Babakova: Tylko zewnętrzna presja może powstrzymać dryf Kijowa w stronę autorytaryzmu

Formalnie w Ukrainie obowiązuje stan wojenny, który ogranicza możliwość organizowania protestów. Ale dziś, po ograniczeniu autonomii organów antykorupcyjnych, zagrożona jest nie tylko demokracja czy poparcie Zachodu, ale same wartości, o które toczy się wojna.
Wołodymyr Zełeński. Fot. X/ President of Ukraine

Zełenski nie „przekształca Ukrainy na Rosję”, jak twierdzą jego najbardziej gorliwi krytycy. Ale na tym koniec dobrych wiadomości: ograniczenie autonomii organów antykorupcyjnych kasuje europejską przyszłość Kijowa.

Na tle pełzającej rosyjskiej ofensywy, niepewnego wsparcia ze strony USA i infantylizmu europejskich sojuszników, w ukraińskich kręgach eksperckich od kilku miesięcy coraz częściej pojawia się temat tzw. scenariusza gruzińskiego. Gruzja półtorej dekady temu przetrwała inwazję Moskwy, okupacja części terytorium miała na zawsze oderwać Gruzinów od wpływów  postsowieckich, ale zamiast konsekwentnej integracji ze strukturami euroatlantyckimi, Gruzja dryfuje dziś w kierunku autorytaryzmu na rosyjską modłę, z umocnieniem oligarchii i represjami wobec społeczeństwa obywatelskiego.

Choć to tylko jeden z możliwych scenariuszy zakończenia wojny, do którego jeszcze daleko, bo Putin nie zamierza przerywać działań zbrojnych – Ukraińcy patrzą na niego z coraz większym niepokojem. Powód? 22 lipca ukraiński parlament przegłosował drastyczne ograniczenie niezależności organów zajmujących się walką z korupcją, a prezydent natychmiast podpisał ustawę. W Kijowie i kilku innych miastach po raz pierwszy od początku pełnoskalowej inwazji Rosji wybuchły masowe protesty antyrządowe. UE stoi dziś przed trudnym pytaniem: jak ukarać ukraińskie władze, nie osłabiając państwa i społeczeństwa w czasie wojny?

Moratorium na krytykę władzy z datą ważności

Fenomen ukraińskiej odporności podczas wojny opiera się w dużej mierze na społeczeństwie obywatelskim – które wspiera, a nierzadko wręcz zastępuje władzę w działaniach na rzecz obrony kraju i zbliżania się do struktur zachodnich. To jednak nie oznacza ślepej lojalności: ukraińskie media i sektor pozarządowy przez ostatnie trzy lata nie milczały, wręcz przeciwnie – otwarcie krytykowały ekipę Zełenskiego. Ale ta symfonia właśnie się skończyła.

W pierwszych miesiącach po rosyjskiej inwazji polityka – rozumiana jako walka o władzę – w Ukrainie przestała istnieć. Nawet najwięksi krytycy Zełenskiego i jego partii Sługa Ludu skupili się wokół prezydenta, walcząc o przetrwanie państwa. Gdy wiosną 2022 roku stało się jasne, że Kijów nie upadnie mimo rosyjskich bombardowań, społeczeństwo obywatelskie, przy wsparciu Zachodu, wymusiło na władzach niezbędne reformy administracyjne, czego zwieńczeniem było przyznanie Ukrainie statusu kandydata do UE w czerwcu 2022.

Bohaterstwo, punktualność, korupcja. Rzecz o ukraińskiej kolei

Ale już jesienią tego samego roku zaczęły się kontrowersyjne nominacje w rządzie i wojsku. Na początku 2024 odsunięto popularnego generała Walerija Załużnego – jedynego politycznego konkurenta Zełenskiego. Za niepopularnymi decyzjami stał cień Andrija Jermaka, potężnego szefa Biura Prezydenta, którego celem zdaje się być nie tyle wygranie wojny, co zapewnienie Zełenskiemu politycznego przetrwania i reelekcji.

Jednym z pomysłów na podratowanie wizerunku prezydenta było powołanie w lipcu 2025 roku nowego rządu, z młodą premierką Julią Svyrydenko na czele. Jednak ten plan legł w gruzach po frontalnym ataku na niezależność instytucji antykorupcyjnych.

Jak minister diaspory o mało nie został jej częścią

Dlaczego Zełenski zdecydował się na tak ryzykowny ruch właśnie teraz? Po pierwsze – bo USA, dotąd najbardziej wpływowy gracz wspierający reformy, straciły zainteresowanie dalszym liberalno-demokratycznym kursem Ukrainy. By eksploatować surowce i testować broń nie trzeba mieć za partnera państwa demokratycznego, wręcz przeciwnie. To właśnie w wyniku amerykańskiej presji w latach 2014–2015 powstały instytucje takie jak Narodowe Biuro Antykorupcyjne (NABU) czy Specjalna Prokuratura Antykorupcyjna (SAP), od tego czasu sformalizowane bastiony walki z korupcją, którą wcześniej zajmował się prześladowany za czasów Janukowycza trzeci sektor.

Zwycięzcy może nie być. Przegranych nie zabraknie [korespondencja z Kijowa]

Po drugie – obie instytucje zaczęły ostatnio coraz śmielej interesować się biznesami ludzi z najbliższego otoczenia Zełenskiego.

Dwa skandale szczególnie zabolały prezydenta. 3 czerwca NABU i SAP zatrzymały Leonida Mindycza – krewnego byłego wspólnika Zełenskiego, Tymura Mindycza – pod zarzutem defraudacji środków budżetowych na sprzęt energetyczny w obwodzie charkowskim. Po wpłacie kaucji Mindycz wyjechał za granicę – mimo zakazu opuszczania kraju przez mężczyzn w wieku poborowym.

13 czerwca NABU i SAP ogłosiły, że rozpracowały korupcyjny mechanizm w państwowym sektorze budowlanym. Jednym z podejrzanych okazał się były szef Naftohazu, a obecnie minister jedności narodowej Ołeksandr Czernyczow. Ten, zamiast wrócić z delegacji zagranicznej, zniknął na dłużej, co wywołało falę ironicznych żartów – zwłaszcza że jednym z jego obowiązków było zachęcanie diaspory do powrotu. Choć w końcu formalnie przedstawiono mu zarzuty, ze strony władz nie spotkały go żadne realne konsekwencje.

Po trzecie, ukraińskie władze ostatecznie pogodziły się z myślą, że wojna, a co za tym idzie – finansowa pomoc ze strony Zachodu, dla którego upadek Ukrainy byłby  katastrofą w wymiarze bezpieczeństwa – potrwają długo. NABU i SAP, nawet mając ograniczoną skuteczność, przeszkadzały w  systemowym przekształcaniu pieniędzy od zachodnich partnerów w korupcyjną rentę.

I kto tu jest złym chłopakiem?

Sprawy Mindycza i Czernyszowa uderzyły w notowania Zełenskiego. Władze postanowiły odwrócić uwagę społeczeństwa i dokonać zmian w rządzie oraz uderzyć w samych antykorupcjonistów. 11 lipca śledczy z Państwowego Biura Śledczego postawili zarzuty Witalijowi Szabuninowi – znanemu aktywiście i ekspertowi ds. walki z korupcją. Oskarżono go o unikanie służby wojskowej i wyłudzenie środków.

Według śledczych Szabunin miał w latach 2022–2023 zorganizować sobie fikcyjne oddelegowanie z batalionu obrony terytorialnej do Narodowej Agencji ds. Zapobiegania Korupcji. Nie miał tam stanowiska, biurka ani przełożonego, a mimo to wojsko wypłaciło mu 184 tysiące hrywien (ok. 17 tys. złotych) wynagrodzenia. Sam Szabunin i Agencja twierdzą, że pracował przy tworzeniu baz danych sankcyjnych i przeciwdziałaniu korupcji w przetargach wojskowych – obszarach kluczowych dla wsparcia ze strony państw G7.

Korupcja: wewnętrzny front w Ukrainie

Sprawa pozostaje niejednoznaczna: z jednej strony mamy dobrą reputację Witalija, z innej – wątpliwości proceduralne i społeczne oburzenie na aktywistę, który „pobierał pieniądze z armii, podczas gdy nasi krewni służą w okopach”.

Ustawa nr 12414

21 lipca, tuż po kolejnej nocy rosyjskich bombardowań, SBU przeprowadziła masowe naloty na biura i domy pracowników NABU. Ponad 70 przeszukań, doniesienia o pobiciach. W tle oskarżenia o współpracę kilku pracowników NABU z Rosją. W kraju nikt nie ma wątpliwości – SBU działała za zgodą Zełenskiego.

Dzień później Rada Najwyższa w ekspresowym tempie uchwaliła ustawę nr 12414, która radykalnie podporządkowuje NABU i SAP prokuratorowi generalnemu, lojalnemu wobec prezydenta. Nowe prawo daje mu prawo do wydawania obowiązkowych poleceń, dostępu do akt, a nawet zamykania śledztw na wniosek obrony (czyli deputowanych i ministrów podejrzewanych o korupcję). Likwiduje się też zakaz przekazywania spraw innym organom ścigania, o wiele bardziej zależnym od władzy wykonawczej niż NABU i SAP.

Ustawę poparła frakcja prezydencka i posłowie Julii Tymoszenko. Tego samego dnia dokument podpisali marszałek parlamentu i prezydent. W środę został opublikowany – i od razu wszedł w życie.

Rewolucja z kartonem w ręku

Wieczorem 22 lipca pod kijowskim Teatrem im. Iwana Franki, nieopodal siedziby prezydenta, odbył się pierwszy masowy protest. Tysiące ludzi wyrażało smutek i gniew: że władza porzuca europejskie wartości, że w czasie wojny demontuje liberalną demokrację, za którą Ukraińcy walczą i giną.

Choć pojawiały się głosy porównujące Zełenskiego do Janukowycza, czy wręcz sugerujące „putinizację” Ukrainy, to raczej przedwczesne analogie. Bardziej trafne są porównania do nieliberalnych reform Orbána czy PiS – również niszczących niezależne sądy i organy kontrolne.

Protest był spontaniczny – uczestnicy przynieśli transparenty wykonane z kartonów od Nowej Poczty (ukraińskiego odpowiednika InPostu). Ukraińskie poczucie humoru szybko ochrzciło demonstrację jako „Rewolucję z kartonem”. Podobne odbyły się w Dnieprze i Lwowie. Podczas protestu uczestnicy dowiedzieli się, że Zełenski ustawę już podpisał. Liderzy opinii publicznej, w tym były dziennikarz Mustafa Nayem, od którego wpisu na Facebooku w listopadzie 2013 rozpoczął się Euromajdan, nawołują, by nie była to jednorazowa akcja, lecz początek intensywnego nacisku na ekipę Zełenskiego.

Zełenski: Jeśli Ukraina się nie obroni, to Putin przejdzie dalej. Musicie wyprzedzać Putina [rozmowa]

Formalnie w Ukrainie obowiązuje stan wojenny, który ogranicza możliwość organizowania protestów. Ale dziś zagrożona jest nie tylko demokracja czy poparcie Zachodu, ale same wartości, o które toczy się wojna: godność i sprawiedliwość. Mało kto potrafi wymienić kompetencje NABU czy SAP i ich sukcesy – tak jak nieliczni w Polsce znali szczegóły kompetencji Trybunału Konstytucyjnego czy KRS. Bo tu nie chodzi o instytucje, lecz o to, co symbolizują: prawo do godnego życia we własnym kraju. O to toczy się wojna z Rosją. I to dziś niszczy ekipa Zełenskiego.

Miejsce w podręczniku historii

W 2019 roku Zełenski został prezydentem z rekordowym poparciem 73 proc. wyborców. Przez ostatnie 6 lat, bez możliwości zorganizowania nowych wyborów podczas wojny, nagromadziło się wobec niego wiele słusznych pretensji, szczególnie o nieefektywne wykorzystanie pomocy Zachodu czy sposób prowadzenia mobilizacji.

Jednak to właśnie jedność ukraińskiego społeczeństwa w 2022 roku oraz charyzma Zełenskiego dały Ukrainie międzynarodowe wsparcie w kluczowym momencie. To, że nie uciekł z Kijowa, zapewniło mu ważne miejsce w historii. Wygląda jednak na to, że dziś bardziej niż dziedzictwo interesuje go trwanie u władzy.

Jak Ukraina traciła Donbas: Cienie kryzysu ekonomicznego

czytaj także

Zerwanie przez władze nieformalnego kontraktu społecznego w czasie wojny to problem w pierwszej kolejności dla samych Ukraińców. OECD już 23 lipca ostrzegła, że nowa ustawa negatywnie wpłynie na inwestycje obronne i odbudowę kraju. Ale to także problem dla Europy, której coraz trudniej przekonywać własne społeczeństwa do dalszego wspierania Ukrainy. W obecnej sytuacji tylko presja zewnętrzna może powstrzymać dryf Kijowa w stronę autorytaryzmu. Pytanie jak ograniczyć pomoc, by ukarać władzę, ale nie społeczeństwo – na razie pozostaje bez odpowiedzi.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Olena Babakova
Olena Babakova
Dziennikarka
Olena Babakova – absolwentka Wydziału Historii Kijowskiego Uniwersytetu Narodowego im. Tarasa Szewczenki, doktorka nauk humanistycznych w zakresie historii Uniwersytetu w Białymstoku. W latach 2011–2016 dziennikarka Polskiego Radia dla Zagranicy, od 2017 roku koordynatorka projektów w Fundacji WOT. Współpracuje z polskimi i ukraińskimi mediami, m.in. „Europejską Prawdą”, „Nowoje Wriemia”, „Aspen Review”, Kennan Focus on Ukraine. Pisze o relacjach polsko-ukraińskich i ukraińskiej migracji do Polski i UE.
Zamknij