Donald Trump zapowiedział, że jeśli do 15 lutego Hamas nie uwolni wszystkich izraelskich zakładników, w Strefie Gazy „rozpęta się piekło”. Wiemy już, że pierwsza faza porozumienia o zawieszeniu broni najpewniej zostanie spowolniona, bo strony wzajemnie zarzucają sobie złamanie warunków umowy. W Gazie rosną obawy, że Izrael znów zaatakuje, i to z podwójną mocą. Przywiązywanie tak ogromnej wagi do zakładników i ich martwych ciał, których odzyskanie często pochłania dodatkowe życia, ma tutaj długą i wciąż żywą tradycję.
W większości państw „nowoczesnych” polityka przyjmuje – albo chociaż stara się przyjmować – pragmatyczną i utylitarystyczną formę. Ukraina i Rosja, w ramach toczącej się wojny, wymieniają zakładników, jednak te wymiany – obejmujące dziesiątki czy też setki osób, których znaczenie dla wysiłku wojennego jest zwykle marginalne – nie mają wpływu na kluczowe decyzje polityczne. Odzyskiwanie ciał zabitych, mimo znaczenia symbolicznego, często jest zadaniem, które wykonują organizacje pozarządowe, takie jak Czarny Tulipan, i nie spędza snu z powiek decydentom. Stany Zjednoczone wielokrotnie odmawiały negocjowania z terrorystami, nie pozwalając, aby szantaż i obietnica uwolnienia pojedynczych osób kształtowały ich politykę głównego nurtu.
Palestyńczycy świętują ogłoszenie zawieszenia broni, a rakiety nadal spadają
czytaj także
Jest jednak miejsce, w którym tanatopolityka i polityka symboliczna w niespotykanym stopniu kształtują politykę realną. Tym miejscem jest Izrael oraz okupowane przez niego tereny palestyńskie.
Nierówne wymiany
10 lutego Donald Trump zapowiedział, że jeśli Hamas – który wstrzymał proces wymiany jeńców z powodu rzekomych naruszeń warunków zawieszenia broni przez Izrael – do soboty 15 lutego nie uwolni wszystkich zakładników, działania wojenne zostaną wznowione, z pełnym poparciem Stanów Zjednoczonych.
Zdaniem wielu Izrael tylko szuka pretekstu do ponownej eskalacji. Bo czy opóźnienie w wymianie 36 zakładników samo w sobie jest wystarczającym powodem, by poświęcić kolejne dziesiątki, jeśli nie setki izraelskich żołnierzy, którzy zginą, jeśli porozumienie upadnie? Jednak stawianie porwanych – lub nawet ciał swoich zabitych obywateli – w centrum debaty publicznej i strategii politycznej przez Izrael ma długą historię. Od ich uwolnienia lub zatrzymania zależały kolejne działania wojenne lub decyzje polityczne czy nawet upadki kolejnych izraelskich gabinetów. Jedną z deklarowanych przyczyn przeprowadzenia operacji „Płynny Ołów” w 2008 roku był brak gotowości Hamasu do uwolnienia zakładnika, Gilada Szalita, pojmanego dwa lata wcześniej. Karna ekspedycja przeprowadzona przez IDF kosztowała życie 14 Izraelczyków i co najmniej 1350 Palestyńczyków.
czytaj także
Od początku państwa Izrael wymiany jeńców i ciał między Izraelem a jego arabskimi sąsiadami były częstym zjawiskiem. Do lat 70. XX wieku były w miarę proporcjonalne (choć od początku faworyzowały stronę arabską), jednak z dekady na dekadę stawały się coraz bardziej nierówne. W XXI wieku dysproporcje są tak duże, że aż niezrozumiałe dla zachodniej opinii publicznej.
W 2006 roku podczas wojny libańskiej Hezbollah porwał dwóch żołnierzy IDF. Już w momencie porwania, jako jedyni ocalali z wybuchu transportera opancerzonego, byli ciężko ranni, a jak twierdzili niektórzy analitycy – wkrótce prawdopodobnie martwi. Izraelski rząd mimo to prowadził długie negocjacje w celu odzyskania ich ciał.
Zwłoki Regeva i Goldwassera zostały przekazane Izraelowi w 2008 roku w zamian za libańskiego terrorystę Samira Kuntara, czterech członków Hezbollahu oraz szczątki około 200 libańskich i palestyńskich więźniów.
Określenie „terrorysta” bywa nadużywane – często to pusta oblega w świecie, w którym większość państw świadomie narusza bądź wprost łamie zapisy prawa międzynarodowego – ale Samira Kuntara trudno nazwać bojownikiem czy przedstawicielem ruchu oporu. W 1979 roku, podczas operacji Nasser, wraz z innymi członkami Frontu Wyzwolenia Palestyny podjął próbę zdobycia izraelskich zakładników. Skończyło się śmiercią czterech Izraelczyków, w tym dwójki dzieci (jedno z nich zostało przypadkowo uduszone przez własną matkę, chowającą się przed grupą Kuntara). On sam w brutalny sposób zabił mężczyznę i jego czteroletnią córkę, wiedząc, że nie zdoła zabrać ich ze sobą żywych. Otrzymał za to wyrok wielokrotnego dożywocia i był powszechnie znienawidzony w Izraelu.
Nakaz aresztowania Netanjahu, czyli Międzynarodowy Trybunał Karny nie tylko dla Afryki
czytaj także
Jednak izraelskie władze zdecydowały się na uwolnienie Kuntara, wymianę ciał swoich poległych w proporcji 1 do 100, oraz uwolnienie czterech innych aktywnych wrogów swojego państwa, w zamian za fizyczne pozostałości dwóch żołnierzy, którzy zginęli dwa lata wcześniej. Rozsądnym byłoby zakładać, że wyzwoleni więźniowie znów podejmą działania przeciwko Izraelowi, a uwolnienie zabójcy dzieci podkopie autorytet izraelskiego państwa. Tym bardziej że mogło kosztować życie kolejnych Izraelczyków.
Uwolnieni Palestyńczycy zostali przyjęci w Libanie z honorami. Według części źródeł Kuntar, zabity siedem lat później podczas syryjskiej wojny domowej, po wyjściu z niewoli miał m.in. przeprowadzić atak na izraelski ambulans na wzgórzach Golan.
Głośna była też wymiana porwanego przez Hamas w 2006 roku żołnierza IDF Gileada Szalita na ponad 1 tys. palestyńskich więźniów. Osiągnięcie porozumienia zadowalającego obie strony zajęło pięć lat. Przewidywało ono wymianę jeńca na 1027 więźniów przetrzymywanych przez Izrael, spośród których 280 odbywało kary dożywocia za planowanie i przeprowadzanie ataków na izraelskie cele. Jednym z uwolnionych tego dnia był Yahya Sinwar, przyszły lider Hamasu i jeden z architektów ataku przeprowadzonego 7 października 2023 roku.
Byle zachowały się zwłoki
Sprawa Szalita – wymiana życia jednego człowieka, szeregowca, na ponad tysiąc innych, w tym liderów Hamasu i bojowników odpowiedzialnych za spektakularne ataki na stałe wryła się w wyobraźnię Arabów.
17 października 2011 roku profesor Louis Rene Beres z Uniwersytetu Purdue w artykule opublikowanym w „The Jerusalem Post” przedstawił argumenty przeciwko tej nierównej wymianie.
„Żaden współczesny rząd nie ma prawa uwalniać terrorystów w zamian za swoich porwanych obywateli, zarówno wojskowych, jak i cywilnych. Na mocy długo obowiązującego prawa międzynarodowego każde państwo ma podstawowy obowiązek chronienia swoich obywateli. Mimo to wydaje się, że jutro premier Izraela Benjamin Netanjahu wymieni palestyńskich terrorystów na porwanego żołnierza IDF Gilada Szalita. Każda taka wymiana, choć może być humanitarna wobec Szalita i jego rodziny, naraża na niebezpieczeństwo tysiące innych Izraelczyków”.
Izrael sam stał się zakładnikiem własnych polityk, pozwalając na coraz bardziej nierówne wymiany, a nawet osiąganie w ten sposób pewnych korzyści politycznych przez swoich arabskich przeciwników. Logika wymian prowadziła tych ostatnich do jasnych wniosków: jeśli jeden pojmany Izraelczyk czy martwe ciało żołnierza pozwala na uwolnienie setek bojowników, to znaczy, że porwania są niezwykle opłacalne, nawet jeśli kilku bojowników zginie w trakcie operacji. A nawet jeśli zginie sam porwany – byle udało się zatrzymać zwłoki.
Amnesty International pierwszy raz w historii oskarża o ludobójstwo
czytaj także
W reakcji na kolejne porwania Izrael rozpoczął tymczasowe aresztowania Palestyńczyków i procesy na masową skalę – po to, by zawsze mieć pod dostatkiem zakładników, których można wymienić po przyjętym już kursie na jednego czy dwóch izraelskich jeńców. Trudno o wyraźną różnicę między braniem izraelskich jeńców przez Hamas a aresztowaniami palestyńskich cywilów pod błahymi zarzutami przez izraelski aparat państwowy. Jedni i drudzy są zakładnikami politycznymi.
Skąd ta wartość martwych ciał?
W judaizmie pogrzebanie zmarłego zgodnie z religijnymi obrzędami jest fundamentalnym obowiązkiem. Zwłoki są traktowane z najwyższym szacunkiem, wierzy się przecież w zmartwychwstanie ciałem. Islam również nakazuje sporządzenie szybkiego i godnego pochówku.
W dodatku izraelscy żołnierze, zarówno służby czynnej, jak i rezerw, są w kraju postrzegani jako część symbolicznego ciała narodu, który skupił swoją tożsamość dookoła służby wojskowej i bezwzględnej solidarności z armią.
Jair Lapid, członek Knesetu, po wymianie ciał dwóch Izraelczyków na Samira Kuntara w 2008 roku, mówił tak:
„Izrael nie miał wyboru. Amerykanie mogą sobie pozwolić na odmowę rozmów z terrorystami, ponieważ armia USA składa się z ochotników. Ale Izrael powołał do służby Regeva i Goldwassera, co oznacza, że wziął na siebie odpowiedzialność za ich los. Państwo musiało zrobić wszystko, co w jego mocy, aby sprowadzić żołnierzy do domu, żywych czy martwych. Może to prawda, że Hezbollah wyszedł na tych negocjacjach lepiej od nas. Ale kto, do diabła, chciałby być jak Hezbollah? Debatowanie na temat tego, czy coś jest dobrym układem, czy nie, pasuje bardziej do handlu używanymi samochodami”.
czytaj także
Oficjalnie Izrael od dekad stosuje politykę „no one left behind” – nikogo nie zostawiamy w tyle. Ma to wzmacniać morale żołnierzy i cywilów oraz wzbudzać zaufanie do państwa. A nieoficjalnie?
Dyrektywa Hannibala
Makabryczną praktyką, wynikającą wprost z opisanej wyżej logiki, jest tzw. dyrektywa Hannibala. W uproszczeniu zakłada ona, że IDF może podjąć działania narażające życie i zdrowie własnych żołnierzy i cywilów, byle nie pozwolić na wzięcie ich do niewoli, gdyż wtedy staną się poważnym problemem politycznym. Wiąże się to m.in. z ostrzeliwaniem pojazdów wywożących zakładników czy miejsc ich przetrzymywania z broni ciężkiego kalibru, co nierzadko skutkuje ich śmiercią.
Porwanie przez Hamas żołnierza IDF Hadara Goldina w 2014 roku sprowokowało masowe bombardowania Gazy. Artyleria i lotnictwo zrównały z ziemią kwartał, na którym miał przebywać jeniec. Według gazańskiego Ministerstwa Zdrowia zginęło wtedy 130 Palestyńczyków i sam Goldin. IDF informował o „jedynie” 41 przypadkowych ofiarach śmiertelnych po stronie palestyńskiej oraz śmierci zakładnika, którego próbowano odbić.
W izraelskim serwisie wojskowym Israel Defense znaleźć można takie podsumowanie operacji:
„[…] IDF przeanalizowało liczbę ofiar na podstawie list pochodzących z palestyńskich źródeł medycznych w Strefie Gazy oraz źródeł wywiadowczych, uwzględniając osoby, które zmarły kilka dni po bitwie na skutek odniesionych ran. Śledztwo całkowicie odrzuca palestyńskie twierdzenia o masowej liczbie ofiar. Co najmniej 12 spośród zabitych zidentyfikowano jako bojowników Hamasu […].
Ostrzał artyleryjski okazał się skuteczny dzięki specjalnemu planowi celów dla dyrektywy Hannibala, przygotowanemu wcześniej w Dywizji Gazy. Możliwe, że wielu zabitych zostało pochowanych pod gruzami tuneli, które zawaliły się w wyniku izraelskich bombardowań. Śledztwo nie ustaliło, co stało się z ciałem Goldina”.
Jak widać, zabicie własnego żołnierza i kilkudziesięciu palestyńskich cywilów dla oficerów IDF nie oznacza klęski.
Podobna praktyka miała miejsce niesławnego 7 października, kiedy izraelscy żołnierze strzelali do pojazdów i grup wiozących zakładników do Strefy Gazy, doprowadzając do śmierci bliżej nieokreślonej liczby porwanych.
Izrael Netanjahu i skrajna prawica Europy: małżeństwo z (nie)rozsądku
czytaj także
Wrogowie Izraela zaadaptowali się do dyrektywy Hannibala, nierzadko osłaniając izraelskich jeńców przed ich własnymi kolegami. Żywi są, mimo wszystko, warci więcej. Irański generał Quasem Suleimani – zabity w 2020 roku przez USA – rok przed śmiercią tak opisywał starcia Hezbollahu z Izraelem podczas wojny w Libanie w 2006 roku:
„Operacja musiała zostać przeprowadzona z taką precyzją, aby izraelscy żołnierze znajdujący się wewnątrz czołgów nie zostali zabici. […] Musiała być bardzo szybka: nie 15 czy 30 minut, ale kilka minut, nawet sekund. Pojmanych należało jak najszybciej przetransportować w bezpieczne miejsce, zanim wróg zdążyłby ich dosięgnąć. To zawsze jest bardzo niebezpieczne, ponieważ w takich przypadkach wróg stosuje tzw. dyrektywę Hannibala, czyli otwiera ogień do swoich pojmanych żołnierzy i bojowników oporu, ponieważ woli mieć martwych izraelskich żołnierzy niż jeńców, których później będzie zmuszony wymienić na uwięzionych bojowników oporu. Zazwyczaj wróg znajduje się kilka minut od miejsca operacji – mam na myśli siły lądowe, ponieważ dla sił powietrznych czas reakcji jest znacznie krótszy i wróg mógłby dotrzeć bardzo szybko. Dlatego operacja musiała być zaplanowana z najwyższą precyzją”.
Żywi za martwych, martwi za żywych
W 2006 roku, godzinę po porwaniu Regeva i Goldwassera, IDF ogłosił konieczność zastosowania dyrektywy Hannibala. Do Libanu wysłano czołg z 82. batalionu oraz opancerzony transporter, by zlokalizować porywaczy i odbić porwanych. Czołg został zniszczony, zginęło czterech żołnierzy. Zginął również sierżant Nimrod Cohen z moździerzowego oddziału 50. Batalionu, gdy próbował odzyskać ciała załogi czołgu. W 2008 surowo podobne praktyki krytykował Haaretz: „W przeszłości żołnierze ryzykowali życie, aby ratować życie swoich towarzyszy; w ostatnich latach jednak żołnierzy wysyła się, aby odzyskiwali szczątki innych żołnierzy, narażając przy tym własne życie”. Mimo dekad krytyki podobne działania Izrael podejmował nawet kilka tygodni temu, 19 stycznia 2025, w dzień zawieszenia broni. Podczas śmiałej akcji w Strefie Gazy izraelski wywiad wojskowy i jednostki specjalne odzyskały ciało Orona Shaula, „przetrzymywane” w Gazie od 2014. To kolejny przykład, w którym dla wartości symbolicznej – ciała sprzed ponad dekady – ryzykowano bardzo konkretną korzyść, jaką było właśnie ustanawiane zawieszenie broni i wizerunek na arenie międzynarodowej.
Izraelscy zakładnicy są z jednej strony ukochanymi synami i córkami, wyrzutem sumienia narodu, z drugiej – państwo wolałoby widzieć ich martwymi niż w rękach wroga. Emocje, jakie budzą w społeczeństwie, dobrze obrazuje przypadek Elhanana Tannenbauma, porwanego podczas próby przeprowadzenia kryminalnej transakcji zakupu narkotyków. Tannenbaum posługiwał się fałszywymi dokumentami, handlował nielegalnymi towarami i miał długi hazardowe – był jednak izraelskim oficerem i w momencie porwania został ulubieńcem narodu. Po uwolnieniu odstąpiono od jakiejkolwiek kary za popełnione przez niego przestępstwa. Gilead Szalit w trakcie swojej pięcioletniej niewoli nie schodził ze stron izraelskich gazet, wyzwoleniu został trzykrotnie awansowany, a dzięki staraniom izraelskich polityków otrzymał honorowe obywatelstwa miast na całym świecie.
czytaj także
W Palestynie czy Libanie ciała bojowników również traktowane są jako symbole oporu. Godny pochówek stanowi formę upamiętnienia walki przeciwko okupantowi i konsoliduje społeczność. Zwłoki szczególnie zasłużonych członków społeczności cieszą się dużym szacunkiem, a ich pochówek (lub jego brak) nie jest tylko problemem rodziny zmarłego, ale całej wspólnoty. Dlatego Izrael też „porywa” czy zatrzymuje ciała znanych Palestyńczyków jak m.in. Walida Daqqiego, pisarza i więźnia politycznego, oskarżonego o organizację zamachów. W kwietniu 2024 roku Walid zmarł w więzieniu, a jego ciało zatrzymał Izraelski Gabinet Bezpieczeństwa. Sąd Najwyższy oddalił wniosek rodziny o wydanie zwłok do pogrzebu, argumentując, że możliwość przyszłej wymiany ciała na izraelskich więźniów przeważa nad prawem Daqqiego do godności oraz prawa jego rodziny do odpowiedniego pochówku.
W pewnym makabrycznym sensie wymiany więźniów i ich ciał stanowią formę komunikacji czy handlu. Dorzucenie do oferty zwłok kilku porwanych przed laty Izraelczyków, Palestyńczyków czy Libańczyków jest w tym, tak obcym nam modelu, wyrazem dobrej woli lub przekupstwem. Dążąc do uwolnienia Elhanana Tannenbauma, Izrael „zapłacił” Hezbollahowi za dopuszczenie zewnętrznego negocjatora, mającego ocenić stan porwanego, symbolicznymi ciałami dwóch bojowników.
Izrael nie zawaha się wznowić wojny w Gazie
Patrząc na historię relacji izraelsko-palestyńskich, wznowienie wojny w Strefie Gazy w przypadku opóźnienia terminu uwolnienia zakładników przez Hamas wydaje się niemal pewne. Izrael w podobnych sytuacjach wielokrotnie wybierał kontynuację działań zbrojnych, gotów poświęcić zakładników i kolejnych swoich żołnierzy, nie mówiąc o palestyńskich cywilach. Z kolei Hamas staje przed trudnym wyborem – uwolnienie zakładników i zdanie się na izraelsko-amerykański plan, który może oznaczać wysiedlenie Palestyńczyków z Gazy, to alternatywa wobec kolejnej, jeszcze krwawszej wojny.