Komentatorzy twierdzą, że polityka Trumpa cofa nas do XIX-wiecznego koncertu mocarstw, jest obliczona na chaos i skonfundowanie przeciwnika, którym okazała się Europa. Czy wzięta w dwa ognie Europa się przebudzi?
Jaka przyszłość zarysowuje się dla Ukrainy po konferencji bezpieczeństwa w Monachium? Niepewna, bo kolejne deklaracje amerykańskich polityków były dalekie od spójności.
Zgodnie z wypowiedzią J.D. Vance’a, powołującego się na nieprzewidywalnego Donalda Trumpa, amerykańskim celem jest zakończenie wojny. „Chcemy, aby zabijanie ustało, ale chcemy też osiągnąć trwały pokój, a nie taki, który doprowadzi Europę Wschodnią do konfliktu za kilka lat” – mówił Vance. Jednocześnie Trump zadeklarował, że nie wierzy w ostrzeżenia prezydenta Ukrainy, że Rosja planuje w przyszłości uderzyć na kraje NATO.
Amerykanie mieli też według mediów zaproponować Zełenskiemu 50-procentowy udział USA w ukraińskich złożach metali ziem rzadkich. Taką propozycję wysunął zresztą jakiś czas temu sam Zełenski, ale wydaje się, że amerykańscy politycy próbują odwrócić deal i dostać cenne metale, a jednocześnie osłabić Ukrainę i wzmocnić Rosję.
czytaj także
Vance swój przepis na pokój przedstawiał tak, że może amerykańscy, a może europejscy żołnierze będą strzegli tego kawałka Ukrainy, który wykroi sobie USA. Sekretarz skarbu USA Scott Bessent już odwiedził Ukrainę, by rozpocząć pokojowy deal. Ostatecznie jednak Zełenski dokumentu o przekazaniu Amerykanom cennych obszarów nie podpisał, bo nie gwarantuje ukraińskich interesów.
Kontynuacja rozmów ma się odbyć w Arabii Saudyjskiej, bez Europy i bez Ukrainy – wystarczy, że porozmawiają sobie ludzie Putina z ludźmi Trumpa. Przy okazji może dopną kwestie Grenlandii, Kanady i Kanału Panamskiego. Choć być może na jakimś etapie negocjacji przydadzą się „inne strony, które też mają opinie na ten temat” – jak mówił sekretarz stanu Marco Rubio, mając na myśli Ukrainę i Europę.
Rozbiór pod dyktando cyberoligarchów
Moskwa proponowała rozbiór Ukrainy już rok temu. Teraz w ramach wojny informacyjnej wykorzystuje swoich oligarchów, by podobne sygnały wysyłać ponownie.
Niedawno namawiał do tego również Călin Georgescu, zwycięzca pierwszej tury rumuńskich wyborów prezydenckich, unieważnionej z powodu rosyjskiej ingerencji. Dla Georgescu Ukraina jest jak UE dla Andrzeja Dudy – nazwał ją „wymyślonym państwem”.
Za unieważnienie wyborów w Rumunii Europa również została w Monachium zbesztana przez Vance’a, który mówił, że „demokracja, którą można zniszczyć za parę tysięcy dolarów, nie jest zbyt silną demokracją”. Zapobieganie manipulacji, dezinformacji i mowie nienawiści nazwał cenzurą.
„Nie ma bezpieczeństwa, jeśli chcecie tłumić opinie własnych ludzi. Jeśli porzucacie własnych wyborców, Ameryka nie może nic dla was zrobić. Potrzebujecie mandatu do rządzenia” – mówił prosto w oczy zgromadzonym europejskim przywódcom Vance, któremu nie podoba się wszczęte przez Komisję Europejską postępowanie w sprawie prawdopodobnych naruszeń, których dopuścił się X.
Dodatkowo oskarżył policję krajów UE o zatrzymywanie tych, co wrzucają antyfeministyczne posty, a Szkocję i Szwecję o represje wobec chrześcijan. Największym zagrożeniem jest według niego migracja. „Jedna piąta mieszkańców tego kraju pochodzi z zewnątrz, to rezultat celowej polityki europejskiej przez dekady, a efekty widzieliśmy wczoraj w tym mieście” – mówił, odnosząc się do ataku, którego w Monachium dopuścił się młody Afgańczyk.
Czy Europa została wyłączona z debaty nad losem Ukrainy, bo nie chce zgodzić się na zderegulowane, sączące propagandę i dezinformację media społecznościowe? Na pewno nie tylko, ale coś jest na rzeczy, zwłaszcza że równie kategorycznie o interesy m.in. Elona Muska Vance zabiegał parę dni wcześniej na AI Summit Action w Paryżu, proponując UE oddanie rynku amerykańskim monopolistom.
Co zrobi Europa?
17 lutego odbyło się spotkanie przywódców europejskich w Paryżu. Czy Vance obraził wszystkich wystarczająco, żeby liderzy UE podjęli skuteczne działania? Powracające analogie do układu monachijskiego z 1938 roku sprawiają, że nie sposób oprzeć się przywołaniu eseju George’a Orwella z lat 40, w którym pisarz opisuje bezsilność Wielkiej Brytanii, uzbrojenia z pierwszej wojny, z którym Brytyjczycy ruszali na drugą, strategie pisane przez „zmurszałe niezguły”, a także niechęć do zmian politycznych i gospodarczych, które pozwoliłyby na wzmocnienie kraju.
Operacja „Wartownik Bałtyku”. Nie możemy bezczynnie patrzeć, jak rozrasta się flota cieni [rozmowa]
czytaj także
„Anglia pod rządami Chamberlaina nie potrafiła się przestawić. Bogaci nie godzili się na wyższe opodatkowanie swoich fortun, a dopóki ich bogactwo było na widoku publicznym, dopóty dodatkowych obciążeń nie można było nałożyć na ubogich. Co więcej, jak długo kierunek wszystkich działań dyktowała pogoń za zyskami, tak długo wytwórcy dóbr konsumpcyjnych nie widzieli potrzeby przestawienia się na produkcję zbrojeniową […] Co z tego, że Anglia potrzebuje czołgów, skoro bardziej opłaca się produkować samochody. […] Pod koniec sierpnia 1939 roku brytyjscy handlarze prześcigali się w swoim zapale do sprzedawania Niemcom cyny, gumy, miedzi i szelaku. […] Miało to tyle sensu, ile sprzedawanie komuś brzytwy po to, żeby za chwilę poderżnął nam nią gardło” – pisał Orwell w eseju Socjalizm i duch angielski w 1941 roku (zbiór nosi tytuł Lew i Jednorożec, wyd. Karakter).
Polityka „tłustych kotów” sprawdza się, dopóki nie okazuje się, że jest za późno, bo bomby spadają na europejskie stolice.
Komentatorzy twierdzą, że polityka Trumpa cofa nas do XIX-wiecznego koncertu mocarstw, jest obliczona na chaos i skonfundowanie przeciwnika, którym okazała się Europa. Czy wzięta w dwa ognie Europa się przebudzi? Jest o co walczyć, bo Ukraina – choć takie wrażenie można było odnieść, przyglądając się przebiegowi konferencji – wcale nie przegrała.
Obecny w Monachium historyk Timothy Snyder pisze: „Wojna nie idzie Rosji dobrze, a rosyjska gospodarka, której krach był przewidziany na 2026 rok, może upaść już w 2025. Na polu bitwy Rosja ponosi znacznie poważniejsze straty niż Ukraina, a Ukraińcy są coraz skuteczniejsi w atakach, coraz mniej ryzykując życie własnych ludzi”.
Wójcik na inaugurację Trumpa: Czy obrażony hegemon porzuci Europę?
czytaj także
Potwierdza to Marcin Ogdowski. Sytuacja Rosjan w rejonach Pokrowska „uległa drastycznemu pogorszeniu”, drony są skuteczne, w strefie przyfrontowej zaczęły latać ukraińskie F-16, a ofensywa wymierzona jest w rafinerie, które, jak pisze Ogdowski, stanowią „wąskie gardło rosyjskiej gospodarki”, a „przy poważnych awariach i uszkodzeniach, w realiach reżimu sankcyjnego, przywrócenie ich do pełnej sprawności to nie lada wyzwanie”.
Snyder przekonuje, że oczywistą drogą do skończenia wojny jest wzmacnianie Ukrainy i osłabianie Rosji. Narzędzia są w ręku. Wydatki na pomoc dla Ukrainy od listopada zaczęły przewyższać amerykańskie. UE jest dziś silniejsza od Rosji. Jeśli okaże się wystarczająco zdeterminowana, może wygrać więcej niż bezpieczeństwo kontynentu.