Unia Europejska

Aborcja konstytucyjnym prawem Francuzek

Aut. Joanna Grygieńć

Francuski parlament przytłaczającą większością zadecydował o uzupełnieniu konstytucji poprzez dodanie zapisu gwarantującego kobietom prawo do przerywania ciąży. Jest to symboliczny triumf feminizmu w kraju, w którym jeszcze pięćdziesiąt lat temu za aborcję karano więzieniem.

W poniedziałek 4 marca połączone izby francuskiego parlamentu przegłosowały wpisanie do konstytucji prawa do przerywania ciąży. Spośród 902 parlamentarzystów 780 zagłosowało za, 72 przeciw, a 50 wstrzymało się od głosu. Nieprzypadkowo poprawka konstytucyjna wchodzi w życie właśnie dzisiaj, w Międzynarodowy Dzień Kobiet. Ma to ważny wymiar symboliczny, tak jak cała inicjatywa, chociaż jej praktyczne efekty będą niewielkie.

Co chce ugrać Hołownia, blokując debatę nad prawem do aborcji?

Nowy zapis, mówiący o zagwarantowaniu wolności do przerywania ciąży, pozostawia sprecyzowanie warunków jej realizacji zwykłej ustawie. Więc o ile od teraz nie będzie się dało zakazać przerywania ciąży bez zmiany konstytucji, o tyle teoretycznie możliwe jest ograniczenie dostępu do niej, np. poprzez likwidację refundacji zabiegu. Na razie to Francji nie grozi, ogromna większość obywateli jest bowiem dumna z najnowszej poprawki konstytucyjnej i traktuje prawo do aborcji jako oczywistość. Jednak takie podejście przeważa od stosunkowo niedawna.

Aborcja we Francji – od zakazu do prawa konstytucyjnego w pół wieku

Chociaż Francja kojarzy się raczej z liberalizmem obyczajowym, to nie zawsze i nie we wszystkich aspektach była to prawda. Kobiety uzyskały prawo głosu dopiero po II wojnie światowej i w pierwszych dekadach powojennych wciąż nie były traktowane na równi z mężczyznami. Dopiero w 1965 roku mężatki otrzymały możliwość założenia własnego konta bankowego oraz podjęcia pracy zarobkowej bez formalnej zgody męża.

Również w kwestiach seksualnych i prokreacyjnych prawa kobiet długo pozostawały mocno ograniczone. Antykoncepcja była nielegalna, a za aborcję surowo karano kobiety oraz lekarzy przeprowadzających zabieg. Do ekstremum doszło w czasach Francji Vichy, gdy za przerwanie ciąży groziła śmierć. To oczywiście nie powstrzymało procederu, lecz zepchnęło go do podziemia, co nierzadko prowadziło do przeprowadzania zabiegów w złych warunkach lub przez osoby nieposiadające odpowiednich kwalifikacji.

75 powodów, dla których referendum w sprawie aborcji to zły pomysł

W zależności od szacunków, co roku we Francji przeprowadzano od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy nielegalnych aborcji. W 1971 roku opublikowano słynny manifest wzywający do legalizacji aborcji, napisany przez Simone de Beauvoir i podpisany przez 343 kobiety (w tym autorkę), które dokonały tego zabiegu w ukryciu. Niedługo później podobny apel wystosowało kilkuset lekarzy. W międzyczasie kraj poruszył proces nastolatki, postawionej przed sądem za przerwanie ciąży będącej wynikiem gwałtu. Władze znalazły się pod silnym naciskiem społecznym, wywieranym również przez organizacje feministyczne i lewicowe partie.

Kulminacją ówczesnych wysiłków było przyjęcie w 1975 roku prawa sygnowanego przez ministrę zdrowia Simone Veil. Dało ono Francuzkom możliwość dokonania aborcji do 10. tygodnia ciąży, a z biegiem lat, wbrew oporowi konserwatystów, ustawę liberalizowano, wydłużając dozwolony okres dokonania zabiegu, zwiększając zakres refundacji, ułatwiając dostęp itd. Chociaż przed pięćdziesięcioma laty legalizacja aborcji była sprawą bardzo polaryzującą społeczeństwo, a jej przeforsowanie wymagało ogromnego trudu, to z czasem przeciwnicy aborcji trafili na polityczny margines.

Promyk nadziei dla kobiet z całego świata?

W ostatni poniedziałek przeciwko wpisaniu aborcji do konstytucji głosowała tylko część konserwatystów i nacjonalistów. Poparcie inicjatywy przez ponad połowę deputowanych partii Marine Le Pen to duża zmiana względem dawnego programu Frontu Narodowego – w 1975 roku Jean-Marie Le Pen nazwał legalizację aborcji „antyfrancuskim ludobójstwem”. Teraz podobne poglądy reprezentowała garstka protestujących przed salą obrad, podczas gdy zdecydowana większość (ponad 80 proc.) Francuzów z radością przywitała przyjęte przed kilkoma dniami uzupełnienie konstytucji o „zagwarantowaną kobiecie wolność do przerywania ciąży”.

Aborcja, nie policja. Zrób to sama i nie zostań złapana

W mediach często pojawia się informacja, że Francja jest pierwszym krajem na świecie, który zdecydował się na taki krok. Jeśli mamy na myśli obecnie istniejące państwa, to jest to prawda, ale gwoli ścisłości warto dodać, że już kilkadziesiąt lat temu prawo do aborcji zostało uwzględnione w konstytucji Jugosławii, chociaż zapis był mniej precyzyjny niż ten dodany właśnie do francuskiej ustawy zasadniczej, a po upadku socjalistycznej federacji zniknął z konstytucji bałkańskich republik lub uległ rozwodnieniu.

Chile odrzuciło projekt konstytucji antykobiecej i konserwatywnej. Jak do tego doszło? [wyjaśniamy]

Kontekst międzynarodowy nie jest tu bez znaczenia. Propagatorzy wpisania aborcji do konstytucji nie ukrywali, że w dużej mierze stanowi to reakcję na niedawny atak na prawa kobiet w Stanach Zjednoczonych. Francja dała sygnał całemu światu, że dostęp do aborcji powinien być uważany za fundamentalne prawo każdej kobiety w ciąży (niestety nie osoby, bowiem łyżkę dziegciu w tej beczce miodu stanowi pominięcie w treści poprawki osób transpłciowych). Jednocześnie taki symboliczny krok jest dla administracji prezydenta Macrona rzadką okazją do poprawy swojego wizerunku wśród niemal całego elektoratu, jako że Francuzi są współcześnie bliscy konsensusu w kwestii legalności przerywania ciąży.

Niezależnie od motywacji konstytucyjne zagwarantowanie prawa do aborcji to dobra wiadomość dla Francuzek, ale nie tylko dla nich. Gdy w niektórych krajach reakcyjni politycy próbują ograniczyć możliwość przerywania ciąży, a w innych rzekomi sojusznicy kobiet ociągają się z realizacją danych im obietnic i szukają najróżniejszych wymówek (tak, mowa o Polsce), historia Francji pokazuje, że przy odpowiednim nacisku społecznym postęp może być zaskakująco szybki. Kto wie, może w ciągu półwiecza powstanie podobny artykuł o polskiej drodze do uznania aborcji za prawo konstytucyjne.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Artur Troost
Artur Troost
Doktorant UW, publicysta Krytyki Politycznej
Doktorant na Uniwersytecie Warszawskim, publicysta Krytyki Politycznej.
Zamknij