Czy dawno staraliście się o polską wizę? To nie jest takie proste.
Nie jestem autorem poniższego tekstu. Należy do osoby, która miała pecha starać się o wizę państwa deklarującego się jako wielki przyjaciel Ukrainy. O wizę Rzeczypospolitej Polskiej.
A teraz mam histerię.
Czy dawno staraliście się o polską wizę? […]
To nie jest takie proste. Nie powiem, że niemożliwe. Przecież jestem dziennikarką i matką. Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych: po prostu muszę zapisać swoją córkę do kolejki po wizę, bo ma jechać do Polski na studia. A dla dziennikarki, a tym bardziej dla mamy, dodzwonić się – to tylko kwestia czasu i wysiłku. Otóż to właśnie usilnie starałam się dziś wykonać. Przebaczcie mi wszyscy, którym obiecałam jakoś pomóc i nie pomogłam – jestem matką. […] Nie próżnowałam – dzwoniłam do centrum wizowego. Cały dzień. Przed chwilą się dodzwoniłam. 5 minut przed końcem pracy call center. Wysłuchałam wszystkich automatycznych sekretarek i doczekałam się połączenia z operatorką, żeby usłyszeć: „Brak wolnych terminów na złożenie dokumentów”. – „Ale ja chcę się zapisać na 14 września, a dziś jest 28 lipca”. – „W ogóle nie ma wolnych terminów”. – „A co mam robić”. – „Proszę dzwonić”. Dzwonić? Czy ona robi sobie jaja?
Usługi centrum wizowego kosztują 200 hrywien [50 zł]. Wcześniej myślałam, że płacę tę kasę dlatego, że nie chcę stać w kolejce do konsulatu. Dziś rozumiem, że to opłata za możliwość dodzwonienia się.
Rodzice studiujących w Polsce, co z tym zrobimy?
Spotkałam dziś na wystawie konsula generalnego Rzeczypospolitej Polski. Opowiedziałam mu naszą smutną historię z wizą. Najpierw powiedział, że źle dzwoniłam. Że pod numer centrum wizowego trzeba dzwonić więcej niż raz. I że to ma być numer ze strony konsulatu, a nie jakiś tam inny. I wtedy poczułam się jak w szkole. Potem gdzieś zadzwonił i zapytał, na jaki termin można się zapisać po wizę – powiedzieli mu, że na 18 sierpnia. Wtedy zwycięsko powiedział do mnie: „No i proszę!”. I tak na mnie popatrzył – sami rozumiecie. Znów poczułam się jak w szkole.
Natychmiast zadzwoniłam do centrum wizowego, nawet się dodzwoniłam i dostałam odpowiedź, że nie ma wolnych terminów – choć wrzeszczałam, że sam pan konsul mi powiedział, że są wolne terminy na 18 sierpnia.
A pan konsul powiedział mi jeszcze, że wszystkie problemy są przez oszustów. Że oni w konsulacie wiedzą, że są ludzie, którzy rezerwują dla siebie wszystkie terminy, a potem nimi handlują. I że oni w konsulacie przekazują ukraińskiej milicji nazwiska tych ludzi i ich numery, ale nasza milicja nic nie robi.
I nagle poczułam odpowiedzialność za całą ukraińską milicję. Nawet więcej – za cały kraj, gdzie jest taka milicja.
Przed chwilą zadzwonił do mnie ktoś z firmy-pośrednika. Zaproponowali, że mnie zapiszą. Teraz, mówią, zapisać się jest bardzo trudno, dlatego możemy pani pomóc. Zapis będzie na ostatnią dekadę sierpnia. Kosztować to będzie 200 hrywien. 200 hrywien, pomyślałam – na komórkę już wydałam więcej. […]
Napisał do mnie przyjaciel, że ktoś z jego znajomych robił sobie wizę. 100 euro. Nie trzeba iść do żadnych tam centrów wizowych. Przynosisz dokumenty – zabierasz dokumenty. Dostałam też linki do różnych stron pośredników. Ceny za długoterminową wizę Schengen – od 100 do 165 euro.
A jeszcze są przyjaciele, którzy od razu zaproponowali mi pomoc. Konkretną. Realną. Bezpłatną. Za to, że ja jestem taka, a oni są tacy. Tylko dziwią się, dlaczego od razu się do nich nie zwróciłam i po co mi to wszystko. A nie zwróciłam się, bo nie spodziewałam się czegoś takiego. Moje relacje z centrum wizowym zawsze były OK. Łatwo się było dodzwonić i zapisać. I kolejek nie było.
Ale jeszcze spróbuję zadzwonić jutro. Nie dla siebie. Dla córki. Chcę, żeby ona sama się dodzwoniła. Zresztą, po to jedzie studiować do Polski – żeby wszystko było zgodnie z regułami i jak należy.
*
Przywołane powyżej wyjaśnienia Konsula Generalnego RP są kuriozalne. Oszuści, o których opowiada konsul, rzeczywiście istnieją, ale ich działania są wręcz prowokowane przez niedoskonały system elektroniczny zapisów do konsulatu i centrum wizowego, który pozwala na blokowanie wszystkich dostępnych w systemie terminów. Konsulat RP przekazał swoje kompetencje wizowe prywatnej firmie, prowadzącej centrum wizowe. Teraz próbuje przekazać opiekę nad własnym systemem elektronicznym ukraińskiej milicji, która, niestety, w tej chwili ma nieco ważniejsze sprawy na głowie.
Czytaj także:
Oleksij Radynski, Nie ma Ukraińca, nie ma problemu
Oleksij Radynski, List do ministra Sikorskiego
Paweł Pieniążek, Wizy: bez kolejek, ale z dodatkową opłatą