„Ratuj się kto może i co się da” jest prawdopodobnie jedyną rozsądną strategią dla Wiosny. Taki mamy klimat.
Osiołkowi w żłoby dano
W jeden Wiosnę, w drugi siano
Uchem strzyże, głową kręci
I to pachnie, i to nęci
Największym atutem PO oraz zaletą Schetyny miało być to, że udało się stworzyć szeroką antypisowską koalicję. Jak już wiemy – to nie wystarczyło. Ale jeśli coś nie wyszło, wiadomo, trzeba to powtórzyć jeszcze raz – i chyba żadne zaklęcia: niech wreszcie powstanie jakaś licząca się koalicja lewicowa, nie pomogą.
SLD już zadeklarował swój udział w KE. Czarzasty, który od tylu lat, jeszcze od czasów PZPR, jest obecny w polityce, pewno bardzo chciałby w końcu zostać posłem i ma może ostatnią szansę, której nie chce przegapić. W aktywach ma trochę żelaznego elektoratu, który pewno źle znosi upały, sama wiem, jak to jest w tym wieku. Ma też kilka znanych twarzy, które może wcale nie wyglądałyby źle na listach. Na miejscu SLD zrobiłabym to samo, zwłaszcza pamiętając, jak zwykle kończy się w Polsce budowanie lewicowych koalicji.
Wiosna też już chce rozmawiać – na razie rozmawiać o rozmowach, ale od dość dawna ze strony tej partii płynęły nieoficjalne sygnały, że jest gotowa na wejście do koalicji. Poza tym każdy, kto rozsądnie patrzy na krajową politykę, zdawał sobie sprawę, że do takiej koalicji najprawdopodobniej doszłoby po wyborach – gdyby mogło to dać większość sejmową. Pewno Wiosna miałaby wtedy większą siłę przetargową, ale po eurowyborach jest, jak jest. I zewsząd słychać łkanie zawiedzionych kochanek i kochanków. Popełniano różne błędy, zawiódł elektorat, zbrakło struktur i pieniędzy, wrogie media podgryzały… Biedroń zdradził, bo nie może prowadzić kampanii z Brukseli, chociaż Szydło pewno jakoś się uda bycie w Brukseli i mobilizowanie elektoratu pisowskiego w Polsce. W każdym razie znowu nie jest tak, jak byśmy chcieli, chlip, chlip. I teraz wszyscy już wiedzą, co trzeba było zrobić. Jednak do wyborów zostały trzy miesiące, więc dziś może należy „wybrać przyszłość”. „Ratuj się kto może i co się da” jest prawdopodobnie jedyną rozsądną strategią dla Wiosny. Taki mamy klimat.
czytaj także
No i jest jeszcze PSL, które się droży i dąsa. Boją się zapewne, że gdyby musieli podać rękę Biedroniowi, to się zarażą. Kosiniak-Kamysz w wywiadzie z Sierakowskim jojczy, że do kościołów nie wpuszczają już polityków z zielonymi sztandarami. (Aż się prosiło o pytanie, czy kościół to miejsce dla jakichkolwiek partyjnych sztandarów). SLD raz przełknęli, przełkną drugi raz, ale już zerkają w stronę PiS-u i Kukiza. To typowa dla tej formacji obrotowa strategia.
A PO chciałaby mieć wszystko – i owies, i siano. Ciekawe wyzwanie dla Schetyny, mistrzunia wewnątrzpartyjnych gier. Ale jeśli to się uda, powstanie twór jeszcze bardziej nijaki i rozmyty niż dotychczas, mimo szumnych zapowiedzi, że spędzą wakacje na polskiej prowincji. Wybranie Brejzy, upierdliwego pisożercy – z całym szacunkiem dla jego działań – na szefa sztabu wydaje się trafną decyzją, jeśli hasłem jest: Hej, kto Polak za Kmicicem, hajda na Pisowice!
Z Atlanty na wieś [Sierakowski rozmawia z Kosiniakiem-Kamyszem]
czytaj także
Załóżmy jednak, że PSL nie ustąpi, a PO będzie musiało wybierać – lepszym koalicjantem będzie Wiosna czy PSL? Ostatnio wszyscy oddali się rachunkom, dodając do siebie rozmaite procenty elektoratów, z czego wychodzi, że jeśli cały nie-PiS zagłosuje na Koalicję, to kto wie. Tyle że to niekoniecznie tak działa. A jeśli polegamy jedynie na dodawaniu, w zasadzie działa przeciwko PSL (4% głosów w razie oddzielnego startu starczy na dotację, podczas gdy Wiosna ma ich podobno 8). Jednak tutaj rozrachunek PO może być inny – polskie społeczeństwo jest konserwatywne, Kościół potężny, więc lepiej trzymać się bliżej prawego krawężnika. Jak zrobimy kroczek w lewo, to PiS nas rozjedzie – tak jakby potrzebował jakichś pretekstów dla swojej odrażającej propagandy.
Ostatnio wszyscy oddali się rachunkom, dodając do siebie rozmaite procenty elektoratów, z czego wychodzi, że jeśli cały nie-PiS zagłosuje na Koalicję, to kto wie. Tyle że to niekoniecznie tak działa.
A gdyby PO jednak wybrała Wiosnę? Bez PSL? Może to zrobić po to, by Wiosnę zjeść i nadal unikać jakiegoś samookreślenia, albo jednak się zdecydować – w koalicji pewno zostaną Zieloni, obyczajowo bardziej postępowa Nowoczesna (okej, nędzne pozostałości po Nowoczesnej), Barbara Nowacka, której odebrano prawo do wszelkiej wyrazistości – na jaśniejsze samookreślenie. Z tego można by zbudować jakąś wersję amerykańskich demokratów. Może duopolu nie da się zwalczyć, w każdym razie nie dzisiaj. (Tak, „dupol” jest okropny, nieproduktywny, buduje polityczne plemiona skaczące sobie do gardła).
Tacy „demokraci” musieliby jednak, nawet gdyby mieli skrzydła konserwatywne i bardziej liberalne, zdecydować się na jakieś liberalne minimum, które odróżniłoby ich od PiS. Związki partnerskie, jakieś ograniczenie roli Kościoła, może na początek likwidacja Funduszu Kościelnego? Jakiś ruch w sprawie aborcji, niechby i nazwany nowym kompromisem: dopisanie trudnych warunków materialnych albo psychologicznych problemów kobiety? Powinni znaleźć jasną i wiarygodną odpowiedź na socjalną ofensywę PiS, z którym może nie warto się przelicytowywać. Wydaje się, że zaproponowanie przy 500+ progu dochodowego i zasady złotówka za złotówkę (proporcjonalne obniżenie świadczenia po przekroczeniu progu dochodowego) nie zabiłoby tej formacji. Warto też mocno zająć się sprawami klimatu, bo w tej chwili jest to nośny temat, a PiS łatwy do zaatakowania.
czytaj także
Nie mam jednak zamiaru ani pisać programu takiej partii, ani upierać się przy szczegółach, bo nie o to chodzi. Jedynie przewiduję, że przedłużająca się rozlazłość PO, wlokące się rozmowy, brak decyzji doprowadzą do tego, że „oślina pośród jadła z głodu padła”.
Oczywiście nie padnie całkiem. Chociaż to, że w najbliższych wyborach z PiS nie da się wygrać, wydaje się coraz powszechniejszą przepowiednią, z szansą na zmianę w przepowiednię samosprawdzającą się. Scenariusz, który tu został zarysowany, też oczywiście niczego nie gwarantuje – jedynie trochę bardziej klarowny i uwzględniający szersze spektrum poglądów podział na scenie politycznej. Coś nieco innego niż POPiS nie do zdarcia.