Unia Europejska

Jeszcze więcej Korei: czy Europa nadrobi zaległości w produkcji chipów?

W tej dekadzie nastąpi prawdziwa rewolucja chipowa. Dostęp do półprzewodników będzie kluczowy dla powodzenia unijnej polityki klimatycznej, sukcesu w globalnej rywalizacji technologicznej i przede wszystkim systematycznej poprawy jakości życia na Starym Kontynencie.

W gospodarce cyfrowej kluczowymi surowcami są już nie tylko paliwa i płody rolne, ale też stuprocentowe wytwory człowieka, jakimi są półprzewodniki. W przeciwieństwie do rolnictwa czy górnictwa produkcja półprzewodników jest wysokomarżowa, wymaga zaawansowanych technologii i zapewnia dobrze płatne i raczej czyste miejsca pracy. Poza tym rola chipów w globalnej gospodarce będzie tylko rosnąć, w przeciwieństwie do ropy czy węgla.

Nic więc dziwnego, że światowe mocarstwa stanęły do wyścigu o fotel globalnego lidera w produkcji układów scalonych.

Światowy kryzys półprzewodników: co z niego wynika i jak uderza w każdego z nas?

Teoretycznie Europa powinna być idealnym miejscem do produkcji chipów. Wysokie nasycenie technologiami, doskonale rozwinięta twarda infrastruktura oraz świetnie wykształcona klasa pracująca to ogromne atuty Unii Europejskiej. Niestety niewykorzystywane. W wyścigu o chipy Europa wciąż znajduje się w czołówce, ale za plecami liderów. Organy UE porozumiały się więc w sprawie rozporządzenia European Chips Act, którego celem jest zapewnienie Wspólnocie suwerenności strategicznej w zakresie produkcji tego współczesnego złota.

Od Galileo do chipów made in EU

We wrześniu 2021 roku szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen wygłosiła przemówienie State of the Union 2021, w którym nakreśliła największe wyzwania stojące przed Europą wychodzącą z pandemii. Jednym z najważniejszych wątków była cyfryzacja, która jest filarem programu Next Generation EU (czyli ten europejski fundusz odbudowy, z którego ma być finansowane KPO). Według niemieckiej polityczki warunkiem sprawnie przeprowadzonej cyfryzacji jest osiągnięcie przez UE suwerenności technologicznej. Tylko dzięki niej Europa dokona cyfrowej transformacji na swoich zasadach, a nie na podstawie wytycznych napisanych na innych kontynentach.

Brak pieniędzy z KPO to ekonomiczna zdrada stanu. Policzyliśmy, ile Polska traci przez PiS

 

„Nie ma cyfryzacji bez chipów. Gdy to mówię, linie produkcyjne pracują na zmniejszonych obrotach – pomimo rosnącego popytu – z powodu niedoboru półprzewodników” – zaznaczyła szefowa KE. W 2021 roku cały świat zmagał się z barierami podażowymi, które były ostatnim dzwonkiem zwiastującym wadliwość modelu gospodarczego opartego na offshoringu produkcji kluczowych podzespołów, materiałów, substancji aktywnych czy surowców.

„Podczas gdy globalny popyt eksplodował, udział Europy w światowym łańcuchu wartości, od projektowania po potencjał produkcyjny, zmniejszył się. Jesteśmy uzależnieni od najnowocześniejszych chipów produkowanych w Azji. To nie jest tylko kwestia naszej konkurencyjności. To także problem dla naszej suwerenności technologicznej” – kontynuowała von der Leyen.

Szefowa KE zapowiedziała więc, że UE przygotuje specjalny akt prawny skoncentrowany na produkcji półprzewodników. Państwa członkowskie powinny zintegrować swoje zaawansowane możliwości badawcze i projektowe, a także skoordynować inwestycje w półprzewodniki na całej długości ich łańcucha produkcji.

ChatGPT o rzezi Woli: masakra czarnoskórych żołnierzy radzieckich dokonana przez powstańców

Niemka przyznała, że zadanie jest bardzo trudne, jednak przywołała interesujący przykład europejskiego sukcesu z niedawnej przeszłości. Dwadzieścia lat temu również mało kto wierzył, że Unia Europejska stworzy własną sieć satelitów. A jednak projekt Galileo zakończył się powodzeniem. „Obecnie europejskie satelity zapewniają nawigację dla ponad 2 miliardów smartfonów na całym świecie. Jesteśmy światowymi liderami. Odważmy się więc ponownie, tym razem z półprzewodnikami” – apelowała von der Leyen.

Przespana rewolucja

W nadchodzących latach dostęp do półprzewodników będzie jednym z warunków szybkiego wzrostu. Według zeszłorocznego European Chips Survey Report globalny popyt zagregowany na półprzewodniki do końca tej dekady wzrośnie sześciokrotnie – licząc od 2021 roku. W branży motoryzacyjnej zapotrzebowanie na chipy wzrośnie prawie czterokrotnie. Ponad sześciokrotnie zwiększy się popyt na te podzespoły w branży OZE.

W tej dekadzie nastąpi więc prawdziwa rewolucja chipowa. Dostęp do półprzewodników będzie kluczowy dla powodzenia unijnej polityki klimatycznej, sukcesu w globalnej rywalizacji technologicznej i przede wszystkim systematycznej poprawy jakości życia na Starym Kontynencie. Jeśli chcemy, żeby mieszkańcy Europy cieszyli się wysokimi dochodami, zdrowiem i czystym środowiskiem naturalnym, konieczne jest uzyskanie niezależności pod względem dostaw chipów.

Problem w tym, że obecna pozycja Europy jest wysoce niezadowalająca. Według raportu agencji Kearney Europe’s urgent need to invest in a leading-edge semiconductor ecosystem pozycja UE w produkcji chipów systematycznie spada. W latach 90. Europa była globalnym liderem w przemyśle półprzewodnikowym. Od tamtego czasu znalazła się jednak na kursie prowadzącym w dół, dając się wyprzedzić innym graczom.

W 2000 roku europejski potencjał produkcji chipów stanowił 24 proc. globalnych mocy wytwórczych w tym zakresie. Za UE znalazł się Tajwan z wynikiem 23 proc. USA, Korea Południowa i Japonia miały po kilkanaście procent udziału, natomiast Chiny zaledwie jedną setną. W 2020 roku sytuacja się jednak diametralnie zmieniła.

Na czoło zdecydowanie wysunęły się państwa Dalekiego Wschodu. Moce wytwórcze Korei Południowej, Tajwanu i Chin stanowiły po jednej piątej globalnego potencjału produkcyjnego chipów. Udział potencjału Japonii spadł minimalnie – z 16 do 15 proc. Zdecydowanie największy zjazd zaliczyły UE i USA.

Gorączka „białego złota”. Światowe mocarstwa walczą o złoża litu

Amerykański potencjał produkcji półprzewodników spadł z 18 do 10 proc. Udział mocy wytwórczych z UE spadł z 24 do ledwie 8 proc. globalnego potencjału produkcyjnego, a więc aż trzykrotnie. To katastrofa. Europa przespała ostatnie dwie dekady, zajmując się szeregiem różnych mniej i bardziej istotnych problemów, kompletnie lekceważąc kwestię dostępu do kluczowych podzespołów.

Według prognozy Kearney do końca dekady udział UE w światowym przemyśle chipów spadnie do 7 proc. Na czoło wysunie się Korea Południowa z wynikiem 24 proc. Na drugim miejscu będą Chiny (21 proc.), a na trzecim Tajwan (19 proc.). Udział USA spadnie do 9 proc. Poza tymi sześcioma graczami właściwie nikt się już nie liczy. Reszta świata będzie odpowiadać ledwie za 6 proc. globalnego przemysłu chipowego.

Wrócić do czołówki

Unia Europejska postawiła sobie ambitny cel, by do 2030 roku udział europejskich mocy wytwórczych w globalnej produkcji półprzewodników wzrósł do 20 proc. W ten sposób UE dołączyłaby znów do ścisłej czołówki – chociaż nawet wtedy pozycja Europy będzie słabsza niż w 2000 roku.

European Chips Act zakłada więc finansowanie inwestycji w technologie nowej generacji, stworzenie w całej Europie możliwości projektowania nowoczesnych układów scalonych, testowania ich i eksperymentowania z nimi, wspieranie rozwoju start-upów i młodych talentów, rozwijanie współpracy z „państwami podobnie myślącymi”, monitorowanie dostępu do chipów i reagowanie na ewentualne niedobory czy sytuacje kryzysowe.

W European Chips Survey Report autorzy stworzyli hierarchię czynników, które wpływają na decyzje o ulokowaniu fabryk układów scalonych. Ich waga została oceniona w skali 1–10. Najwyżej oceniony został dostęp do wykwalifikowanej siły roboczej (na dziewiątkę). Na niecałą dziewiątkę wyceniono istniejącą infrastrukturę oraz koszty operacyjne. Ponad 8 punktów otrzymały też przyjazne otoczenie legislacyjne i biurokratyczne, ochrona patentowa i bezpieczeństwo prawne oraz rządowe subsydia.

W większości tych obszarów Europa wydaje się mocna. Trudno też nie zauważyć, że wiele atutów ma w tym zakresie Polska. Bez wątpienia naszą zaletą są niskie koszty operacyjne, bardzo przyzwoita już infrastruktura oraz wykwalifikowana siła robocza – choć tej ostatniej niestety jest wciąż zbyt mało. Inwestorzy bez wątpienia mogliby liczyć także na rządowe subsydia, które obecna władza rozdziela całkiem chętnie. Niestety, równocześnie szkodzi nam destrukcja wymiaru sprawiedliwości oraz chaos legislacyjny, które zafundowaliśmy sobie na własne życzenie.

ChatGPT, czyli sztuczna inteligencja w twoim domu. Czas na regulacje

To właśnie dostęp do wykwalifikowanych pracowników wydaje się największą przewagą Europy. Według raportu Kearney w 2019 roku liczba nowych magistrów i doktorów na kierunkach STEM (science, technology, engineering, mathematics) była w UE o przeszło połowę wyższa niż w Chinach, dwukrotnie wyższa niż w USA i prawie 20-krotnie wyższa niż na Tajwanie i w Korei Południowej.

Niestety, odstajemy od czołówki na kluczowych etapach łańcucha produkcji chipów. Według Kearney największy udział w wartości dodanej tej branży mają projektowanie oraz produkcja – tylko te dwa elementy łańcucha odpowiadają za dwie trzecie wartości dodanej wytwórstwa chipów. Tymczasem europejska branża układów scalonych odpowiada tylko za 10 proc. działalności projektowej i 8 proc. działalności produkcyjnej na świecie.

Więcej Korei nad Wisłą?

Samo rozporządzenie unijne ws. układów scalonych powinno wygenerować inwestycje publiczne i prywatne rzędu co najmniej 15 mld euro. Jednak wraz z istniejącymi już narzędziami (m.in. Horizon Europe) w całej UE powinny powstać inwestycje w półprzewodniki o wartości ponad 43 mld euro.

W gruncie rzeczy to nie jest wcale dużo, tym bardziej że to łączna wartość inwestycji prywatnych i publicznych. Jedna chińska prowincja Guangdong zapowiedziała inwestycje w sektor półprzewodników o wartości 74 mld dolarów. Oczywiście chińskie deklaracje należy traktować z dystansem, gdyż w Państwie Środka dosyć swobodnie podchodzi się do liczb i statystyk. Jednak amerykańska CHIPS and Science Act zakłada inwestycje rzędu 280 mld dolarów w produkcję i badania nad półprzewodnikami. Na tym tle zapowiedzi UE wypadają blado.

Tymczasem jest o co walczyć, gdyż według Kearney odbudowa europejskiego potencjału w branży chipów może zwiększyć PKB o 85 mld euro i stworzyć 20 tys. miejsc pracy. Według autorów raportu osiągnięcie przez UE zakładanego celu (20 proc. udziału w globalnej produkcji) będzie wymagać nie tylko aktywnego wsparcia rządowego, ale też zawiązania strategicznego partnerstwa z którymś z największych graczy: z USA (Intel), Koreą Południową (Samsung) lub Tajwanem (TSMC).

W kwestii obronności rząd najpierw strzela, potem myśli

Z tych trzech najbardziej sensowna wydaje się Korea Południowa, której Europa może zapewnić tak zwany efekt skali. Sytuacja geopolityczna Tajwanu jest niepewna, a USA w obszarze gospodarki coraz bardziej pozycjonują się jako konkurent UE, a nie tylko partner. Z tego punktu widzenia daleko idące zbliżenie gospodarcze Warszawy z Seulem, jakie miało miejsce w ostatnich miesiącach (głównie zbrojeniówka i energetyka jądrowa), to idealnie wręcz trafiony i bardzo perspektywiczny krok. Gdyby Seul ulokował nad Wisłą nie tylko fabryki haubic i bloki jądrowe, ale też zakłady produkujące chipy, to byłoby wspaniale. Z korzyścią zarówno dla Polski, jak i Europy.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Wójcik
Piotr Wójcik
Publicysta ekonomiczny
Publicysta ekonomiczny. Komentator i współpracownik Krytyki Politycznej. Stale współpracuje z „Nowym Obywatelem”, „Przewodnikiem Katolickim” i REO.pl. Publikuje lub publikował m. in. w „Tygodniku Powszechnym”, magazynie „Dziennika Gazety Prawnej”, dziale opinii Gazety.pl i „Gazecie Polskiej Codziennie”.
Zamknij