Najbardziej wpływowa pięściarka w dziejach po raz pierwszy w zawodowej karierze wystąpi na rodzimej ziemi. Sobotni pojedynek z Brytyjką Chantelle Cameron będzie kulminacją mistrzowskiego szlaku, który przebyła „Bomberka z Bray”.
30 kwietnia 2022 roku, Madison Square Garden, Nowy Jork.
„– Nie możesz opierać się o liny i przyjmować jej ciosów! Musisz wrócić na środek ringu!”
Amerykański trener Ross Enamait – autor kilku książek o zaprawie fizycznej, które Katie Taylor studiowała, jeszcze zanim rozpoczęli współpracę – krzyczy na nią w narożniku ze spokojem, choć właśnie stoczyła rundę o wymiarze Golgoty. Portorykanka Amanda Serrano zraniła Irlandkę ciosami z obu rąk, z twarzy Katie spływają strugi krwi, ale Ross wie, że jego podopieczna wróci do gry i wykona robotę. Ona zawsze wracała do swojego miasta zwycięska, zupełnie tak samo jak po igrzyskach w Londynie.
czytaj także
Intronizacja
Wietrzne sierpniowe popołudnie wzburzyło ciemną taflę Morza Irlandzkiego, a machający flagami tłum zalewał nadmorski bulwar, na którym świeżo upieczona złota medalistka trenowała rankami jako dziecko. Przemówiła teraz do tysięcy ludzi ze sceny, dziękując im we łzach za modlitwę niczym nowa papieżyca.
– Ten medal należy do wszystkich obywateli Bray – mówiła zawodniczka. Bray to modelowy irlandzki kurort o pocztówkowym krajobrazie i wielu sławnych mieszkańcach, gdzie oprócz Katie żyli lub żyją m.in. James Joyce, Eddie Jordan i Sinead O’Connor. Ale podziękowania pięściarki odnosiły się raczej do bezimiennych bohaterów z biednych przedmieść, na których się wychowała i których wsparcie podkreśla na każdym kroku.
Po zakończeniu uroczystości zeszła między braci i siostry, by ruszyć na czele obywatelskiej pielgrzymki ku szczytowi skalistego wzgórza Bray Head, aż wreszcie stanęli pod betonowym krzyżem i spojrzała na swoją ziemię z wysokości. Wśród pielgrzymów była wtedy także O’Connor, największa heretyczka na Zielonej Wyspie. Do dziś zresztą w kraju, który ostatecznie zrzucił jarzmo katolicyzmu i wypalił jego zbrodnie żelazem, należąca do ruchu zielonoświątkowego Taylor cieszy się powszechnym uwielbieniem, od ponad dekady nieprzerwanie wygrywając narodowy plebiscyt na najpopularniejszego sportowca.
Religia to jej paliwo, ale ze splatającym się z religią patriarchatem walczyła od początku przygody z boksem. Była na przełomie wieków jedyną pięściarką w zabraniającej boksu kobiet Irlandii. Musiała wówczas udawać chłopca, występowała w turniejach jako Kay Taylor, chowając długie włosy pod kaskiem.
W 2001 roku na dublińskim Stadionie Narodowym, w wieku 15 lat, stoczyła z Alanną Audley pierwszą w historii Wyspy oficjalnie sankcjonowaną walkę kobiecą, a kilka lat później, będąc już osobistością pięściarstwa (równolegle grała notabene w piłkę nożną na światowym poziomie, zaliczając w latach 2006–2009 jedenaście występów w seniorskiej reprezentacji), stała się główną aktywistką kampanii, która doprowadziła do debiutu kobiecej „szermierki na pięści” na igrzyskach.
Finał olimpijskiego turnieju w wadze lekkiej oglądał w 2012 roku cały kraj. Katie zdobyła dla Irlandii jedyne złoto londyńskich igrzysk, pokonując przy akompaniamencie ogłuszającego dopingu z trybun kolejno: Brytyjkę Natashę Jonas (w starciu nazywanym przez brytyjskie tabloidy „wojną angielsko-irlandzką”), Tadżyczkę Mawzunę Czorijewą i Rosjankę Sofię Oczigawę (w bardzo wyrównanym pojedynku finałowym). Rozpoczęła się olimpijska era Taylor, zakończona w 2016 roku w Rio niespodziewaną ćwierćfinałową porażką z Finką Mirą Potkonen.
W narożniku Katie zabrakło w tamtej chwili współtwórcy jej osiągnięć – ojca i trenera Petera, z którym zerwała kontakt po tym, jak tuż przed igrzyskami zostawił rodzinę (wziął rozwód z Bridget, matką czwórki ich dzieci). Rozbita psychicznie córka wyznała po porażce, że „czuła się, jakby boksowała jedną ręką”.
Mówiono, że to dla niej ostatni pojedynek w karierze, ale wkrótce potem przeszła na zawodowstwo. Boks kobiet, do tej pory najprężniej rozwijający się w formacie olimpijskim (kiedyś zwanym amatorskim), zyskał w listopadzie 2016 roku dwie profesjonalne debiutantki: Taylor i amerykańską złotą medalistkę z Londynu i Rio, Claressę Shields. Zwiastowały one nadejście przełomu.
Nie ma w polskim boksie nikogo lepszego niż Piątkowska. Gwiazda, która nie chce być twarzą rewolucji
czytaj także
Istota kultu
– Nienawidzę terminu „boks kobiet”. To nie jest sport zespołowy – jak koszykówka i baseball – czy klub miłośniczek książki. Naszą dyscyplinę tworzą wolni ludzie, od zawodniczek i zawodników przez kręgi trenerskie do sędziowskich. Płeć nie powinna mieć z tym nic wspólnego. Dla mnie istnieją tylko zły boks i dobry boks. Osobiście wolę ten dobry – stwierdziła swego czasu działaczka federacji World Boxing Council Jill Diamond.
Utrzymane w takim tonie wypowiedzi zaczynają obecnie dominować w bokserskim dyskursie, jednak przez prawie trzysta lat (pierwsze dobrze udokumentowane informacje o pięściarkach pochodzą z pierwszej połowy XVIII wieku, najbardziej znaną mistrzynią tamtego okresu była Angielka Elizabeth Wilkinson) kobiece pięściarstwo znajdowało się w głębokim podziemiu lub stanowiło nurt poboczny. W większości krajów było zabronione do końca ostatniego stulecia.
Bogata symbolika boksu – skrajnej, międzyludzkiej konfrontacji ujętej w karby reguł – nie wykluczała w teorii nikogo, ale patriarchalna praktyka sprowadzała walczące kobiety do miana renegatek, opuszczających domowe ognisko i wkraczających na męskie pole bitwy. Inna sprawa, że w XIX wieku władza opowiadała się także przeciwko boksowi mężczyzn, co zatrzymały dopiero wojny światowe. Jak pisał Łukasz Dynowski:
„Ciało boksera (i bokserki – przyp. aut.), jako że sport ten był zabroniony przez prawo, nie podlegało szybko rozwijającej się maszynerii rynku pracy. Z punktu widzenia władzy było to ciało – dosłownie – marnotrawione, jakby sprzeniewierzone; bokser rozporządzał nim sam, podczas gdy w domyśle powinno należeć do władzy, do rynku pracy, tak aby móc dawać korzyść wspólnocie. Dopiero wojna przyniosła pierwsze w miarę powszechnie akceptowalne uzasadnienie społeczne dla pięściarstwa, pomogła je wpisać w siatkę technik dyscyplinarnych i siatkę zajęć budujących charakter, który władza może wykorzystać do swoich celów. Wielka, rozszalała przemoc, przemoc bez opamiętania, wchłonęła mniejszą”.
Międzywojnie i powojnie wprowadziły pięściarzy w „profesjonalny” obieg rynkowy i – zwłaszcza w krajach postsowieckich – w „amatorski” system wychowawczo-propagandowy. Pięściarkom nadal odmawiano prawa do wejścia na bokserski rynek czy możliwości „budowania zdrowego państwa i społeczeństwa” w ramach sportowych struktur.
Gdy w latach 90. i na początku wieku nastąpiła wreszcie obyczajowo-prawna zmiana, pojawiły się nowe zawodowe pionierki (wśród nich Laila Ali, Jane Couch, Christy Martin i Lucia Rijker, w Polsce zaś Iwona Guzowska i Agnieszka Rylik), a w amatorstwie doszło do serii coraz większych eksplozji – turniejów mistrzostw świata (Katie Taylor wygrywała je pięciokrotnie, warto też podkreślić złoty medal Polki Karoliny Michalczuk, zdobyty w 2012 roku w chińskim Ningbo), zwieńczonych wspomnianą olimpiadą.
Mimo wszystko kobieca „szermierka na pięści” wciąż pozostawała na marginesie bokserskiego mainstreamu. Brakowało jej regularnej rywalizacji na najwyższych szczeblach zawodowego sportu i odpowiednio promowanych gwiazd. Tę lukę wypełniła ikoniczna Katie.
Debiut oszczędnej w słowach, przemawiającej ciosami „Bomberki z Bray” w zawodowstwie był bardzo głośnym wydarzeniem. 26 listopada 2016 roku w londyńskiej Wembley Arena Irlandka pokonała przed czasem stosunkowo mocną rywalkę – Polkę Karinę Kopińską-Szmalenberg – i ruszyła machina globalnej popularności.
Promowana przez potężną grupę Matchroom pod wodzą Eddie’ego Hearna, cwanego stołecznego bananowca karmionego łyżeczką ze szczerego srebra, Taylor szybko osiągnęła pozycję liderki boksu kobiet, łącząc wybitne pięściarskie umiejętności z mistyczną wręcz charyzmą. Niemal całkowicie wyzwoliła się z szytej dla niej roli produktu, każde wejście do ringu traktując jak mszę świętą, zatracając granicę między pięściarstwem a religijnym uniesieniem. Jednocześnie nie ma w tym nic z koturnowości, kłamstwa kościelnego rytuału. Tak tworzy się własny sportowy kult.
Nowojorski bój Katie ze znakomitą Amandą Serrano w kwietniu zeszłego roku wyniósł kobiece pięściarstwo na niespotykany wcześniej poziom zainteresowania. Zapowiadano walkę wszech czasów i dostarczono ją. W szóstej rundzie Taylor znalazła się na skraju porażki przez nokaut, ale zdołała opanować sytuację i dzięki lepszej technice przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę (tryumfowała niejednogłośnie, stosunkiem głosów sędziowskich dwa do jednego), choć uderzenia rywalki czyniły większe spustoszenie.
Rewanż zaplanowano na maj 2023 roku w Dublinie, szykowano na tę okazję stuletni stadion Croke Park, mogący pomieścić ponad 80 tysięcy widzów. Serrano doznała jednak wykluczającej kontuzji i broniąca czterech tytułów zawodowej wagi lekkiej – do 61,2 kg – Taylor wykonała radykalny zwrot: wyzwała na pojedynek niekwestionowaną mistrzynię wyższej kategorii wagowej, „superlekką” Brytyjkę Chantelle Cameron, która natychmiast podjęła rękawicę. Do walki dojdzie 20 maja w dublińskim amfiteatrze 3Arena, będzie to pierwszy od siedmiu lat występ Katie w Irlandii.
Nabożeństwo
Taylor i Cameron zmierzą się po raz drugi, pierwsze starcie miało miejsce dwanaście lat temu w katowickim Spodku, podczas mistrzostw Unii Europejskiej. Obserwowałem je spod ringu i nigdy nie zapomnę silnego wrażenia, jakie wywarł na mnie boks Katie. Pozostawała w ciągłym ruchu, rażąc rywalki błyskawicznymi atakami z doskoku bez chwili wytchnienia. „Boks uczynił mnie bardziej żywą niż cokolwiek innego” – topiła opór żywym ogniem, dominowała we wszystkich płaszczyznach i fragmentach walki.
20-letnia Chantelle była wtedy za mało doświadczona, nie miała żadnych szans. Teraz jest całkiem inną zawodniczką. W listopadzie zeszłego roku zunifikowała tytuły wagi superlekkiej, wyraźnie pokonując na punkty dawną rywalkę Katie, Amerykankę Jessicę McCaskill, uważaną za jedną z najlepszych pięściarek na świecie. Zobaczyliśmy w tej potyczce pełnię bokserskich atutów Cameron – opartą na mocnym lewym prostym i mądrej pracy nóg kontrolę dystansu, płynne przejścia z obrony do intensywnego ataku i urozmaicony repertuar uderzeń. „Wham Bam Chan” może przeciwstawić jakości Taylor własną jakość, mając zarazem po swojej stronie przewagę siły i warunków fizycznych.
Zamach na państwo. Irlandzki proces stulecia podsyca polityczne napięcie
czytaj także
Gdzieś w tle pojawia się wątek powiązań trenera Chantelle – Jamiego Moore’a – z irlandzkim kartelem narkotykowym. Brytyjczyk został ciężko ranny w 2014 roku w Marbelli, przed willą szefa kartelu i mecenasa boksu Daniela Kinahana, który był celem zamachu. Z Kinahanem powiązany jest swoją drogą również ojciec Katie, postrzelony w 2018 roku w czasie napaści na Bray Boxing Club, zakończonej śmiercią jednej osoby. Dławiące Irlandię uwikłanie w przemoc nie powinno jednak przyćmić blasku ringowego spektaklu.
Katie wejdzie między liny z Psalmem Osiemnastym na ustach. „On daje moim nogom rączość nóg łani i stawia mnie na wyżynach/On ćwiczy moje ręce do bitwy, a ramiona – do napinania spiżowego łuku”. Będzie szachowała zwodami, zastawiała pułapki, by nagle wystrzelić pojedynczym ciosem z prawej ręki lub kombinacją kończoną lewym sierpowym. Wedrzeć się na teren Szeolu i złamać jego władzę.
***
Jakub Biłuński – dziennikarz i reporter, redaktor portalu Bokser.org. Współpracuje lub współpracował m.in. z Grupą Agora, TVP Sport, Wirtualną Polską, Interią i Programem Drugim Polskiego Radia. Współautor książki Polskie pisanie o boksie.