Już niedługo w każdym sektorze gospodarki dojdzie do starcia kapitału wyposażonego w sztuczną inteligencję z globalnym prekariatem, którego swoboda ogranicza się do ponoszenia kolejnych porażek.
W końcówce maja pojawiła się rzadka ostatnimi czasy dobra wiadomość: dzięki sztucznej inteligencji naukowcy stworzyli antybiotyk, który może niszczyć pewien szczep bakterii odporny na wszystkie znane leki. Wspomagany przez AI algorytm wytypował spośród tysięcy związków chemicznych substancje oddziałujące na bakterię Acinetobacter baumannii, która wywołuje zapalenie płuc oraz prowadzi do takich zakażeń ran, że Światowa Organizacja Zdrowia sklasyfikowała ją jako jedno z trzech „największych zagrożeń” dla ludzkości.
Po stworzeniu mapy substancji chemicznych sztuczna inteligencja przystąpiła do wymyślania skutecznych leków, które różniłyby się od istniejących nowymi właściwościami. Bez pomocy AI ten ratujący życie ludzkie antybiotyk pozostałby w sferze nieosiągalnych marzeń. To wielki triumf nauki, który zapisze się w historii na wieki.
Wychodzisz? Kaszlnij w smartfon. AI potrafi wykryć koronawirusa
czytaj także
Tylko że moneta ma dwie strony, a ta druga jest paskudna. Pamiętacie Chrisa Smallsa, pracownika magazynu firmy Amazon, który zorganizował strajk w zakładach firmy na nowojorskiej Staten Island, by protestować przeciwko warunkom pracy w pandemii?
Smalls z dnia na dzień stał się sławny, gdy wyszło na jaw, że po zwolnieniu go z pracy bogaci i potężni dyrektorzy Amazona odbyli długą telekonferencję, na której dyskutowali o tym, jak go zniszczyć w oczach opinii publicznej, by utrudnić mu działalność. Mimo to kilka lat później Smallsowi udało się utworzyć pierwszy (i wciąż jedyny) oficjalny związek zawodowy pracowników Amazona w Stanach Zjednoczonych. Dziś kolejnym takim sukcesom zagraża ta sama technologia sztucznej inteligencji, która dała światu nowe, wspaniałe antybiotyki.
Dla menadżerów koncernu, latami szkolonych, jak na wszelkie sposoby (uczciwe lub nie) utrudniać pracownikom zakładanie związków, powstanie organizacji Smallsa było bolesną porażką. W 2018 roku wyciekł film instruktażowy dla menadżerów, mających nauczyć się wychwytywać znaki ostrzegawcze świadczące o tym, że w zespole zawiązuje się działalność związkowa. Nakłaniano ich, by za pomocą kamer monitoringu zamontowanych na zewnątrz magazynów Amazona wypatrywali pracowników, którzy po skończonej zmianie nie idą prosto do domu, ale wdają się w rozmowy i potencjalnie mogą próbować zachęcać innych do dołączenia do związku zawodowego. Od menadżerów oczekiwano również, że będą podsłuchiwać rozmowy pracowników, zwracając szczególną uwagę na takie zwroty jak „godne wynagrodzenie” albo „czuję się wyczerpany”.
czytaj także
Wkrótce prymitywne metody inwigilacji stosowane przez szefów zastąpiło – a przynajmniej uzupełniło – oprogramowanie. W 2020 roku portal technologiczny Recode podał informację, że Amazon zakupił nowy system o nazwie geoSPatial Operating Console (SPOC)w celu monitorowania pracowników podatnych na pomysł tworzenia związków. Z kolei magazyn Vice ujawnił, że dział HR firmy obserwował listy mailingowe pracowników oraz ich grupy na Facebooku, by przewidywać strajki i innego rodzaju akcje pracownicze.
Oprogramowanie kategoryzowało cechy i zachowania pracowników według stopnia korelacji z tendencjami prozwiązkowymi. Jednak dokładność jego prognoz rozczarowała firmę, więc Amazon podjął decyzję, że oko na pracowników tradycyjnie będą mieć dalej regionalni menadżerowie.
Wszystko to blednie w porównaniu z możliwościami sztucznej inteligencji. Po co monitorować i podsłuchiwać pracowników albo kupować oprogramowanie do czytania ich postów oraz stron na Facebooku, jeśli scentralizowana AI może w czasie rzeczywistym wykrywać prozwiązkowe wypowiedzi oraz zachowania w każdym magazynie Amazona, nie generując przy tym żadnych dodatkowych kosztów?
Sztuczna inteligencja zwalczająca związki zawodowe opiera się na dokładnie tych samych przełomach w nauce co inteligencja niszcząca mikroby. Przed pojawieniem się AI badacze kategoryzowali cząsteczki pod względem tego, czy zawierają określone grupy substancji chemicznych. Co do zasady działania nie różniło się to od oprogramowania SPOC w firmie Amazon, które kategoryzowało pracowników na podstawie domniemanej pokusy zrzeszania się w związkach.
Dziś technologia jest inna. Programy zwalczające mikroby opierają się na sieciach neuronowych i modelach uczenia maszynowego, zdolnych do badania zagadnień chemicznych, których zgłębienie wymagałyby od ludzi całych dziesięcioleci pracy. Są one uczone analizy struktury molekularnej, tak by umiały wskazać substancje, które z największym prawdopodobieństwem mogą niszczyć bakterie.
Żołnierz może się cofnąć, maszyna nigdy. Sztuczna inteligencja zaczyna zabijać
czytaj także
Programy do zwalczania związków zawodowych działają na tej samej zasadzie. Jedyna różnica polega na tym, że zamiast chemii i cząsteczek sztuczna inteligencja koncentruje się na pracownikach. Dane o osobach zatrudnionych są zbierane w czasie rzeczywistym i stale wysyłane do analizy przez urządzenia elektroniczne, które trzeba nieustannie mieć przy sobie w miejscu pracy – nawet w toalecie.
Systemy oparte na sztucznej inteligencji uczą się tworzenia strategii neutralizowania celu, jaki im zaprogramowano – struktury białkowej w samym środku mikroba albo grupy pracowników, którzy zebrali się w pokoju socjalnym. W obu przypadkach AI kategoryzuje swoje cele tak, aby wyeliminować je z maksymalnym prawdopodobieństwem.
To było nieuniknione. Ludzkość okazała się tak genialna, że stworzyła algorytmy oparte na sztucznej inteligencji zdolne do przeanalizowania zabójczej bakterii i znalezienia skutecznego antybiotyku – bez udziału człowieka. Czy ktoś choć przez chwilę wątpił, że korporacje takie jak Amazon rzucą się na tę okazję, by identyfikować w swoich łańcuchach produkcji miejsca pracy, gdzie AI przewiduje dużą szansę uzwiązkowienia, i tam właśnie odchudzać kadry?
czytaj także
Ekonomiści są święcie przekonani, że dynamika podaży i popytu w końcu musi doprowadzić do tego, że przemiany technologiczne przyniosą nam korzyści. Ta bajka pozwala im nie dostrzegać zaciekłej walki klas, która toczy się tuż przed ich nosem, wywraca do góry nogami życie milionów ludzi i sprawia, że gospodarka nie jest w stanie wygenerować dość popytu na dobra, które współczesna technologia może wyprodukować (a przynajmniej bez wpadania w przytłaczające długi).
Warren Buffet, który swój sukces zawdzięcza głównie ignorowaniu iluzji ekonomistów, zasłynął stwierdzeniem, że walka klas jest faktem, a klasa, do której on sam należy, wygrywa ją bez dwóch zdań. To było, jeszcze zanim brygadzistów przy taśmach produkcyjnych zastąpiły urządzenia elektroniczne oparte na algorytmach, które dyktują tempo pracy, i przed prowadzeniem systemów totalnej inwigilacji, przy których fabryki z filmu Dzisiejsze czasy Charliego Chaplina wydają się rajem dla robotników. Jakby tego było mało, sztuczna inteligencja umożliwia korporacjom blokowanie rozwoju jedynej instytucji, która może dać robotnikom choć trochę lepszą pozycję, czyli związków zawodowych.
czytaj także
Walka klas dostrzeżona przez Buffeta trwa. Już niedługo w każdym sektorze gospodarki dojdzie do starcia wyposażonego w sztuczną inteligencję kapitału w chmurze z globalnym prekariatem, którego swoboda ogranicza się do ponoszenia kolejnych porażek. Dla każdej osoby, niezależnie od aspiracji albo przekonań politycznych, powinno być jasne, że taka gospodarka jest nie tylko nieludzka, ale i na dłuższą metę nie do utrzymania.
**
Copyright: Project Syndicate, 2023. www.project-syndicate.org. Z angielskiego przełożył Maciej Domagała.