O Karcie Warszawiaka z łódzkiej perspektywy pisze Hanna Gill-Piątek.
„Płacę podatki w Warszawie” – to dumne hasło będzie figurować na nowym gadżecie, o który będą mogli ubiegać się mieszkańcy stolicy. Oczywiście tylko ci, którzy rozliczają tam swój PIT. Przyjęta jednogłośnie przez radę miasta Karta Warszawiaka będzie od tej pory rozróżniać ich na prawdziwych i… jeszcze prawdziwszych. Oferowane zniżki obejmują publiczny transport, wstęp do teatrów i obiektów sportowych. Wobec ostatnich horrendalnych podwyżek cen biletów można tę przynętę nazwać symboliczną: na przykład bilet 30-dniowy będzie kosztował o 12 złotych taniej, ale dopiero w przyszłym roku.
[…] Warszawa dzięki swojej uprzywilejowanej pozycji działa jak magnes, ściągając z łatwością nowe inwestycje i nowe miejsca pracy. Za nimi przyjeżdżają co roku w poszukiwaniu szczęścia nowe partie „słoików”, ludzi z dużych miast i zupełnie maleńkich miejscowości. W większości mają spore kwalifikacje i żadnych szans na godną pracę w miejscu urodzenia.
[…] Tyle, że ktoś musiał tych ludzi wychować, wykształcić, dowieźć czymś do szkoły, nauczyć udziału w kulturze prowadząc do teatru, dopłacić do obiadu w stołówce. Zbudować przedszkole i plac zabaw, żeby taki przyszły podatnik miał gdzie zdrowo pofikać. To wszystko finansuje gmina, w której dorastał i przez średnio ponad 20 lat korzystał z dobra wspólnego, które zafundowali mu miejscowi dorośli podatnicy. Każdy kafelek chodnika, po którym chodził zdobywając umiejętności konieczne do znalezienia pracy w stolicy, był kupiony za lokalne pieniądze.