Świat

Rozum publiczny na igrzyskach w Paryżu

Konserwatyści zwyczajnie się mylą, potępiając ceremonię jako spektakl  ideologii LGBTQ+. Oczywiście, krytykuje ona nie wprost konserwatywny nacjonalizm; pod względem treści, jak i stylu jeszcze mocniej uderza jednak w sztywny moralizm poprawności politycznej.

Dwa wielkie wydarzenia kulturalne tego lata – ceremonia otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu oraz film Deadpool & Wolverine – oferują nam olśniewający spektakl przesycony ironią. Ale to całe ich podobieństwo. Skupiając się za to na różnicach, zdołamy docenić głęboko dwuznaczną naturę ironii w dzisiejszych czasach.

Ironiczny dystans do dominującego porządku społecznego często służy jako ledwie skrywana forma konformizmu. Jak pisze Wendy Ide z „The Observer”, film Deadpool & Wolverine, czyli po prostu kolejna odsłona niekończącego się cyklu Marvelowskich hitów o superbohaterach, „może być odpychający i bardzo zabawny równocześnie. Zarazem jest byle jak sklecony, pełen powtórzeń i do tego za mocno oparty na ściągniętych z memów gagach i do bólu insajderskich żartach komiksiarzy”.

To przecież doskonały opis tego, jak ideologia naprawdę dziś funkcjonuje. Wiedząc, że jej kluczowego przesłania nikt już nie traktuje poważnie, oferuje w zamian autoreferencyjne żarty, przeskakiwanie po całym multiwersum i podlizywanie się publiczności bezpośrednimi zwrotami w jej kierunku. W ten sam sposób – ironią służącą status quo – duża część publiczności jest w stanie znosić nasz oszalały, targany przemocą świat.

Francja upadła, Europę pożarł demon wokizmu

Thomas Jolly, reżyser ceremonii otwarcia igrzysk przypomina jednak, że do dyspozycji mamy też zupełnie inny rodzaj ironii. Choć Jolly ściśle trzymał się reguł Karty Olimpijskiej, prezentując w spektaklu miasto-gospodarza i francuską kulturę, został bardzo szeroko skrytykowany. Zostawiając na boku katolików, którzy wzięli obraz uczty Bachusa za kpinę z Ostatniej Wieczerzy, istotę negatywnych reakcji najlepiej uchwycił węgierski premier Viktor Orban: „Ludzie Zachodu uważają, że państwo narodowe już nie istnieją. W konsekwencji zaprzeczają istnieniu wspólnej kultury i opartej na niej wspólnej moralności. Nie ma już wspólnej moralności – jeśli oglądaliście wczoraj ceremonię otwarcia Igrzysk Olimpijskich, właśnie to zobaczyliście na własne oczy”.

Trudno chyba o wyższą stawkę: według Orbana ceremonia ta jest znakiem duchowego samobójstwa Europy, podczas gdy dla Jolly’ego (i mam nadzieję, że wielu z nas) była ona jedną z nieczęstych manifestacji autentycznego dziedzictwa kulturowego Europy.

Świat posmakował nieco z kraju Kartezjusza, założyciela nowoczesnej filozofii, którego radykalne wątpienie było zakorzenione w perspektywie powszechnej – a tym samym „wielokulturowej”. Rozumiał on, że czyjaś własna tradycja nie jest w niczym lepsza niż rzekomo „ekscentryczne” tradycje innych: „Ale dowiedziawszy się w szkołach jeszcze, że nie można wymyślić nic tak dziwacznego i mało godnego wiary, czego by kiedyś nie był powiedział jakiś filozof, później, w podróżach moich, poznałem, że ludzie, którzy mają pojęcia bardzo odmienne od naszych, niekoniecznie jeszcze są przez to dzikimi ani barbarzyńcami, ale że wielu z nich cieszy się tyleż albo więcej niż my rozumem”.

Dlaczego zgilotynowana Maria Antonina budzi takie oburzenie?

Jedynie za sprawą relatywizacji tego, co poszczególne możemy  wyjść na pozycje autentycznie uniwersalistyczne. A mówiąc pojęciami Kanta, kiedy trzymamy się naszych własnych korzeni etnicznych, to robimy prywatny użytek z rozumu, a więc jesteśmy ograniczeni przygodnymi, dogmatycznymi założeniami. W eseju Czym jest oświecenie? Immanuel Kant taki prywatny, niedojrzały użytek z rozumu przeciwstawia użytkowi publicznemu, a więc obiektywnemu. Ten pierwszy jest odbiciem i zarazem sługą czyjegoś państwa, religii i instytucji, podczas gdy rozum publiczny wymaga zajęcia pozycji przekraczającej naród.

Uniwersalny rozum to coś, co zobaczyliśmy w ceremonii otwarcia: nieczęsty (miejmy nadzieję, że nie ostatni) przebłysk emancypacyjnego jądra Europy. Owszem, zobrazowane były tam Francja i Paryż; żarty na własny temat jasno pokazują, że nie ma tu mowy o „prywatnym użytku z rozumu”. Jolly po mistrzowsku wypracował ironiczny dystans wobec każdej „prywatnej” ramy instytucjonalnej, włącznie z samym państwem francuskim.

Konserwatyści zwyczajnie się mylą potępiając ceremonię jako spektakl  ideologii LGBTQ+ oraz politpoprawności spod sztancy. Oczywiście, krytykuje ona nie wprost konserwatywny nacjonalizm; pod względem treści, jak i stylu jeszcze mocniej uderza jednak w sztywny moralizm poprawności politycznej czy „ideologii woke”. Zamiast troszczyć się o inkluzję i różnorodność w jej standardowym wydaniu (kiedy wyklucza się wszystkich, którzy nie podzielają danego pojęcia inkluzywności), spektakl zaprasza wszystkich na scenę. Zgilotynowana głowa Marii Antoniny śpiewa, zestawiona z obrazem Mona Lisy dryfującym Sekwaną i radosnymi Bachanaliami półnagich ciał…Robotnicy naprawiający katedrę Notre Dame tańczyli na rusztowaniach, a cała impreza nie odbyła się na stadionie, lecz w całym mieście, otwartym dla świata.

Tak ironiczny i obsceniczny spektakl nie ma nic wspólnego ze sterylną, pozbawioną poczucia humoru poprawnością polityczną. Ceremonia pokazywała nie tylko to, co w Europie najlepsze; przypominała również światu, że tylko w Europie taka ceremonia jest w ogóle możliwa. Globalna, wielokulturowa, itd., ale przekaz został wysłany z perspektywy francuskiej stolicy, najwspanialszego miasta na świecie. To był przekaz nadziei, wyobrażenie świata wielkiej różnorodności, gdzie nie ma miejsca na wojnę i nienawiść.

Pełen kontrast dla tej wizji znajdziemy u prawicowego filozofa rosyjskiego Aleksandra Dugina w niedawnym wywiadzie z brazylijskim dziennikarzem Pepe Escobarem. Według Dugina Europa jest dziś nieważnym ogrodem,  gnijącym za wysokim murem. Jedyny realny wybór to ten między globalistycznym „głębokim państwem” amerykańskim, a pokojowym nowym porządkiem świata suwerennych państw. Pokojowy byłby on dlatego, zdaniem Dugina, że Rosja rozdałaby broń jądrową wszystkim krajom Trzeciego Świata tak, aby zasada wzajemnego gwarantowanego zniszczenia obowiązywała wszędzie.

Dlatego też jego zdaniem tegoroczne wybory prezydenckie w USA, jako zawody między amerykańskim „głębokim państwem” a Trumpem, mają zadecydować o losie ludzkości. Jeśli Trump wygra, możliwa jest deeskalacja; jeśli wygra kandydatka Demokratów, czeka nas globalna wojna i koniec ludzkości.

Na przekór temu, co sądzą tacy ludzie jak Orban czy Dugin, przesłanie Jolly’ego było głęboko etyczne. Konserwatywnym nacjonalistom szepcze on do ucha: obejrzyjcie ceremonię jeszcze raz i wstydźcie się tego, kim jesteście!

**
Copyright: Project Syndicate, 2024. www.project-syndicate.org. Z angielskiego przełożył Michał Sutowski.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Slavoj Žižek
Slavoj Žižek
Filozof, marksista, krytyk kultury
Słoweński socjolog, filozof, marksista, psychoanalityk i krytyk kultury. Jest profesorem Instytutu Socjologii Uniwersytetu w Ljubljanie, wykłada także w European Graduate School i na uniwersytetach amerykańskich. Jego książka Revolution at the Gates (2002), której polskie wydanie pt. Rewolucja u bram ukazało się w Wydawnictwie Krytyki Politycznej w 2006 roku (drugie wydanie, 2007), wywołało najgłośniejszą w ostatnich latach debatę publiczną na temat zagranicznej książki wydanej w Polsce. Jest również autorem W obronie przegranych spraw (2009), Kruchego absolutu (2009) i Od tragedii do farsy (2011).
Zamknij