Amerykański Sąd Najwyższy uchylił w piątek 24 czerwca prawie 50-letni precedens w sprawie Roe przeciwko Wade, który gwarantował Amerykankom konstytucyjne prawo do aborcji.
Błyskawiczna reakcja kilkunastu Stanów pokazuje jasno, co w najbliższych dniach wydarzy się za oceanem – delegalizację zabiegu już, w ciągu zaledwie kilku godzin, wprowadziło kilka stanów, kolejne zakazy są kwestią czasu.
Sześcioro z dziewięciorga amerykańskich sędziów Sądu Najwyższego zapomniało już najwyraźniej o śmierci tysięcy kobiet, które zmarły przed wyrokiem w sprawie Roe przeciwko Wade – jak Gerri Santoro, Rosie Jimenes czy Becky Bell. Zapomnieli o nich także prawodawcy, gubernatorzy Stanów i fundamentaliści, którzy zaślepieni żądzą władzy i nienawiścią wobec kobiet wygrali dziś bitwę, ale nie wojnę.
Prawo nigdy bowiem nie sprawi, że osoby potrzebujące aborcji się na nią nie zdecydują. Dziś zaś, w przeciwieństwie do sytuacji z lat 70., mamy dostęp do tabletek aborcyjnych, środków skutecznych i rekomendowanych przez Światową Organizację Zdrowia. Piątkowa decyzja amerykańskiego Sądu Najwyższego po raz kolejny pokazuje, jak kruche są prawa człowieka i jak silnie trzeba je chronić – na szczęście nie tylko od praw zależy dziś nasze bezpieczne samostanowienie.
*
Pełny tekst oświadczenia Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny tutaj.
**
O tym, co oznacza wyrok Sądu Najwyższego i czego można spodziewać się teraz, przeczytasz tutaj:
czytaj także
Graff: Na południu USA nie będzie drugiej Polski czy dawnej Irlandii, lecz Salwador
czytaj także
Konserwatywna mniejszość szykuje kobietom piekło – i nie tylko im
czytaj także
czytaj także
Jak „moralna większość” urabiała Amerykę i wzięła aborcję na cel