Istniejący od półtora roku rząd jedności narodowej premiera Mario Draghiego nie zabezpieczył stabilnej większości i Włochom grożą przyspieszone wybory parlamentarne. Z tych zwycięsko może wyjść skrajna prawica.
Włoska scena polityczna od dawna kojarzy się z niestabilnością, cyklicznymi kryzysami i często zmieniającymi się rządami. Wiele mówiący jest fakt, że w ostatnich dekadach najtrwalsze okazały się gabinety Berlusconiego, znanego skandalisty i aferzysty.
Podejmowane na przestrzeni lat reformy systemu wyborczego nie zmieniły sytuacji i od wyłonienia w 2018 roku obecnego parlamentu krajem rządziły już trzy różne koalicje rządowe. Teraz prawdopodobnie nadszedł czas albo na czwartą, albo na przedterminowe wybory.
Włochy: Kryzys w rządzie Draghiego. Będzie prorosyjski zwrot?
czytaj także
Dotychczas jedynym stałym elementem kolejnych gabinetów był Ruch 5 Gwiazd (M5S), populistyczne ugrupowanie, które uzyskało najlepszy wynik w wyborach parlamentarnych w 2018. Początkowo dogadało się ono z prawicową i antyimigrancką Ligą, ale już po roku partia Salviniego wyszła z koalicji w nadziei na nowe wybory, gdyż sondaże dawały jej wówczas pewne zwycięstwo. Wtedy ówczesny premier Giuseppe Conte szybko zmienił front i zawarł nowy pakt rządowy, tym razem z centrolewicową Partią Demokratyczną (PD).
Groźba nowych wyborów zawisła nad Italią rok później, gdy były premier Matteo Renzi opuścił koalicję oraz własną partię, zabierając ze sobą sporą grupę parlamentarzystów PD z jej centrowego skrzydła. Tym razem Conte nie ocalił swojego stanowiska, ale kryzys zażegnało pojawienie się na scenie Mario Draghiego.
Jak trwoga, to do boga bankiera
Rządzący w latach 2011–2013 Mario Monti przetarł szlaki, jeśli chodzi o mianowanie „ekspertów” na stanowisko włoskiego premiera. Po zakończeniu jego kadencji wielokrotnie wracano do pomysłów rządów technokratycznych.
Prezydent Sergio Mattarella już w czasie trudności ze sformowaniem koalicji rządowej w 2018 roku promował takie rozwiązanie, więc tym chętniej postawił na Draghiego trzy lata później, wzywając byłego szefa Europejskiego Banku Centralnego do zastąpienia Contego. Swoją drogą ten ostatni to również technokrata, który związał się ostatecznie z M5S i aktualnie przewodzi populistycznej partii.
Mario Draghi, przed karierą w EBC kierujący Bankiem Włoch, zyskał sobie szacunek rodaków jako mąż stanu, który wyrobił sobie silną pozycję na arenie międzynarodowej. Jego wybór na premiera miał uspokoić europejskich partnerów, a zarazem przywrócić stabilność włoskiej scenie politycznej. Poparły go wszystkie znaczące partie od PD po Ligę, z wyjątkiem skrajnie prawicowej FdI (Bracia Włosi), dzięki czemu aż 535 z 630 deputowanych udzieliło mu wotum zaufania, a nowo powstała koalicja została nazwana rządem jedności narodowej.
Bracia Włosi biorą szturmem Italię. Czego chcą, skąd się wzięli i czy jesteśmy straceni?
czytaj także
Draghi ogłosił, że taka ponadpartyjna współpraca pozwoli odbudować kraj z pandemicznego kryzysu. Rzeczywiście, międzynarodowi komentatorzy docenili wysiłki nowego premiera. „The Economist” ogłosił Włochy „krajem roku 2021”, sam Draghi cieszył się poparciem dwóch trzecich obywateli, europejskie salony odetchnęły z ulgą i wydawało się, że rząd dotrwa w spokoju do następnych wyborów w połowie 2023.
Jednak we włoskiej polityce nie może być zbyt nudno i stabilnie. Z czasem zaczęły narastać napięcia wewnątrz koalicji.
Od wyborów prezydenckich po upadek rządu
Sygnałem ostrzegawczym były wybory prezydenckie sprzed kilku miesięcy. We Włoszech obie izby parlamentu desygnują prezydenta na siedmioletnią kadencję. Wiele mówiło się o ambicjach Mario Draghiego i jego chęci przeprowadzki na Kwirynał, gdzie ma siedzibę włoska głowa państwa.
Premier padł jednak ofiarą własnej popularności – wszystkie partie obawiały się, że bez niego koalicja rządowa upadnie, więc żadna go nie poparła i wybrano ponownie Mattarellę, mimo że urzędujący prezydent był temu niechętny, myśląc raczej o emeryturze. Pokazało to kruchość rządu jedności narodowej, który bez jednego człowieka natychmiast przestałby istnieć.
Kolejne problemy uwidoczniła wojna w Ukrainie, wobec której poszczególne partie z koalicji przyjęły odmienne stanowiska. Trudno, żeby było inaczej, skoro w jej skład wchodzi prorosyjska Liga – jeszcze nie tak dawno temu Salvini z dumą paradował w koszulce z Putinem… Także M5S i jego lider Conte są sceptycznie nastawieni do ostrych działań przeciwko Rosji. To przyczyniło się z jednej strony do opuszczenia partii przez Di Maio (szefa MSZ optującego za twardym stanowiskiem względem Rosji) oraz jego zwolenników, a z drugiej do decyzji o wyłamaniu się Ruchu 5 Gwiazd z koalicji rządowej.
Kluczowe były jednak kwestie wewnętrzne. O ile 2021 był dobrym rokiem dla Włoch, o tyle 2022 przyniósł kryzys energetyczny i drastyczny wzrost cen. Rząd przygotował plan walki z inflacją i rosnącymi kosztami życia, ale ugrupowanie Contego uznało przewidziane środki za niewystarczające, więc zagłosowało przeciwko projektowi ustawy. Populiści ucierpieli na uczestnictwie we wszystkich ostatnich rządach, od dawna słabli w sondażach i ich ostatnie działania należy odbierać jako próbę powstrzymania tego trendu.
Kampania wyborcza rozpoczęta
Draghi w reakcji na rozpad rządu jedności narodowej podał się do dymisji, której prezydent nie przyjął. Również wszystkie (poza M5S) partie dotychczasowej koalicji wezwały urzędującego premiera do pozostania na stanowisku. Były szef EBC zadeklarował, że jest gotowy się na to zgodzić, ale postawił twarde warunki. Przede wszystkim zażądał kontynuacji rządów w niezmienionym kształcie, a więc z udziałem Ruchu 5 Gwiazd.
Conte jednak nie pali się do powrotu. Nie byłby zresztą mile widziany przez swoich niedawnych kolegów z rządu, bowiem Liga oraz Berlusconi ogłosili, że chcą nowej koalicji, ale bez udziału M5S. Dodatkowo poszczególne partie domagają się renegocjacji umowy rządowej, aby przeforsować swoje postulaty.
Politycy zdają sobie sprawę ze zbliżających się wyborów – jeśli nie na jesieni, to odbędą się za rok – więc rozpoczęli już kampanię. Być może wykalkulowali, że nie opłaca im się pozostawanie w rządzie, na który spadną skutki trwającego kryzysu. Wygodniej krytykować jego posunięcia z ław opozycji.
W efekcie Draghi odniósł gorzkie i niesatysfakcjonujące zwycięstwo w kluczowym głosowaniu w Senacie. Co prawda uzyskał wotum zaufania, ale tylko 95 z 315 senatorów go poparło. Zdecydowana większość, wliczając reprezentantów M5S, Ligi oraz Forza Italia, nie wzięła udziału w głosowaniu, pokazując niechęć tych partii do kontynuacji rządu jedności narodowej w dotychczasowym kształcie.
Ze znaczących sił jedynie centrolewicowa PD pozostała przy Draghim, zarzucając reszcie nieodpowiedzialność.
Co dalej? Naprzeciw rosnącej w siłę skrajnej prawicy plejada byłych premierów
Włochy prawdopodobnie czekają przyspieszone wybory na jesieni. Z takiego rozwiązania najbardziej ucieszą się Bracia Włosi. Postfaszystowska partia może liczyć według sondaży na ponad 20 proc. głosów, co byłoby dla niej rekordowym wynikiem. Podobne poparcie ma centrolewica, prawica od Salviniego tylko nieco niższe, a to oznacza, że ryzyko skrajnie prawicowego rządu z udziałem Ligi oraz FdI jest duże. Jeśli razem nie uzyskają samodzielnej większości, to wystarczyć powinno wzięcie do koalicji partii Berlusconiego, będącej cieniem swojej dawnej potęgi.
W takim scenariuszu w wątpliwość zostałoby podane członkostwo Włoch w strefie euro, uczestnictwo w sankcjach na Rosję oraz prawo Włoszek do aborcji.
Aborcja we Włoszech nie działa. Nadchodzi prawicowa kontrrewolucja
czytaj także
Jedną z przyczyn popularności Draghiego jest to, że być może stanowi on ostatnią zaporę przed takim czarnym scenariuszem, który wstrząsnąłby nie tylko Italią, ale też całą Europą.
Polityczny establishment Włoch nie wyciągnie z rękawa nikogo lepszego od 74-letniego bankiera, mimo że ma do dyspozycji wielu byłych premierów. Enrico Letta przewodzi Partii Demokratycznej, która trwa w stagnacji. Podobnie wygląda sytuacja Forza Italia Berlusconiego, orbitującej na niższym pułapie około 10 proc. poparcia. O takim wyniku marzy Matteo Renzi, który szoruje ze swoim ugrupowaniem Italia Viva po dnie sondaży. W końcu jest również Conte, próbujący tchnąć nowe życie w M5S, ale utrudnia mu to istnienie kilku partii rozłamowych, z których najpoważniejszą jest Razem dla Przyszłości byłego wicepremiera Luigiego Di Maio.
Natomiast nowych graczy na horyzoncie politycznym nie ma zbyt wielu. Szansą dla lewicy może być wzorująca się na francuskiej NUPES koalicja ekologów i socjalistów Nuove Energie (NE), ale na razie najbardziej optymistyczne sondaże dają jej niecałe 5 proc. głosów. Wciąż jest kilka pomniejszych partii socjalistycznych i komunistycznych, które mogłyby zasilić jej szeregi, lecz włoska radykalna lewica od dawna nie wykazuje zbyt mocnych tendencji zjednoczeniowych. Patrząc na współczesną scenę polityczną, trudno uwierzyć, że Włochy były niegdyś państwem z najsilniejszą partią komunistyczną Zachodu.
Wasz prezydent, nasz premier? Macron rebranduje partię w reakcji na zjednoczenie lewicy
czytaj także
To sprawia, że Włochy są kolejnym państwem, gdzie główna oś sporu politycznego przebiega między broniącymi status quo centrystami a skrajną prawicą. Ci pierwsi lubią wzywać na pomoc technokratów, a „Super Mario” to najmocniejsza karta, po jaką mogli sięgnąć. Jednak nawet jeśli leciwy bankier przetrwa trwający kryzys, to i tak wybory odbędą się najpóźniej za rok.
Aby zapobiec zwycięstwu skrajnej prawicy, partie centrum i lewicy muszą wymyślić lepszą strategię. Politycy nie mogą w nieskończoność wyręczać się technokratami i liczyć na to, że problemy Włoch same się w końcu rozwiążą.