Unia Europejska

Katolicki kardynał: Gwałcący kobiety rosyjscy żołnierze to także ofiary wojny

Choć próbowałem, naprawdę nie znalazłem słów, które byłyby w stanie oddać jego bezdenny, niezrównany idiotyzm. Korespondencja Michala Chmeli.

Zacznijmy od podsumowania wydarzeń. Choć władze i obywatele Republiki Czeskiej przejawili zaiste godną podziwu empatię i wsparcie, przyjmując między siebie, do swoich domów i społeczności, tych dobrych ukraińskich uchodźców, to wygląda na to, że czeska empatia znalazła swoje granice.

Leży ona konkretnie tuż obok tych, którzy okazali się na tyle bezczelni i bezwstydni, że podjęli próbę ucieczki przed wojną, popełniając jednocześnie niewybaczalną zbrodnię przynależności do romskiej grupy etnicznej. OMG! Oto kolejna powtórka serialu ze starym dobrym rasizmem w roli głównej.

Romscy uchodźcy z Ukrainy byli traktowani w diametralnie inny sposób od początku. Wiele samorządów wprost odmówiło im zakwaterowania, a inne zwyczajnie przerzucały ich między sobą w tę i z powrotem. W efekcie zostali zgromadzeni w wybudowanych naprędce obozach, w uwłaczających warunkach.

„Dobry” uchodźca jest biały, ubogi, wdzięczny za pomoc i chętny do pracy. „Źli” uchodźcy to cała reszta

W Brnie, drugim co do wielkości czeskim mieście, około czterdziestu osób żyje na kupie w ogrodzonym ośrodku bez dostępu do najbardziej podstawowych udogodnień: władze postawiły trzy namioty bez podłogi, podstawiły cysternę z wodą (której oczywiście nie ma gdzie przegotować) oraz cztery toalety podłączone do szamba, które władze miasta opróżniły dopiero pod presją po sześciu dniach. Oczywiście: zero jedzenia, zero picia. Jedzenie i picie zapewniają aktywiści.

Na pytanie o panujące w tym miejscu warunki bytowe władze samorządowe odpowiedziały deszczem starych, wyświechtanych rasistowskich komunałów. Uchodźcy musieli spać na ziemi, bo „są przyzwyczajeni do siedzenia na trawie” i najwyraźniej nie zasługują na pomoc, bo większość z nich „i tak przyjechała tu wyłącznie po zasiłki”.

A jaka była najpopularniejsza wymówka, najczęściej powtarzana na poziomie rządowym? Wielu romskich uchodźców trafiających do Czech rzekomo posiada obywatelstwo węgierskie, a więc powinni raczej udać się na Węgry. Niektórzy politycy posunęli się nawet do zasugerowania, że tak naprawdę są to Węgrzy, którzy przybyli, by skraść owoce naszego jakże szczodrego systemu pomocy społecznej. Tylko że to okazało się czystą, stuprocentową, totalną i nieskazitelną bzdurą, kiedy policja ustaliła, że odsetek romskich uchodźców z faktycznym podwójnym obywatelstwem wynosił około 3 proc.

Ale w tym momencie oczywiście udało się już osiągnąć cel, jakim było zaprezentowanie naszych przywódców jako wspaniałych obrońców czystych rasowo Czech, a oko opinii publicznej, zadowolone, a jakże, że tym ciapatym łobuzom nie udało się tym razem oszukać systemu, od dawna zajmowały bardziej rozrywkowe tematy, dlatego zarówno fakty w tej sprawie, jak i kwestia tego, co w rzeczywistości stanie się z tymi ludźmi, przeszły niezauważone.

Najbardziej prawdopodobny scenariusz to dalsze przemieszczanie ich w tę i we w tę. Niektórzy uchodźcy, wcześniej mieszkający w Pradze, zostali przeniesieni do zaadaptowanego kempingu, ci, którzy mieli mniej szczęścia, prawdopodobnie trafią do dawnych obozów detencyjnych, czyli ośrodków, które z wiadomych względów nie są przystosowane do zakwaterowania rodzin czy w ogóle kogokolwiek.

Wygląda na to, że jeżeli chodzi o siłę solidarności, kolor ma znaczenie.

**
Podcast Praha Południe: Czechy chcą wywłaszczenia rosyjskich nieruchomości

Gwizdkiem w bomby

Nie jest chyba zaskoczeniem, że nie tylko politycy chcą wykorzystać cierpienie Ukraińców do realizacji własnych celów. Być może najdziwniejszym i najbardziej obrzydliwym przykładem hienizmu wojennego są (uwaga, uwaga, niespodzianka!) czescy skrajni konserwatyści.

W ciągu ostatnich lat inicjatywy antyaborcyjne poczyniły znaczne postępy w torowaniu sobie drogi do elit rządzących z pomocą stosunkowo zaawansowanych technik PR. Zapomnijcie o oskarżeniach o morderstwo i odwoływaniu się do tzw. wartości chrześcijańskich, odbieranych w Czechach co najwyżej letnio. Teraz grupy pro-life nie szczędzą monet i czasu, by kreować się na instytucje, które naprawdę pomagają kobietom i wcale, jak by to powiedzieć, nie zastraszają ich ani nie manipulują nimi, próbując realizować własną gnuśną agendę.

Ich moment triumfu nastał, kiedy Ruch na rzecz Życia (Hnutí Pro život), czyli bez wątpienia najbardziej wpływowa organizacja pro-life w kraju, pokazał, na co go stać. Otóż kiedy powstała internetowa inicjatywa, która pomaga ukraińskim ofiarom przemocy seksualnej, przesyłając im Postinor, czyli tzw. tabletkę „po”, nikogo nie zdziwiło, że ruch pro-liferów zareagował oburzeniem. Jednak to, co wzbudziło zdumienie, to ich propozycja, co innego można w takiej sytuacji zrobić. Aborcja jest oczywiście be, jak twierdzą konserwatywni luminarze, dlatego najlepszym sposobem postępowania przeciwko gwałtom wojennym jest… prewencja. Zatem Ruch na rzecz Życia zaproponował, byśmy przesyłali Ukrainkom to, co pomoże im uniknąć w ogóle takiego gwałtu: paralizatory, gaz pieprzowy i gwizdki alarmowe.

Czysta, gigantyczna, niewiarygodna, przerażająca i niewybaczalna głupota całego tego pomysłu wprost nie mieści się w głowie. Choć próbowałem, naprawdę nie znalazłem słów, które byłyby w stanie oddać jego bezdenny, niezrównany idiotyzm. Pomijając fakt, że paralizatory to nie magiczna różdżka zdolna wymazać gwałty, które już się stały, i raczej wątpliwą skuteczność gazu pieprzowego w starciu z bronią palną rosyjskich żołnierzy, to ciekawi mnie, w jakim to wynaturzonym, totalnie obłąkanym, chorym umyśle mogła zrodzić się myśl, że kiedy kobiecie grozi gwałt ze strony żołnierzy agresora, jej sytuację poprawi w jakikolwiek sposób dmuchnięcie w jakiś cholerny gwizdek?

A może męczeństwo?

Ale, ale! Nie koniec na tym! W pewnym momencie nawet Ruch na rzecz Życia uświadomił sobie, że jego początkowy komunikat mógł być ociupinkę nieroztropny i cichcem wykasował swoje pomysły z własnych mediów społecznościowych.

Zamiast tego popełnił wywiad, w którym w protekcjonalny sposób zalecił Ukrainkom, by chwyciły za AK-47, bo tabletka „po” to zbyt „tanie” rozwiązanie. I wtedy większość ogólnokrajowych mediów, które przecież w końcu uwielbiają dobry show, zaczęła interesować się tym, co tak naprawdę robią przeciwnicy aborcji. Zanim jednak ich dochodzenie przyniosło pierwsze owoce, ultrakonserwatystom udało się poślizgnąć na jeszcze jednej metaforycznej skórce od banana. Bo oto w sprawę włączył się… Kościół.

O ile autorowi tego tekstu wiadomo, być może niecała hierarchia czeskiego Kościoła katolickiego wyższego szczebla składa się ze stetryczałych, bigoteryjnych, mściwych starców. Doskonałym przykładem tego typu hierarchy jest były już arcybiskup Pragi, Dominik Duka. Człowiek ten jest znany głównie ze swoich konserwatywnych poglądów i bliskich powiązań z politykami, niezmiennie wygląda, jakby ktoś wsadził mu ananasa w cztery litery.

Jeżeli chodzi o to, co kardynał Duka myśli o tym, jak Ukrainki mają bronić się przed gwałtem wojennym po chrześcijańsku, to zapomnijcie o spluwach i paralizatorach! Gaz pieprzowy i gwizdki mogą być, bo należą do pradawnej tradycji z czasów przed Chrystusem (uwaga, to był dosłowny cytat). Zapominamy jednak o jednym z rozwiązań, jak pisze Duka, a mianowicie o podążaniu za przykładem błogosławionej Anny Kolesárovej, słowackiej męczennicy, która zmarła w 1944 roku, stawiając opór żołnierzowi Armii Czerwonej, który próbował ją zgwałcić. Mówiąc najprościej, jak sugeruje świątobliwy kardynał, Ukrainki powinny dać się zastrzelić. To jest właśnie prawdziwy heroizm, a w jego oczach również godne pochwały rozwiązanie.

Ale nie koniec na tym. Jako prawdziwy chrześcijanin zachęca czytelnika również do wczucia się w sytuację napastnika. Musimy sobie bowiem uświadomić, że żołnierze agresora są ofiarami najmocniejszych emocji. Och! I nie zapominajmy jeszcze, że przecież zdarzały się przypadki, kiedy w końcu kobiety wybaczyły swoim gwałcicielom i wychowały ich wspólne dzieci…

Śliska ofensywa

Kiedy człowiek próbuje przebrnąć przez ten śmierdzący gównem stek bzdur, łatwo stracić nad sobą panowanie, przez co mogą nam umknąć co subtelniejsze uwagi w rozważaniach byłego arcybiskupa. W swoim tekście z uporem maniaka podkreśla poparcie i powtarza pseudoargumentację Ruchu na rzecz Życia. I nie jest zgoła jedyną osobą publiczną, która tak robi.

Być może największy niepokój wywołują powiązania pro-liferów z rządem, które udało się wykryć dziennikarzom w trakcie całego tego żenującego przedstawienia. Otóż okazało się, że antyaborcyjni aktywiści zdołali prześlizgnąć się, wkraść i wkręcić na kilka stosunkowo wpływowych stanowisk: Ruch na rzecz Życia świadczy bliżej nieokreślone usługi doradcze w Ministerstwie Pracy i Spraw Społecznych, obecnie pod rządami – uwaga, spoiler! – chadeka. Ministerstwo zachowało zadziwiające milczenie co do konkretnego charakteru współpracy, podobnie jak w przypadku Sojuszu dla Rodziny (Aliance pro rodinu), innej grupy z katalogu rąbniętych skrajnych konserwatystów, która ma jakoby pracować nad rządową polityką rodzinną.

Kadry gabinetów rozmaitych parlamentarzystów są naszpikowane członkami tego ruchu. Za ich sprawą lub też być może dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności koalicja rządząca składa się w większości z podobnie myślących idiotów, tymczasem pro-lajferzy toczą w ich szeregach swoje obrzydliwe wojny kulturowe z niespotykaną dotąd skutecznością, co dało się zauważyć podczas niedawnego wznowienia awantur dotyczących ustawy dopuszczającej małżeństwa jednopłciowe, którą czeka drugie czytanie w parlamencie jeszcze w tym roku.

**
Podcast Praha Poludnie: Czesi chcą równości małżeńskiej

Tymczasem wspomniany już minister pracy i spraw społecznych, miast skupić się na felernym systemie socjalnym, gigantycznej inflacji, przez którą płaca minimalna straciła wszelką wartość, i na odwiecznym kryzysie mieszkaniowym, snuje rozmyślania nad tym, jak by tu wściubić do konstytucji definicję małżeństwa jako więzi między mężczyzną i kobietą, bo naszemu krajowi teraz właśnie najbardziej potrzebna jest kolejna porcja konserwatywnych kretynizmów.

I tak oto żyjemy sobie tutaj w Czechach roku pańskiego 2022.

**

Z angielskiego przełożyła Dorota Blabolil-Obrębska.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Michal Chmela
Michal Chmela
Tłumacz, dziennikarz
Tłumacz, dziennikarz, korespondent Krytyki Politycznej w Republice Czeskiej.
Zamknij