Świat

Były prezydent wyprowadzony. Oto dwie rzeczy, których chce teraz „najwyższy przywódca” Chin

A więc wojna? W trzeciej kadencji Xi Jinping może pchnąć Chiny w niebezpiecznym dla świata kierunku.

Obraz czasem łatwiej zapamiętać niż tysiąc słów. Z trwającego prawie tydzień (16–22 października), pełnego długich przemów i urzędowych rytuałów XX Kongresu Komunistycznej Partii Chin, najłatwiej będzie zapamiętać obraz z ostatniego dnia zjazdu.

Siedzący obok wybranego na trzecią kadencję na przewodniczącego Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinpinga jego poprzednik na tym stanowisku, Hu Jintao, zostaje wyprowadzony z sali obrad. Wydaje się protestować, eskortujący go mężczyźni, choć uprzejmi, są jednak stanowczy. Hu chce zabrać leżące przed nim na stole dokumenty, ale Xi przytrzymuje je ręką. Jeden z oficjeli próbuje wstać i zareagować, ale siedzący obok kolega powstrzymuje go. Reszta delegatów na XX Kongres nie reaguje.

Wśród komentatorów trwają spekulacje, co się mogło stać. James Palmer, zastępca redaktora naczelnego „Foreign Policy”, zbiera kilka krążących hipotez. Pierwsza mówi o przyczynach zdrowotnych – tak przedstawia to też oficjalna chińska propaganda: Hu miał się po prostu nagle gorzej poczuć i wymagał pomocy.

Inna hipoteza mówi, że Xi otrzymał informację, iż w trakcie kończącej Kongres rundy głosowań Hu zagłosuje przeciw niemu lub wstrzyma się od głosu – co byłoby zawstydzające dla obecnego generalnego sekretarza, który wszystkie głosowania miał przecież wygrać przez aklamację.

Jest jeszcze trzecia hipoteza: Xi od początku zaplanował podobne upokorzenie swojego poprzednika. Po co? Po to, by pokazać, że może. Że nic w Chinach nie ogranicza jego władzy i nawet cieszący się zwyczajowo szacunkiem i bezpieczeństwem emerytowani przywódcy nie powinni o tym zapominać.

Niezależnie od tego, jaka była bezpośrednia przyczyna wyprowadzenia Hu, cały XX Kongres można sprowadzić do jednego przesłania: w Chinach rządzi dziś Xi i nikt inny.

Ameryka może przegrać nową zimną wojnę

Cała władza w ręce Xi

Po ekscesach rewolucji kulturalnej elity partyjne z Dengiem Xiaopingiem na czele dołożyły wiele starań, by władza w komunistycznych Chinach nigdy nie była już skoncentrowana tak bardzo w rękach jednego człowieka jak w czasach Mao.

Zbudowały model kolektywnego kierownictwa, w dodatku gwarantującego pokojową wymianę elit – choć oczywiście wyłącznie w ramach rządzącej partii. Władza jej najwyższych przywódców została ograniczona do dwóch pięcioletnich kadencji.

Gdy Xi obejmował stanowisko sekretarza generalnego, wydawało się oczywiste, że przekaże następcy pałeczkę w 2022 roku, a sam uda się wtedy na emeryturę – Xi skończył w tym roku 69 lat, osiągnął więc już odpowiedni wiek.

Xi udało się jednak usunąć z partyjnej konstytucji zapisy ograniczające liczbę kadencji do dwóch. XX Kongres namaścił go na trzecią – a eksperci spekulują, że Xi będzie chciał rządzić znacznie dłużej – być może tak długo, jak tylko pozwoli mu zdrowie.

Ostatnią dekadę Xi wykorzystał też na budowanie w Chinach kultu swojej osoby. Propagandowy język coraz częściej mówił o Xi jako o rdzeniu, centrum partii. Na tegorocznym kongresie przegłosowano, że obowiązkiem każdego członka KPCh jest praca na rzecz utrzymania pozycji Xi jako „centrum partii”.

Dzieci w szkołach uczą się o myśli Xi. Otwarte w zeszłym roku w Pekinie z okazji stulecia założenia partii Muzeum KPCh jedno z trzech swoich pięter poświęca postaci Xi. Jak relacjonuje „New York Times”: „Cytaty z Xi umieszczone są na ścianach na całej głównej wystawie – nawet obok fragmentów opowiadających o wydarzeniach na długo przed jego urodzeniem, jak antyimperialistyczne protesty studenckie w Szanghaju z 1919 roku. Tak jak tylko sam Xi byłby w stanie wyjaśnić kluczowe momenty z historii partii i nadać im znaczenie”.

Xi wykorzystał kampanie antykorupcyjne do wyeliminowania swoich przeciwników. Na zakończonym właśnie kongresie zebrał tego owoce.

Wszyscy czterej nowo wybrani członkowie siedmioosobowego Stałego Komitetu Biura Politycznego KPCh – to najbardziej elitarne w partii grono realnie rządzące państwem – są bliskimi sojusznikami Xi. Wśród nich znajduje się szef partii w Szanghaju Li Qiang, niepopularny w społeczeństwie i partyjnej elicie za to, jak zarządzał drugim miastem w Chinach w trakcie tegorocznego lockdownu. Nominacja dla Li jest wyraźnym sygnałem: nie liczą się błędy popełniane na wysokim stanowisku, nie liczy się niepopularność w partii, kluczowe jest poparcie przewodniczącego Xi i lojalność wobec niego.

W Stałym Komitecie nie znalazł się za to dotychczasowy numer 2 w partii, czyli premier ChRL Li Keqiang – który ostatnio zaczął dystansować się od linii Xi. Jeśli, jak wiele na to wskazuje, zastąpi go Li Qiang, będzie to jasny znak, że w tak ułożonym Stałym Komitecie, Xi będzie mógł robić w zasadzie wszystko, co będzie chciał.

Bezgraniczna przyjaźń? Relacje między Chinami i Rosją nie są tak jednoznaczne

Twierdza Chiny

Czego chce Xi poza utrzymaniem władzy? Z tego, co wiemy, to dwóch rzeczy: bezpieczeństwa wewnątrz i potęgi na zewnątrz.

Bezpieczeństwo sekretarz generalny KPCh rozumie przy tym dość specyficznie: jako zapewnienie warunków do utrzymania władzy KPCh nad Chinami i wyeliminowanie wszystkich czynników, jakie mogłyby ją zdestabilizować. Walcząc z tymi zagrożeniami, Xi zmienił Chiny w ciągu ostatnich 10 lat w znacznie bardziej autorytarne państwo niż to, jakie obejmował z rąk Hu.

Oczywiście, także w czasach Hu Jintao Chiny nie były kwitnącą demokracją. Rozwijało się jednak – w określonych ramach – społeczeństwo obywatelskie, przestrzenią wolności stał się do pewnego stopnia internet. Chińczycy używali go nie tylko do tego, by szukać informacji niedostępnych w ChRL, ale także jako publicznej agory. Popularne blogi stały się istotnymi, przynajmniej regionalnie, ośrodkami opinii publicznej, skrzykując się w sieci, ludzie byli czasem w stanie ujawnić ukrywane przez władzę informacje i np. zmusić władze wyższej instancji do ukarania jakiegoś skorumpowanego bądź niekompetentnego lokalnego notabla.

Partii się to, jak łatwo zgadnąć, nie bardzo podobało. Jak podaje „Guardian”, sondaż wśród funkcjonariuszy partyjnych z 2010 roku pokazał, że aż 70 proc. badanych obawia się, że dowody ich niekompetencji lub kompromitujące informacje o ich życiu prywatnym trafią do sieci. Ścisłe kierownictwo partii zastanawiało się, jak wykorzystać pozytywne efekty internetu do budowy innowacyjnej gospodarki, jednocześnie eliminując zagrożenie, jakie może on stwarzać dla władzy KPCh nad społeczeństwem.

Xi od początku uznał, że odpowiedzią jest przykręcenie sieci śruby. W trakcie jego kadencji partia przeszła od ograniczania dostępu obywatelom do niewygodnych treści w sieci do aktywnego kształtowania zasobów, tak by były one zgodne z interesem partii.

W 2013 roku przyjęte zostało siedem zasad regulujących treści w internecie. Stanowią one między innymi, że dostęp do informacji on-line powinien być zależny od tego, jak wpływają one na takie wartości jak „socjalistyczny system Chin”, „porządek publiczny” czy „chiński interes narodowy”.

W tym samym roku partia rozpoczęła kampanię mającą podporządkować jej najbardziej wpływowych blogerów i influencerów i uciszyć niepokornych. Dwa lata później system cenzury treści w chińskim internecie został rozbudowany tak, by zablokować dostęp do dostawców VPN – Chińczycy używali tej usługi, by zapewnić sobie dojście do zakazanych w Chinach stron. Dziś internet w Chinach jest znacznie wolniejszy niż 10 lat temu.

Partia kierowana przez Xi dba także o to, by stabilności jej rządu nie zagrażały media tradycyjne. Chiny w 2021 roku zajęły niechlubne pierwsze miejsce, jeśli chodzi o liczbę uwięzionych dziennikarzy. Reporterzy bez Granic oceniają, że w Chinach i Hongkongu za kratami może przebywać ich nawet 127.

Czy Zachód wyciągnął wnioski z 70 lat stosowania sankcji wobec Chin?

czytaj także

Hongkong był jednym z dwóch regionów najbardziej dotkniętych autorytarnym zwrotem w dekadzie Xi. Po fali protestów z 2019 roku ta dawna brytyjska kolonia została podporządkowana w 2020 roku specjalnej ustawie o bezpieczeństwie narodowym. Na podstawie jej przepisów rozwiązano większość partii politycznych i organizacji prodemokratycznych, rozpoczęto represje przeciw prasie, aktywistom i influencerom. Wielu z nich wyjechało lub wycofało się w prywatność. Wraz z ustawą formuła „jeden kraj, dwa systemy”, która miała określać relacje Hongkongu i ChRL, została właściwie wyrzucona do kosza.

Jeszcze brutalniej polityka Chin Xi wyglądała w zamieszkanym przez wyznających islam Ujgurów Sinciangu. Od 2016 roku są oni przedmiotem systemowych, państwowych represji. Ujgurzy są zamykani w obozach, gdzie wykorzystuje się ich niewolną pracę, kobiety są sterylizowane wbrew ich woli, populacja poddawana przymusowej asymilacji do kultury chińskiej. Dokumenty ujawnione pod koniec 2021 roku wskazują na Xi jako na źródło tej polityki.

„Placówki reedukacyjne” dla Ujgurów

czytaj także

Problemy z chińskim dobrobytem

Przez dekady chińskie społeczeństwo akceptowało autorytarne rządy w zamian za rozwój gospodarczy i rosnący dobrobyt. Dekada Xi, jeśli spojrzymy na uogólnione dane, nie wygląda pod tym względem źle. Chiński PKB wzrósł w tym czasie o ponad 100 proc., podwoił się dochód na jednego mieszkańca. W 2021 roku partia ogłosiła, że zgodnie z planem na swoje stulecie zlikwidowała skrajne ubóstwo w Chinach, dzięki czemu zbudowała „społeczeństwo umiarkowanego dobrobytu”.

Eksperci dyskutują, czy faktycznie się to udało. Nawet jeśli partia zrealizowała swój cel, to oficjalny próg ubóstwa ustawiła sobie bardzo nisko, na poziomie dochodu poniżej 440 dolarów rocznie.

Droga do społeczeństwa pełnego dobrobytu jest jednak nadal bardzo daleka. Mimo sukcesów w walce z absolutnym ubóstwem Chiny pozostają społeczeństwem o wysokim poziomie nierówności dochodowych. Mierzący je współczynnik Giniego (im bliższy 1, tym bardziej nierówny rozkład dochodów w społeczeństwie) wynosi w Chinach około 0,45, więcej niż w Stanach Zjednoczonych, nie mówiąc o rozwiniętych europejskich państwach opiekuńczych, gdzie oscyluje on w okolicach 0,3.

Problemem zaczyna też być demografia – społeczeństwo się starzeje. Chiny osiągnęły poziom urodzeń właściwy rozwiniętym gospodarkom zachodnim czy Japonii, na długo zanim osiągnęły ich poziom dochodu narodowego. Co oznacza, że zadbanie o rosnącą populację seniorów stanie się wkrótce poważnym problemem gospodarczym, społecznym i politycznym – Chiny będą miały na to mniej środków niż np. starzejące się społeczeństwa Europy Zachodniej.

Wiele sygnałów wskazuje też, że chiński model wzrostu oparty na wysokim poziomie oszczędności, bardzo wysokim poziomie inwestycji i względnie niskiej konsumpcji zaczyna się wyczerpywać. Wiadomo, że w tym roku nie uda się zbliżyć do założonego 5 proc. wzrostu PKB. W dużej mierze winna temu jest polityka „zero covid” – skutkująca wielotygodniowym, całkowitym zamknięciem kilku kluczowych ośrodków miejskich i gospodarczych. Polityka ta wywołuje coraz większe dyskusje w biznesowej i partyjnej elicie, ale stoi za nią twardo sam przewodniczący Xi – co potwierdził w trakcie swojego wystąpienia na XX Kongresie.

Jeszcze przed pandemią, w 2019 roku, bezrobocie w Chinach przekroczyło 5 proc. i nie chce spaść poniżej tego poziomu. Problemy z brakiem pracy dotykają przede wszystkim młodych – dane z lata tego roku pokazują, że sięga ono prawie 20 proc.

Zdaniem krytyków Xi problem z bezrobociem młodych pogorszyła zainicjowana przez niego w zeszłym roku kampania wymierzona w chińskich gigantów cyfrowych. Miała ona oficjalnie na celu ograniczenie praktyk monopolistycznych – chiński konkurent Amazona, Alibaba, został z tego tytułu obłożony grzywną w wysokości prawie 3 miliardów dolarów – i ochronę danych chińskich obywateli przed niewłaściwym wykorzystaniem przez prywatne podmioty.

Nawet jeśli o to chodziło, efektem był spadek giełdowej wyceny cyfrowych gigantów i zwolnienia w wielu z nich. Według krytyków kampanii chodziło o to, że partia uznała, że wzrost siły ekonomicznej platform zagraża jej kontroli nad gospodarką.

Zwiększenie kontroli partii nad gospodarką było kolejnym z celów dekady Xi – tak na poziomie każdego większego przedsiębiorstwa, jak i strategicznych celów gospodarki. Xi ma wyraźne ambicje, by chińska gospodarka była w stanie zapewnić państwu samowystarczalność w takich dziedzinach jak produkcja baterii do samochodów elektrycznych, półprzewodników czy mikroprocesorów.

Wielu ekspertów ocenia, że te plany są zupełnie nierealistyczne, i przestrzega przed koncentracją wszystkich kluczowych decyzji gospodarczych w ręku jednego człowieka.

Zachód kontra Chiny i Rosja. Kto zwyciężyłby w tej konfrontacji?

A więc wojna?

Jak można spekulować, jeśli gospodarka nie będzie się rozwijać wystarczająco dynamicznie, by zapewnić legitymację władzy partii, ta może jeszcze częściej sięgać po retorykę odwołującą się do narodowego szowinizmu i mocarstwowych ambicji Chińczyków.

Robiła to już w poprzedniej dekadzie. Chiny przybrały w niej o wiele bardziej agresywną postawę wobec państw Zachodu. Ich budżet wojskowy wzrósł w tym czasie ponad dwukrotnie. Xi zapowiadał w trakcie swojego wystąpienia przed partią dalszą rozbudowę armii i przygotowanie jej do realnej walki.

Analizując na łamach „Financial Timesa” główne wystąpienie Xi na XX Kongresie Jinpinga Kevin Rudd – były premier Australii (2007–2010 i 2013) i ekspert od Chin, pracujący przez kilka lat w australijskiej ambasadzie w Pekinie – wyciągnął z niego jeden podstawowy wniosek: „KPCh nie wyklucza zbrojnego konfliktu z Zachodem w najbliższej przyszłości”.

Rudd zwrócił uwagę, że od kilku dekad w raportach chińskich przywódców przed partyjnymi kongresami rytualnie powracały frazy o „pokoju i rozwoju”, jako dominujących trendach współczesnych czasów oraz o „okresie strategicznych szans”, jaki doświadczają obecnie Chiny. Oba te sformułowania były nieobecne w tegorocznym wystąpieniu Xi przed partią.

Zamiast tego sekretarz generalny mówił o „poważnej i złożonej sytuacji międzynarodowej”. Wzywał partię, by była gotowa stawić czoła „niebezpieczeństwom czasu pokoju” i by „przygotowywała się na burzę”. Zapowiadał, że chińska gospodarka będzie dążyć do tego, by była zależna tylko od własnych łańcuchów dostaw – co może być przygotowaniem na przyszłą pandemię, ale też na wojnę albo spodziewane sankcje wymierzone w Chiny.

Co najważniejsze, Xi nie wykluczył użycia siły wobec Tajwanu – choć jednocześnie wyraził nadzieję na to, że sprawę zjednoczenia wyspy z Chinami kontynentalnymi uda się załatwić pokojowo. Problem w tym, że Tajwańczycy – zwłaszcza po tym, co się stało w Hongkongu – nie mają na to najmniejszej ochoty.

Wojna o Tajwan w tym roku raczej nie wybuchnie – ale wyspa pozostanie punktem zapalnym

Część zachodnich analityków odczytuje ostrą retorykę Chin z ostatnich miesięcy jako element politycznych manewrów kierownictwa przed XX Kongresem. Zwolennicy tej tezy liczą na to, że Xi po skonsolidowaniu swojej władzy będzie szukał porozumienia z Zachodem.

Teoretycznie jest to w interesie Chin – to ciągle największy beneficjent globalizacji, a przykład putinowskiej Rosji pokazuje, jak łatwo i jak bardzo państwo może sobie zaszkodzić, przystępując do „operacji specjalnej”, która miała się przecież skończyć w tydzień.

Ale niestety, nie żyjemy w czasach, gdy polityczni aktorzy zawsze postępują rozsądnie. Sama koncentracja władzy w ręku Xi to zaproszenie do kryzysów. Nie da się wykluczyć, że któryś z nich pchnie chińską politykę na tory niebezpieczne dla całego świata.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij