Sankcje nakładane na Rosję są coraz surowsze, a ucierpieć mają również oligarchowie, którzy ulokowali na Zachodzie wielomiliardowy kapitał. Rezydencja na Lazurowym Wybrzeżu? Luksusowy jacht? Klub piłkarski w Londynie? To wszystko może być przeszłością, o ile europejskim politykom nie zabraknie determinacji.
Od 24 lutego Ukraina broni się przed rosyjską agresją i nieustępliwie walczy o każde miasto. Równocześnie z operacjami wojskowymi trwają próby wywarcia na Rosję ekonomicznego nacisku i zmuszenia jej w ten sposób do negocjacji pokojowych.
Jednym ze skuteczniejszych środków może być uderzenie w portfele elit władzy i biznesu. Mowa o oligarchach, którzy dorobili się ogromnych fortun podczas dzikiej reprywatyzacji dawnego majątku ZSRR i od tego momentu stanowią fundament systemu polityczno-gospodarczego kraju. Dotychczas wiernie stali po stronie Putina, ale straty finansowe powinny ich zmusić do przemyślenia stanowiska. Straty bardzo poważne, bo już w pierwszych dniach wojny 50 najbogatszych Rosjan straciło ponad 120 miliardów dolarów. A na tym złe dla nich wieści się pewnie nie skończą.
Zandberg: Europa to nie Disneyland dla oligarchów. Pora zająć się rosyjskimi majątkami
czytaj także
Zachód przystanią rosyjskich elit
Luksusowe życie w Rosji nie nasyciło nowobogackich kleptokratów. Aby zademonstrować swój nowy status społeczny, zaczęli się prześcigać w wydawaniu pieniędzy za granicą. Wille w Toskanii lub na Lazurowym Wybrzeżu stały się standardem, podobnie jak wielkie jachty zawijające do portów Morza Śródziemnego. Szacuje się, że ponad połowa majątku najbogatszych Rosjan jest ulokowana za granicą. Tak kosmopolitycznej klasy (naj)wyższej nie ma żadne inne mocarstwo.
Za stolicę oligarchów uznaje się często „Londongrad”. Przydomek całkiem uzasadniony, jeśli wziąć pod uwagę, że nieruchomości należące w tym mieście do rosyjskich oligarchów są warte ponad miliard funtów. W całej Wielkiej Brytanii od 2016 zainwestowali oni w posiadłości ok. 1,5 miliarda. Dodajmy, że mowa tylko o tych obywatelach Rosji, którzy zdaniem Transparency International są skorumpowani lub mają powiązania z Kremlem (co najczęściej idzie ze sobą w parze).
Lista hańby, czyli kto nadal kumpluje się z Putinem i i bije zbrodniarzom pokłony
czytaj także
Do tego dochodzą inwestycje w spółki, akcje i fundusze różnego rodzaju. Ten obrót pieniędzy często się łączy z ich praniem oraz malwersacjami podatkowymi. Przez lata kolejne brytyjskie rządy udawały, że nie widzą problemu, a niektórym oligarchom zdarzało się grywać w golfa z Borisem Johnsonem, który przed objęciem stanowiska premiera był między innymi burmistrzem Londynu. Teraz premier zapowiada likwidację brytyjskiego eldorado dla najbogatszych Rosjan.
Koniec zabawy
Dla rosyjskich oligarchów nastały złe czasy. Wielu z nich znalazło się na czarnych listach państw Zachodu. Na pierwszy ogień poszli ci bezpośrednio powiązani z Kremlem, a stopniowo dodawani są kolejni, podejrzewani o związki z reżimem Putina lub wykorzystywanie „brudnych” pieniędzy. W praktyce oznacza to dla nich zamrożenie funduszy umieszczonych w instytucjach finansowych oraz zarekwirowanie nieruchomości lub jachtów.
W ten sposób najbogatszy z oligarchów Aliszer Usmanow stracił swój wart 600 mln dolarów super jacht, który wpadł w ręce niemieckich służb w Hamburgu. To samo spotkało kilku innych Rosjan, których łodzie zajęła włoska straż przybrzeżna. Jednak przez opieszałość w nakładaniu sankcji wielu innych oligarchów odpowiednio wcześnie ewakuuje swoje jachty do bezpieczniejszych przystani poza Europą. Trudniej sprawa wygląda z nieruchomościami. Lewicowi politycy, tacy jak burmistrz Londynu Sadiq Khan lub kandydat na prezydenta Francji Fabien Roussel, proponują przejęcie mieszkań należących do oligarchów, aby zakwaterować w nich uchodźców lub sprzedać i przeznaczyć zyski na pomoc dla Ukrainy.
Pytanie, czy zanim własność najbogatszych Rosjan zostanie zamrożona (nie mówiąc o faktycznym przejęciu), nie zdążą jej większej części upłynnić i wyprowadzić z państw zapowiadających nałożenie sankcji. Między innymi rząd Wielkiej Brytanii, mimo wojowniczej retoryki, jest oskarżany o ślamazarne działanie. Roman Abramowicz na przykład, zamiast zostać pozbawiony własności nad Chelsea FC – aktualnego klubowego mistrza Europy w piłce nożnej, spokojnie szuka kupca na swój klub. Wielu innych oligarchów również korzysta z możliwości sprzedaży lub relokacji swoich dóbr. Może się więc okazać, że o ile zaboli ich brak wakacji w Saint-Tropez, o tyle portfele rosyjskiej elity nie zostaną uszczuplone tak bardzo, jak powinny.
Zbyt mało, zbyt późno?
Opieszałość brytyjskich władz (i nie tylko ich) we wprowadzaniu sankcji nie jest niczym nowym. Już sześć lat temu obiecywały one uderzenie w oligarchów i ich nielegalne transakcje, ale od tego czasu bardzo niewiele zrobiono dla wprowadzenia odpowiedniej legislacji i usunięcia luk prawnych. Po części można to zwalać na powiązania rządzących torysów z rosyjskimi oligarchami, którzy finansowali hojnymi datkami Partię Konserwatywną, ale problem jest szerszy i dotyczy całego Zachodu. Agresja na Ukrainę trwa od 2014 roku, a w tym czasie rosyjska elita ucierpiała w minimalnym stopniu. Czemu?
Jeszcze przed inwazją Rosji na Ukrainę uderzanie w oligarchów przedstawiano jako lepszą alternatywę wobec nakładania sankcji szkodzących głównie zwykłym zjadaczom chleba. W końcu to elity są w większym stopniu odpowiedzialne za politykę państwa i mają większe możliwości wywierania presji na władzę.
Thomas Piketty, promując pomysł specjalnego opodatkowania najbogatszych Rosjan i zwiększenia transparentności sektora finansowego, zauważył jednak pewien zasadniczy problem: to nie byłoby w interesie zachodnich miliarderów. Surowsza kontrola transakcji finansowych utrudniłaby im korzystanie z rajów podatkowych i dałaby społeczeństwu lepszy wgląd w ich gospodarowanie pieniędzmi.
czytaj także
W ten sposób najbogatsi Europejczycy i Amerykanie czują większą solidarność z rosyjskimi oligarchami niż z Ukraińcami ginącymi w obronie swojego kraju lub tymi, którzy z niego uciekają. Jednak wbrew interesom tych elit państwa Zachodu rzeczywiście podjęły działania wymierzone w kremlowskich kleptokratów, a wprowadzane zmiany mogą utrudnić życie wszystkim miliarderom żyjącym ponad prawem. W tym celu społeczeństwo musi wywierać nieustanny nacisk na władze, aby legislacja nie była tak opieszała. Nawet teraz brytyjski rząd planuje dać oligarchom aż pół roku na sprzedaż lub przeniesienie swojej własności. Dodatkowo od zamrożenia nieruchomości lub lokat bankowych do ich rzeczywistego przejęcia jest jeszcze daleka droga, a od tego zależy skuteczność sankcji.
Można więc cieszyć się z kroków w dobrym kierunku, ale dużo jeszcze trzeba zrobić, by rosyjscy oligarchowie odczuli sankcje dotkliwie. Stawką jest zwycięstwo zarówno nad Putinem, jak i nad uprzywilejowaniem najbogatszych, nie tylko tych bezpośrednio związanych z Kremlem.