Wsparcie Wspieraj Wydawnictwo Wydawnictwo Dziennik Profil Zaloguj się

Taczka do piekła, czyli alegoria ZSRR i Rosji

Alegoria taczki odsłania ciągłość rosyjskiej przemocy: od łagrów i maszyny OSO po współczesną wojnę w Ukrainie.

Obdarta, czerwona taczka, cieknąca z niej czerwona ciesz (krew), wypełniona ziemią, trzymana za uchwyty przez dłonie w czerwonych rękawiczkach
Kontekst

🔎 Artykuł analizuje, jak taczka – proste narzędzie z łagrów – stała się alegorią sowieckiej i współczesnej rosyjskiej machiny przemocy.

👤 Przywołując relacje Warłama Szałamowa, tekst pokazuje brutalną logikę systemu, w którym człowiek staje się „urobkiem” dla imperium.

Alegorie poruszają wyobraźnię. Przez wieki były jednym z najważniejszych kodów kultury. Nic więc dziwnego, że i Związek Radziecki ma swoją. Allēgoréo – czyli opowieścią w przenośni, wypowiedzianą nie wprost – sowieckich czasów jest „maszyna z dwoma rączkami i jednym kołem”. Dziś, kiedy Rosja atakuje Ukrainę, takimi maszynami mogą być najeżone drutami, poprzykrywane blachą czołgi, które Moskwa wysyła na front.

Taczka jako miara imperium

Gazeta „Sowietskaja Kołyma” w październiku 1936 roku pisała:

„Jesteśmy zobowiązani zagadnienie urobku gruntów, torfów i piasków na jakiś czas ściśle powiązać z zagadnieniem taczki. Trudno określić, ile będzie trwał ten okres, w ciągu którego będziemy wywozić urobek ręcznymi taczkami, ale możemy powiedzieć dość ściśle, że to od konstrukcji taczki w olbrzymim stopniu zależy tępo prac i koszt produkcji. Rzecz w tym, że te taczki [tj. sprzed 1936 roku – przyp. aut.], jak się okazuje mają pojemność zaledwie 0,075 metra sześciennego, gdy potrzebna jest pojemność nie mniej niż 0,12 metra sześciennego. […] Dla naszych zagłębi na najbliższe lata potrzebne są dziesiątki milionów nowych taczek”.

Czytaj także A co, jeśli Polska jest krajem prorosyjskim? Paulina Siegień

W rosyjskim języku potocznym „taczka” miała kilka znaczeń, m.in. nazywa się tak samochód, na wzór polskiej „fury”, czy też taksówkę lub służbowe auto, którym podróżowało się na tak zwanego łebka, płacąc szoferowi za przejazd. Wywożono też dyrektorstwo na taczkach i ten zwrot rosyjskie słowniki notowały już w 1921 roku. Bywało, że „taczką” określano taczankę, czyli bryczkę, na której żołnierze Konarmii Siemiona Budionnego montowali karabin maszynowy, choć są to już słownikowe peryferia. Jak Rosja długa i szeroka, najpospolitsza definicja odnosiła się do „małego wózka z jednym kołem, częściowo unoszonego ręcznie, używanego do transportu przedmiotów lub materiałów sypkich na niewielkich odległościach”. Wraz z nadejściem wielkiego terroru semantyka tego słowa rozszerzyła się, z jednej strony zahaczając o twardy, prymitywny realizm, a z drugiej dotknęła problematyki metafizycznej. I właśnie z tej alegorycznej pespektywy należałoby odczytać cytat z „Sowietskiej Kołymy”.

Więźniowie przy budowie Biełomorkanału, rok 1932, domena publiczna

Maszyna OSO na trapie

Taczkę w nowym kontekście jako pierwszy przywołał najbardziej doświadczony kronikarz łagrów, Warłam Tichonowicz Szałamow, pisząc o sobie:

„Jestem starym kołymskim taczkarzem. W trzydziestym ósmym roku w złotym wyrobisku posiadłem wszystkie tajniki taczkarskiej wiedzy. […] Wiem, jak przewrócić taczkę jednym ruchem, jak obrócić z powrotem i postawić na trap. Jestem profesorem taczkarskiego fachu. Z ochotą pchałem taczkę, pokazując swą klasę”.

Wiedza i kompetencje, które wymienia pisarz, przyswoiły miliony innych obywateli Związku Radzieckiego, choć dodać należałoby – większość nie miała już potem okazji zastosować ich poza łagrem, bowiem biografie skazańców kończyły się zazwyczaj na Dalekiej Północy. Zanim jednak nieszczęśnik osądzony z artykułu 58. Kodeksu karnego Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej trafiał do obozu i przystępował do nauki obsługi taczki, słyszał o niej rymowankę: „Taczka maszina OSO – dwie ruczki, odno koleso”. Wspomniane Osoboje Sowieszczanije, czyli Kolegium Specjalne NKWD, zwane w skrócie OSO, miało kompetencje ławy sądowej i swą władze sprawowało na poziomie centralnym. Wraz z nadejściem roku 1937 Stalin uznał, że OSO działa sprawnie i nakazał sklonować jego strukturę przy siedzibach NKWD w poszczególnych obwodach. W ten sposób możliwe było skazywanie milionów przy zachowaniu pozorów prawomocności.

Gdzie twoje gówno?

Wszyscy „zdrajcy ojczyzny”, „szpiedzy” czy „kontrrewolucjoniści”, trafiwszy do kopalń, mieli do dyspozycji narzędzia proste – „łopatę z długim trzonkiem, zestaw łomów do wwiercania się w grunt, żelazną łyżkę do wybierania urobku z wykonanych dziur”, bądź określaną mianem „małej mechanizacji” taczkę. Przy czym przyrządy proste na pozór tylko mogły wydawać się łatwiejsze od maszyny OSO. Ciągła kontrola sprawiała, że trudno było udawać, że się pracuje i nawet krótki odpoczynek pod pretekstem załatwienia potrzeb fizjologicznych był weryfikowany. Szałamow opisuje sytuację, gdy strażnik, rozejrzawszy się po najbliższej okolicy, nie znalazł dowodów potwierdzających celowość przerwy, wobec czego wykrzykiwał: „Gdzie twoje gówno? Gdzie twoje gówno, ja się pytam?”.

Czytaj także Lewica nie jest odporna na miłe Putinowi narracje. Przypadek Pawła Mościckiego Adam Sokołowski

Latem, gdy temperatury przekraczały dwadzieścia stopni, wszelkie wykopy zalewała wytopiona z wiecznej zmarzliny lodowata woda i robotnicy od łopaty i łomu brodzili w niej po kolana. Warunki te powodowały większe uszczerbki na zdrowiu niż lute mrozy. W przypadku taczki cała trudność polegała zaś na utrzymaniu równowagi podczas podjazdu na trap, będący długą do trzystu metrów i szeroką na metr „autostradą dla taczkarzy”. Trap wiódł do miejsca zrzutu urobku, gdzie należało po raz kolejny wepchnąć się z zapełnioną taczką na wyższy poziom. Oba przewyższenia były węzłowymi miejscami, gdzie łatwo było o wypadek. Przewrócenie maszyny OSO groziło przygnieceniem przez ciężką, drewnianą taczkę pełną gruzu czy też uderzeniem przez nadbiegającego z tyłu taczkarza, co również skutkowało wywrotką.

Warłam Tichonowicz Szałamow, zdjęcie NKWD po aresztowaniu, rok 1937

Za to powrót stawał się handikapem. „Pustą taczkę należało odwrócić, pchając kołem do przodu – czyli w momencie zrzutu, jak można sobie wyobrazić, należało wykonać z pustym narzędziem obrót o 180 stopni – i położyć palce na podniesione wyżej rączki […]. Tu jest i odpoczynek, i zachowanie energii, i odpływ krwi z rąk. […]. Taczkarz oszczędza siły” – przekonywał Szałamow.

„Przywieź 200 drzew”

Naczelnicy starali się dbać o jakość trapu, bowiem gwarantował on odpowiednią przepustowość. Trudniej było zabezpieczyć podjazdy, gdyż tam materiał zużywał się najszybciej. Na Dalekiej Północy nie rosły drzewa i problem niewystarczającej liczby drewnianych okrąglaków do łatania dziur rozwiązywano z szatańską pomysłowością. Warłam Tichonowicz cytuje oficjalną korespondencję między naczelnikami obozów, w której jeden zarządca pisał do drugiego: „Przywieź 200 drzew”. Informację tę należało odczytać jako prośbę o oddelegowanie dwóch setek więźniów, zapewne bardziej schorowanych. Zmarli z wyczerpania byli pozostawiani na mrozie, po czym skostniałymi ciałami wspierano podjazdy lub brukowano odcinki, na których można było sobie pozwolić na podskakiwanie taczki.

Ta logika, w której człowiek staje się „urobkiem” dla imperium, okazała się zaskakująco trwała. Współczesna rosyjska „specjalna operacja wojskowa” uruchomiła maszynerię, która znów wypycha na front tysiące ludzi. „Częściowa mobilizacja”, werbunek w koloniach karnych i represje za „szerzenie fałszywych informacji” – wszystko to są współczesne wcielenia „maszyny OSO”. Władza niezmiennie domaga się od społeczeństwa „dostarczenia 200 drzew” – tym razem są to zmobilizowani, których życie stało się surowcem do zasypania dziur we froncie. Ich osobistą „taczką” są czołgi i wozy bojowe, gorączkowo obkładane siatką i blachą przed dronami. Alegoria „dwóch rączek i jednego koła” wciąż jedzie przez rosyjską historię.

**

Marta Panas-Goworska i Andrzej Goworski – duet pisarski, akronim MAG-owie. Ich inspiracją jest Wschód, który, jak Średniowiecze Fernanda Braudela, wciąż pisze. Publikują m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Polityce”, „Newsweeku”, współpracują z kwartalnikiem literacko-artystycznym „Akcent”. Autorzy książek m.in. Naukowcy spod czerwonej gwiazdyGrażdanin N.N i Inżynierowie Niepodległej, a także Naznaczeni przez rewolucję bolszewików (pod red. Piotra Nehringa). Prywatnie małżeństwo i rodzice czwórki dzieci, mieszkają w Warszawie.

Komentarze

Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.

Zaloguj się, aby skomentować
0 komentarzy
Komentarze w treści
Zobacz wszystkie