− […] Piosenka jest formą dosyć lekką, ale ponieważ jest odbierana masowo, właśnie dlatego mama szansę powiedzieć czasami ludziom coś
− […] Piosenka jest formą dosyć lekką, ale ponieważ jest odbierana
masowo, właśnie dlatego mama szansę powiedzieć czasami ludziom coś
ważnego, albo ich rozczulić, rozśmieszyć. Żadna misja. Taki zawód.
− A ideologia?
− Ideologia w piosenkarstwie? Kto w ogóle powiedział, że piosenka ma
zawierać jakikolwiek program polityczny? Niech pani weźmie zeszyt
tekstów Kory*, wokalistki nr 1, ukochanej przez młodzież – jaki tam jest program?! Na przykład – „Paranoja jest goła”. Czytam pierwszą strofkę: „Jestem taka, jestem taka zmęczona/Bolą mnie ręce, boli mnie
głowa/ Tyle dzisiaj, tyle się dzisiaj stało./Boli mnie serce, boli mnie całe ciało”. To nie jest utwór o paranoi, ani w sensie dosłownym, ani w przenośnym. To jest po prostu utwór o przemęczeniu. Imieniem Kory nazwano jedną z warszawskich szkół, zresztą słusznie, bo jest idolką
młodzieży, młodą – w moim wieku.
− Ależ z pani złośliwa zazdrośnica!
− Proszę pani, ode mnie się żąda „pokoleniowego manifestu”, tymczasem w muzyce lat osiemdziesiątych ten pokoleniowy program jest najwyraźniej
pozorny.
− Przecież wiele rzeczy przemija i pojawiają się nowi konkurenci, nowi idole. Czy pani nie chce tego przyjąć?
− Mam świadomość upływającego czasu, świadomość konkurencji. Kiedy
na początku lat 80-tych pojawiła się u nas wielka fala rocka, poczułam się
zagrożona. Była to jednak fala sztuczna. Muzyka rockowa istniała u nas przecież od lat, tyle, że często nie miała wstępu do studia radiowego, a tym bardziej telewizyjnego.
− Co pani zdaniem jest ponadczasowe w piosence?
− „Tango Milonga” i Mieczysław Fogg.