Ukraina może nie upadnie od razu. Ale jeśli pieniądze z USA faktycznie się skończą, to jest to wstęp do przegranej, do klęski nie tylko Ukrainy, ale tak zwanego Zachodu, który był gwarantem jej przetrwania – mówi Piotr Łukasiewicz.
W środę 6 grudnia amerykański Senat zatrzymał ustawę o pomocy dla Ukrainy. Republikanie uzależnili pakiet pomocowy dla Ukrainy i Izraela w łącznej wysokości 110 mld dolarów od przyznania funduszy na ochronę południowej granicy USA przed migracją. Politycy zagłosowali w stosunku 51 do 49 przeciwko ustawie, podczas gdy do jej przyjęcia w stuosobowym Senacie potrzeba 60 głosów.
Zaskoczeniem może być postawa Berniego Sandersa, który głosował razem z republikanami, bo jest przeciwny wsparciu dla Benjamina Netanjahu.
Prezydent USA Joe Biden przekonywał, że z pomocą Ukrainie nie można zwlekać, a jej brak to „największy prezent dla Putina”, jaki może dostać od republikanów. Jednocześnie administracja Bidena ogłosiła kolejny pakiet pomocy wojskowej dla Ukrainy z już zatwierdzonych funduszy, w wysokości 175 mln dolarów, które mają zostać przeznaczone na pociski rakietowe i artyleryjskie, amunicję oraz osłonę infrastruktury.
Od lutego 2022 roku Kongres zatwierdził już ponad 110 mld dolarów na pomoc gospodarczą i wojskową dla Ukrainy, jednak te środki właśnie się wyczerpują.
Wołodymyr Zełenski odwołał swoją wizytę w amerykańskim Kongresie, a szef jego kancelarii Andrij Jermak wprost powiedział, że bez pomocy Stanów Zjednoczonych Ukraina przegra wojnę.
Unia Europejska bez nowych traktatów nie będzie w stanie skutecznie zorganizować militarnego wsparcia dla Ukrainy. Kraje UE pomagają Ukrainie, ale ta pomoc nie przekroczyła w sumie (ostatnie dane to 31 października 2023) 32 mld dolarów, z czego najwięcej, bo ponad 18 mld, płacą Niemcy. Nawet razem ze wsparciem Wielkiej Brytanii (6,9 mld dolarów) i Norwegii (3,8) i Kanady (2,2) to wciąż za mało, by dać wsparcie Ukrainie przez dłuższy czas. Wciąż również nie wszystkie kraje NATO przeznaczają na obronę 2 proc. PKB, czyli uzgodnione minimum.
Tymczasem Władimir Putin przełamuje izolację międzynarodową i chwali się królewskim przyjęciem, z jakim spotkał się w Arabii Saudyjskiej.
Putin was given a grand welcome in the United Arab Emirates, although, unlike 4 years ago, this time, the Emirates leader didn’t meet him personally at the steps of the plane.
There were already traditional fighter jets, Russian flags on the streets and in the sky. Putin was… pic.twitter.com/lavRMVkJU7
— Anton Gerashchenko (@Gerashchenko_en) December 7, 2023
O tym, co oznacza brak amerykańskiego wsparcia dla Ukrainy, rozmawiamy z drem Piotrem Łukasiewiczem.
Katarzyna Przyborska: Czy jest jeszcze szansa, że do końca miesiąca demokratom i republikanom uda się porozumieć i pieniądze do Ukrainy popłyną?
Piotr Łukasiewicz: Dotąd wszyscy myśleliśmy, że tylko Izba Reprezentantów jest wroga Ukrainie, a okazało się, że również republikanie w Senacie nie mogą się wyzwolić od łączenia swojej wewnętrznej polityki, czyli zaostrzenia polityki migracyjnej, z polityką zagraniczną USA. Kłopoty się powiększyły i nie sądzę, żeby do końca grudnia mogły zostać naprawione, chyba że nastąpi jakaś specjalna mobilizacja albo ustępstwa po stronie Bidena.
Putin tymczasem przełamuje izolację, wzmacniając kontakty z Arabią Saudyjską, która przed atakiem Hamasu w październiku miała „normalizować stosunki z Izraelem”. Teraz państwo oskarża Izrael o zbrodnie na narodzie palestyńskim. Na Morzu Czerwonym zaatakowany został amerykański okręt. Dla wizerunku USA to niezbyt dobrze.
Ameryce grozi w tej chwili kompromitacja globalna. Być może to spowoduje jakieś otrzeźwienie po stronie rzekomo jastrzębich republikanów. Nie sposób jednak w tej chwili przewidzieć, czy i kiedy zmiana postawy mogłaby nastąpić.
Co będzie z Ukrainą?
Ukraina może nie upadnie od razu. Trudno powiedzieć, bo nikt nie wie, jakie zapasy amunicji i paliwa mają jeszcze Ukraińcy. Być może jeszcze przez chwilę Europa będzie podtrzymywać te najpilniejsze potrzeby ukraińskie. Ale jeśli pieniądze z USA faktycznie się skończą, to jest to wstęp do przegranej, do klęski nie tylko Ukrainy, ale tak zwanego Zachodu, który był gwarantem jej przetrwania.
Do tej pory zastanawiano się, jak będzie wyglądało zwycięstwo, jak zostanie ustalone na mapach i w terenie. Jak będzie wyglądała klęska?
Sądzę, że ta wojna po stronie rosyjskiej jest już okupiona tak wielkimi stratami, tak wielkimi wyrzeczeniami, że warunkuje nawet istnienie państwa rosyjskiego. I dziś od przebiegu tej wojny bardzo dużo zależy, przede wszystkim władza Putina. Więc jeśli Kreml dostrzeże szansę na poprawę swojej sytuacji, to zrobi wszystko, żeby to osiągnąć. Dla Putina usprawiedliwieniem tej wojny byłaby zmiana władzy w Ukrainie. Zniszczenie obecnego rządu i zastąpienie go innym, powolnym sobie. Jeśli Putin poczuje krew, negocjacji nie będzie, będzie tylko parcie naprzód. Wojna zatem nie zakończy się na zdobyciu Donbasu, Chersonia czy Zaporoża, Putin będzie parł do pokonania Zełenskiego.
Gdy zepsuty zegar wskazywał dobrą godzinę [o „Polsce na wojnie”]
czytaj także
Czy to oznacza, że w perspektywie trzech, pięciu lat Rosja może zagrozić krajom NATO, między innymi nam?
Teraz rozmawiamy o perspektywie kilku miesięcy. Ja jestem daleki od mówienia, że Rosja zaatakuje za dziesięć albo za pięć lat, jakie ma zdolności. Nikt tego nie jest w stanie przewidzieć. Decyzja o wywołaniu wojny jest decyzją polityczną, a nie opierającą się na stanie armii, stanie zapasów i stanie państwa rosyjskiego. To jest zawsze decyzja polityczna, wynikająca z wielu innych czynników niż tylko prosta kalkulacja, że Rosja straciła tysiąc czołgów, odbudowała pięćset, w związku z tym jest gotowa do napaści na Polskę. Ktokolwiek takie kalkulacje czyni, albo chce straszyć ludzi, albo chce ich w daremny sposób uspokajać.
Co w tej chwili może zrobić Unia Europejska? Nie mamy jeszcze zmian traktatów, które pozwoliłyby nam na scentralizowane decyzje dotyczące wspólnej armii, do tego jeszcze daleka droga. Jednocześnie Unia już uchyliła drzwi Ukrainie do członkostwa, ale oczywiście Ukrainie, która jest demokratyczna, a nie takiej, która ma marionetkowy rząd sterowany z Moskwy.
Unia zdobyła się bodajże na przeznaczenie miliarda euro na amunicję dla Ukrainy do tej pory. W sumie pomoc wojskowa w ciągu ostatnich dwóch lat dla Ukrainy z UE jest rzędu kilku miliardów euro maksymalnie. A Ukraina potrzebuje 3–5 miliardów euro w ciągu miesiąca. To pokazuje skalę możliwości, bo tutaj nawet nie chodzi o chęci, tylko możliwości Unii Europejskiej, jeśli chodzi o przejęcie roli po ewentualnym wycofaniu się Amerykanów.
Scenariusze wojny rosyjsko-ukraińskiej. „Zachód przeżarł dywidendę pokoju” [rozmowa]
czytaj także
W ostatnich miesiącach bardzo się podniecaliśmy statystykami mówiącymi, że Unia Europejska wydaje dwa razy więcej od Ameryki nawet na Ukrainę, tylko że to jest pomoc cywilna, pomoc rozwojowa, humanitarna, a nie wojskowa. Główne koszty wojskowe, wprawdzie niewielkie w stosunku do ich budżetu, ale jednak – ponosili Amerykanie. Te 60 mld dolarów to są pieniądze amerykańskie, na które Europa po prostu nie mogłaby się zdobyć.
Na tym polega dramatyzm tej sytuacji. My po dwóch latach wciąż jesteśmy nieprzygotowani do prowadzenia polityki wojennej. Putin Rosję przestawia na politykę wojenną, my nie. Tu i teraz Europa ewidentnie nie potrafi zastąpić Stanów Zjednoczonych, to widać.
Europa mogła mieć nadzieję, że ma czas do przyszłego roku, bo to powrót Trumpa niósł zagrożenie wycofaniem się Stanów Zjednoczonych z polityki międzynarodowej. Dzieje się to jednak wcześniej.
Celna uwaga. O dysfunkcji amerykańskiego systemu demokratycznego mówimy już od dłuższego czasu. To nawet nie jest kwestia jakiejś ideologii, niechęci republikanów w Izbie Reprezentantów do Ukrainy, tylko dysfunkcji republikanów w ogóle, w całym Kongresie, również w Senacie. I faktycznie jest tak, że nie trzeba Trumpa, żeby republikanie podłożyli nogę pod wizerunek Ameryki na świecie. To jest partia, która weszła w spiralę odwrotu od świata, w spiralę populizmu i w spiralę nieodpowiedzialności za politykę zagraniczną. W związku z tym faktycznie można mówić, że nie trzeba nam Trumpa, bo mamy trumpistów w Senacie i w Izbie. To jest kompromitujące dla Ameryki.
Ukraina już teraz ma pewien kłopot z mobilizacją nowych żołnierzy. Średnia wieku to 40–50 lat, młodzi ludzie nie garną się do wojska. Mobilizacja powinna utrzymać się na poziomie około 10 tysięcy osób miesięcznie. Czy to teraz będzie możliwe, kiedy wsparcie Zachodu słabnie?
Żołnierze są w tej chwili motywowani wyłącznie pieniędzmi, ewentualnie przymusem. Ale ten stan trwa co najmniej od stycznia, lutego bieżącego roku. Przez ten rok w Ukrainie to działało. Natomiast dodatkowym elementem jest morale. Dopóki żołnierz, który nawet został wcielony siłą, ewentualnie chce dobrze zarobić, ma cień szansy, że wróci, że te pieniądze wykorzysta do budowy domu czy kupienia sobie, nie wiem, motoru, będzie walczył.
czytaj także
Jeśli tej nadziei nie będzie… Trudno przesądzać, kiedy to ukraińskie morale się załamie. Szczątkowe, sporadyczne badania opinii wskazują, że jednak w tej chwili to morale społeczeństwa ukraińskiego się utrzymuje. A czy załamie się za trzy, czy za sześć miesięcy, jeśli na przykład nie będzie pieniędzy? Patrząc na doświadczenia innych tego typu sytuacji, może się wyczerpać szybciej, jeśli faktycznie żołnierz nie dostanie benzyny, amunicji czy munduru. A to są wszystko pieniądze.
Czy to, co obserwujemy obecnie, to jest punkt zwrotny? Głęboki kryzys? Jak nazwać ten moment?
Na pewno jest to okres bardzo ponury, desperacko ponury. Ciągle liczę na to, że jednak prezydent Biden czy jego administracja znajdą jakąś kreatywną politykę i sposób na przekonanie tych republikanów – budową muru, czy co tam sobie republikanie marzą, żeby robić z migrantami. I nie wiem, czy to brzmi optymistycznie, czy nie. Po prostu nie wiem, jakie jeszcze mają opcje.
**
dr Piotr Łukasiewicz – były dyplomata wojskowy i cywilny, pułkownik rezerwy i ostatni ambasador Polski w Afganistanie, gdzie spędził w sumie siedem lat. Współpracuje z fundacją Global.Lab.