Oleksij Radynski

Gówno sztuka



Kilka lat temu
Ukrainą wstrząsneły „wojny moralne” – uwięzienie artysty Oleksandra Wołodarskiego,
śmierć pisarza Olesia Ulianenki po nagonce konserwatystów, którzy znaleźli w
jego tekstach “pornografię” itd. Wydawało się, że te „wojny” ostatnio ucichły.
Niesławna Komisja obrony moralności społecznej – najpierw likwidowana, potem wskrzeszona
dekretem Janukowycza – siedzi sobie cicho i bez zbędnego hałasu przejada
kolejne budżety.

 

A jednak zadanie
tej komisji – tłamszenie każdego przejawu kontrowersyjnej, niewygodnej sztuki –
zostało podchwycone przez liczne ruchy „oddolne”, które podejmują spontaniczną
walkę z „obrażaniem symboli narodowych” czy „propagandą pornografii” w sztuce.
Kilka pozornie niezwiązanych ze sobą przypadków takiej walki pozwala sądzić, że
mamy do czynienia z objawami kolejnej nagonki na „niesłuszną” ukraińską sztukę.

 

Pierwsza po kilku
latach próba cenzury w polu artystycznym wydarzyła się zeszłą jesienią we
Lwowie, kiedy wystawa artysty-prymitywisty Stanisława Sylantiewa mocno wkurzyła
radnych skrajnie prawicowej partii Swoboda, która ma większość w miejskiej
radzie. Ten przypadek mógłby w zasadzie pozostać na poziomie anegdoty:
nacjonalistów oburzyło zestawienie na jednym obrazie twarzy Tarasa Szewczenki, wizerunku
kangura i niewinnego zdania, napisanego, o zgrozo, po rosyjsku. Twierdząc, że
takie kombinacje nie mają prawa wisieć na ścianach dotowanego przez miasto
Pałacu sztuki, posłowie Swobody grozili zwolnieniem jego dyrektorowi, który w
odpowiedzi na to postanowił zdjąć ze ścian obrazy Sylantiewa i umieścić je na
podłodze galerii.

 

Jednocześnie ze
skandalem we Lwowie podobna afera wybuchła w drugiej stolicy ukraińskiego
konserwatyzmu – Sewastopolu. W tamtejszym muzeum sztuki otworzyła się wystawa
„Dzieci Josepha Beuysa” – ciąg dalszy eksploatacji „krymskiego mitu”
niemieckiego artysty, który podczas II wojny światowej, będąc pilotem
Luftwaffe, został ranny i uratowany przez krymskich tatarów. Ten „krymski mit
Beuysa” pozostał w sztuce ukraińskiej już niemal komunałem – a jednak do tej
pory wywołuje ostre uczucia w sercach rosyjskich patriotów Sewastopola. Lokalne
środowiska artystyczne całkiem serio dyskutowały o dopuszczalności wystawy
byłego nazistowskiego żołnierza w państwowym muzeum. Sytuację utrudniał udział
w wystawie w charakterze tytułowych „dzieci Beuysa” wybitnego niemieckiego
prowokatora Christofa Schlingensiefa oraz równie prowokacyjnego krymskiego
artysty Ismeta Szeich-Zade. O ironio, od natychmiastowego zamknięcia wystawę
uratował jedynie udział w projekcie Instytutu Goethego – ukraińskie uwielbienie
dla zachodnich instytucji kulturalnych wciąż bierze górę nad uczuciami
patriotycznymi.

 

Wreszcie, w
zeszłym tygodniu oburzenie sztuką, która pozwala sobie na „zbyt wiele”, dotarło do
Kijowa, gdzie wystawa „Ukraińskie ciało”, zorganizowana przez Centrum badań nad
kulturą wizualną (także znany jako klub KP w Kijowie) została zamknięta osobiście
przez rektora Akademii Kijowsko-Mohylańskiej, gdzie znajduje się galeria
wymienionego centrum. Po obejrzeniu wystawy rektor po prostu zamknął drzwi
galerii na klucza, komentując swoje działanie słowami: „To nie wystawa, tylko
gówno”. Trudno mi przekonać czytelników do ikonograficznej niewinności tej
wystawy, gdzie przedstawiliśmy wyniki badań kilkunastu artystów nad społecznymi
efektami doświadczeń cielesnych – więc  odsyłam do obejrzenia zdjęć z ekspozycji.
Dodam tylko, że jednym z zadań projektu było badanie reakcji widzów na wystawione
prace. Reakcję rektora możemy badać chyba wiecznie.

 

 

 

 

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Oleksij Radynski
Oleksij Radynski
Publicysta i filmowiec (Kijów)
Filmowiec dokumentalista, współzałożyciel Centrum Badań nad Kulturą Wizualną w Kijowie. W latach 2011-2014 redaktor ukraińskiej edycji pisma Krytyka Polityczna.
Zamknij