje tajemnicą. Niektórzy eksperci sądzą, że szczyt zachorowań z powodu wirusa grypy i koronawirusów następuje w zimie, ponieważ zimno i niska wilgotność powietrza wysuszają błony śluzowe u ludzi i czynią ich bardziej podatnymi na infekcje. Inni zauważają, że w zimie częściej tłoczymy się w zamkniętych pomieszczeniach, co ułatwia przenoszenie choroby.

Teorie te wydają się wiarygodne, dopóki nie rozważy się innych wirusów, takich jak polio i wywołujące przeziębienie rinowirusy, w przypadku których do szczytu zachorowań dochodzi latem. Zagadka robi się tym trudniejsza, kiedy przyjrzymy się tym wirusom, które są sezonowe w strefach klimatu umiarkowanego, a w klimatach zwrotnikowych podtrzymują niemal stałe (choć niższe) wskaźniki zachorowań.

Skoro SARS-CoV-2 najprawdopodobniej nie zniknie sam z siebie, z braku skutecznej szczepionki czy leku profilaktycznego głównym czynnikiem wpływającym na skalę drugiej fali zakażeń będzie to, na ile do tego czasu zapanujemy nad epidemią.

Kiedy społeczności amerykańskie ponownie się otworzą, a wzorce zachowań rozluźnią jeszcze bardziej niż teraz, będziemy ponosić konsekwencje niewystarczających działań. Spodziewam się, że w październiku znajdziemy się o krok od kolejnego śmiertelnego rzutu zakażeń COVID-19. Jeśli w tym samym czasie uderzy w nas spora fala infekcji grypowych, umrze jeszcze więcej osób.

Sezonowość infekcji wirusowych w ogóle pozostaje tajemnicą.

Niestety, Stany Zjednoczone nie ograniczają zakażeń na tyle, by uniknąć ostrej drugiej fali wirusa. Nasze obecne środki kontroli – ograniczone testowanie i w dużej mierze dobrowolna izolacja tych, u których rozpoznano infekcję albo kontakt z zakażonymi – raczej nie wyeliminują wirusa z populacji. Kraje, które jak dotychczas walczą z nim skutecznie, wprowadziły znacznie rozleglejszy system testów i drobiazgowe programy śledzenia kontaktów, identyfikujące potencjalnie zakażone osoby i przenoszące je do nadzorowanych placówek, często po prostu hoteli, gdzie obserwuje się u nich ewentualne objawy.

Posiadanie medycznych środków zapobiegających transmisji SARS-CoV-2 zmniejszy rozmiar kolejnej fali COVID-19 i jej skutków. Dzięki mocnemu wsparciu ze strony władz, branży farmaceutycznej i biotechnologicznej oraz organizacji non-profit laboratoria na całym świecie intensywnie poszukują szczepionki i leków, które mogłyby blokować rozprzestrzenianie się wirusa. Trwają próby kliniczne siedmiu szczepionek i przynajmniej jednego leku o potencjale profilaktycznym. Jestem więc pewien, że w najbliższym czasie uda nam się ograniczyć transmisje SARS-CoV-2.

Popkiewicz: Pandemia – katastrofa zdrowotna, społeczna i gospodarcza z apokalipsą zombie w tle

Pozostaje pytanie: jak szybko to się stanie. Jeśli szczepionka czy lek profilaktyczny ma ograniczyć drugą falę infekcji w Stanach Zjednoczonych tej jesieni, musi trafić do użytku na samym początku sezonu. Będzie to wymagać maksymalnie skoordynowanych działań między badaczami, producentami i prawodawcami.

Chociaż taki scenariusz jest możliwy, potrzeba będzie tyleż inteligencji, co szczęścia, by uniknąć tego, co natura zaserwuje nam w zimie. Jeśli nie dojdzie do medycznego przełomu, będziemy się musieli przygotować na najgorsze.

**
William A. Haseltine – naukowiec, przedsiębiorca w branży biotechnologicznej i specjalista od chorób zakaźnych. Jest prezesem think tanku ACCESS Health International.

Copyright: Project Syndicate, 2020. www.project-syndicate.org. Z angielskiego przełożyła Aleksandra Paszkowska.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij