Decyzja, że powstanie europejska AI, już zapadła. Pytanie, kto za nią zapłaci i jaka ona będzie. Czy wystarczy woli politycznej, by pogodzić europejską AI z demokracją, prawami człowieka? O tym rozmawiano na konferencji AI Action Summit w Paryżu.
Paryska konferencja AI Action Summit przebiegała w atmosferze wymuszonego święta. Warsztaty i debaty (część można obejrzeć) obejmowały kwestie klimatu, energii, pracy, zbiorowego wysiłku, konkurencji światowej, energii i konieczności dziejowej. AI może wesprzeć ludzkość, dać dostęp do wiedzy, pomóc znaleźć odpowiedzi na złożone problemy, ale oczywiście niesie ze sobą ryzyko nadużyć i skierowania kontroli przeciwko ludziom – obawy wysuwane przez kolejnych mówców były raczej stonowane, a każde pełne wątpliwości zdanie szybko kontrowane było optymistycznym.
Bo decyzja została już podjęta. Europa nie ma po prostu innego wyjścia niż stanąć do technologicznego wyścigu, który trochę zaczyna przypominać ten zimnowojenny, bo przebiega w atmosferze napięcia, konfrontacji, gróźb, arogancji i bezwzględności szczególnie amerykańskich korporacji.
Na początku kadencji Donalda Trumpa USA ogłosiły projekt Stargate, na który zamierzają przeznaczyć 500 mld dolarów, a polityczny sojusz technooligarchów z Trumpem stał się faktem. W ostatnich tygodniach Chiny pokazały zaś projekt chińskiego startupu DeepSeek, który rzekomo miał być o wiele tańszy, co jednak nie ma wiele wspólnego z prawdą, za to spowodowało zamieszanie. A przecież DeepSeek to nie wszystko, co mają Chińczycy. Polecam podcast Techstorie, z którego dowiecie się, że różnych modeli AI stworzono w Chinach już około 200.
czytaj także
Europa może mieć więc własną AI albo być skazana na cudzą. Wybór jest oczywisty. Jeśli chcemy mieć AI, która będzie kształtowana demokratycznie, będzie przestrzegać zasad etyki, będzie działać dla naszego dobra („wspólnego dobra”, „większego dobra”, „publicznego dobra” – różne wersje tego hasła dało się słyszeć w Paryżu), to musi być nasza, europejska – czytaj: francuska. Gospodarze głośno grali na dumie narodowej, co na pewno osłabiło entuzjazm innych europejskich krajów. Jednak za francuskimi propozycjami nie idzie żadna nowa ideologia – ani MEGA, ani DOGE – jedynie demokracja i europejskie wartości.
Komentując różnice podejścia między USA a Europą, często używa się sloganu „USA to innowacje, UE to regulacje”. Unijna powściągliwość, ostrożność i brak zdecydowania nieraz bywały przedmiotem żarcików, na równi z faksem w Niemczech czy osobnymi kranami na ciepłą i zimną wodę w Wielkiej Brytanii.
Nie musimy jednak wybierać między pełną deregulacją a totalną kontrolą. Możemy mieć uczciwe regulacje, które nie blokują rozwoju – przekonywali kolejni politycy: Petr Pavel, Justin Trudeau i Emmanuel Macron. Jak? Budując własną, europejską AI. Trochę spóźnieni wobec Ameryki i Chin, wciąż jednak mamy szanse. Nasze atuty, mówił Macron, to energia, której Francja ma nadwyżki, i ogromny potencjał innowacyjny. Europejski projekt sztucznej inteligencji ma obejmować też Kanadę i Indie (Narendra Modi jest współgospodarzem AI Action Summit), co kreśli nowy geopolityczny układ.
czytaj także
Finansowanie ma być odważne i pochodzić z różnych źródeł. Za wzór Macron podał odbudowę spalonej katedry Notre Dame, której towarzyszył entuzjazm i powszechna hojność, a rezultat przerósł oczekiwania. Podobny entuzjazm Macron chce wywołać i teraz. Ogłosił, że Francja zainwestuje w europejską AI 109 miliardów euro, a dołożyć się mają Zjednoczone Emiraty Arabskie (50 mld euro), Kanada (20 mld euro) i Indie, a rynek – przekonywał Macron – odpowiada amerykańskiemu.
Czy AI umie w demokrację?
Temu, jak pożenić europejskie wartości demokratyczne z rozwojem techniki, jak używać i jak szkolić AI, zostało poświęcone osobne, wieczorne wydarzenie, w którym wzięło udział ponad tysiąc osób z 30 krajów. Przykłady używania technologii przeciw społeczeństwu przedstawiała Swiatłana Cichanouska: deepfake przygotowany przez funkcjonariuszy Łukaszenki, wykorzystujący jej postać, w którym miała deklarować, że jest zmęczona i się poddaje. Sztuczna inteligencja może służyć do prześladowania opozycji i bezwzględnej kontroli obywateli i obywatelek, przestrzegała.
Przykład pozytywny dała programistka Audrey Tang, była ministra cyfryzacji Tajwanu. Opowiedziała, jak rząd, któremu poważnie słabło poparcie, postanowił użyć AI do zrozumienia, czego potrzebują obywatele. Do bardzo licznej, ale losowo wybranej grupy osób wysłano pytania dotyczące konkretnych spraw, na przykład, o której godzinie powinny rozpoczynać się zajęcia w szkole. Nie były to jednak pytania referendalne z oczekiwaną odpowiedzią TAK – NIE, ale otwarte, sondujące nastroje, opinie, odczucia, emocje, doświadczenia.
Tajwański eksperyment to coś, co znamy od greckiej agory po współczesne panele obywatelskie – tyle że dzięki sztucznej inteligencji można to robić na większą skalę. W rozpracowanie danego zagadnienia można zaangażować nie kilka, ale kilkaset tysięcy umysłów, doświadczeń, kontekstów, stanowisk i interesów. Klasyczne, cywilizacyjne osiągnięcie, o jakim marzyli praktycy demokracji, pragnący ją wzmocnić.
Gdy rząd Tajwanu zaczął stosować tę metodę, poparcie dla niego skoczyło z 10 do 70 proc. Co dwie głowy, to nie jedna, a mądrość tłumu – mediana wyciągnięta ze zbioru odpowiedzi, nie ustępuje wiedzy eksperckiej. Co więcej, zaangażowanie obywateli ma wartość emocjonalną, buduje odpowiedzialność i solidarność, pomaga zrozumieć zdania innych i docenić różnice, a przede wszystkim zaufanie do rządu. Rząd, którego wiarygodność społeczeństwo w ten sposób sprawdziło, może odważyć się na trudniejsze reformy.
W Europie jest to opowieść tak piękna, że niemal niewiarygodna – zwłaszcza gdy odniesiemy ją do polskiej, ekstremalnie spolaryzowanej sceny politycznej. Rząd, który chce rozwiązywać prawdziwe problemy? Rząd, który słucha obywateli? Kwestię deregulacji rząd Tajwanu rozwiązałby, zapraszając do zabrania głosu nie tylko przedsiębiorców pod wodzą Rafała Brzoski, ale i pracowników, konsumentów, związki zawodowe – wszystkich.
Czy możemy mieć rządy biznesu i Elona w domu? Możemy i dostaniemy
czytaj także
Można przecież użyć AI do zbadania opinii obywateli całej UE na temat kierunku rozwoju samej AI. Pozwoliłoby to odpowiedzieć na ludzkie lęki, zamiast je bagatelizować i forsować rozwiązania wątpliwe już na poziomie deklaracji. W Paryżu padły oczywiście zapewnienia, że europejska (czyli francuska) AI będzie respektować wolną wolę obywateli, ale i wolną wolę firm. (Wydarzenie zorganizowano przede wszystkim dla inwestorów; za jedynego przedstawiciela związków zawodowych robił tam Oliver Röpke, który jednocześnie reprezentował organizacje pozarządowe i społeczeństwo obywatelskie).
To każe przypomnieć sobie o kluczowej roli woli politycznej, która decyduje o tym, jak dane narzędzie będzie wykorzystane. A woli politycznej potrzebne jest zaufanie społeczeństwa, które wymieniano wielokrotnie w czasie konferencji.
Tymczasem doświadczenia z oprogramowaniem, które podejmuje decyzje za ludzi, jak dotąd nie napawają zaufaniem. Wystarczy przypomnieć błąd programu księgowego, który doprowadził setki pracowników poczty w Wielkiej Brytanii do utraty majątków, zdrowia i rodzin, a czasem nawet do samobójstw. Albo całkiem świeży i drastyczny przykład ze Strefy Gazy, gdzie użyta przez Izrael AI o nazwie Lavender miała typować przywódców Hamasu, a pozwalała na zabicie setek zupełnie przypadkowych osób.
Zwalnia, pozbawia mieszkań, szpieguje pracowników. AI to nie „problem przyszłości”
czytaj także
Zaufania nie wzbudzają też narzędzia kontroli i mobilizacji używane przez platformy zatrudniające kurierów czy nadzorujące pracę kierowców – nie obchodzą ich warunki na drodze, korki, opór czasu i przestrzeni, do którego pokonania ludzie potrzebują dużego wysiłku. Również Amazon pokazał przykład użycia AI do ścisłej kontroli pracowników.
Powrót państwa
Co, oprócz zaufania, jest potrzebne, żeby Europa obroniła swój pomysł na AI? Silna akademia. Obecna wśród panelistek Mariana Mazzucato przekonywała, że dzięki publicznym inwestycjom w akademię państwo nie tylko staje się znienawidzonym regulatorem, ale także stymuluje rozwój i innowacje. A jednocześnie daje sobie możliwość stawiania warunków i gwarantowania tego, że efekt będzie zgodny z interesem publicznym.
Widać, że wyzwania związane ze sztuczną inteligencją – podobnie jak klimat, pandemia czy zagrożenie wojną – wymagają dopuszczenia państwa do decyzji rynkowych. W Ameryce doszło do przejęcia państwa przez oligarchów, Europa może zaproponować zupełnie inny model.
Taką dziejową konieczność paneliści podkreśli też w debacie o akademii. Przedstawiciele francuskich i niemieckich uczelni zgodnie mówili, że warunkiem rozwoju i przyciągania talentów jest inwestowanie państwa w naukę. Pensje oferowane przez firmy big tech są już na starcie pięciokrotnie wyższe niż te, którymi młodych doktorantów może skusić uczelnia. Big techy z kolei, co najlepiej widać na przykładzie amerykańskim, wysysają zasoby publiczne oraz kadry i dążą do monopolizacji. Skutkiem jest uwiąd innowacji, bo wszyscy podporządkowują się obowiązującej, czysto biznesowej wykładni. Nie doszłoby do tego – zwracali uwagę debatujący – gdyby państwo włączyło mechanizmy pozwalające na uczciwą konkurencję.
Jak się wydaje, jest to możliwe właśnie w Unii Europejskiej i właśnie – choć może paradoksalnie – dzięki temu, że jest podzielona na państwa narodowe. To już się z resztą powoli dzieje: francuska firma Mistral AI pokazała ostatnio swojego chata, którego nazwała dowcipnie Le Chat (taka gra skojarzeń, obcokrajowcy się śmieją, że we Francji każde słowo zaczyna się na „le”, zatem jest Le Chat, czyli kot, którego rudy cyfrowy pyszczek z uszami jest logiem chatbota). A polski startup Spichlerz (Speak Leash) pracuje nad Bielikiem, który już jest trenowany przez ministerstwo, a budżet na to podobno nie ma dna ani pułapu. Europejskie kraje, udostępniając sobie oprogramowanie, mogą rozwijać rozmaite modele AI dostosowane do lokalnych potrzeb.
Tę drogę na panelu o odpowiedzialnej AI przedstawił Peter Wang, legenda AI, współtwórca Anacondy – platformy danych i AI opartej na wolnym oprogramowaniu. Siedział skromnie wśród publiczności, długo podnosił rękę, by zabrać głos. Wstał, przedstawił się i namawiał, żeby się nie bać, ale tworzyć modele lokalne, przeznaczone dla wspólnot, branż, społeczności. Podobnie mówił noblista Daron Acemoğlu: „odniesiemy sukces, jeśli w ciągu dwóch lat 80 proc. badaczy AI pójdzie do swoich szefów i powie: moim celem jest praca nad technologią, która pomaga pracownikom, nad technologią, która pomaga obywatelom kontrolować dane i informacje o nich samych”.
Przeciw temu kierunkowi będzie działać kapitał, interesy firm czy władza – mówił Acemoğlu, ale jest to możliwe. Warto zestawić jego wypowiedź z warunkami kapitulacji wygłoszonymi w punktach przez J.D. Vance’a: UE ma stworzyć przyjazną i otwartą przestrzeń dla tego samego modelu, który zmonopolizował Amerykę.
W Polsce grunt jest wyraźnie podatny i otwieramy się na amerykański monopol już za milion dolarów rocznie – przez pięć lat. Mimo iż trwa polska prezydencja, udział Polski w tym europejskim wydarzeniu był nieznaczny.
Jak wykrzesać entuzjazm
Jak wykrzesać entuzjazm, niezbędny, by dać pomysłowi na europejskie AI moc, kiedy społeczeństwo zachodnie jest zmęczone, nie ma motywacji, by się angażować, a obaw jest tak wiele? Kiedy tracimy pracę na rzecz AI, a rządzący straszą nas „wielkim zastąpieniem” przez migrantów? „Klarna zrewolucjonizowała obsługę klienta, wdrażając zaawansowanego asystenta AI, który zastępuje 700 pracowników” – donosi w newsletterze Julia z Infuture.institute.
Raport Światowego Forum Ekonomicznego pokazuje, że zmiany obejmą większość rynku już do 2030 roku, że przyspieszy robotyzacja i automatyzacja, rozwijać się będą obszary związane z przetwarzaniem danych, wytwarzaniem, magazynowaniem i dystrybucją energii, a wszystkie te trendy będą pogłębiać nierówności.
Na tym nie koniec zagrożeń związanych z AI. Prawdopodobnym scenariuszem jest nie tylko to, że AI zabierze nam pracę, ale że wkrótce potem zacznie konkurować z ludźmi o energię i wodę. W 2015 roku, raptem 10 lat temu, w tym samym Paryżu zawarto historyczne porozumienie, które miało zmobilizować rządy do przeciwdziałania katastrofie klimatycznej. Uchwalenie porozumienia powitano ogromnym entuzjazmem. Dziś widać, że wygrały interesy producentów mięsa i koncernów naftowych, a protestującą przeciw temu szaleństwu młodzież z Ostatniego Pokolenia wsadza się do więzień.
Pierwszy rok Ostatniego Pokolenia: gdy elity prą do rzezi, nasz opór będzie wzrastać
czytaj także
Stoimy na rozdrożu. Racjonalne, zgodne z interesem publicznym spojrzenie na AI może nam pomóc rozwiązać wiele problemów, w tym energii i klimatu, a przecież, jak gorzko stwierdził jeden z występujących – AI potrzebuje planety. Pytanie, czy pokierujemy się logiką solidarności, czy zysku. Wtedy się okaże, czy planety wystarczy dla nas wszystkich.