Twój koszyk jest obecnie pusty!
Największy bunt rosyjskich dzieci od lat i białoruskie balony przemytnicze nad Litwą
W przeglądzie prasy z Europy Wschodniej piszemy o rosyjskiej blokadzie platformy do gier Roblox i reakcji rosyjskich dzieci, tajemniczym odprężeniu w białorusko-polskich relacjach oraz rocznicy rozpadu ZSRR.
W tym roku rosyjskie dzieci, pisząc listy do Dzieda Moroza, będą go prosić o odblokowanie ich ulubionej internetowej gry – Roblox. Roskomnadzor, czyli urząd ds. kontroli komunikacji, specjalizujący się od lat w budowaniu systemu w sieci i mediach, 3 grudnia wpisał na swoją listę tę popularną wśród dzieci i młodzieży platformę do gier. Argumenty tradycyjne: w Robloksie szerzy się podżeganie do przemocy, usprawiedliwianie terroryzmu i oczywiście najgorsze – propaganda LGBT.
Militarystyczny putinowski faszyzm dobrał się do dzieci już dawno, pisaliśmy o tym w Krytyce Politycznej nie raz. Do tej pory ani dzieci, ani ich rodzice nie szli na zwarcie z państwem o wojenne rekonstrukcje w przedszkolach, lekcje strzelania w szkołach i pogadanki z weteranami wojny przeciwko Ukrainie. Za to teraz, po blokadzie Robloksa, niektórzy mówią nawet o rewolucji rozgniewanych rosyjskich dzieci. Nie będzie jednak żadnego 1917 w miniaturze, chociaż może w Robloksie małe Rosjanki i Rosjanie coś takiego odegrają, bo wielu z nich korzysta już z VPN do obejścia blokady.
W międzyczasie rosyjskie dzieci ślą masowo skargi, m.in. do Jekateriny Mizulinej, szefowej organizacji Liga Bezpiecznego Internetu. Twierdzi ona, że dostała takich wiadomości ponad 60 tysięcy. Ze skarg wynika, że lekcje patriotyzmu poszły, jak to się mówi, psu pod chwost, skoro zrozpaczone przez blokadę Robloksa dzieci piszą, że chcą wyjechać z Rosji.
Liga Bezpiecznego Internetu to formalnie organizacja pozarządowa, ale tak się składa, że zakładał ją tzw. prawosławny oligarcha Konstantin Małofiejew, a prowadzi ją córką senatorki Jeleny Mizulinej, która za pomocą organizacji uprawia nagonki na artystów, blogerów i influencerów, wymuszając na nich składanie samokrytyki i korektę publikowanych treści. W biogramie na Wikipedii, na którą Mizulina młodsza też kiedyś urządziła nagonkę, przedstawiona jest jako donosicielka. Rosyjskie dzieci, mimo młodego wieku, doskonale czują więc system, w którym żyją i rozumieją, że to właśnie prawosławna działaczka Mizulina jest organem cenzury, który może wpłynąć na ich robloksowy los. Mizulina rzeczywiście udaje zatroskaną, afera wokół blokady jest duża, większa niż przy blokowaniu jakichkolwiek innych serwisów. Jest pokusa, by odgrywać w tym spektaklu rolę orędowniczki ludu, a nie twardej cenzorki. Mizulina obiecała więc, że przekaże wiadomości od dzieci do Roskomnadzoru.
Mało jednak prawdopodobne, by rosyjskie organy wycofały się z blokady Robloksa. I nie chodzi o żadne zagrożenia i bezpieczeństwo dzieci. Roblox to po prostu ogromna platforma, poprzez którą odbywa się wolna od kontroli komunikacja. A do scentralizowanej kontroli wszelkich form komunikacji w sieci dąży Kreml, forsując na wszelkie dostępne sposoby instalację i korzystanie z państwowego komunikatora o nazwie Max, czyszcząc mu pole za pomocą blokowania takich serwisów jak Whatsapp czy FaceTime.
Odprężenie z Białorusią?
Litwa wprowadza stan wyjątkowy przy granicy z Białorusią z powodu zakłóceń przestrzeni powietrznej, które wywołują nadlatujące od sąsiada balony przemytnicze. Sprawa jest poważna, bo balony regularnie wprowadzają paraliż na lotnisku w Wilnie. W wywiadzie dla Newsweeka ambasador Polski w Białorusi Leszek Szerepka tłumaczy, że to Łukaszenka próbuje w ten sposób zmusić Litwę do negocjacji. Jego diagnozę potwierdził sam dyktator, który skomentował litewski stan wyjątkowy stwierdzeniem, że na pewno z Litwinami uda się dogadać, tak jak z Polską. Bo Polska w listopadzie otworzyła dwa dodatkowe przejścia graniczne z Białorusią, co tworzy wrażenie jakiegoś odprężenia, choć wciąż nie wiadomo, jakie pojednawcze gesty poczynił wobec Polski Łukaszenka, skoro Andrzej Poczobut wciąż siedzi w więzieniu, a na drogach przygranicznego Podlasia wciąż są blokady policji i straży granicznej, które sprawdzają pasażerów.
W każdym razie niedługo przez otwarte przejścia graniczne do Polski mogą zacząć przyjeżdżać samochody nowej białoruskiej marki Zubr. Nazwa dumna, ale koncept prosty, dużo prostszy od naszej wytęsknionej Izery. W białoruskich zakładach po prostu będą składane samochody chińskiej marki Forthing. Na końcu będzie na nich montowany nie chiński, a białoruski znaczek. Wokół produkcji chińskich aut w Białorusi jest nieco zamieszania. Z jednej strony działa strona internetowa prezentująca pięć modeli i ceny (wersja białoruska będzie droższa od chińskiej), a z drugiej – białoruskie ministerstwo przemysłu twierdzi, że na razie żadnych uzgodnień co do wspólnej produkcji nie ma. Ale nie zdziwcie się, jeśli w przyszłości spotkacie nie tylko żubry, ale i zubry na polskich drogach.
Ukraińcy wspominają rozpad Związku Radzieckiego
8 grudnia we wschodnioeuropejskim segmencie internetu nastąpił wysyp postów i tekstów wspominkowych, bo tego dnia – 34 lata wcześniej – w Wiskulach w Puszczy Białowieskiej Stanisłau Szuszkiewicz, Łeonid Krawczuk i Borys Jelcyn rozwiązali Związek Radziecki. Tydzień wcześniej w Ukrainie odbyło się referendum dotyczące niepodległości kraju. Przy ponad osiemdziesięcioprocentowej frekwencji 90 proc. głosujących poparło akt niepodległości, który Rada Najwyższa Ukraińskiej SRR uchwaliła jeszcze w sierpniu 1991 roku. Ukraiński publicysta Witalij Portnikow w swoim rocznicowym tekście wspomina ten grudniowy czas:
„W Moskwie uparcie nie chcieli uwierzyć, że Ukraina naprawdę wyjdzie ze Związku Radzieckiego. Podobnie jak po 2014 roku nie mogli się pogodzić z tym, że Ukraina nie bierze już udziału w WNP, i ciągle przysyłali zaproszenia na szczyty organizacji nie tylko Poroszence, ale jeszcze i Zełenskiemu. Jelcyn powiedział swojej doradczyni, Galinie Starowojtowej, że »Michaił Siergiejewicz coś wymyśli« na wypadek, gdyby ukraińskie referendum miało zakończyć się sukcesem zwolenników niepodległości. Nawet po tym, jak referendum się odbyło, w Moskwie jego wynik potraktowano jako kolejną kartę przetargową Ukrainy w negocjacjach o odnowionym Związku.
Jelcyn, do którego po 1 grudnia dotarło, że Gorbaczow nic nie wymyśli, poleciał do Mińska właśnie po to, by dowiedzieć się, na jakich warunkach Ukraina będzie dalej częścią ZSRR. To nie żart. Przed wyjazdem Jelcyn specjalnie spotkał się z Gorbaczowem, żeby omówić swoje przyszłe spotkanie z Krawczukiem, a po rozmowie z prezydentem ZSRR stwierdził, że »bez Ukrainy nowa umowa związkowa traci jakikolwiek sens«”.
Portnikow na kilka tygodni przed przełomowym spotkaniem w Puszczy Białowieskiej miał okazję rozmawiać z Jelcynem, który powiedział mu: „z Ukrainą jestem prezydentem państwa europejskiego, a bez Ukrainy – azjatyckiego”.
„Co było dalej, dobrze wiemy” – pisze podsumowując Portnikow. – „Wspólnota [Niepodległych Państw – przyp. red.] nie przekształciła się w nowe państwo związkowe, a Rosja nie zrezygnowała z pragnienia podporządkowania Ukrainy i utrzymania jej w składzie własnego projektu imperialnego. Ugoda zawarta w Wiskulach zakończyła się, odroczoną w czasie, wielką wojną, w pierwszym miesiącach której zmarł Łeonid Krawczuk”.




















Komentarze
Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.