Świat

Kolejny sędziowski coming out w piłce nożnej. Szok czy już codzienność?

Trzeciego maja izraelska sędzia Sapir Berman poprowadziła pierwszy mecz od czasu, gdy wyoutowała się jako trans kobieta. Jej wyjściu na boisko towarzyszyły oklaski, a jeden z fanów Hajfy Hapoel, która tego wieczoru grała z Beitarem Jerozolima, trzymał transparent „Sapir Berman super woman”. To może być początek końca walki o równouprawnienie osób LGBT+ w środowisku piłkarskim, ale czeka nas raczej długi marsz.

To był historyczny moment, bo 26-letnia Berman to pierwsza transpłciowa osoba, która poprowadziła mecz w Izraelu. Coming outu dokonała na konferencji prasowej w kwietniu. „Od dziecka traktowałam siebie jako kobietę. Nie chcę już tego ukrywać. Jako mężczyzna odniosłam sukces, ale czas pokazać, kim tak naprawdę jestem” – powiedziała. Izraelski związek piłkarski napisał w oświadczeniu: „To pierwszy krok w długiej i pięknej podróży. Sapir, jesteśmy dumni, że mogliśmy go wykonać razem z tobą”.

Dziś Berman podkreśla, że spotyka się z samymi pozytywnymi reakcjami. Cieszy się, że kiedy zawodnicy zwracają się do niej po hebrajsku, używają żeńskich końcówek. Jeden z kibiców cytowanych przez „Times of Israel” powiedział: „To może być krok naprzód dla całej piłki nożnej”.

Rzeczywiście, coming outy osób LGBT+ to nadal rzadkość w tej dyscyplinie sportu, o ile mowa o jej najpopularniejszej, męskiej odmianie – i w sporcie jako takim. Według serwisu Queerbio.com Sapir Berman to zaledwie jedna z dziewięciorga sędziów piłkarskich i dwadzieściorga arbitrów różnych dyscyplin, którzy wyoutowali się jako osoby LGBT+.

„On, ona, mam to gdzieś. Dla mnie to sędzia”

Coming outy w środowisku sędziów piłkarskich są nowością – ten pierwszy i najgłośniejszy miał miejsce dopiero w 2018 roku. Dokonała go brytyjska sędzia Lucy Clark. Jak mówiła, najbardziej obawiała się reakcji kibiców. „Z piłkarzami dam sobie radę. Po prostu będę im dawać czerwone i żółte kartki. To z kibicami może być największy problem. […] Jeśli nagle usłyszę dwustu ludzi wykrzykujących różne rzeczy na mój temat, nie wiem, jak zareaguję” – mówiła w rozmowie z Gaytimes.co.uk.

Zaledwie rok później powiedziała portalowi angielskiej federacji piłkarskiej, że spotkała się z ciepłym przyjęciem. Miała już wtedy za sobą 50 meczów, które sędziowała po coming oucie. Przytoczyła nawet zabawną sytuację, gdy rozmawiała z zawodnikiem, kiedy kapitan jego drużyny zaczął coś do niego krzyczeć. Piłkarz odpowiedział mu: „Hej, teraz rozmawiam z nim!”, na co kapitan poprawił go: „To nie on, tylko ona”. „On, ona, mam to gdzieś. Dla mnie to sędzia” – stwierdził zawodnik. „Pomyślałam, że trafił w sedno. Ostatecznie jestem po prostu sędzią i kimś, kto kocha futbol tak samo jak wszyscy inni na boisku” – podsumowuje Lucy Clark.

Miała powody do obaw. Środowisko piłkarskie dopiero od niedawna walczy z dyskryminacją osób LGBT+ i mową nienawiści wobec nich. Zaledwie dwa lata temu FIFA zaostrzyła kary dla zawodników za rasistowskie czy homofobiczne zachowania na boisku. Zgodnie z nowym kodeksem mogą być zawieszeni na pięć do dziesięciu meczów, rozgrywać kolejne spotkanie przy ograniczonej liczbie kibiców, a ich klubom grozi grzywna wysokości co najmniej 20 tys. franków szwajcarskich.

Na poziomie poszczególnych lig rzadko podejmuje się równie zdecydowane odgórne działania, bo mało gdzie zjawisko homo- czy transfobii w piłce nożnej jest dobrze zbadane. Akurat w Wielkiej Brytanii, gdzie mieszka i pracuje Clark, jest inaczej: rękę na pulsie trzyma choćby organizacja Football v Homophobia, która powstała w 2008 roku, w dziesiątą rocznicę śmierci Justina Fashanu. Był to pierwszy piłkarz Premier League, który wyoutował się jako gej i w rezultacie przez wiele lat doświadczał dyskryminacji.

Żeby dyskryminacja stała się przeszłością, Football v Homophobia prowadzi badania i kampanie społeczne we współpracy z brytyjskim związkiem piłkarskim Football Association. Tylko w tym sezonie odnotowali w Wielkiej Brytanii co najmniej 20 wykroczeń na boisku i poza nim, polegających na użyciu wobec kogoś słów faggot lub poof (oba są obraźliwymi określeniami osoby homoseksualnej). Z kolei w 2016 roku grupa Stonewall Scotland opublikowała badania, z których wynika, że wśród osób, które były świadkami homofobicznych zachowań w czasie wydarzeń sportowych w Szkocji, aż 82 proc. zetknęło się z nimi na meczach piłkarskich.

Piłka nożna to coś więcej niż rozrywka

Geje – w żadnym wypadku. Lesbijki – tak!

W polskim futbolu zdarzają się pojedyncze wyrazy solidarności z osobami LGBT+. W akcji #SportPrzeciwkoHomofobii, będącej odpowiedzią na homofobiczny banner wywieszony w czasie meczu Legii Warszawa, wziął udział tylko jeden piłkarz, zresztą emerytowany – Radosław Majdan. „Sportowcy powinni być wyrozumiali, walczyć zawsze honorowo i mieć szacunek do ludzi. Przez przyłączenie się do akcji chciałem zwrócić uwagę, że środowiska LGBT nie są traktowane po ludzku. Nie mieści mi się w głowie, że osoby homoseksualne nie mogą być sobą, ponieważ boją się ujawnić swoją orientację” – powiedział w Dzień Dobry TVN.

Z kolei Filip Bednarek, zawodnik Lecha Poznań, jako pierwszy polski piłkarz poparł legalizację związków jednopłciowych i adopcję dzieci przez pary jednopłciowe: „Ja nie rozumiem nawet zadawania pytań o to, czy homoseksualista w szatni byłby dla mnie problemem. Stawianie go to szukanie sensacji. Dla mnie to w ogóle nie jest zagadnieniem. To jak z segregowaniem śmieci. Nie zastanawiam się nad tym, robię to automatycznie” – stwierdził w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.

Takie wypowiedzi w męskim futbolu nadal są „sensacyjne”, jak podkreślają media. Co innego w piłce kobiecej. To jej rosnąca w ostatnich latach popularność mogła przyczynić się do tego, że coraz więcej mówi się o dyskryminacji osób LGBT+ w futbolu i podejmuje się działania przeciwko niej. Wśród piłkarek jest wiele wyoutowanych lesbijek, a wśród nich autentyczne gwiazdy, jak znakomita pomocniczka OL Reign i reprezentacji USA Megan Rapinoe czy najdroższa zawodniczka w historii kobiecego futbolu – duńska napastniczka Pernille Harder, która gra w barwach Chelsea.

Piłkarka, która walczy o lepszy świat. Poznajcie Megan Rapinoe

Kiedy na początku roku niemiecki magazyn piłkarski „11 Freunde” ruszył z akcją Możecie na Nas Liczyć, w ramach której znani zawodnicy i zawodniczki pokazywali tabliczki z takim hasłem adresowanym do ich kolegów (i nielicznych koleżanek) ukrywających prawdę o swojej seksualności, kapitanka reprezentacji Polski i bramkarka Wolfsburga Katarzyna Kiedrzynek powiedziała: „Nie wolno oceniać drugiego człowieka za jego seksualność, religię czy kolor skóry. Dla mnie najlepszym rozwiązaniem byłoby STOP dla nienawiści, homofobii, oceniania ludzi za to, kim są. Religia, kolor skóry czy seksualność? To nie powinien być wyznacznik”.

Dlaczego takie wypowiedzi ani tym bardziej coming outy w kobiecej piłce – owszem, mniej popularnej i zdecydowanie gorzej opłacanej niż męska – nie zmniejszają zainteresowania sponsorów ani sympatii fanów? Według dra Stefana Lawrence’a z Newman University of Birmingham, który bada postrzeganie męskości w sporcie, kobiece środowisko piłkarskie „jest bardziej inkluzywne i tolerancyjne, nie ma w nim choćby wrogości między fanami rywalizujących drużyn. […] [Męski futbol – przyp. red.] rozwinął się inaczej i pozostaje pod wpływem tradycyjnego światopoglądu” narzucanego przede wszystkim przez kibiców.

Skoro wielu z nich widzi w męskiej piłce bastion tradycyjnie pojmowanej „samczości”, nic dziwnego, że zawodnicy nie spieszą się z coming outami. Na mistrzostwach świata w 2018 roku nie było ani jednego geja, który mówiłby otwarcie o swojej orientacji (dla porównania w rozgrywanym rok później kobiecym mundialu udział wzięło 41 wyoutowanych lesbijek).

Kobieta w piłce nożnej jest traktowana przedmiotowo. Musi dobrze grać, ale jeszcze lepiej wyglądać

Czy aż tak niewiele zmieniło się od czasu Justina Fashanu? W artykule biograficznym na jego temat czytamy, że w środowisku piłkarskim lat 70. i 80. wyzwiska odnoszące się do homoseksualności były na porządku dziennym. „Większości kibiców nie mieściło się w głowach, że piłkarz mógłby naprawdę być gejem, zwłaszcza taki, który miał budowę boksera wagi ciężkiej”.

Brak analogicznych źródeł, jeśli chodzi o transfobię, ale nie ma powodu sądzić, że środowisko otwarcie hejtujące gejów nie miało nic przeciwko akurat osobom transpłciowym. Być może jednak ciepłe przyjęcie Clark i Berman przez piłkarzy, działaczy i kibiców pokazuje, że po coraz liczniejszych odgórnych akcjach wsparcia dla osób LGBT+ w futbolu – na obu frontach coś się w końcu zmienia.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Karolina Wasielewska
Karolina Wasielewska
Autorka książki „Cyfrodziewczyny”
Autorka tech-feministycznego bloga Girls Gone Tech.pl i reportażu o pionierkach polskiej informatyki „Cyfrodziewczyny”, który ukazał się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Zamknij