Świat

Indie kontra Pakistan: eskalacja konfliktu między nuklearnymi rywalami

Na przewlekłym konflikcie najwięcej tracą mieszkańcy podzielonego Kaszmiru, a korzystają między innymi zwiększające swoje wpływy w regionie Chiny oraz czołowi światowi eksporterzy broni jak USA, których kieszenie nabija wyścig zbrojeń na subkontynencie.

Międzynarodowe dyplomatyczne wysiłki o deeskalację konfliktu między Indiami i Pakistanem okazały się nieskuteczne, a spór wszedł w fazę militarnej konfrontacji. W nocy z 6 na 7 maja Indie przeprowadziły uderzenia rakietowe zarówno w pakistańskim Pendżabie (w Bahawalpur oraz Muridke koło Lahaur, będącym siedzibą grupy islamistycznej Lashkar-e-Toiba), jak i w Azad Dżammu i Kaszmirze.

Operację opatrzono kryptonimem Sindoor. To określenie nawiązujące do hinduskiej kultury, odnoszące się do czerwono-pomarańczowego pigmentu nakładanego na przedziałek włosów mężatek jako oznakę statusu małżeńskiego. Wykorzystanie tej nazwy do operacji wojskowej może początkowo budzić zaskoczenie, jednak ma to też konotacje wojownicze, które można interpretować jako wyrażenie determinacji do uczestnictwa w przedsięwzięciu militarnym uznanym za sprawiedliwe: obronie honoru Indii i kultury hinduskiej w zderzeniu z wrogim, muzułmańskim Pakistanem.

Kim jest człowiek, który podbił Kaszmir?

Warto przyjrzeć się obecnej dynamice wydarzeń, zwłaszcza że dyskurs wokół tego konfliktu jest bardzo upolityczniony i nie znając jego wieloaspektowości, łatwo wpaść w pułapkę uproszczeń bądź wybiórczego przywoływania narracji najaktywniejszych stron konfliktu, czyli politycznych decydentów Indii i Pakistanu.

Największy zamach na cywilów w Kaszmirze od 25 lat

22 kwietnia terroryści zaatakowali oblegany przez turystów region Pahalgam w dystrykcie Anantnag, położony niecałe 90 km od Srinagaru w indyjskiej części Kaszmiru (terytorium związkowe Dżammu i Kaszmiru). Zabito przynajmniej 26 turystów (obywateli Indii i jednego obywatela Nepalu, samych mężczyzn; według doniesień świadków terroryści upewniali się, że są hinduistami), rannych zostało 17 osób. Był to największy atak na ludność cywilną w Kaszmirze od 2000 roku.

Kaszmir, o którym w ostatnich latach światowe media pisały stosunkowo niewiele, wrócił tym samym na czołówki, a także do międzynarodowego dyskursu. Unia Europejska, amerykański Sekretarz Stanu Marco Rubio oraz przedstawiciele Chin i Iranu zwrócili się z apelem do obu państw o dialog i powstrzymanie się od eskalacji. 5 maja nawet putinowski reżim, prowadzący wojnę napastniczą w Ukrainie, wezwał do deeskalacji dwustronnych napięć, podkreślając jednocześnie „szczególnie uprzywilejowane partnerstwo” z Indiami.

Od Ukrainy po Kaszmir, między okupowanymi nie będzie solidarności [rozmowa]

czytaj także

Amerykańska administracja nie uniknęła kuriozalnej wpadki po tym jak Donald Trump stwierdził, że „kwestia Kaszmiru trwa od tysiąca lat, może nawet dłużej”. Tymczasem ten punkt zapalny w Azji Południowej jest przedmiotem przewlekłego konfliktu indyjsko-pakistańskiego, który trwa od zakończenia brytyjskiej okupacji kolonialnej oraz powstania Pakistanu w 1947 roku i kilkukrotnie wchodził w fazę zbrojnej eskalacji. Głównym obszarem spornym między nuklearnymi sąsiadami jest zamieszkiwana przez muzułmańską większość (sunnici) Dolina Kaszmirska, do której pretensje rości sobie Pakistan.

Najpoważniejsza od lat eskalacja konfliktu indyjsko-pakistańskiego to potencjalne poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa regionalnego i globalnego. Budzi ona słuszny niepokój na arenie międzynarodowej. António Guterres, Sekretarz Generalny ONZ, wezwał oba kraje do militarnej powściągliwości, oświadczając, że „świat nie może pozwolić sobie na militarną konfrontację między Indiami a Pakistanem”.

Jak podzielony jest Kaszmir?

Po stronie indyjskiej usytuowana jest część dawnego państwa książęcego Dżammu i Kaszmir, obecnie obejmującego dwa terytoria związkowe: Ladakh oraz Dżammu i Kaszmir (to tu znajduje się Dolina Kaszmirska, zamieszkiwana przez muzułmańską większość). Po stronie pakistańskiej znajduje się Azad (czyli „wolny”) Dżammu i Kaszmir (AJK), nazwany tak, ponieważ Pakistan uznaje, że w wyniku pierwszego konfliktu zbrojnego z Indiami „wyzwolił” tę część Kaszmiru, przejmując nad nim kontrolę.

Drugim regionem kontrolowanym przez Pakistan jest strategicznie usytuowany Gilgit-Baltistan (G-B), „brama wjazdowa” Chin do Pakistanu, ważny obszar tranzytowy w ramach Chińsko-Pakistańskiego Korytarza Ekonomicznego (CPEC). Zarówno AJK, jak i G-B nie mają w Pakistanie statusu prowincji, co negatywnie wpływa na polityczną reprezentację mieszkańców tych regionów na poziomie federalnym. Pakistan tłumaczy to brakiem rozwiązania konfliktu o Kaszmir (oczywiście po swojej myśli, czyli przejęcia indyjskiego Kaszmiru). Indyjską i pakistańską część Kaszmiru dzieli granica de facto (nie jest oficjalnie uznana prawnie), zwana od 1972 roku Linią Kontroli (Line of Control, LoC).

Warto dodać, że uczestnikiem sporu jest również trzecie państwo nuklearne: Chiny. Kontrolują one Aksai Chin, przejęte od Indii w wyniku krótkiego starcia zbrojnego w 1962 roku, a także Dolinę Shaksgam, którą Pakistan przekazał Chinom w 1963 roku. Indie uznają cały obszar byłego państwa książęcego Dżammu i Kaszmir za integralną część swojego terytorium – pozostają zatem w sporze zarówno z Pakistanem, jak i z Chinami. W relacjach chińsko-indyjskich również dochodzi do napięć wzdłuż części granicy de facto, zwanej Linią Faktycznej Kontroli (Line of Actual Control – LAC) w Ladakhu; chińska obecność tam i rozbudowa infrastruktury postrzegana jest w Indiach jako zagrożenie.

Jakie były cele zamachowców?

Termin przeprowadzenia zamachu został wybrany nieprzypadkowo: z wizytą w Indiach przebywał wówczas wiceprezydent J. D. Vance, co przypomina wspomniany wyżej atak z marca 2000 roku, kiedy terroryści zabili 35 sikhijskich mieszkańców wioski Chittisinghpura. Zamachowcy zaplanowali atak tuż przed wizytą ówczesnego prezydenta USA Billa Clintona w Indiach, co było postrzegane jako próba podżegania do napięć społecznych i zwrócenia międzynarodowej uwagi na Kaszmir.

Indie rozumieją argumenty Zachodu w kwestii wojny, ale nie mogą sobie pozwolić na konflikt z Rosją

Te same cele kierowały także terrorystami w Pahalgam (również położonym dystrykcie Anantnag, około 40 km od Chittisinghpura). Zamach początkowo przypisywano mniej znanej organizacji o nazwie Front Oporu (The Resistance Front, RF), powstałej w 2019 roku i powiązanej z pakistańską Lashkar-e-Toiba (LeT), grupą uznaną za terrorystyczną np. przez USA, Australię i Indie. Działalność RF została zakazana przez indyjskie MSW w 2023 roku. Prawie dwa tygodnie po zamachu nie udało się ostatecznie potwierdzić, czy faktycznie stoi za nim RF.

Atak na cywilów miał między innymi wyrażać sprzeciw wobec możliwości osiedlania się w Kaszmirze osób spoza regionu – procedurę tę ułatwiono po zniesieniu Artykułu 370 i 35A indyjskiej konstytucji w sierpniu 2019 roku, co skutkowało pozbawieniem Dżammu i Kaszmiru częściowej autonomii (były stan podzielono na dwa terytoria związkowe). Przeciwnicy kaszmirskiej polityki Nowego Delhi uważają, że prowadzi to nie tylko do wzmocnienia wielowymiarowej kontroli przez rząd centralny, ale także do wynikających z przybywania hinduistów zmian demograficznych w Dolinie i że jest to celowa polityka rządu Narendry Modiego, ukierunkowana na transformację nie tylko wyznaniowej, ale też ekonomiczno-kulturowej specyfiki Kaszmiru.

Warto przy okazji dodać, że eksperci (np. Navnita Chadha Behera) od lat podkreślają, że Pakistan stosuje strategię „dziel i rządź” w administrowanej przez siebie części Kaszmiru – Gilgit-Baltistanie, umożliwiając osiedlanie się tam sunnitom, co prowadzi do eskalacji napięć sunnicko-szyickich. Szeroki zakres wielowymiarowych naruszeń praw człowieka zarówno w indyjskiej, jak i pakistańskiej części Kaszmiru przedstawiła ONZ w 2018 roku, w pierwszym tego typu raporcie. Raport z 2019 roku podkreślał, że ani Indie, ani Pakistan nie przedsięwzięły kroków zmierzających do poprawy sytuacji.

Retoryka odwetu: reperkusje ekonomiczne i naloty

Kwietniowy zamach i reakcje, jakie wywołał, wpisują się w znany już cykl okraszonej ostrą retoryką odwetu Indii: tak było przy transgranicznym „uderzeniu chirurgicznym” w 2016 roku po zamachu w kaszmirskim Uri (zginęło 17 indyjskich żołnierzy) i nalotach Indyjskich Sił Powietrznych  w Balakot w 2019 r., które były następstwem zamachu terrorystycznego z Pulwamy w lutym 2019 r. (zginęło wówczas 40 funkcjonariuszy paramilitarnych oddziałów Central Reserve Police Force stacjonujących w Kaszmirze). Wówczas głosy krytyczne wobec polityki premiera Narendry Modiego twierdziły, że eskalacja antypakistańskiej i antymuzułmańskiej retoryki pomogła mu wygrać wybory. Teraz opozycja zarzuciła premierowi brak wyczucia i nabijanie punktów wyborczych dla BJP (będącej u steru władzy Indyjskiej Partii Ludowej, wspierającej hinduski nacjonalizm), dwa dni po zamachu w Kaszmirze, kiedy kraj pogrążony był w żałobie. Modi odwiedził stan Bihar, by promować projekty rozwojowe i uczestniczyć w wiecu wyborczym.

Tym razem w ramach reperkusji władze Indii również natychmiast oskarżyły Pakistan i zamknęły granicę, premier Narendra Modi zapewnił także, że daje wolną rękę armii. Atmosferę napięcia i presję na odwet podsycała wojenna retoryka medialna oraz obustronne oskarżenia o „niesprowokowane” naruszanie przerwania ognia wzdłuż Linii Kontroli.

Eskalacja konfliktu przebiega wielowymiarowo. Niezwykle ważnym jej elementem stała się woda i dwustronny handel.

Jedną z przyczyn przewlekłości kaszmirskiego konfliktu jest rywalizacja o dysponowanie zasobami wodnymi rzeki Indus i jej dopływów, które przepływają przez sporny region. Kontrola nad systemem rzek Indusu, gdzie budowane są liczne tamy i elektrownie wodne, ma dla Indii i Pakistanu ogromne znaczenie strategiczne i polityczno-gospodarcze. Rozbudowa infrastruktury stanowi zatem kluczowy punkt zapalny w dwustronnych relacjach. W ramach reperkusji po ostatnim zamachu Indie poinformowały o zawieszeniu Traktatu o Wodach Indusu (Indus Waters Treaty, IWT). Porozumienie to zostało podpisane pod auspicjami Banku Światowego we wrześniu 1960 r. w Karaczi, w następstwie wieloletnich, żmudnych negocjacji i jak dotąd przetrwało kolejne eskalacje konfliktu. Co więcej, układ ten to rzadki przykład trwalej współpracy indyjsko-pakistańskiej, uznany za jeden z najbardziej udanych porozumień w rozwiązywaniu sporów o wodę. Zgodnie z nim, obydwu państwom umożliwiono korzystanie z wód Indusu i jego głównych dopływów. Pakistanowi przyznano kontrolę nad zachodnimi rzekami – Dźhelum, Ćenab i Indus – podczas gdy Indie kontrolują wschodnie dopływy Sutledź, Ravi i Bjas.

Rokicka o Indiach: Widzę problemy, ale się po nich nie ślizgam

Decyzja Indii o zawieszeniu traktatu oznacza istotną zmianę w strategii wobec Pakistanu, polegającą na kontroli kluczowych dla pakistańskiej gospodarki wód (które są wykorzystywane m.in. do irygacji pól uprawnych) jako środka odwetowego. Podczas gdy Nowe Delhi już wcześniej groziło rewizją IWT po poprzednich atakach, jest to pierwszy raz, kiedy ogłoszono jego zawieszenie. Takie posunięcie ma uderzyć w Pakistan tam, gdzie jest to najbardziej dotkliwe – w rolnictwo, bezpieczeństwo żywnościowe i energetyczne; zerwanie traktatu zwiększyłoby kontrolę Indii (położonych w górnym biegu rzek) nad przepływami wodnymi do Pakistanu.

Z kolei dla Pakistanu, oskarżającego Indie o budowę ograniczających dopływ wody zapór (np. projekt hydroelektryczny Kishanganga), dostęp do nich jest kwestią o strategicznym znaczeniu: niemal 90 proc. rolnictwa tego państwa zależy od tego systemu rzecznego. Indie mogą wycofać się ze Stałej Komisji Indusu, co podważyłoby wdrażanie traktatu, ale nie zakończyłoby go automatycznie. Mogą też zwrócić się do Banku Światowego o rewizję traktatu – ale wymaga to silnej podstawy prawnej i politycznej. W grę wchodzi zatem międzynarodowa reputacja kraju zrywającego umowę, czego konsekwencją może być poważny kryzys humanitarny w regionie.

Należy pamiętać, że Bank Światowy pełni rolę gwaranta traktatu, wyznacza także neutralnego eksperta i przewodniczącego arbitrażu w przypadku konfliktów. Tak było 10 lat temu, na prośbę Pakistanu. Władze Indii opierają swoją strategię wodną na przesłance historycznej i współczesnej: zgodnie z pierwszą, traktat z 1960 r. dał Pakistanowi „niepotrzebne ustępstwa”, według drugiej, zmiany klimatyczne sprawiły, że budowa projektów hydroenergetycznych stała się bardziej złożona, dlatego też postanowienia traktatu IWT wymagają rewizji „ze względów praktycznych”. Projekty hydroelektryczne w dorzeczu Indusu mają dla Nowego Delhi kluczowe znaczenie, eskalacja relacji z Pakistanem sprzyja zatem próbie modyfikacji traktatu tak, aby dawały Indiom lepszą możliwość wykorzystania tych zasobów wodnych.

Dla Indii zamach terrorystyczny w Kaszmirze może zatem stanowić katalizator do dalszych działań związanych z kontrolą wód Indusu, w tym z próbami renegocjacji traktatu w obecnych geopolitycznych i klimatyczno-gospodarczych uwarunkowaniach. Indus i jego dopływy pozostają kwestią sporu między zwaśnionymi sąsiadami, choć współpraca w zarządzaniu cennymi zasobami wodnymi mogłaby być środkiem budowy zaufania i współpracy w tak istotnej dla całego regionu kwestii. Zerwanie traktatu może przynieść poważny w konsekwencjach efekt domina i zagrozić innym tego typu porozumieniom, np. między Indiami i Bangladeszem, pogłębiając niestabilność w Azji Południowej, regionu szczególnie dotkniętego zmianami klimatycznymi.

W ramach uderzenia ekonomicznego, Indie nałożyły też natychmiastowy i kompleksowy zakaz bezpośredniego lub pośredniego importu i tranzytu wszystkich towarów pochodzących lub eksportowanych przez Pakistan, skutecznie zamrażając dwustronny handel. 5 maja zażądały też, żeby Azjatycki Bank Rozwoju ograniczył pomoc finansową dla Pakistanu.

Odpowiedź Pakistanu na zamach w Kaszmirze

Pakistan zamknął przestrzeń powietrzną dla indyjskich linii lotniczych i oświadczył, że każda próba zablokowania lub przekierowania wody przydzielonej Pakistanowi na mocy traktatu o wodach Indusu zostanie uznana za „akt wojny”, dodając, że jego odpowiedź obejmie „pełne spektrum siły narodowej” – co jest wyraźnym odniesieniem do możliwego użycia broni jądrowej.

25 kwietnia pakistański Senat przyjął jednogłośnie rezolucję przeciwko indyjskim próbom powiązania tego państwa z atakiem w indyjskim Kaszmirze. Dokument podkreślał, że Pakistan pozostaje w pełni „zdolny i przygotowany do obrony swojej suwerenności i integralności terytorialnej przed jakąkolwiek agresją, w tym terroryzmem wodnym lub prowokacjami wojskowymi”. Premier Shehbaz Sharif oskarżył Indie o niepotrzebną eskalację i prowokacyjne zachowanie; cywilne i wojskowe przywództwo odrzuciło indyjskie oskarżenia i wezwało do przeprowadzenia „neutralnego śledztwa”.

Pakistan określa się mianem kraju pretoriańskiego: nawet w okresie rządów cywilnych armia zachowuje bardzo silną pozycję w polityce zagranicznej i wewnętrznej państwa. Militarno-wywiadowczy establishment nazywany jest często „państwem w państwie”, pełni znaczącą rolę w kontrolowaniu zasobów i zarządzaniem infrastrukturą w Pakistanie, a także od dekad kreuje dyskurs zorientowany na obronę ideologicznych granic państwa muzułmańskiego przed Indiami. W ramach jego terytorium powinien znaleźć się Kaszmir – litera „k” w nazwie Pakistan reprezentuje właśnie ten region.

Szansa na Bangladesz 2.0. Czy mobilizacja młodych odmieni kraj?

Polityczna rola generałów pozostaje niekwestionowalna. Rząd w Islamabadzie mianował gen. Muhammada Asima Malika, obecnego dyrektora generalnego głównej agencji wywiadowczej kraju, ISI, nowym doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego (NSA). Powołanie na to cywilne stanowisko szefa wywiadu wojskowego należy interpretować jako dalszą militaryzację oraz osłabienie cywilnego nadzoru nad pakistańską polityką zagraniczną i bezpieczeństwa.

Wizerunek silnej armii, broniącej Pakistanu przed wrogimi Indiami, dominuje także w następstwie ostatniego zamachu: dyskurs jest tu jednoznacznie antyindyjski. Po wprowadzeniu stanu wyjątkowego w Azad Dżammu i Kaszmirze, władze regionu oznajmiły, że „indyjskie siły okupacyjne uciekły się do niesprowokowanego ostrzału wzdłuż linii kontroli i otrzymały zdecydowaną i szybką odpowiedź ze strony armii”. Atak rakietowy Indii to kolejna okazja do promowania pakistańskiej narracji o „całym narodzie stojącym za armią”, co ma stanowić wyraz patriotyzmu, esencję pakistańskości. Dzieje się tak pomimo, że wieloletnie sterowanie polityką bezpieczeństwa przez generałów bezpośrednio przyczyniło się do islamskiej radykalizacji w Pakistanie i w regionie oraz do fatalnych relacji z kluczowymi sąsiadami: Indiami, a obecnie także z Afganistanem. Armia także od lat skutecznie osłabia demokratyczne instytucje w Pakistanie. Warto dodać, że wielu Pakistańczyków  patrzy krytycznie na działania armii, zwłaszcza w kontekście sposobu, w jaki były premier Imran Khan został przez generałów wywindowany, a następnie odsunięty od władzy.

Pakistan określił indyjskie naloty jako „tchórzliwe i haniebne”, a w ramach działań odwetowych poinformował, że zestrzelił indyjskie samoloty bojowe. Według doniesień pakistańskich były to Rafale, Su-30 i MiG-29. Indie posiadają je dzięki współpracy z Francją i Rosją: to przykład dywersyfikacji indyjskiej polityki obronnej. Media społecznościowe po obydwu stronach granicy stały się teatrem wojennej retoryki (przy czym nie brakuje też głosów rozsądku, wzywających do nieeskalowania konfliktu).

Bezstronne śledztwo jako priorytet

Po anulowaniu w 2019 roku przez Indie specjalnego statusu Kaszmiru, gwarantującego ówczesnemu stanowi Dżammu i Kaszmir częściową autonomię, region podzielono na dwa terytoria związkowe (Dżammu i Kaszmir oraz Ladakh), oddając je pod bezpośrednią jurysdykcję Nowego Delhi. Było to spełnienie wieloletnich obietnic wyborczych promującej hinduski nacjonalizm partii BJP, która znajduje się u steru władzy od 2014 roku. Premier Narendra Modi obiecywał „nowy Kaszmir” i tłumaczył tę politykę koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa poprzez zlikwidowanie działalności terrorystycznej (w Dolinie regularnie dochodziło do eskalacji antyindyjskiego powstania kaszmirskich muzułmanów, wspieranych przez pakistańskich dżihadystów) oraz poprzez integrację regionu z Indiami. Zamach z Pahalgam podważył skuteczność tej polityki.

Zamiast eskalowania działań wojennych, priorytetem powinno być obecnie przeprowadzenie śledztwa, mającego na celu wykrycie sprawców, a także podjęcie działań zapobiegających eskalacji agresji o podłożu religijnym. Nasuwa się pytanie: jak to możliwe, że zamachowcom udało się z pełnym ekwipunkiem przedrzeć przez wiele wojskowych punktów kontrolnych w jednym z najbardziej zmilitaryzowanych regionów na świecie? Jak i czy faktycznie terroryści przeszli z Pakistanu, przez mocno chronioną Linię Kontroli? Efektem śledztwa powinna być także analiza działań osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo w pełnym turystów regionie. Indie, uznane powszechnie za najludniejszą demokrację na świecie, mające ambicję bycia aktorem współtworzącym międzynarodowy ład, dysponują instytucjami umożliwiającymi przeprowadzenie bezstronnego śledztwa. Pokazałoby to, że są w stanie wyjść poza standardową narrację zemsty, która nie przynosi na dłuższą metę oczekiwanych rezultatów.

Należy podkreślić, że śledztwo dotyczące tego, kto i gdzie zaplanował zamachy, powinno odbyć się przy współpracy obydwu państw. Pakistańskie gremia militarno-wywiadowcze mają wieloletnią historię dawania schronienia, finansowania, trenowania i dozbrajania islamskich grup dżihadystycznych, w tym Lashkar-e-Toiba czy Jaish-e-Mohammed, które przeprowadzały zamachy w Indiach. Władze Pakistanu powinny zatem również zaangażować się we wszelką możliwą pomoc w wykryciu sprawców, także po to, by zakwestionować swój wizerunek państwa wspierającego terroryzm.

Ofiary reperkusji

Reperkusje będące następstwem ataku oparte są na zbiorowej odpowiedzialności i jak zwykle uderzają w zwykłych obywateli obydwu państw, nie tylko tych zamieszkujących Kaszmir. 25 kwietnia minister spraw wewnętrznych Indii Amit Shah (wieloletni, zaufany współpracownik Narendry Modiego, kluczowy strateg BJP) zwrócił do wszystkich władz stanowych, nakazując im zidentyfikowanie obywateli Pakistanu i podjęcie kroków w celu zapewnienia ich wyjazdu z kraju. Nakaz opuszczenia Indii przez obywateli Pakistanu sprawił, że pakistańscy uchodźcy hinduistyczni przebywający w Indiach obawiają się o swoją przyszłość i proszą, by nie odsyłać ich do Pakistanu. Przedstawiciele tej społeczności (głównie z prowincji Sindh) od lat uciekają m.in. do Indii, zwłaszcza gdy w Pakistanie nasilają się antyindyjskie nastroje. Informuje o tym np. raport Komisji Praw Człowieka Pakistanu z 2024 roku.

Upokorzona i pozbawiona sojuszników Armenia obawia się kolejnej wojny

Mieszkańców indyjskiego Kaszmiru czeka zapewne kolejna fala stygmatyzacji, oskarżeń o sprzyjanie terrorystom i antyindyjskie nastawienie. The Wire donosi o atakach ze strony hinduskich bojówek na kaszmirskich muzułmanów studiujących na indyjskich uczelniach – zdarzały się one także w przeszłości, zwłaszcza podczas eskalacji relacji indyjsko-pakistańskich.

Kaszmirczycy i indyjscy muzułmanie, a nawet nawołujący do deeskalacji hinduiści stali się celem ataków m.in. w mediach społecznościowych. Nawet wdowa po oficerze marynarki wojennej, który zginął w zamachu (para spędzała w Kaszmirze miesiąc miodowy) została zaatakowana nienawistnymi komentarzami, gdy pomimo ciężkiej traumy skrytykowała narastające antymuzułmańskie ataki. Na celowniku deportacji znalazły się też kobiety, które przybyły do Kaszmiru z Pakistanu jako żony byłych bojowników ponad dekadę temu w ramach sponsorowanej przez rząd polityki pokojowej i rehabilitacyjnej z 2010 r. Jej celem było umożliwienie tym, którzy porzucili walkę zbrojną (w latach 90. w indyjskim Kaszmirze wybuchło wspierane przez Pakistan antyindyjskie powstanie), powrotu do domu, wraz z rodzinami. Polityka przymusowej deportacji żon i dzieci może doprowadzić do ponownej radykalizacji tej społeczności.

W Kaszmirze indyjskie władze zaczęły przeprowadzać kontrolowane wyburzenia domów; tłumacząc to znalezieniem materiałów wybuchowych. Represje budzą powszechny strach wśród tych, którzy stracą na zamachu najwięcej. Dolina Kaszmirska przyciągała turystów z Indii i z zagranicy: okolice Pahalgam są atrakcyjne ze względu na alpejskie łąki, lasy sosnowe i trasy trekkingowe. Teraz branżę turystyczną czeka ogromny kryzys. Biorąc pod uwagę wszystkie te aspekty, trudno założyć, że terroryści atakujący w Kaszmirze turystów, hołdujący panislamskiemu dżihadyzmowi działają w interesie miejscowej ludności.

To zresztą jeden z największych paradoksów tego konfliktu: jego aktorzy twierdzą, że bronią praw Kaszmirczyków, tym czasem oni sami często uznają, że spór rozgrywa się ponad ich głowami oraz że są traktowani w swoich państwach jak obywatele drugiej kategorii. Kluczowymi rozgrywającymi są zarówno rządy Indii i Pakistanu, hołdujące większościowemu, religijnie motywowanemu nacjonalizmowi, jak i bojownicy terroryzujący i próbujący radykalizować ludność cywilną. Militarna eskalacja z 6/7 maja zabija cywilów po obu stronach Linii Kontroli. Kolejny raz stali się oni ofiarami rywalizacji państw, które regularnie deklarują, że dbają o ich ochronę i interesy, a część spornego terytorium znajdującą się po stronie sąsiada, nazywają „okupowaną”. To raczej wyraz traktowania Kaszmiru i jego mieszkańców przedmiotowo, jak należną własność, którą należy za wszelką cenę kontrolować.

Największa, ale czy demokracja? Indyjska potęga i nasze dylematy

25 kwietnia studentki z koledżu w Anantnag zorganizowały marsz przeciwko terroryzmowi, podkreślając, że ekstremizm „nie reprezentuje Kaszmiru”. Niezwykle ważny i potrzebny wydaje się oddolny ruch społeczny w Kaszmirze, w którym uczestniczyliby jego mieszkańcy, niezależnie od wyznania: zaangażowanie w zwalczanie postaw ekstremistycznych mogłoby zwiększyć poczucie sprawczości tamtejszej ludności i pozwoliłoby wyjść poza wizerunek biernych uczestników brutalnej rywalizacji.

Błędne koło przemocy

Temat Kaszmiru przedstawiany jest przez obie strony konfliktu w sposób mocno upolityczniony, naznaczony emocjami i promowaną przez państwo oraz media retoryką. Przyczynia się to do braku nadziei na dialog i poprawę relacji między Indiami i Pakistanem, a także w dużym stopniu rekonstruuje kolonialną retorykę. To uproszczony sposób myślenia, urągający historii i ukierunkowany na odgórne ustawianie hinduistów i muzułmanów po dwóch stronach barykady. Odpowiada on strategii „dziel i rządź”, która charakteryzowała brytyjską okupację kolonialną Indii, a następnie „teorii dwóch narodów”, ideologicznej podstawie powstania Pakistanu. Momenty eskalacji stanowią w obu państwach narzędzie do kontroli dyskursu, mobilizowania opinii publicznej oraz pokazują w jak ogromnym stopniu relacje indyjsko-pakistańskie obciążone są przeszłością.

W tych warunkach nie ma miejsca na pluralizm poglądów: chęć podjęcia dialogu, wielowymiarowej, zdroworozsądkowej analizy działań politycznych czy też krytyka stosowania zbiorowej odpowiedzialności uznawane są za postawę niepatriotyczną. Taką osobę lub grupę można przedstawić jako „wroga narodu” i poddać systemowej stygmatyzacji. Warto nadmienić, że w najnowszym Światowym Indeksie Wolności Prasy Indie i Pakistan zajmują odpowiednio 151 i 158 pozycję, na 180 państw, Raport Demokracji V-Dem Insitute z 2025 roku plasuje oba kraje w grupie wyborczych autokracji.

Całokształt strategii podsycania wzajemnej wrogości opartej na ksenofobicznych nacjonalizmach wspomagany przez ideologicznie pobudowany system edukacji, co skutkuje przenoszoną na kolejne pokolenia niechęcią, brakiem zaufania, a wręcz nienawiścią, dominującą w oficjalnym dyskursie. Sprawia to, że wbrew interesom Indusów i Pakistańczyków, a także obywateli pozostałych  państw regionu, Azja Południowa, zamieszkiwana przez niemal 2 miliardy ludzi, stała się pojęciem jedynie geograficznym. Na przewlekłym konflikcie, który uniemożliwia regionalną integrację i współpracę na poziomie gospodarczym i polityczno-społecznym, korzystają gracze z zewnątrz: Chiny, zwiększające swoje wpływy w regionie oraz czołowi światowi eksporterzy broni jak USA, hołdujący polityce transakcyjnej, których kieszenie nabija wyścig zbrojeń na subkontynencie.

Czy Arundhati Roy musi pójść do więzienia, by Zachód dostrzegł, że w Indiach przebudził się faszyzm?

Zyskują także islamscy bojownicy oraz wszelkiego typu demagodzy i zwolennicy religijnie podsycanych nacjonalizmów w Indiach i w Pakistanie, których nie brakuje na najwyższych szczeblach władzy. Z aroganckiej dyplomacji i eskalowania podziałów, a nie z rozwiązywania problemów społecznych, środowiskowych i ekonomicznych uczynili oni sposób na zbijanie politycznego kapitału. Historia tymczasem niezmiennie uczy, że hipernacjonalizm wspierany agresywną retoryką władz i prorządowych mediów, zarządzanie przez strach oraz zastępowanie długoplanowej, przemyślanej strategii konfliktogennymi sloganami, nie są sposobem ani na zapewnienie wielowymiarowego bezpieczeństwa i rozwoju, ani na zwiększenie zaufania społecznego.

O ile nie wydarzy się nic nieprzewidywalnego, działania militarne najprawdopodobniej nie eskalują do pełnowymiarowego konfliktu zbrojnego, który w istocie nie jest w niczyim interesie. Nie zmienia to faktu, że reperkusje ostatnich wydarzeń w postaci pogorszenia relacji indyjsko-pakistańskich będą wielowymiarowe i długotrwałe. W jednym z odcinków serialu Star Trek (główni bohaterowie mają pomóc mieszkańcom innej planety odróżnić dobro od zła), pojawia się postać Abrahama Lincolna, która wypowiada znamienne słowa, później niesłusznie przypisywane prawdziwemu Lincolnowi. Zacytuję je na koniec: „nie ma honorowego sposobu zabijania, nie ma łagodnego sposobu niszczenia. W wojnie nie ma nic dobrego. Poza jej zakończeniem”.

**

Agnieszka Kuszewska-Bohnert – doktor habilitowana nauk o polityce, profesorka uczelniana Uniwersytetu Jagiellońskiego, pracuje w Instytucie Bliskiego i Dalekiego Wschodu. Zajmuje się dynamiką stosunków międzynarodowych, współczesnymi konfliktami, bezpieczeństwem, wyzwaniami społeczno-ekonomicznymi w obrębie Azji i Pacyfiku, ze szczególnym naciskiem na Azję Południową.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij