Świat

Ulicami Kijowa przeszedł Marsz Równości

Półtora tysiąca uczestników, siedem tysięcy funkcjonariuszy i pięćdziesięciu siedmiu zatrzymanych. Mimo tych liczb, obyło się bez poważnych incydentów.

W Kijowie pierwszy raz udało się zorganizować marsz w centrum miasta. Uczestnicy zebrali się przed głównym korpusem Kijowskiego Uniwersytetu Narodowego im. Tarasa Szewczenki i przeszli do placu Lwa Tołstoja. – Marsz był świetnie zorganizowany. Dzięki działaniom organizatorów, organizatorek i policji wszystko zakończyło się pokojowo – mówi podczas konferencji prasowej przedstawiciele Ukraińskiej Grupy Helsińskiej.

„Bezpieczeństwo człowieka to rozwój kraju” – brzmiało hasło marszu. „Na Ukrainie wciąż trwa konflikt zbrojny. W tym czasie heroizacja przemocy, politycznej manipulacji i ciągłe wykorzystywanie radykalnej retoryki «pozwala» władzy zaniedbywać swoje obowiązki związane z bezpieczeństwem społeczeństwa. To tworzy atmosferę strachu. Prawdopodobieństwo, że ucierpi się nie od wroga zewnętrznego, a «wewnętrznych» grup, które wykorzystują przemoc dla swoich interesów sprzecznych z prawami człowieka i demokracji, jest coraz większe” – wyjaśniali organizatorzy.

Krwawej kaszy” nie było

W 2015 roku informacja o marszu do samego końca była niejawna. Zorganizowany został kilka kilometrów od centrum, a mimo tego nie udało się uniknąć starć z prawicowymi grupami. Ucierpiało dziewięciu uczestników marszu i dziesięciu funkcjonariuszy. W tym roku obawiano się powtórki, dlatego kijowski ratusz i policja długo nie mogli wybrać miejsca, gdzie powinien odbyć się marsz. Szczególnie, że skrajnie prawicowe organizacje, takie jak Prawy Sektor, zapowiadały, że może dojść do „krwawej kaszy” na ulicach miasta.

Ostatecznie jednak, mimo mobilizacji nacjonalistycznych grup, policji udało się powstrzymać większość incydentów. Na marsz można się było dostać jednym z kilku wejść, gdzie prowadzono rutynowe kontrole. Osoby budzące podejrzenia nie były wpuszczane. – Co to za równość, skoro my nie możemy tam pójść? – skarży się Jurij ze skrajnie prawicowej organizacji Biały Młot. Wokół terenu obstawionego przez policję krążyło ponad sto osób. Po zakończeniu demonstracji chodzili po Kijowie i szukali uczestników marszu. Zorganizowali uliczne patrole samochodowe. „Ukrajinski Nowyny” informują o tym, że zostało pobitych dwóch uczestników marszu.

Wsparcie polityczne

Aktywistka partii Demokratyczny Alians Iryna na marsz przyszła z matką. – To odpowiedzialność każdego obywatela, aby budował taki kraj, w którym chce mieszkać. Ja chcę żyć w tolerancyjnym kraju, dlatego muszę być tu – mówi.

– Żyjemy w czasach, w których akceptacja takich wartości, odbywa się znacznie szybciej. Udało się to Izraelowi, gdzie jest stan wojny, uda się i nam. Nie można popierać praw człowieka w jednej sferze, a w drugiej nie – mówi deputowany Bloku Petra Poroszenki do Rady Najwyższej Serhij Łeszczenko, który na marsz przyszedł z tęczową flagą. „Wasze prawa – nasza walka” – brzmiał slogan przypięty do jego koszulki. Poza nim w marszu udział wzięło przynajmniej jeszcze czterech deputowanych. A także przedstawiciele różnych państw, w tym dyplomaci i politycy. W tym współprzewodnicząca frakcji Zielonych i Wolnego Sojuszu Europejskiego Rebecca Harms.

Żołnierka na marszu

Największe poruszenie wzbudziła Julija Tołopa, która aktywnie promowała marsz między innymi na plakatach. Obywatelka Rosji, która ubiega się o ukraińskie obywatelstwo, walczyła w szeregach batalionu Ajdar, z którym wciąż jest związana. Jej deklaracja oburzyła wielu z żołnierzy, z którymi brała udział w walkach. Wraz z Tołopą przyszło jeszcze kilka osób w wojskowych mundurach. – Popieram wolność, dlatego tu jestem. Byłoby nas więcej, ale ci, którzy chcieliby wziąć udział w marszu, są teraz na froncie – mówi.

Kilka godzin później Tołopa poszła uczcić pamięć dwóch żołnierzy Ajdaru i czterech bojowników Prawego Sektora, którzy zginęli 12 czerwca na skutek walk w obwodzie donieckim. To jedna z większych strat, którą poniosły ukraińskie siły w ostatnich dniach. Jak napisała na Facebooku Tołopa: – Byłam dzisiaj na KyivPride i ani trochę tego nie żałuję. Potem poszłam na Majdan uczcić pamięć zmarłych chłopców z Prawego Sektora i Ajdaru. Ja nie jestem taka, jak wy!

 **Dziennik Opinii nr 165/2016 (1365)

Teczowa-książeczka-Poradnik-LGBTQ-nastolatki

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paweł Pieniążek
Paweł Pieniążek
Dziennikarz, reporter
Relacjonował ukraińską rewolucję, wojnę na Donbasie, kryzys uchodźczy i walkę irackich Kurdów z tzw. Państwem Islamskim. Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Autor książek „Pozdrowienia z Noworosji” (2015), „Wojna, która nas zmieniła” (2017) i „Po kalifacie. Nowa wojna w Syrii” (2019). Dwukrotnie nominowany do nagrody MediaTory, a także do Nagrody im. Beaty Pawlak i Nagrody „Ambasador Nowej Europy”. Stypendysta Poynter Fellowship in Journalism na Yale University.
Zamknij