Świat

Wakacje w Europie nie nauczą Rosjan demokracji

Nie należy zamykać europejskich granic przed rosyjskimi dysydentami, tylko przed rosyjskimi turystami. To obywatele państwa, które dokonuje obecnie strasznych zbrodni na ludności cywilnej w samym środku Europy. To niewyobrażalne, żeby czasem ledwie kilkaset kilometrów dalej popijali sobie drinki z palemką albo z rozbawieniem tłukli greckie talerze.

Trudno uwierzyć, że minęło już pół roku od momentu agresji Rosji na Ukrainę; jeszcze trudniej, że po tych sześciu miesiącach Rosja nadal sprzedaje ropę i gaz do Europy, a Rosjanie dosyć swobodnie przekraczają granicę Schengen i wypoczywają w państwach UE na wakacjach. Przypomina się słynny rysunek satyryczny z urlopującym się Rosjaninem, który zapytany podczas odprawy na lotnisku: „occupation?” odpowiada uspokajająco „no, no, just holiday”.

Nadal pozwalamy na to, żeby Rosjanie okupowali europejskie plaże i kurorty. I nie dotyczy to przecież tylko tak zwanych zwykłych Rosjan, którzy podobno nie są niczemu winni, ale nawet rodzin najwyższych osób na Kremlu. Żona rzecznika Kremla relacjonowała swoje wakacje z córką w Grecji na Instagramie, gdzie uwieczniła między innymi sympatyczne przyswajanie zachodniej kultury, uczestnicząc w greckiej tradycji tłuczenia talerzy.

Wojna Putina? Nie sądzę

Oczywiście sankcje, takie jak zamknięcie przestrzeni powietrznej dla rosyjskich samolotów nad Europą, znacząco ograniczyły beztroskie wypady Rosjan do Europy. Mimo to mogą oni bez większych przeszkód przekraczać granicę, o ile nie znajdują się na liście sankcyjnej i dostaną 90-dniową wizę w którymś z krajów strefy Schengen. Wykorzystują w tym celu chociażby nieodległą Finlandię, która jednak zapowiedziała już obcięcie liczby wydawanych wiz nawet o 90 proc. Rosjanie do strefy Schengen chętnie wjeżdżają również przez Polskę. Według danych zdobytych przez „Rzeczpospolitą”, do naszego kraju codziennie wjeżdża 380 Rosjan, a od początku wojny ich liczba przekroczyła już grubo 60 tys.

Polowanie na Sannę Marin

czytaj także

Polowanie na Sannę Marin

Wojciech Woźniak

Unia Europejska pracuje nad kolejnym pakietem sankcji, w którym być może znajdzie się zablokowanie wiz turystycznych dla Rosjan. Chociaż szanse na to są niestety raczej mizerne, za tym rozwiązaniem optuje coraz więcej państw UE. Estonia, nie oglądając się na innych, już to zrobiła – 18 sierpnia wprowadziła ban na wizy turystyczne dla obywateli Rosji. To krok, który ze strony niewielkiej Estonii ma znaczenie głównie symbolicznie, gdyż Rosjanie wciąż mogą otrzymać papier w niemal całej Europie, jednak przykład, jaki dali Estończycy, być może zmobilizuje także pozostałe kraje UE. Jak na razie ku temu rozwiązaniu skłaniają się głównie państwa naszego regionu oraz Nordycy.

Wszystko może się rozbić – a jakżeby inaczej – o opór Niemiec. Kanclerz Scholz nie ustaje w przekonywaniu, że „to nie wojna Rosjan, tylko wojna Putina”, co jest oczywistą nieprawdą, bo w rosyjskich czołgach nie siedzi prezydent Rosji, który nie strzela także do Ukraińców z rosyjskich haubic. Robią to tak zwani zwykli Rosjanie. Co gorsza, przeciw wstrzymaniu 90-dniowych wiz dla Rosjan opowiadają się także Zieloni, którzy wydawali się być najbardziej rosyjskosceptyczną partią w niemieckiej koalicji. Ban na wizy dla Rosjan popierają za to niemieccy chadecy, którzy jednak są w opozycji. Zresztą gdy jeszcze niedawno byli w koalicji rządzącej, to wobec Rosji tacy hardzi nie byli.

Wakacyjna akcja informacyjna

Chociaż w Polsce klasa polityczna – nie licząc Konfederacji – generalnie jest zgodna w sprawie polityki wobec Rosji, to w kwestii zniesienia wiz także pojawiają się wyłomy. Europoseł Radosław Sikorski, którego trudno posądzić o jakąś uległość wobec Kremla, stwierdził na Twitterze, że zawieszenie pozwoleń na wjazd do strefy Schengen dla obywateli Rosji byłoby nieetyczne, gdyż oznaczałoby wyciągnięcie wobec nich odpowiedzialności zbiorowej. Dzięki wyjazdom do Europy Rosjanie mogą poznać prawdę o wojnie w Ukrainie, a nie każdy mieszkaniec Rosji jest sojusznikiem reżimu.

Według Sikorskiego antyputinowskich Rosjan nie powinniśmy zostawić samych sobie. Gdybyśmy to zrobili, Putin otrzymałby do ręki kolejny dowód na rzekomą rusofobię Zachodu. Poza tym naszym finalnym zwycięstwem byłaby dopiero europeizacja Rosji, a nie odcięcie się od niej. Były minister spraw zagranicznych wolałby zaostrzenie polityki wydawania wiz, na przykład rozszerzając formularze wizowe o historię zatrudnienia oraz deklaracje o nieodnoszeniu korzyści z działalności reżimu. W razie przyłapaniu na kłamstwie, dany delikwent dostawałby ban na dziesięć lat na wjazd do strefy Schengen.

Znacznie mniej wątpliwości ma za to polska władza. Wiceminister spraw zagranicznych Szymon Szynkowski vel Sęk w Polskim Radiu stwierdził, że Polska będzie domagać się unijnego zakazu wydawania wiz turystycznych dla Rosjan. Zapewnił też, że od momentu rozpoczęcia agresji na Ukrainę Polska zredukowała wydawanie takich wiz o 80 proc., ograniczając je właściwie tylko do sytuacji humanitarnych oraz osób posiadających Kartę Polaka i ich rodzin. Wiceszef MSZ przypomniał, że poparcie dla polityki Kremla waha się, według różnych sondaży, między 70 a 85 proc., więc jest raczej powszechne. Poza tym nie chodzi o odpowiedzialność zbiorową, a jedynie odebranie przywileju, jakim jest uproszczona ścieżka wydawania wiz, która została wprowadzona w latach 90. na podstawie umowy między UE a Rosją.

Gdzie się podziali rosyjscy demokraci

No cóż, akurat w tej sprawie rację ma minister z PiS, a nie europoseł z PO. Argument dotyczący odpowiedzialności zbiorowej jest cokolwiek absurdalny. Przecież w stosunkach międzynarodowych, czyli relacjach między ogromnymi nieraz wspólnotami politycznymi, nieustannie dochodzi do odpowiedzialności zbiorowej. Na niej de facto opierają się stosunki międzynarodowe.

Przez lata Polacy i Polki musieli starać się o wizy do USA, gdyż zbyt duży odsetek wniosków był odrzucany. Była to więc odpowiedzialność zbiorowa względem nas. Dopiero od listopada 2019 roku zostaliśmy objęci ruchem bezwizowym. Komisja Europejska również pociąga nas wszystkich do odpowiedzialności zbiorowej, nie wypłacając nam pieniędzy z KPO z powodu szkodliwej i bezprawnej reformy sądownictwa autorstwa ministra Ziobry. Nie przypominam sobie, żeby europosłowie z PO z tego powodu jakoś specjalnie protestowali.

Od 24 lutego Rosja nieustannie pociąga do odpowiedzialności Ukraińców, którzy jej w niczym nie zawinili. Równocześnie sankcje gospodarcze wymierzone w Rosję także są formą odpowiedzialności zbiorowej, gdyż z powodu ich skutków cierpią również, a właściwie przede wszystkim, tak zwani zwykli Rosjanie, którzy tracą pracę w wycofujących się z ich kraju korporacjach, nie mogą oglądać Netflixa, ani dokonywać płatności międzynarodowych. Czy z tego powodu powinniśmy zrezygnować z sankcji wymierzonych w Rosję? Oczywiście także Radosław Sikorski by się z takim stwierdzeniem nie zgodził.

Niezbyt przekonujący jest też argument, według którego wyjazd wakacyjny do Europy może być dla Rosjanina jedyną szansą na poznanie prawdy o wojnie w Ukrainie. Przecież wizy turystyczne otrzymują w większości Rosjanie całkiem zamożni, mieszkający zwykle w największych miastach, którzy mają na tyle duże kompetencje, by już dawno poznać tę prawdę. Oczywiście propaganda i cenzura w Rosji są nieprawdopodobne, jednak całkowicie odcięci od informacji są mieszkańcy rosyjskiego interioru, którzy nie odpoczywają w Grecji i nie latają biznesowo na Cypr.

Poza tym, skoro podczas wyjazdów do Europy Rosjanie poznają prawdę o wojnie w Ukrainie, to dlaczego pod koniec lata nie ma jeszcze efektów tej akcji informacyjnej? Dlaczego wracający z urlopów Rosjanie nie podejmują jakichś aktywności przeciw wojnie? Na początku inwazji, czyli w zimie, faktycznie pojawiały się – dosyć niemrawe, ale jednak – protesty antywojenne. Obecnie słuch o nich zaginął.

Turysta to nie dysydent

Trudno też oczekiwać, że Rosjanie podczas wizyt w Europie będą się nasycać zachodnimi ideami demokracji oraz praworządności, dzięki czemu kultura polityczna w Rosji się ucywilizuje. Przecież Rosjanie doskonale znają już kulturę polityczną Europy, tylko że ta po prostu ich nie przekonuje. Zmarła właśnie w zamachu Daria Dugina, córka naczelnego ideologa eurazjatyckiego faszyzmu, doskonale mówiła po francusku i była nawet ekspertką od komentowania francuskiej polityki. Nie stała się z tego powodu ani trochę bardziej demokratyczna, za to popierała agresję na Ukrainę, a nawet odmawiała Ukraińcom człowieczeństwa.

Na Zachodzie studiują lub studiowali niezliczeni potomkowie rosyjskich elit, chociażby córka Siergieja Ławrowa Jekaterina Winokurowa, która podczas studiów kupiła sobie apartament w Londynie, na co nie stać byłoby 99 proc. Brytyjczyków. Niestety nie mamy żadnych doniesień, jakoby naciskała na tatusia, żeby przynajmniej trochę mniej kłamał.

Śmierć Darii Duginy to cios w awangardę myśli nowego rosyjskiego imperializmu

Absurdalne są również argumenty, według których zawieszenie wydawania wiz Schengen zostanie wykorzystane przez Putina i kremlowską propagandę do oczerniania Zachodu. W kremlowskich mediach Zachód został już ochrzczony tak olbrzymią liczbą epitetów, że kolejne niczego nie zmienią. Według kremlowskiej propagandy nasza „zgniła i zdegenerowana” wspólnota euroatlantycka toczy już de facto wojnę napastniczą przeciw Rosji, więc cóż można jeszcze więcej wymyślić? W kremlowskiej propagandzie już właściwie wszystko zostało powiedziane. Przekonani zostali nią dawno przekonani, a nieprzekonani i tak będą siedzieć cicho.

Oczywiście pozostaje kwestia bezpieczeństwa faktycznych opozycjonistów z Rosji. Mogą się zdarzyć przypadki, że któryś z tych bardzo nielicznych rosyjskich demokratów musiałby wyjechać z Rosji z troski o swoje bezpieczeństwo. W takich sytuacjach mogą się oni jednak ubiegać o wizę krajową lub azyl w którymś z państw UE. Mowa jest przecież o zniesieniu 90-dniowych wiz Schengen, wykorzystywanych głównie do wyjazdów wakacyjnych czy biznesowych. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby uprościć ewentualne procedury azylowe, by uciekający przed reżimem opozycjoniści mogli znaleźć schronienie w Europie.

Niemcy zmierzyły się ze swą przeszłością. Teraz pora na teraźniejszość

Nie należy zamykać europejskich granic przed rosyjskimi dysydentami. Należy je zamknąć przed rosyjskimi turystami. To obywatele państwa, które dokonuje obecnie strasznych zbrodni na ludności cywilnej w samym środku Europy. To niewyobrażalne, żeby czasem ledwie kilkaset kilometrów dalej popijali sobie drinki z palemką albo z rozbawieniem tłukli greckie talerze. Jeżeli rzeczywiście są przeciw wojnie, to mogliby najpierw wyjść na ulice na taką skalę, jak zrobili to Białorusini w 2020 roku. I dopiero potem planować wakacje w Nicei.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Wójcik
Piotr Wójcik
Publicysta ekonomiczny
Publicysta ekonomiczny. Komentator i współpracownik Krytyki Politycznej. Stale współpracuje z „Nowym Obywatelem”, „Przewodnikiem Katolickim” i REO.pl. Publikuje lub publikował m. in. w „Tygodniku Powszechnym”, magazynie „Dziennika Gazety Prawnej”, dziale opinii Gazety.pl i „Gazecie Polskiej Codziennie”.
Zamknij