Świat

Bogaci już się zaszczepili. Pandemia szaleje wśród biednych

Szczepionkowe nierówności są gigantyczne. W Kanadzie pierwszą dawką zaszczepiono już ponad dwie trzecie populacji, a w UE prawie połowę. Tymczasem w Pakistanie pierwszą dawkę otrzymało 3,5 proc. społeczeństwa, a w krajach Afryki – zaledwie 2 proc.

Po pół roku od rozpoczęcia akcji szczepień w pierwszych krajach i niemal półtora roku od pierwszej fali pandemii COVID-19 liderzy najbogatszych państw rozwiniętych zorientowali się, że z koronawirusem trzeba walczyć na poziomie całego globu. Tak jak obniżenie emisji CO2 w jednym kraju na niewiele się zda w kontekście walki z globalnym ociepleniem, tak też zaszczepienie jedynie szczęściarzy mieszkających w elitarnym klubie najbogatszych państw świata nie doprowadzi do zwycięstwa z SARS-CoV-2. Wydawałoby się to oczywiste, jednak przyswojenie tego truizmu przez globalnych liderów trochę im zajęło.

„Świat oczekuje od nas odejścia od egoizmu i nacjonalizmu, które popsuły początkową odpowiedź na globalną pandemię” – obwieścił podczas szczytu G7 premier Boris Johnson, czym najpewniej bił się we własne piersi, gdyż Wielka Brytania pod jego rządami przoduje w tego typu podejściu do szczepień. W marcu magazyn „Politico” opisywał, w jaki sposób Zjednoczone Królestwo zapewniło sobie pierwszeństwo dostaw preparatu AstraZeneca dzięki odpowiedniemu skonstruowaniu umów. Być może na to oświecenie Johnsona, Bidena i spółki wpłynął fakt, że na Wyspach i w USA dynamicznie rozpowszechnia się wariant Delta, zwany potocznie indyjskim. A jak sama nazwa wskazuje, wariant ten musiał przybyć do Wielkiej Brytanii i Stanów z daleka.

Przyczajony wirus

Tak czy inaczej, w globalnej akcji szczepień na COVID-19 na horyzoncie rysuje się jakiś przełom. Głowy państw należących do grupy G7 (USA, Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Kanada, Włochy i Japonia) podczas szczytu w Kornwalii zadeklarowały przekazanie niecałego miliarda dawek szczepionek najbiedniejszym państwom świata. Oczywiście nie z czystego altruizmu – zmusiła ich do tego sytuacja. Wbrew pozorom koronawirus wcale nie jest w odwrocie, a jeśli nadal pozwoli mu się mutować, coraz groźniejsze warianty zaczną docierać także tam, gdzie ludzie czują się teraz względnie bezpieczni.

Zysk ponad ludzi. Unia murem za patentami

czytaj także

Najpierw zyski, potem ludzie. Unia murem za patentami

Kenneth Haar, Olivier Hoedeman i Hans van Scharen

Obecnie epicentrum pandemii znajduje się w Ameryce Południowej. Najbardziej dramatyczna sytuacja jest w Urugwaju, w którym w ostatnich siedmiu dniach notowano średnio niecałe 850 nowych przypadków i 14 zgonów dziennie w przeliczeniu na milion mieszkańców. Niewiele lepiej jest w Kolumbii (535 przypadków i ponad 11 zgonów) i Argentynie (520 przypadków i 12 zgonów). Źle jest także w państwach Afryki Południowej, szczególnie w Namibii, gdzie notuje się 405 przypadków i sześć zgonów na milion mieszkańców. Wirus nie odpuszcza też w Mongolii, Iranie czy Omanie, w którym chorych na COVID-19 zaczęła atakować mukormykoza, czyli choroba wywoływana przez grzyb, charakteryzująca się bardzo wysoką śmiertelnością.

Obecnie w Europie najwięcej nowych przypadków COVID-19 notuje się właśnie w Wielkiej Brytanii (111 przypadków dziennie na milion mieszkańców) oraz w Hiszpanii (104 przypadki na milion). Czy to oznacza, że szczepionki nie działają? Wręcz przeciwnie: właśnie dzięki szczepieniom śmiertelność w Europie jest obecnie bardzo niska. W przodującej pod względem szczepień Wielkiej Brytanii wynosi zaledwie 0,13 na milion osób dziennie – w Polsce to obecnie 1,4. Najprawdopodobniej szczepionki AstraZeneca i Pfizer są stosunkowo skuteczne również na wariant indyjski. Spośród 126 hospitalizowanych na Wyspach, którzy zostali zakażeni wariantem Delta, jedynie trzy osoby były zaszczepione. Pytanie jednak, czy wobec kolejnych wariantów obecne preparaty będą równie skuteczne. Żeby nie musieć mierzyć się z tym pytaniem, szczepienia w państwach biedniejszych powinny przebiegać znacznie szybciej.

Niezaszczepiona Afryka

Tymczasem szczepionkowe nierówności są gigantyczne. Elitarny klub najbogatszych regionów świata szczepi całkiem szybko i sprawnie. Państwa Ameryki Północnej zaszczepiły przynajmniej jedną dawką już 40 proc. populacji. Przy czym Kanada, która wyprzedziła Izrael i jest obecnie globalnym liderem szczepień, pierwszą dawkę podała już dwóm trzecim populacji, a Stany Zjednoczone ponad połowie.

W państwach Unii Europejskiej pierwszą dawkę przyjęło już 45 proc. społeczeństwa, a w całej Europie jedna trzecia. W Ameryce Południowej to już mniej niż jedna czwarta (w Kolumbii zaledwie 18 proc.), a w Azji jedna piąta, ale to głównie dzięki Chinom (ok. 45 proc.), Japonii i Korei Południowej. W biedniejszych krajach Azji sytuacja wygląda zgoła inaczej – np. w Pakistanie szczepionkę przyjęło zaledwie 3,5 proc. populacji, w Indonezji 7 proc., a w Indiach 15 proc.

Zupełnie dramatycznie wygląda akcja szczepień w Afryce. Na całym kontynencie pierwszą dawką zaszczepionych zostało ponad 2 proc. populacji. W niektórych krajach szczepienia na COVID-19 właściwie nawet się nie rozpoczęły lub dopiero ruszają. Na przykład w Nigrze pierwszą dawkę przyjęło zaledwie 0,7 proc. populacji.

W wydanym w drugiej połowie kwietnia „Tygodniku Polskiego Instytutu Ekonomicznego” autorzy zwrócili uwagę na potężne nierówności szczepionkowe z podziałem na poziom krajowych dochodów. Do 18 kwietnia państwa z PKB na głowę poniżej 2 tys. dolarów podały zaledwie 1,5 dawki na 100 osób. W państwach z PKB per capita w przedziale 2–7,5 tys. dolarów podano ponad sześć dawek na 100 osób. Państwa średnio zamożne, czyli z PKB na głowę wynoszącym 7,5–20 tys. dolarów, zaaplikowano 14 dawek/100 osób, natomiast w państwach zamożnych (PKB powyżej 20 tys. dolarów) liczba podanych dawek wyniosła 36 na 100 osób. Inaczej mówiąc, w połowie kwietnia bogaci szczepili 24 razy szybciej niż najbiedniejsi, sześć razy szybciej niż umiarkowanie biedni i dwa razy szybciej niż średnio zamożni.

Z czego to wynika? Nie tylko z czynników obiektywnych, takich jak słabość instytucjonalna państw ubogich oraz ich zapóźnienie infrastrukturalne, które sprawia, że istotna część dostarczanych im szczepionek jest marnowana. Logistyka szczepień jest wymagającym zadaniem nawet dla państw rozwiniętych, więc trudno się dziwić. To jednak również efekt tego, że państwa bogate „zaklepały” sobie absurdalne liczby dawek jeszcze na etapie prac nad preparatami. Są na tyle zamożne, że mogły sobie pozwolić na ryzyko ewentualnego fiaska badań lub opóźnienia w realizacji zamówień.

Koniec pandemii? Szczepionkowy nacjonalizm może to uniemożliwić

W praktyce wyglądało to tak, że Kanada, obecny lider globalnej akcji szczepień, w preorderze zapewniła sobie prawie dziewięć dawek szczepionki na mieszkańca. Hipotetycznie mogłaby więc zaszczepić każdego czteroipółkrotnie. Wielka Brytania zamówiła ponad siedem dawek szczepionki na mieszkańca, a Unia Europejska niemal pięć dawek. Niewiele mniej zachłanne okazały się Stany Zjednoczone, których zamówienia u producentów preparatów opiewały na cztery dawki w przeliczeniu na mieszkańca. Producenci związani umowami muszą więc realizować najpierw zamówienia złożone w przedsprzedaży. I dlatego przytłaczająca większość wprowadzonych do obrotu dawek trafia do krajów najbogatszych.

Pełzający COVAX

Państwa G7 zakupiły do tej pory jedną trzecią szczepionek dostarczonych na rynek, chociaż zamieszkuje je jedynie 13 proc. populacji globu. Na szczęście elitarny klub bogatych, do którego zresztą sami za pośrednictwem UE należymy, poczuł się już wystarczająco nasycony szczepionkami, gdyż podczas szczytu G7 poszczególne państwa zadeklarowały solidne wsparcie najbiedniejszych państw globu. Stany Zjednoczone zapewniły, że dostarczą w ciągu następnych 12 miesięcy pół miliarda dawek, a Wielka Brytania kolejne 100 milionów. Podobną liczbę zadeklarowały wspólnie Francja, Niemcy i Włochy. Dodatkowo Unia Europejska ma wesprzeć państwa ubogie kwotą miliarda euro, przy czym pół miliarda będą stanowić pożyczki. Miliard dolarów na wsparcie akcji szczepień w najbiedniejszych krajach świata zaoferowała Japonia.

Za realizację tej pomocy odpowiedzialny będzie COVAX, czyli mechanizm utworzony przez WHO. Jego celem jest dostarczenie prawie dwóch miliardów dawek szczepionek do 92 najbiedniejszych państw globu. Szczepienia przeciw COVID-19 w ramach mechanizmu COVAX mają odbywać się etapami przypominającymi strategię szczepień przyjętą w pierwszych miesiącach tego roku w Polsce. Najpierw zaszczepionych ma zostać 3 proc. populacji najbardziej zagrożone zakażeniem – mowa o pracownicach ochrony zdrowia czy pracownikach socjalnych. W następnym etapie zaszczepiona ma zostać średnio jedna piąta populacji z wysokim ryzykiem zgonu lub ciężkiego przebiegu – czyli seniorzy i przewlekle chorujący. Następnie zaszczepionych ma zostać przynajmniej 20 proc. pozostałych mieszkańców krajów uczestniczących w programie.

Globalne wojny szczepionkowe

Na papierze wygląda to więc całkiem przyzwoicie, jednak w praktyce zupełnie inaczej. Jak na razie do tych 92 państw dostarczono ponad 80 milionów dawek szczepionki, co w samym Bangladeszu wystarczyłoby do pełnego zaszczepienia ledwie jednej czwartej populacji. Program od początku napotyka problemy, takie jak ograniczenie eksportu szczepionek z Indii, związane z tamtejszą dramatyczną sytuacją pandemiczną. Tymczasem Serum Institute of India jest kluczowym producentem preparatów dla COVAX.

Jeśli deklaracje liderów grupy G7 faktycznie zostaną zrealizowane, COVAX otrzyma w ciągu nadchodzących 12 miesięcy liczbę dawek wystarczającą do osiągnięcia przynajmniej połowy założonego celu. Oczywiście może być też tak, że na pięknych deklaracjach się skończy, a do ubogich państw trafi jakaś drobna część zadeklarowanych dawek. Wtedy pozostaje mieć już tylko nadzieję, że dostępne preparaty będą skuteczne nie tylko na wariant indyjski, ale też namibijski, angolski, zambijski albo jeszcze jakiś inny.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Wójcik
Piotr Wójcik
Publicysta ekonomiczny
Publicysta ekonomiczny. Komentator i współpracownik Krytyki Politycznej. Stale współpracuje z „Nowym Obywatelem”, „Przewodnikiem Katolickim” i REO.pl. Publikuje lub publikował m. in. w „Tygodniku Powszechnym”, magazynie „Dziennika Gazety Prawnej”, dziale opinii Gazety.pl i „Gazecie Polskiej Codziennie”.
Zamknij