Kollár to przewodniczący Rady Narodowej i biznesmen, a prywatnie ojciec kilkanaściorga dzieci z kilkunastu relacji. Matka jednego z nich oskarża byłego partnera o pobicie i zastraszanie. Partia go broni i obiecuje, że złoży projekt ustawy chroniącej ofiary. O ile wejdzie do parlamentu.
„Czego tak naprawdę brakuje na Słowacji?” – pyta Boris Kollár w swoim przedwyborczym wideo. I sam sobie odpowiada –„normalności”. Normalnego zachowania, normalnych projektów ustaw, normalnej komunikacji. I dodaje, że oni w partii Sme Rodina (Jesteśmy Rodziną) są normalni.
Jeśli chodzi o głoszoną ideologię i stosowanie jej w praktyce, Jesteśmy Rodziną ma status „to skomplikowane”. Boris Kollár przedstawia swoją partię jako niestandardowy projekt polityczny, którego celem jest „ochrona słowackich rodzin przed zagrożeniami z zewnątrz i wewnątrz”.
Kollár znany jest z przekonania, że cel uświęca środki, więc nie miał problemu z szantażowaniem swoim odejściem koalicji rządzącej, której był częścią, i blokowaniem ustaw tylko dlatego, że były sprzeczne z jego interesami. Przeforsował za to m.in. zniesienie VAT-u na wyciągi narciarskie, bo sam kilka posiada, a jego media „wygrywały” zamówienia na reklamy spółek skarbu państwa.
czytaj także
Zawzięcie blokował wszelkie próby dokonania zmian w paragrafie 363, którego pierwszy ustęp brzmi: „Prokurator Generalny uchyli prawomocne postanowienie prokuratora lub policjanta, jeżeli postanowienie to lub poprzedzające je postępowanie naruszało prawo. Naruszenie prawa oznacza istotny błąd, który mógł mieć wpływ na rozstrzygnięcie w sprawie”. Na tej podstawie wielu przyjaciół, sojuszników i członków rodzin wysoko postawionych polityków zostało zwolnionych z odpowiedzialności karnej, głównie w sprawach dotyczących wręczania i przyjmowania łapówek.
A Boris Kollár to przewodniczący Rady Narodowej, polityk i biznesmen, wokół którego toczą się najróżniejsze afery. Lista jego przewinień jest długa: powiązania z mafią, oskarżenia o prowadzenie nielegalnych interesów i wyprowadzanie pieniędzy przez spółki na Cyprze, splagiatowanie pracy dyplomowej, sexting z nieletnią.
Ojciec idealny lub wręcz przeciwnie
Kollár wyróżnia się również pod względem działań, które skutkują ponadstandardową liczbą dzieci (13) z ponadstandardową liczbą partnerek (11). Najmłodsze mają kilka miesięcy.
To zupełnie normalne w partii, która mieni się konserwatywną i jest za tradycyjnym modelem rodziny.
Do niedawna uchodził za wzorowego rodzica. Mówiono, że dba o dzieci, spędza z nimi tyle czasu, ile tylko może. W social mediach pokazuje wspólne zdjęcia – a to bal w operze z córką, a to wakacje z synem, urodziny czy szkolne przedstawienia. W prasie chwali się, że na każde z latorośli płaci minimum 1500 euro miesięcznie. Dla porównania – średnie wynagrodzenie na Słowacji w 2022 roku wynosiło 1304 euro brutto.
Wizerunek Kollára jako idealnego ojca podupadł, gdy jedna z jego byłych partnerek, Barbora Richterová, publicznie wypowiedziała mu wojnę. Twierdzi, że polityk nie interesuje się ich synami, a młodszego, który urodził się rok temu, jeszcze nawet nie widział. On przekonuje, że to próba zdyskredytowania jego partii przed przedterminowymi wyborami parlamentarnymi, które odbędą się 30 września.
W państwie mafijnym chwieje się rząd. Zwyciężyć może fan Orbána i Putina
czytaj także
Richterová wysłała list do posłów słowackiego parlamentu. Napisała w nim, że złożyła zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, ponieważ obawia się o swoje życie. Podejrzewa, że na zlecenie byłego partnera jest śledzona przez rządową agencję wywiadowczą (Slovenská Informačná Služba, w skrócie SIS). Kollár temu zaprzecza. Kobieta oskarża go również o to, że 12 lat temu wytrącił jej z rąk małe dziecko, a następnie pobił do utraty świadomości. On zaś twierdzi, że spoliczkował ją po tym, jak z odległości 5 metrów rzuciła w niego niemowlakiem.
Kollár jest macho, kobiety nie wybaczą
Gdy Zuzana Čaputová zrezygnowała z ubiegania się o drugą kadencję, Kollár stwierdził, że w końcu prezydentka jest kobietą, a więc słabszą, bardziej wrażliwą płcią. Dwa dni później ten wzór męskiej siły rozpłakał się podczas konferencji prasowej, tłumacząc pytającym o przemoc wobec Richterovej dziennikarzom, że walczył o życie i zdrowie dziecka (dlatego uderzył jego matkę, gdy nie było już zagrożone). Dodał, że gdyby sytuacja się powtórzyła, zachowałby się tak samo, po czym wyszedł z sali.
Politycy wezwali go do ustąpienia ze stanowiska przewodniczącego, ale ten odrzucił „propozycję”. Posłanki z partii byłego premiera Eduarda Hegera zebrały podpisy za tym, by parlament zebrał się na posiedzeniu nadzwyczajnym i zagłosował w sprawie odwołania Kollára. Ale w dniu głosowania posiedzenie nie mogło zostać rozpoczęte ze względu na brak kworum. Opuszczał salę z triumfalnym uśmiechem.
Słowacja is the new Węgry? Prawie połowa badanych chciałaby w kraju autorytaryzmu
czytaj także
Co ciekawe, tego dnia na Sali zabrakło wielu posłanek, która wcześniej mówiły o konieczności walki z przemocą domową i o prawach kobiet. W końcu wakacje, środek kampanii. Kto by się przejmował?
W ostatnich wyborach aż 62 proc. wyborców partii Jesteśmy Rodziną stanowiły kobiety. Jednak wyborczynie są wrażliwe na sprawy osobiste Kollára. W sondażach z kilku ostatnich miesięcy widać postępujący spadek poparcia dla jego partii. Obecnie wynosi ono około 5 proc., czyli tyle, co próg wejścia do parlamentu.
Zakażę wam bicia kobiet
Gdy wyszła sprawa plagiatowania prac dyplomowych przez członków partii Sme Rodina (w tym samego Kollára), stwierdzili oni, że miało to miejsce dawno temu. Wtedy to było legalne, więc nie ma przesłanek do dymisji. Zaproponowali, że złożą projekt ustawy, by w przyszłości nie dochodziło do plagiatów i by były one surowo karane.
Podobnie jest teraz. Incydent z Richterovą miał miejsce ponad 12 lat temu, Kollár przecież wyjaśnił okoliczności. Ale jak tylko Sme Rodina pozostanie w parlamencie, złoży projekt ustawy, która będzie chronić kobiety i dzieci, surowo karając osoby, które nie będą przestrzegać prawa. W końcu polityków wybiera się po to, by ustalali zasady dla obywateli, a nie po to, by sami ich przestrzegali.
W tym samym czasie w brukowcach pojawiły się informacje o tym, że Kollárowi urodziło się dziecko numer 13, a tatuś już spotyka się z inną kobietą.
Dzień jak co dzień w „normalnej, tradycyjnej słowackiej rodzinie”.
Dziedzictwo ojców i dziadków
Słowacki parlament w 2019 roku odrzucił ratyfikację konwencji stambulskiej. Konserwatystom nie spodobało się zawarte tam słowo „gender” czy definicja małżeństwa.
Po głosowaniu na facebookowym profilu Jesteśmy Rodziną pojawiło się zdjęcie z jego wynikami i tekstem, który wcześniej opublikował wiceprezes partii, Milan Krajniak: „Właśnie odrzuciliśmy ratyfikację konwencji stambulskiej. Cieszę się, że Słowacja nadal broni dziedzictwa naszych ojców i dziadków, z którego jestem dumny”.
Ida Želinská, ekspertka w dziedzinie spraw społecznych, twierdzi, że powinien zostać wydany zakaz dla Richterowej i Kollára dotyczący publicznego mówienia o ich synu Arturze, który ma dziś 12 lat, bo może to mieć na niego negatywny wpływ. Proponuje też uruchomienie procesu monitorowania sytuacji na wypadek, gdyby chłopiec był narażony na przemoc. Mówimy jednak o przewodniczącym Rady Narodowej – opieka społeczna ma prawo samodzielnie rozpocząć taki proces, ale prawdopodobnie tego nie zrobi. Bo tak jak jest, jest normalnie.