Kraj

Szlachetna paczka to my

Przed świętami rozdawano „szlachetne paczki”. Przy okazji zbadano polską biedę i wyniki okazały się porażające. Warunkiem otrzymania paczki było przedstawienie planu wychodzenia z biedy.

Olga

Olga uciekła w Taszkientu, gdzie miejscowi Uzbecy wybijając się na niepodległość potraktowali ją jak okupanta. W Polsce zajmuje się handlem na targowiskach. Ma obywatelstwo, ale żyje w biedzie. Broniłem jej w sądzie w sprawie o eksmisję z domu w Choszczówce. Na szczęście udało mi się wygrać i doprowadzić do oddalenia powództwa. Kiedyś spotkała ukraińskie małżeństwo z dzieckiem i przyjęła je pod swój dach. Swój, czyli wynajmowanego domku. Wiele lat nie mogła dość zarobić, bo nie odstępowała od łóżka ciężko chorej matki. Lekarze zgodnie twierdzą, że tylko dzięki jej poświęceniu mama pożyła kilka lat dłużej. Teraz Olga jest wyczerpana i marznie, bo nie stać jej na węgiel. Pomoc społeczna dała odrobinę tzw. groszku, który szybko się skończył. Gdybyście zobaczyli Olgę, nie powiedzielibyście, że ma kłopoty, bo jest zawsze pięknie ubrana i umalowana. Nosi się jak dama. Ale gdy chowano matkę, był problem, bo pop zażądał kwoty, której córka nie miała. Wystarczyło tylko na wniesienie do drzwi cerkwi, za dalsze kilka metrów trzeba było dopłacić kilka tysięcy. Interweniowaliśmy. Pogrzeb się odbył, ale dług jest.

Ta Rosjanka z polskim obywatelstwem bywa na większości blokad eksmisji organizowanych przez Kancelarię i Ruch Sprawiedliwości Społecznej. Olga nie ma planu wyjścia z biedy. Nie mogła się więc starać o węgiel w ramach akcji „szlachetna paczka”. Nie umie biegle pisać po polsku i nie jest już taka młoda, żeby znaleźć przyzwoite miejsce pracy. Marznie więc przy jakimś stoisku i stara się przeżyć. Robi dobrą minę do złej gry. Przed świętami w końcu uda nam się pewnie zrzucić na potrzebne dwie tony węgla.

Olga nie ma planu wyjścia z biedy. Nie mogła się więc starać o węgiel w ramach akcji „szlachetna paczka”.

Bogdan

Bogdan jest budowlańcem. Zbudował kilka domów inwestując pieniądze zarobione w USA. Oszukali go wspólnicy. I mimo, że walczyliśmy wspólnie z nim kilka lat z komornikami i sądami, w końcu oszuści doprowadzili do jego eksmisji. Zanim jednak wyleciał ze zbudowanego własnymi rękami domu, regularnie przygarniał pod swój dach ludzi, którzy nie mieli się gdzie podziać. Ukraińca napotkanego na dworcu, oszukanego przez rodaka, który wziął za załatwienie pracy dwieście dolarów, ale teraz nie odbiera telefonu, Syryjskiego uchodźcę, z którym nadal wspólnie prowadzi różne prace budowlane.

Teraz Bogdan mieszka u ludzi, których poznał w RSS. Czasem, jak coś zarobi, to wynajmuje jakiś pokój czy mieszkanie. Pracuje, walczy, ale ma pod górkę. Nigdy jednak nie zawodzi, kiedy trzeba bronić ludzi, którzy radzą sobie gorzej. Ma instynkt dzielenia się. Kiedy komuś brakuje, a Bogdan akurat zarobił, dyskretnie podrzuca zakupy spożywcze i tłumaczy się z zażenowaniem, że to tak „skromnie”.

Iwona i Agnieszka

Iwona i Agnieszka same kiedyś były bezdomne. Dziś prowadzą „Dom dla bezdomnych” na warszawskiej Woli w budynku kolejowym. Robią to bez żadnej dotacji, w czynie społecznym. Piszą pisma o mieszkania socjalne dla swoich podopiecznych, zapewniają jeden gorący posiłek dziennie, wspólnie z mieszkańcami spalili obowiązujący wcześniej „pół-więzienny regulamin”. Obie są działaczkami lokatorskimi, doradzają osobom zagrożonym eksmisjami, chodzą na blokady. Same przeszły piekło, oni o ich rodziny borykają się z niedostatkiem. Może dlatego rozumieją tych ludzi lepiej niż ktokolwiek inny. Na spotkaniu z Rzecznikiem Praw Obywatelskich to ich głosy były najbardziej konkretne i najuważniej słuchane. Romowie z Grochowa, kiedy mają kłopot, regularnie przychodzą pod okna Iwonki i wołają „Ciociu!”, Kiedy inni się wahają, mają wątpliwości, one są zawsze za radykalnym działaniem, za blokadą eksmisji, akcją bezpośrednią. Bieda nie zawsze osłabia. Ten przypadek pokazuje, że może też hartować.

Grażyna

W Mińsku Mazowieckim jest Grażyna. Trudno zliczyć, ile ma właściwie chorób. Zawsze nosi z sobą torbę pełną lekarstw. Jednak kiedy policja podczas jednej z naszych akcji w obronie pracowników TP SA (dziś Orange) zwinęła młodego człowieka, Grażynka położyła się pod kołami radiowozu. Dziewczyny z Mińska mają wyroki za czynną napaść na funkcjonariuszy policji, bo zawsze, kiedy jakaś samotna matka z dzieckiem zajmowała pustostan, one rzucały się z pazurami do oczu funkcjonariuszom, którzy wywlekali nieszczęsną kobietę z jej pociechą na ulicę. Dziś po latach walki, kiedy burmistrz Mińska dzieli nowe mieszkania komunalne, zaprasza nasze działaczki z KSS do komisji, bo wtedy wiadomo powszechnie, że przydział dokonany będzie sprawiedliwie.

I inni

W chwili, gdy to piszę, w naszym lokalu na Elektoralnej śpi bezdomny. To na jedną noc, bo ktoś go już do siebie przyjmie. W nocy interweniował w jego sprawie jeden z zaprzyjaźnionych dziennikarzy. Starsza pani Alicja w środku nocy podjechała z kluczami i wpuściła go do siedziby Ruchu Sprawiedliwości Społecznej.

Bieda nie zawsze osłabia. Ten przypadek pokazuje, że może też hartować.

To się dzieje ciągle. Na konferencji o prawie do mieszkania były dwie młode dziewczyny, które pomagają bezdomnym na ulicy. Alarmowały, że brakuje już w Warszawie miejsc noclegowych. Tymczasem jedna z naszych działaczek. Mirka, która większość życia zajmowała się handlem ulicznym, przyprowadziła młodą dziewczynę z walizką. Tego samego dnia zamieszkała w naszym Domu dla Bezdomnych. Nazajutrz miała już pracę, a dzięki energii Mirki organizujemy dla niej paczkę żywnościową na święta. Nikt, kto przekracza próg jednego z naszych dwóch lokali Kancelarii na Jarocińskiej czy Ruchu Sprawiedliwości Społecznej na Elektoralnej, nie jest już sam. Nikt się oczywiście nad tymi ludźmi „nie pochyla”. Po prostu bierzemy się za ręce, bo jesteśmy równi.

Nasi lokatorzy, małżeństwo państwa Malczyk, Stefan, Natalia i ich córka Małgosia, ci sami którzy przemieszkali u nas w domu 4 lata, mieszkają na Siedleckiej (Szmulki) w nowo wyremontowanym mieszkaniu socjalnym. Te święta spędzą u siebie. Są szczęśliwi. Ale na tej samej Siedleckiej mieszkają Wilczyńscy – ona na wózku inwalidzkim, on niedowidzący. Lichwiarz, z którym walczymy od lat, próbuje ich znowu wyrzucić na ulicę. Malczykowie po sąsiedzku już się nimi zaopiekowali.

Paczka to nie tylko dobra zapakowane w papier.

Jesteśmy jak rodzina. Spotykamy się co tydzień we środy i planujemy, komu teraz pomóc, z jakim łajdactwem jak walczyć. W ostatnią środę przed świętami był u nas tradycyjny śledzik. Jak zawsze gadamy do późna, bo udało się w tym morzu indywidualizmu, na obrzeżach wyścigu szczurów zbudować wspólnotę ludzi skromnych, ale nieskończenie bogatych, bo nawykłych do dawania. Paczka to nie tylko dobra zapakowane w papier, to również grupa lubiących się osób. Więc może my też jesteśmy „szlachetną paczką”?

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Ikonowicz
Piotr Ikonowicz
Działacz społeczny, polityk
Działacz społeczny, polityk, dziennikarz, poseł na Sejm II i III kadencji. Przewodniczący Ruchu Sprawiedliwości Społecznej.
Zamknij