Świat

Trudno zburzyć mur tradycji

Tradycjonaliści zrobią wiele, by przestraszyć ludzi. Mówią: odejdźcie od tradycji, a spotka was kara. W latach 2000–2005 opowiadali o złym duchu, który zabija nieobrzezane dziewczynki. Wtedy wszyscy na gwałt dokonywali ceremonii.

Gwinea. Góry Futa Dżalon. Nauczyciel szkoły koranicznej tłucze kijem pośladki chłopców, którzy zbyt szybko biegali po placu. Nikt nie reaguje. Niektórzy się śmieją. Lekcja szacunku? Dzieci w Afryce uczy się przede wszystkim szacunku dla dorosłych i ciężkiej pracy. Chłopcy płaczą i masują zbite tyłki. A jednak jako dorośli mężczyźni powiedzą pewnie: dobrze to dzieciom robi, uczą się życia.


Bilbordy kampanii przeciwko pracy nieletnich blakną wśród reklam kostki Maggi i usług uzdrowicieli. Umazani smarem chłopcy uwijają się w warsztacie samochodowym obok zardzewiałej tablicy z napisem „Stop wykorzystywaniu dzieci do pracy”. Dziesięciolatki sprzedają saszetki z wodą, zmywają naczynia w barze lub przewożą ciężkie materiały na taczkach, obsługują w sklepie albo jeżdżą moto-taxi. Inne zbierają chrust i wybierają piasek z rzeki, by go sprzedać i mieć na jedzenie. Mali niewolnicy.

Musiałam przejechać cały kraj, żeby spotkać Gilberta Tinguiano. Jest dziennikarzem radiowym, najpierw w rozgłośni Liberté, a teraz Émergence, od dwóch lat walczy z nadużyciami wobec dzieci. Spotkałam go w Nzérékoré, stolicy regionu południowo-wschodniego.

Szkoła uratowała mi życie

czytaj także

Gdy pytam o początki, opowiada o swoim dzieciństwie. Po śmierci matki opiekę nad nim przejął dziadek z żoną, która znęcała się nad ośmioletnim Gilbertem. Dlaczego? Bo mogła. Dzieci wychowuje się krzykiem, pracą, biciem. Obiecał sobie, że gdy dorośnie, zrobi wszystko, by pomóc takim jak on. A wyzwań jest bez liku: bicie i zmuszanie do pracy, obrzezanie dziewczynek, przymusowe, przedwczesne małżeństwa, pedofilia – wylicza.

Gwinea jest po Somalii drugim na świecie krajem z największą liczbą obrzezań. Dotyczy to 97 procent kobiet i prawie połowy dziewcząt do 14. roku życia.

W świetle prawa obrzezanie jest przestępstwem zagrożonym karą od 5 do 20 lat więzienia lub grzywną w wysokości miliona do trzech milionów franków gwinejskich (98–293 euro). Skala zjawiska jest jednak ogromna, a wyegzekwowanie kary – niesłychanie trudne. Czasem się to udaje, ale dopiero jeśli dojdzie do tragedii, gdy dziewczynka wykrwawi się na śmierć.

Zdarza się, że w trosce o zdrowie dziecka rodzina opłaca pielęgniarki i akuszerki, które dokonują zabiegu w higienicznych warunkach, w domu lub lokalnym centrum zdrowia. Czasem personel medyczny sprzeciwia się okaleczaniu i praktykuje obrzezanie pozorowane: powierzchowne cięcie, które nie wyrządza krzywdy. Jednak w wielu miejscach do tej pory wykonuje się tradycyjną ceremonię obrzezania.

– Dziewczynki są prowadzone do Świętego Lasu – opowiada Gilbert. – Kobieta, która dokonuje cięcia, nie ma specjalnych kwalifikacji. Wystarczy, że wcześniej nauczyła się fachu od innych kobiet. To opłacalne zajęcie: cena za jedno dziecko wynosi nawet do 200 tysięcy franków gwinejskich (około 20 euro), do tego dochodzą dary: ryż, olej i inne produkty. Zwykle organizuje się ceremonię dla wielu dzieci jednocześnie, więc możesz sobie wyobrazić, o jakich kwotach mówimy.

Cały proces trwa około dwóch miesięcy, do zagojenia rany. W tym czasie dziewczynki uczą się, na czym polega rola żony: jak zaspokoić mężczyznę, jak się nim zajmować i jak być dobrą matką. Gdy wychodzą z lasu, jest wielka uroczystość. Wszyscy świętują. Dumny ojciec przyjmuje gratulacje. Jego prestiż rośnie.

Dziewczynki uczą się, na czym polega rola żony: jak zaspokoić mężczyznę, jak się nim zajmować i jak być dobrą matką.

Wobec postępującej modernizacji ludzie boją się utraty tożsamości. Obrzezanie dziewczynek nie przybyło wraz z chrześcijaństwem czy islamem – to od wieków kultywowany wzorzec, przekazywany przez pokolenia, który nie zniknie z dnia na dzień. Kobieta nieobrzezana zostaje wykluczona społecznie. Jeszcze do niedawna nie mogła liczyć na zamążpójście, bo nikt nie chciał się żenić z „nie-kobietą”. Zmiany zachodzą powoli. Same kobiety częściej domagają się zniesienia tej praktyki niż mężczyźni.

– Tradycjonaliści zrobią wiele, by przestraszyć ludzi. Mówią: odejdźcie od tradycji, a spotka was kara. W latach 2002–2005 opowiadali o złym duchu, który zabija nieobrzezane dziewczynki. Wtedy wszyscy na gwałt dokonywali ceremonii – opowiada Gilbert z zażenowaniem. Tradycja to trudny mur do zburzenia. Gilberta i podobnych mu aktywistów traktuje się jak agentów obcych sił, a ich działania – jako atak na tożsamość.

Jednak obrzezanie to dopiero początek. Dla nas dorosłość oznacza umiejętność podejmowania decyzji, odpowiedzialność, możliwość kształtowania swojego życia. W Gwinei – utratę wolności, kolejny krok w sieć obowiązków i narzuconych norm. W momencie inicjacji dziewczynki mają zwykle od 5 do 18 lat. Te, które uzna się za wystarczająco dorosłe, niezależnie od ich rzeczywistego wieku, szybko wydaje się za mąż.

Obrzezanie kobiet nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek religią

O małżeństwie decydują rodziny. Dwunastoletnie dziecko wiąże się z czterdziesto- czy nawet sześćdziesięcioletnim mężczyzną. Im młodsza żona, tym łatwiej ją wychować. Będzie bardziej kochać.

Narzeczony ofiarowuje rodzinie wybranki pieniądze, ryż i inne produkty. W kraju, w którym połowa populacji żyje w ubóstwie, rodzice rzadko odmawiają. Dokonują transakcji.

Czasem młode żony nie wytrzymują presji. Potrafią się okrutnie mścić.

Im młodsza żona, tym łatwiej ją wychować. Będzie bardziej kochać.

– Znamy historie zdesperowanych kobiet, które otruły mężów lub wynajęły czarownika, by rzucił urok. Albo uciekają. Nie ma rozwodów, nie chroni ich prawo, bo większość par ma tylko ślub tradycyjny. Dla kobiety to bardzo trudne. Odchodząc od męża, zostaje całkiem sama. Nie może liczyć na własną rodzinę, nie może wrócić do domu. Pieniądze przyjęte w zamian za nią zostały dawno wydane, umowa – zerwana. Bez wykształcenia i perspektyw takie kobiety najczęściej zaczynają pracować  w hotelach i na ulicach jako prostytutki.

Wielu rodziców ma za dużo dzieci, by je wszystkie utrzymać, więc albo zmuszają je do pracy, albo oddają pod opiekę dalszej rodzinie. Dziecko jedzie do innego miasta, do domu ciotki czy brata, gdzie ma chodzić do szkoły, a tam od razu zaczyna pracować na rzecz nowego domu. Zarobione pieniądze znikają w kieszeni opiekunów, którzy część wydzielają lub nie, zależnie od woli. Nikt się nie troszczy, czy dziecko zjadło, czy spało. Często jest bite i słyszy, że jeśli nie będzie dobrze pracować, nie dostanie posiłku.

Kiedy twoje zdrowie zależy tylko od fuksa

czytaj także

– Te dzieci się nie buntują?

– Niektóre tak. Uciekają z domu i tworzą gangi razem z tymi, które zostały porzucone i zostawione własnemu losowi. Później, gdy dorosną, kończą w więzieniach jako przestępcy.

Ale Gilbert nie traci nadziei. – Coraz częściej dzwonią do mnie ludzie, którzy przyznają: myliłem się, ale teraz rozumiem. Kiedyś obrzezanie było tematem tabu, dziś mówi się o nim coraz częściej i  głośniej. W moich audycjach gośćmi bywają dzieci z problemami i nawet one nie boją się o nich opowiadać. To duży krok.

Co więc robić? Przecież nawet żandarmi i policjanci nie reagują na widok pracujących dzieci.

Nikt się nie troszczy, czy dziecko zjadło, czy spało. Często jest bite i słyszy, że jeśli nie będzie dobrze pracować, nie dostanie posiłku.

– Tylko akcje bezpośrednie. Żadnych półśrodków. Najważniejsza jest komunikacja i właściwe informowanie. Trzeba działać tak, by docierać do świadomości społecznej. Więcej zaangażowania, spotkań z dziećmi, z rodzinami. Wiesz, ludzie tutaj dużo mówią, a mało robią. Organizują się, planują, a potem siedzą z założonymi rękami.

W kraju działa UNICEF i gwinejska organizacja AFASCO  (Pozarządowa Organizacja ds. Wspierania Działań Społecznych i Lokalnych), która zajmuje się osieroconymi i porzuconymi dziećmi, zapewnia im posiłki i schronienie, szuka domów zastępczych lub pomaga porozumieć się z rodziną. Gilbert współpracuje z każdym, kto chce działać, ale nie ma złudzeń. Krzywi się, gdy pytam, co te organizacje zrobiły dla dzieci.

– Zapraszam pracowników organizacji pozarządowych do moich audycji, urządzam panele dyskusyjne. Ale większość z nich to biurokraci: organizują konferencje i spotkania, spisują raporty. I dobrze, ale ludzi nie interesują wykresy. Ta praca pomaga, korzystam z niej, ale muszę trzymać rękę na pulsie.

Jak TEDx przyjechał do obozu dla uchodźców

czytaj także

– Nie ufasz im?

– Widzisz, AFASCO i UNICEF, który je finansuje, są tu od 20 lat i do tej pory nie znaleźli dobrych rozwiązań. Ich raporty to dopiero początek. Najważniejsze jest dotarcie do ludzi, których te problemy dotyczą. Tak dokonuje się zmiana. Będę o nią walczyć do końca życia, choćby sam.

 

Gilbert Yoma Neyo Tinguiano prowadzi stronę na Facebooku, gdzie zamieszcza informacje o swojej działalności.

 

**
Weronika Ulicka – absolwentka religioznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim, ilustratorka, spędziła łącznie półtora roku w Afryce Zachodniej. Publikowała w magazynach „Poznaj Świat” i „Charaktery”.

 

Wpłać na Krytykę #pozdrowGlinskiego

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij