Oddolna mobilizacja wokół społecznego otwarcia baru Prasowego pokazuje, że pozornie mało znaczący happening może realnie wpływać na zmianę polityki miasta. Rośnie też potrzeba mieszkanek i mieszkańców Warszawy, aby mieć realny wpływ na swoje najbliższe otoczenie. Tekst Joanny Erbel.
19 grudnia 2011 roku grupa miejskich aktywistek i aktywistów weszła do lokalu przy ulicy Marszałkowskiej 10/16 w Warszawie i ponownie uruchomiła zamknięty miesiąc wcześniej bar mleczny Prasowy. Akcja była protestem przeciwko podwyżkom czynszów i niezgodą na politykę władz miasta, które nie dbają o interesy mniej wpływowych i mniej zamożnych oraz przekształcania się Śródmieścia w drogą elitarną dzielnicę. Mogło się wydawać, że społeczne otwarcie baru Prasowego będzie tylko kilkugodzinnych happeningiem, który nie przełoży się na dalsze działania, a euforyczne okrzyknięcie wydarzenia przez dziennikarzy Gazety Wyborczej „Pierogami z rewolucją” okaże się grubą przesadą.
Rokowania nie były dobre. Wiadomo było, że w styczniu władze dzielnicy mają ogłosić przetarg na lokal po Prasowym i że nikt nie myśli o tym, żeby był to przetarg profilowany na bar mleczny. Nielegalne wejście do lokalu spotkało się z wrogością władz miasta. Co więcej, burmistrz Śródmieścia, Wojciech Bartelski, wydawał się zadowolony, że bar mleczny zniknął, bo w centrum stolicy nie może być „tanio i przaśnie”. Pojawiały się również głosy krytykujące wybór Prasowego jako miejsca, które miało być reprezentatywne dla rosnących kosztów utrzymania się w mieście: bar mleczny nie zniknął z powodu podwyżki czynszów, ale został zamknięty po tym, jak jego poprzednia właścicielka odeszła na emeryturę. Pora roku była również niesprzyjająca. W okresie świątecznym i tuż przed Nowym Rokiem zazwyczaj wszystko działa wolniej: zarówno jednostki miejskie, jak i grupy miejskich aktywistów.
Jednak mimo piętrzących się trudności temat baru „Prasowego” się nie rozmył. Prawie codziennie w prasie można było znaleźć kolejne artykuły o akcji, listy mieszkańców do redakcji poświęcone Prasowemu i estetyce miasta. Pod petycją do prezydent podpisało się ponad 1200 osób. Prasowy zdobył również najwięcej nominacji w plebiscycie „Miejsce Stołeczne-Społeczne”, organizowanym przez portal ngo.pl. (Głosowanie od 16 stycznia do 5 lutego). Niecały miesiąc później, 16 stycznia 2012, dzięki interwencji radnego Grzegorza Walkiewicz odbyła się komisja ds. monitorowania sposobu zarządzania komunalnym zasobem lokali użytkowych w Śródmieściu poświęcona lokalowi przy ul. Marszałkowskiej 10/16.
Podczas obrad komisji nie tylko podjęto decyzję, że przetarg na lokal będzie przetargiem profilowanym na „bar mleczny” – co wcześniej wydawało się prawie niemożliwe – ale we współpracy z obecnymi na sesji obrońcami i obrończyniami Prasowego oraz innymi mieszkańcami dzielnicy radni określili również ramowe kryteria takiego przetargu. Konieczne było doprecyzowanie definicji baru mlecznego określoną przez Ustawę o pomocy społecznej z 2004 roku, która jako „bar mleczny” określa „przedsiębiorcę prowadzącego działalność gospodarczą w postaci samoobsługowych, bezalkoholowych, ogólnodostępnych zakładów masowego żywienia, sprzedających całodziennie posiłki mleczno-nabiałowo-jarskie” (Art. 6, podpunkt 17). Skoro zapadła zgoda, że ma powstać bar mleczny ze swoimi historycznymi odniesieniami, należący historycznej tkanki miejskiej Warszawy, to należy zadbać, żeby w ofercie konkursowej nie wygrała inna jadłodajnia, która spełnia warunki definicji, ale ma zupełnie inny charakter. Ustalono, że tanie posiłki (kwalifikujące się pod dotację dla barów mlecznych) będą musiały stanowić co najmniej 50% oferty, oraz że minimalną stawką za m2 będzie minimalna stawka na warszawskie lokale ogłoszona przez ZGN (12,5 zł/m2). Ponadto radni przyjęli propozycję powołania Komisji konkursowej, w której skład mieliby wejść: radni, rady osiedli, zainteresowani mieszkańcy (zarówno grupy formalne, jak i nieformalne). Podobne rozwiązanie stosuje się przy konkursach na lokale przeznaczone na kulturę. Pozwala to oceniać oferty wedle innego kryterium niż tylko cenowego i wykroczyć poza argumenty rynkowe w myśleniu o mieście.
Oddolna mobilizacja wokół społecznego otwarcia baru Prasowego pokazuje nie tylko, że pozornie mało znaczący happening może realnie wpływać na zmianę polityki miasta, ale również że rośnie potrzeba mieszkanek i mieszkańców Warszawy, aby mieć realny wpływ na swoje najbliższe otoczenie. Coraz silniejsze jest poczucie, że to „nasze miasto”, więc mamy pełne prawo o nim decydować. Nasila się również presja na radnych i urzędników, aby – skoro pełnią funkcję publiczną – działali w interesie mieszkanek i mieszkańców miasta, bo to właśnie oni jako podatnicy opłacają ich pensje. Jesteśmy coraz silniej przekonani, że mamy prawo do miasta i nie zawahamy się go egzekwować na różne sposoby.