Świat

Popęda: Republikańska grzybnia vs Kraina Lodu

Rozkładu życia politycznego w Ameryce nigdzie nie było widać lepiej niż podczas debaty republikańskiej w Fox News.

6 sierpnia odbyła się pierwsza oficjalna debata republikańska. Podzielono ją na dwie części – najważniejsza dziesiątka kandydatów wystąpiła w części wieczornej i została zdominowana przez Donalda Trumpa, który od wielu tygodni jest ulubieńcem mediów po obu stronach barykady.

Najciekawsze jest to, że Trump nie startuje na prezydenta po raz pierwszy, choć być może po raz pierwszy startuje nie tylko pół żartem, pół serio. Cztery lata temu, kiedy wyraził podobny zamiar, Ameryka pośmiała się przez pięć minut i przeniosła swoją uwagę gdzie indziej. Jak sugeruje „New York Times”, popularność Trumpa w ankietach przedwyborczych jest dowodem totalnego rozkładu Partii Republikańskiej, która wydaje się mieć niewiele do zaoferowania swojemu tradycyjnemu elektoratowi.

Niestety, po stronie demokratów mamy analogiczny problem. Jak to się stało, że Hillary Clinton, która przegrała w 2008 z wówczas mało znanym i niedoświadczonym senatorem z Illinois (gdyby ktoś się nie zorientował, mam tu na myśli Baracka Obamę), stała się niedyskutowanym i właściwie jedynym poważnym kandydatem demokratów? Co do tego, że to ona otrzyma nominację partii, zgadzają się wszyscy, łącznie z tymi, którzy nie mają zamiaru na nią głosować.

Lodowa pustka po lewej stronie i grzybnia po stronie republikanów stanowią symptom tej samej choroby – kompletnego rozkładu życia politycznego w Ameryce.

Ale, ale – Hillary zaczyna wolno uchylać drzwi swojego lodowego królestwa, bo dotychczas tylko zapewniała nas ze swojej samotni, że gdy nadejdzie odpowiedni czas, wszystko opowie i wszystko wytłumaczy. Niestety, te ochłapy, które dostajemy, to póki co czysta retoryka, w której najbardziej konkretne są obietnice kontynuacji polityki Obamy – wobec Iranu, w kwestii zmiany klimatycznej i jeśli chodzi o opiekę zdrowotną.

Ekonomiczne przebąkiwania Clinton to właściwie obietnice odejścia od błędów legislacyjnych, które popełnił jej mąż. Nie należy przy tym zapominać, że w czasie, gdy Bill rozregulowywał ekonomię, Hilary bynajmniej nie siedziała w domu i nie gotowała pomidorowej, tylko była aktywnym politykiem. Na szczęście dla Clintonów ludzka pamięć jest krótka i to, że Hilary zasiadała w radzie nadzorczej Wall Martu albo jak i kiedy głosowała, nie ma obecnie większego znaczenia. Jak piszą Kevin Young & Diana C. Sierra Becerra dla magazynu „Jacobin”, wybory legislacyjne Clinton od zawsze godziły w prawa kobiet, gejów, lesbijek i mniejszości wszelkiej maści. Poparcie kobiet dla „korporacyjnego feminizmu” Hillary stanowi porażkę amerykańskiego feminizmu w ogóle.

Wróćmy jednak do republikanów i przeprowadzonej przez Fox News (przy współpracy z Facebookiem) pierwszej oficjalnej debaty. Od początku było ciekawie, bo gdy prowadzący poprosili o formalne wyrażenie swojego poparcia dla Partii Republikańskiej (wiążące się z obietnicą zaniechania kampanii w przypadku nieotrzymania nominacji), Trump odmówił, sugerując tym samym, że nie wyklucza kampanii z pozycji niezależnej. Kiedy emocje opadły i tłum przestał szaleć, rozpoczęła się pierwsza runda pytań. Najpierw grillowano tak zwanych „niedoświadczonych” – Bena Carsona i Marca Rubio, przy czym Rubio jak zwykle wypadł sympatycznie, tłumacząc, że jeśli doświadczenie polityczne jest wszystkim, żaden ze zgromadzonych nie ma szans z Hillary Clinton.

Bush musiał tłumaczyć się z polityki dynastycznej i po raz kolejny zapewniać, że nie jest swoim ojcem ani bratem, a Trump próbował wyjaśnić Ameryce, że żyjemy w czasach, przy których jesień średniowiecza jest erą pokoju i niewinności, a polityczna poprawność to ostatnia rzecz, jakiej potrzebujemy. Jakie znaczenie mają jego chamskie wypowiedzi na temat kobiet, gdy w tym samym czasie USA przegrywają z Chinami? W międzyczasie Ted Cruz przykleił się do słowa „prawda”, nadużywając go w męczący sposób, a Mike Huckabee poinformował o konieczności wprowadzenia czternastej i piętnastej poprawki do konstytucji, która będzie chronić tysiące nienarodzonych dzieci.

Stosunkowo po ludzku wypadli Chris Christie i John Kasich – być może dlatego, że obaj stanowią przedziwną mieszankę wartości republikańskich i demokratycznych, która jeszcze do niedawna była atrakcyjna dla wyborców, ale przy obecnej polaryzacji stanowisk wydaje się przeszkodą w zdobyciu nominacji. Mimo że debata zdecydowanie należała do Trumpa, aktywny był również Rand Paul – głównie dlatego, że parokrotnie nieproszony sam wdzierał się na wizję, jak zwykle czarująco broniąc na tym samym oddechu konstytucji, ojców-założycieli, małżeństw gejowskich i prawa do posiadania broni.

Jeśli chodzi o rarytasy, to dowiedzieliśmy się, że Clintonowie byli gośćmi na weselu Trumpa, ponieważ każdego polityka można kupić. „Jak do mnie dzwonią, to im daję”, powiedział Trump, mając na myśli swoje fundusze, „a kiedy dzwonię dwa lata później i czegoś chcę, robią to”.

Amerykańscy politycy to idioci, zdaniem Trumpa, a wielki biznes to sępy, węszące za lukami w amerykańskim prawodawstwie. Hmmm, smutne, bo prawdziwe.

W czasie gdy republikańscy kandydaci próbowali się nie pozagryzać, zjednoczeni wspólnym lękiem przed frontem Obama-Clinton, Hillary strzelała sobie selfies z Kim Kardashian, która jest bardzo dumna, że miała honor poznać przyszłą panią prezydent.

 

**Dziennik Opinii nr 222/2015 (1006)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agata Popęda
Agata Popęda
Korespondentka Krytyki Politycznej w USA
Dziennikarka i kulturoznawczyni, korespondentka Krytyki Politycznej w USA.
Zamknij